Odin Sphere: Leifthrasir - recenzja gry
Wszyscy mamy dość odgrzewanych kotletów. Od czasu do czasu trafia się jednak perełka, przy której deweloperom chciało się zrobić coś więcej, niż tylko podciągnąć stronę wizualną do wyższej rozdzielczości. Studio Vanillaware daje przykład tego jak powinny wyglądać odświeżone wersje gier.
Odmawiam nazywania Odin Sphere: Leifthrasir remasterem. Żeby być sprawiedliwym, należy ten tytuł rozważać bardziej w kategoriach remake'u. Twórcy z Vanillaware wyznaczają standardy tego, jak powinny wyglądać odświeżone wersje gier. Nie tylko piękną oprawę graficzną podkręcono tu do 1080p, ale również solidnie usprawniono niemal każdy element rozgrywki. Mechanikę poprawiono na tyle, że prawdopodobnie nigdy nie zagram już w oryginał, bo wydaje mi się teraz kiepski.
Pięć baśni, jedna historia
Odin Sphere to baśniowa opowieść o losach pięciu bohaterów, których historie wzajemnie się przeplatają. Mamy tu księżniczkę szukającą miłości, zagubionego rycerza, który podpisał pakt z królową nieumarłych, czarodziejkę ocalałą z upadku własnego królestwa, nieszczęśliwie zakochanego księcia króliczej rasy Pooka oraz wróżkę mającą odziedziczyć królestwo po tragicznie zmarłej matce. Wszystkie te opowieści przypominają dziecięce baśnie, które pomimo swej powierzchownej lekkości, podszyte były wieloma tragediami i mrocznymi zwrotami akcji. Nie oznacza to jednak, że Odin Sphere jest ciężkostrawną historią. Wręcz przeciwnie. Ma po prostu pewną głębię zakopaną pod wielkimi pokładami magii i uroku, której nie widać na pierwszy rzut oka. Uwierzcie jednak, że ona tam jest i tylko czeka by ją odkryć.
Pięciu bohaterów połączonych jest ponadto ogólną tematyką przepowiadanego od dawna końca świata, a scenarzyści wyraźnie czerpią inspiracje z nordyckiej mitologii, o czym świadczy nawet sam tytuł gry. Aby dodać nutki słodyczy, scenariusz poznajemy z perspektywy małej dziewczynki, która czyta książki w biblioteczce na strychu.
Automatowe RPG
Pod względem rozgrywki, gra Vanillaware to specyficzna mieszanka beat 'em upa z całą masą rozbudowanych mechanizmów właściwych produkcjom RPG. Deweloperzy wyraźnie rozwinęli swoje skrzydła od oryginalnej premiery gry i, tak jak pisałem na wstępie, wywalili to, co się nie sprawdziło i usprawnili wszystkie niezbyt wygodne elementy. Jeżeli jednak nowy system nie przypadnie wam do gustu, to bez obaw, Leifthrasir oferuje również możliwość zagrania w oryginalną wersję Odin Sphere.
Najbardziej widoczną zmianą jest dynamika walki. W pierwowzorze okropnie uciążliwe było otwierane menu z umiejętnościami, by skorzystać ze skilli lub magicznych zdolności. W remake'u mamy możliwość podpięcia każdej umiejętności pod kombinacje klawiszy, takie jak ćwiartki i połówki. Z pewnością ucieszy to fanów Street Fightera. Różnica jest ogromna. Wszystkie bitwy utrzymują teraz zawrotne tempo i kończą się w mniej niż minutę, co znacznie umila konieczność grindowania. Ponadto zwykłe uderzenia nie odbierają już paska POW (stamina).
Człowiek faktycznie zaczyna czuć się jakby grał w chodzoną bijatykę, a nie ślamazarną mieszankę dwóch gatunków. Podczas walki jugglujemy, dashujemy i robimy uniki niczym Bayonetta. Odskoki, tak na marginesie, pozwalają nam dodatkową przerywać ataki. Szybka rozgrywka pomaga również rozróżnić bohaterów, których drastycznie odmienne umiejętności błyszczą przy tak dynamicznej walce. Przykładowo, wróżka Mercedes ze swoją kuszą niemal zamienia grę w strzelankę.
Głębia statystyki
Podczas przemierzania świata zbieramy tzw. Phozony, czyli diamenciki, które pojawiają się zwykle po czyjejś śmierci. Absorbujemy je ze specjalnych motylków i roślinek. Możemy je zainwestować w umiejętności lub wspomagać za ich pomocą wzrost zasadzonych przez nas drzewek. Robimy to po to, by otrzymać owoce, które możemy zjeść lub dać wędrownemu kucharzowi w zamian za potrawę. W Odin Sphere nasza postać leveluje się najszybciej poprzez jedzenie, więc jest to jeden z najważniejszych mechanizmów rozgrywki. Jeść będziemy ciągle, także w restauracjach, gdzie wydamy specjalną walutę. Warto jednak wspomnieć, że w oryginalnej grze Phozony wykorzystywaliśmy również, by zwiększać poziom Psypherów, z których zbudowane są bronie bohaterów. Ten system kompletnie wyleciał z Leifthrasir, dzięki czemu możemy skupić się na levelowaniu kierowanego przez nas bohatera.
"Głębokie zmiany mechaniczne sprawiają natomiast, że grając w Leifthrasir czujemy się jakbyśmy brali udział w zupełnie odmiennej przygodzie"
To jednak nie wszystko. W mechanizmach rządzących Odin Sphere można się kompletnie pogubić. Umiejętności i perki odblokowywane są za pomocą kompletnie innych "surowców", mamy do dyspozycji alchemię pozwalającą nam tworzyć napoje leczące i mikstury ofensywne, no i sporo czasu spędzimy na zarządzaniu ekwipunkiem. Leifthrasir to gra, która jest bardzo rozbudowana pod kątem miłośników RPG i jednocześnie dostarcza nam wartkiej i dynamicznej akcji.
Kotlet przygotowany na nowo
Kompletnie odświeżono także wszystkie widoczne na ekranie paski, by poprawić czytelność niezbędnych informacji. Okno ekwipunku również zostało całkowicie przebudowane. Teraz możemy przerzucać wszystkie przedmioty poukładane w wygodnych kategoriach w postaci koła lub przełączyć się na bardziej tradycyjną siatkę. Oba są bardzo praktyczne i to, z którego widoku będziemy korzystać, zależne jest jedynie od naszych osobistych preferencji.
Pod względem graficznym Odin Sphere to absolutne mistrzostwo. Oczywiście pod warunkiem, że lubimy specyficzny styl rysowania George'a Kamitaniego. Nie da się jednak nie docenić kunsztu, z jakim stawia kreski i niezwykle wyrazistej kolorystyki świata. Gra prezentuje się jeszcze lepiej na szerokim ekranie i z nieco oddalonym względem oryginału obrazem. Największym problemem wersji na PS2 były drastyczne spadki liczby klatek na sekundę. Tutaj nie spotkamy się z tym ani razu i możemy liczyć na absolutnie płynną rozgrywkę.
Jeżeli boicie się, że będziecie powtarzać dokładnie tę samą grę, to z radością informuję, że nie do końca. Fabularnie mamy tu do czynienia ze starą opowieścią, jednak nawet znane nam krainy otrzymały, dla urozmaicenia, nowych bossów i lokacje. Głębokie zmiany mechaniczne sprawiają natomiast, że grając w Leifthrasir czujemy się jakbyśmy brali udział w zupełnie odmiennej przygodzie, tylko opartej o stary scenariusz. Na najbardziej wytrwałych graczy czekają także dodatkowe tryby gry.
Odin Sphere: Leifthrasir powinno być przykładem dla deweloperów. Tak się tworzy nowe wersje starych produkcji. Nie wystarczy podciągnięcie grafiki. Potrzeba, aby twórcy usiedli przy stole i zastanowili się nad tym, co w oryginale się sprawdziło, a co powinno zostać z gry wyrzucone kompletnie lub ulec drastycznym zmianom. Osobiście, po ograniu remake'a, naprawdę nie jestem już w stanie bawić się z oryginałem. Oznacza to tyle, że studio Vanillaware skutecznie „przeszło samych siebie”.
Ocena - recenzja gry Odin Sphere: Leifthrasir
Atuty
- Świetna, wciągająca, baśniowa historia
- Gruntowne zmiany, które sprawiają, że gra jest lepsza
- Piękna oprawa audiowizualna
- Sporo nowej zawartości
- Stara wersja w prezencie
Wady
- Nadal potrzeba sporo grindu
Odin Sphere to remake doskonały, który wysoko stawia poprzeczkę innym deweloperom chcącym odświeżyć swoje stare gry. Od teraz zrobienie ładniejsze grafiki i dodanie paru bajerów nie powinno nikogo satysfakcjonować.
Graliśmy na:
PS3
Przeczytaj również
Komentarze (45)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych