Recenzja gry: One Piece: Pirate Warriors 3
Seria One Piece jest jednym z najdłuższych i najpopularniejszych dzieł w całej historii mangi i anime. Za jej sukcesem stoi przede wszystkim niesamowita atmosfera przygody na morzach, wciagająca fabuła oraz fenomenalny projekt postaci.
Jak wspomina sam autor, seria będzie kontynuowana tak długo jak pozwolą mu na to siły - możemy więc spodziewać się, że ujrzymy jeszcze niejedną grę osadzoną w japońsko-pirackim uniwersum. Jeżeli będą reprezentowały poziom zbliżony do Pirate Warriors 3 to nie mam nic przeciwko temu.
Będę królem piratów!
Fabuła gry odwzorowuje dość wiernie historię, którą mieliśmy okazję poznać przy okazji oryginału. Gwoli szybkiego przypomnienia - wszystko zaczyna się od egzekucji legendarnego króla piratów, Golden Rogera. Na moment przed swoją śmiercią wyjawił on zgromadzonej publiczności prawdę o ogromnym skarbie, czekającym w ukryciu na osobę godną zostania jego następcą. Tym samym moment zgładzenia największego korsarza w historii doprowadził do rozpoczęcia złotej ery piratów, w której każda załoga statku nie marzyła o niczym innym jak zdobyciu legendarnego One Piece. Nie inaczej było w przypadku Monkey D. Luffiego, jednak nie był on jednak przeciętnym zjadaczem chleba – musicie bowiem wiedzieć, że Luffy zjadł w dzieciństwie diabelski owoc, pozwalający mu rozciągać ciało do dowolnej długości (zgodnie ze słowami autora - w TYM miejscu też). A my, dzięki kolejnej grze od Tecmo Koei, będziemy mieli okazję pomóc mu osobiście w zdobyciu tytułu króla piratów.
Pirate Warriors 3 nie daje nam dużo czasu na zapoznanie się z mechaniką produkcji, jednak nie wydaje mi się, aby jego większa ilość była wskazana. Gameplay opisywanej gry w pewnym sensie zmusza gracza do poświęcenia minimum kilkunastu minut na skrupulatne studiowanie listy wszystkich dostępnych combosów dla każdej z postaci. Warto poświęcić im trochę czasu chociażby z dwóch powodów. Po pierwsze, są one szalenie efektowne i dają sporo satysfakcji z wyrzucania w powietrze całych zastępów przeciwników. Po drugie, zignorowanie nauki specjalnych ciosów zaowocuje grą opartą na mashowaniu zaledwie dwóch przycisków. Ze względu na sporą schematyczność kolejnych misji takie podejście grozi szybkim znudzeniem gracza i porzuceniem gry. Warto również zaznaczyć, że combosy muszą być wymierzane z niemal zegarmistrzowską precyzją – w przypadku gdy nie będziemy ustawieni twarzą w twarz z naszym przeciwnikiem, mamy niemal pewność, że nasza pięść chybi celu. Jest to wybitnie irytujące zwłaszcza w starciach z bossami, którym zwykłe uderzenia wyrządzają krzywdę na poziomie ugryzienia komara.
Hej ho, przygodo!
Jak wspominałem, wszystkie mapy w grze sprowadzają się na dłuższą metę do identycznego schematu – w efekcie czego będziemy zobligowani głównie do odbijania kolejnych więźniów, obrony terytorium, biegania za przełącznikami czy walk z bossami i ich pomagierami. Ot, typowy standard dla gier z warriorsowego uniwersum, gdzie co chwile latamy z jednego końca mapy na drugi i w międzyczasie pilnujemy, aby przeciwnik nie przejął naszych przyczółków. Taki gameplay albo się kocha, albo nienawidzi i recenzowany tytuł raczej niewiele zmienia w tej kwestii. Na szczęście nie oznacza to, że Pirate Warriors 3 nie wprowadza do serii żadnych nowości – tych jest bowiem kilka.
Autorzy gry wydawali się doskonale zdawać sobie sprawę z archaizmów poprzednich Warriorsów i chociaż nie zaowocowało to eliminacją wszystkich problemów, zadbali oni o dodanie do przygód Luffiego świetnego pomysłu w postaci multiplayera. Zaryzykowałbym zresztą stwierdzenie, że ukończenie gry przy pomocy drugiego gracza jest jedynym słusznym wyjściem, które uwalnia nas od towarzystwa bezpłciowych botów. O ile rozgrywka po sieci jest dostępna tylko w story mode, o tyle lokalny co-op umożliwia wspólne obijanie facjat w dowolnie wybranym trybie gry. Nowością w serii jest także wprowadzenie tzw. Kizuna Rush. Pod tą nazwą kryją się specjalne grupowe ataki, aktywowane w momencie wykonania przez naszą drużynę odpowiednio wysokiej ilości combosów. Napełnienie całego paska doprowadza do odpalenia krótkiej (i bardzo komiksowej) animacji, która dosłownie zmiata z powierzchni naszych przeciwników.
Niestety, pomimo opisywanych innowacji gra nadal cierpi na niedociągnięcia typowe dla innych gier z tego gatunku. Sztandarowym przykładem dobrze znanych zgrzytów jest chociażby pomocnicza mapa, która jest najzwyczajniej w świecie nieczytelna. Cele naszej misji potrafią momentami dosłownie utonąć pod znakami reprezentującymi przeciwników, ich kapitanów, naszych towarzyszy, aktualnych zadań, terytoriów wymagających zajęcia… i tak dalej. Warto również zwrócić uwagę na fakt, że dotychczasowe cele znikają z mapy w momencie gdy nasi sojusznicy oddalą się od nas na zbyt dużą odległość. Nic nie zmieniło się także pod kątem ogólnego chaosu na ekranie, który bywa momentami jeszcze bardziej dezorientujący niż sama mapa. I niezbyt potrafi lockować nasze ataki na kręcącym się w pobliżu bossie.
Tylko dla orłów?
Pirate Warriors 3 od początku nie kryje się z faktem, że zostało stworzone głównie dla osób, które śledzą z zapartym tchem kolejne wymysły Eiichiro Ody. Oprawa wizualna posiada typowo mangowy sznyt i jest bardzo zbliżona do papierowego oryginału, zaś animacja to niemal wierna (i bardzo płynna) kalka wersji animowanej. Podczas bitwy będziemy wręcz zalewani okrzykami znanymi z serialu, zaś ekran będą nam co chwilę przesłaniać japońskie onomatopeje ciosów. Wrażenie „komiksowości jest potęgowane również przy pomocy muzyki oraz oryginalnego japońskiego voice-actingu, który spisuje się w tym przypadku na medal. Co ciekawe, cutscenki zastosowane w grze są zarówno efektownymi filmikami na jej silniku, jak i ruchomymi kadrami stylizowanymi na mangowy pierwowzór. Przywiązanie do feelingu oryginalnej historii to zdecydowanie jeden z najjaśniejszych punktów recenzowanej produkcji. Jeżeli więc jesteś wiernym czytelnikiem lub widzem One Piece, nie wyobrażam sobie lepszej gry do przeżycia przygód załogi Słomianego Kapelusza. Pomimo mojej sympatii do oprawy wizualnej mam wobec niej jedno wielkie zastrzeżenie – znowu mamy do czynienia z grafiką rodem z poprzedniej generacji. Z jednej strony nie powinno to nikogo dziwić (gra wyszła także na PS3 i Vicie)… a z drugiej widząc lekko plastikowe modele postaci, rozlazłe tekstury czy bliźniaczo podobne fragmenty mapy chciałbym nareszcie zobaczyć odsłonę godną „najpotężniejszej konsoli na rynku”.
Czy warto sięgnąć po One Piece: Pirate Warriors 3? Fani oryginalnej historii powinni łyknąć ten tytuł z wielką przyjemnością, podobnie jak miłośnicy gier z serii Warriors – tyle, że ich raczej nie muszę przekonywać do zakupu. Jak jest w przypadku osób, które na co dzień nie są wielkimi miłośnikami tego typu produkcji? Wspomniany tytuł zaskakuje swoim bogactwem, oferując graczowi ogrom trybów rozgrywki i odblokowywanych ulepszeń… ale jednocześnie nie da się jednak ukryć, że jest to „tylko” nieco lepsze Pirate Warriors 2. Trzecia część nadal powiela sporo archaizmów ze swoich poprzedników - więc raczej nie przyciągnie do siebie osób, które omijały dotychczasowe odsłony szerokim łukiem. Pomijając jednak ten fakt, jest to nadal kawałek całkiem niezłego kodu, który dodatkowo zyskuje na rajcowności podczas przechodzenia go z drugim graczem.
Ocena - recenzja gry One Piece: Pirate Warriors 3
Atuty
- Klimat!
- Wierne odwzorowanie fabuły pierwowzoru
- Mnogość postaci, trybów i ciosów
- Muzyka i japoński dubbing
Wady
- Past-genowa oprawa
- Wszechobecny chaos
- Nieczytelna mapa
- Małe zróżnicowanie kolejnych etapów
Doskonała propozycja zarówno dla fanów przygód słomianego kapelusza, jak i miłośników gier od Tecmo Koei. Niestety, reszta ma duże szanse na bolesne odbicie się od tytułu.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych