Get Even - recenzja gry
Od dawna nie miałem takiego problemu z napisaniem kilku słów o grze i od wielu miesięcy nie byłem tak zaskoczony zakończeniem jakiejkolwiek produkcji. Najchętniej zamknąłbym ten tekst tymi słowami – „lubisz trudne, wymagające historie pełne pytań, które nie serwują odpowiedzi na srebrnej tacy? Bierz i poznaj tę opowieść”. To nie jest pozycja pozbawiona wad, ale bez wątpienia The Farm 51 stworzyło tytuł, po który warto sięgnąć. Jeśli mimo wszystko potrzebujesz odrobinę więcej, to siadaj wygodnie, bo postaram się opowiedzieć o przygodzie, o której lepiej nie pisać.
Głównym bohaterem historii został Cole Black, którego tak naprawdę poznajemy w momencie, gdy nie udało mu się uratować pewnej dziewczyny. Po tym dość nieprzyjemnym niepowodzeniu, budzi się w obskurnym, zniszczonym szpitalu i w zasadzie nie pamięta swojego życia. Białą księgę w jego pamięci postara się zapisać niejaki Red, tajemniczy facet ukrywający się za monitorami rozłożonymi po całym obiekcie – to on więzi protagonistę i to on włożył na jego głowę tajemnicze urządzenie. Sprzęt pozwala odwiedzać wspomnienia, uczestniczyć w nich i właśnie w taki sposób Black ma poznać prawdę.
Tajemnica pogania zagadkę, a zagadka otwiera tajemnicę
Kim tak naprawdę jest Black, gdzie dokładnie znajduje się bohater, kim jest Red, jak działa ten sprzęt, kim była dziewczyna, dlaczego znajdujemy się w tym paskudnym miejscu, gdzie podziały się wspomnienia protagonisty i jak je odtworzyć? Te pytania pojawiły się w mojej głowie po dobrych kilku minutach, a następnie zamiast odpowiedzi zanotowałem kilka kolejnych. Deweloperzy wyraźnie bawią się z graczem serwując mu niedopowiedzenia, które z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, ale po dobrych pięciu godzinach gry nadchodzi „ten moment”.
Uwielbiam chwile, gdy akcja układa się w jeden obraz, jestem pewien, że rozgryzłem scenariusz, więc pewnie za kilka minut będę świadkiem wielkiego zakończenia, a tutaj „BOOOM”. Wydarzenia zmieniają się o dobre 180 stopni, ja siedzę z rozdziawionym pyskiem, a gdzieś tam w Gliwicach jeden z twórców okrutnie się śmieje… W Get Even zostałem tak pozytywnie zaskoczony trzykrotnie, a najbardziej po ostatniej scenie. Trudno pisać o tej opowieści nie serwując czytelnikowi okrutnych spoilerów, ponieważ najmniejsze informacje wpłyną na odbiór rozgrywki, ale możecie mieć pewność, że produkcja rodzimego The Farm 51 posiada jedną z najbardziej zakręconych i zarazem zaskakujących opowieści, w którą miałem okazję zagrać w ostatnich miesiącach. Nie jest to równa przygoda, bo początek przepełniony pytaniami w okolicach czwartej godziny zaczął mnie męczyć, ale od pewnego zdarzenia wszystko zaczyna się układać w sensowny obraz, sceny są zrozumiałe i wtedy jest po prostu coraz to lepiej. A po około dziesięciu godzinach na liczniku, widząc ostatnie pięć minut gry miałem w głowie tylko jedno słowo: „serio…?”.
Scenariusz jest trudny, przepełniony pytaniami, na które w większości tak naprawdę nie otrzymujemy bezpośredniej odpowiedzi. W pozycji stale wpadamy na notatki, czy też nagrania, które układają obraz i pozwalają lepiej zrozumieć kolejne wydarzenia. To opowieść o dążeniu za marzeniami, rodzinie, miłości, pieniądzach i okrutnym zagubieniu… I właśnie z tego powodu nie jest to pozycja dla „typowego sympatyka Call of Duty”, który rzuci płytką po dwóch godzinach. Tutaj akcja jest budowana małymi krokami, ale zdecydowanie warto dotrwać do końca.
Wydarzenia są prezentowane z kilku perspektyw serwując tym samym różną rozgrywkę. W głównej mierze biegamy po wspomnianym szpitalu, gdzie Red prowadzi nas przez kolejne pokoje i dopiero w momencie znalezienia zdjęcia, możemy wejść do wspomnienia i je przeżyć. Dodatkowo w psychiatryku pojawiają się inni goście, którzy mają z naszym protagonistą niemały problem… Z pozoru ten element totalnie nie pasuje do głównej osi fabularnej, ale autorzy w niezły sposób z niego wybrnęli. Podobnie zresztą jak z wizjami określanymi przez Reda jako „zaburzenia”, przez które oglądamy sceny totalnie niepasujące do reszty. Oczywiście od pewnej chwili wszystko ma głębszy sens i nabiera odpowiedniego smaku.
Bohater z gadżetami
Cole Black od początku swojej przygody może korzystać z ciekawego telefonu, który pozwala mu nie tylko odbierać niepokojące smsy, ale również umożliwia skanowanie miejsc w poszukiwaniu śladów, rejestrować promienie cieplne emitowane przez ciała fizyczne (termowizja), podświetlać ważne miejsca (ultrafiolet), czy po prostu służy jako przydatna mapa. W pozycji nie znajdziecie kilkunastominutowego poradnika tłumaczącego działanie sprzętu, a po prostu macie go w łapie i zaczynacie zabawę. Taka praktyka w dzisiejszych, „prostych” czasach jest dość nietypowa, ale na pewno ma swój urok. Ten wystrzałowy smartfon możemy nawet zamocować do broni i dzięki temu „podświetlać” oddalone cele, a gdyby tego było mało to od pewnego momentu otrzymujemy dostęp do CornerGuna, który pozwala sterować lufą. W prostych słowach wygląda to tak – stoisz za murkiem, wystawiasz broń, a następnie celujesz do rywali, którzy nie widzą skąd tak naprawdę lecą kule. Zabawka przyjemna, choć w grze w zasadzie niepotrzebna, bo Get Even nie jest strzelanką. Przez całą przygodę naliczyłem sześć momentów, w których na ekranie pojawia się większa liczba rywali… Jasne, że od czasu do czasu padnie przed naszymi nogami jeden z przyjemniaczków, jednak trudno stawiać pozycję obok innych przedstawicieli gatunku. Tutaj zdecydowanie częściej unikamy zagrożenia.
Dla mnie Get Even jest tak naprawdę grą detektywistyczną z domieszką thrillera, której najmocniejszym elementem jest fabuła. To właśnie na wydarzeniach związanych z opowieścią opiera się cała przygoda, więc w trakcie rozgrywki często liżemy ściany, szukamy odpowiedzi, czy też rozwiązujemy świetne zagadki. „Logiczne pułapki” pozostawione przez deweloperów to prawdziwy skarb – tutaj wykorzystujemy oczywiście wspomniany smartfon i przykładowo za jego pomocą podświetlamy ściany, na których pojawiają się dane, a te następnie musimy… Lepiej odkryjcie to z kontrolerem w łapach. Żałuję tylko, że autorzy nie poszli właśnie w tę stronę i nie zaoferowali większej liczby podobnych łamigłówek. Jest ich mało, ale kreatywność prezentuje wyjątkowy poziom. Rozłożone przez deweloperów „puzzle” zdecydowanie lepiej wypadają od momentów, w których musimy skanować telefonem w poszukiwaniu śladów – jest to jedna z bardziej męczących sekwencji.
Wydarzenia z Get Even bez problemu poznacie w dziewięć-dziesięć godzin, ale po tym czasie nie otrzymacie odpowiedzi na wszystkie pytania. Twórcy zaserwowali sporą „odtwórczość” (replayability), dzięki której bez problemu możemy, a co najważniejsze chcemy powracać do niektórych fragmentów historii. Jestem pewien, że przy odpowiednim zainteresowaniu, można z produkcją spędzić sporo dodatkowych godzin. Pomagają w tym również wybory moralne, których w tytule nie brakuje – tutaj należy zwracać uwagę na polecenia wydawane przez Reda, czy też problemy napotkanych NPC. Studio zadbało nawet o ciekawe podsumowanie naszych dokonań, przez które określany jest nasz profil psychologiczny.
Twórcy zapowiadając pozycję wspominali o wyjątkowej oprawie wykonanej dzięki fotogrametrii. Studio spędziło sporo czasu na dokładnym skanowaniu prawdziwych miejsc i następnie przeniesiono przykładowo całe pokoje do gry – bez wątpienia wygląda to genialnie, ale tytuł nie został wykonany za pomocą tej technologii w każdym miejscu. Z tego powodu z łatwością można dostrzec różnice w oprawie – czasami zachwycałem się szpitalem, by po chwili oglądać totalnie spartaczoną trawę. Podobny problem pojawia się w przypadku postaci – choć ich prezentacja wygląda świetnie we wspomnieniach, tak już zdecydowanie słabiej prezentują się przykładowo żołnierze. Różnice są dość wyraźne, rażą w oczy, ale z jednego powodu można o nich zapomnieć – dźwięk to najwyższa liga. To jeden z tych tytułów, w który po prostu trzeba zagrać z dobrymi słuchawkami na głowie lub mocnymi głośnikami podłączonymi do konsoli, ponieważ dźwiękowcy oczarowują. Bez najmniejszego problemu określicie położenie przeciwnika po jego słowach, jednak największe wrażenie zrobiły na mnie efekty – strzelając w głowę rywala słyszymy charakterystyczny dźwięk, przechadzając się po szpitalu muzyka gęstnieje i buduje niepowtarzalny klimat. W kilku momentach właśnie dzięki muzyce bałem się wejść do kolejnego pokoju… Ogólnie motyw ze szpitalem został wykonany perfekcyjnie, bo różni się od fabularnych wydarzeń i dodaje do produkcji świetny kontrast. Chciałbym w tym miejscu polecić jeden z utworów, który pojawia się pod koniec historii, ale po prostu lepiej usłyszeć tę muzykę podczas rozgrywki. Możecie mieć pewność, że będziecie oczarowani.
[ciekawostka]
Dla takich gier warto myśleć
Get Even potrafi porządnie zaskoczyć. Historia rozkręca się odrobinę za długo, ale gdy już dojdziemy do tego odpowiedniego momentu, to wydarzenia nabierają właściwego, wysokiego poziomu. Nie wszystkie decyzje deweloperów były moim zdaniem słuszne, jednak w ostateczności produkcją bez przeszkód można zainteresować się w dniu premiery… I to nie tylko ze względu na świetną cenę. Grajcie przy dobrym udźwiękowieniu, szukajcie informacji, składajcie opowieść i starajcie się zrozumieć wydarzenia. Nie jest to łatwa gra, typowy fan Call of Duty nie przebije się przez wstęp, ale autorzy o tym doskonale wiedzą. Stworzyli dojrzałą, wymagającą i zapadającą w pamięci przygodę, która mam nadzieję nie zakończy się na pierwszej części.
Ocena - recenzja gry Get Even
Atuty
- Mocna, przepełniona tajemnicami historia
- Wyśmienite udźwiękowienie
- Szpital i jego goście
- Niebanalne zagadki logiczne
Wady
- Opowieść rozkręca się odrobinę za długo
- Nierówna oprawa
- Za częste wykorzystanie niektórych mechanik
The Farm 51 nie zawiodło. Twórcy dostarczają na rynek przyzwoity tytuł, który nie każdy doceni, ale miłośnicy grzebania w historii i układania opowieści będą zachwyceni. To trudna przygoda z ciekawym zakończeniem.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (57)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych