Reklama
Symmetry - recenzja gry. Jedz, zbieraj i unikaj rutyny

Symmetry - recenzja gry. Jedz, zbieraj i unikaj rutyny

Wojciech Gruszczyk | 27.02.2018, 22:00

Marzyliście kiedyś o badaniu odległych planet, doświadczaniu nowych terenów i poznawaniu nowych cywilizacji? To lepiej nie grajcie w Symmetry, bo Wasze wielkie plany zostaną boleśnie sprowadzone na ziemię. Sleepless Clinic pokazuje, że nawet największe wyprawy mogą zostać sprowadzone do bardzo przykrej rutyny.

W gąszczu wielu najróżniejszych produkcji przygotowywanych przez polskie studia łatwo się zagubić. Właśnie z tego powodu należę do graczy, którzy jeszcze do niedawna nigdy nie słyszeli o najnowszej produkcji studia Sleepless Clinic, a nawet nie będę za mocno bił się w pierś pisząc, że dotychczas nie spędziłem wielu wiosen zarywając noce na kolejnych tytułach rodzimego studia. Przyszedł jednak taki czas, że wpadł w moje łapy kod na Symmetry, więc pognałem czym prędzej na PlayStation Store i z obawy o przygotowanie konsoli na nocne granie włączyłem pobieranie tytułu. Pierwsze zaskoczenie? Gra zajmuje zaledwie 180MB.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jednak nie szata zdobi człowiek, a waga gry nie jest w żaden sposób jej wyznacznikiem. Z tego powodu z wielkim zainteresowaniem, a jeszcze większą rekomendacją naczelnego, zasiadłem do wieczornej sesji w tytuł Sleepless Clinic. Nie mając jakichkolwiek informacji o tytule, nie znając historii powstania, a nawet nie widząc choćby 15 sekund materiałów… Wyruszyłem badać obcą planetę.

Jeść, spać, zbierać

Nie możecie liczyć na wielką planetę przepełnioną najróżniejszymi ciekawostkami, odkrywanie terenów, wydobywanie kolejnych surowców i mierzenie się z wielogodzinną fabułą. Ta ekspedycja kończy się szybciej niż w zasadzie się zaczęła, bo z grupy badaczy przez katastrofę pozostaje wyłącznie trójka ocalałych, którzy rozpoczynają walkę o życie. Gra to typowy przedstawiciel „szkoły przetrwania”, więc już od początku jesteśmy rzuceni na głęboką wodę i bez większego wprowadzenia ruszamy do walki z głodem, chłodem i zepsutym sprzętem.

W Symmetry musimy mierzyć się właśnie z tymi trzema problemami, dlatego przedstawiciele naszego zespołu mogą gotować i zapewniać jedzenie towarzyszom, ścinać drzewo i palić w piecu lub zbierać części zdobywając surowiec do naprawy urządzeń. Główny cel jest prosty – uciec w znacznie przyjemniejsze miejsce - choć jak ulał pasują tutaj słowa „łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić”, bo produkcja Polaków nie wybacza najmniejszych błędów. Jak już wspomniałem nasza ekipa musi dbać o jedzenie, ciepło i maszyny, a od początku każdy z badaczy może zajmować się dwoma rzeczami – dla przykład Janusz potrafi trochę gotować, ale za to jest super drwalem, Dżesika idealnie zbiera sprzęt i kiedyś tam słyszała o gromadzeniu patyków, a Brajan to zaprawiony w bojach miłośnik przyrody, który w wolnych chwilach zbiera puszki po śmietnikach. Im lepiej nasza ekipa opanuje daną „specjalizację” tym dostarcza więcej potrzebnego surowca, a doświadczenie zdobywamy powtarzając wybraną czynność lub po prostu zasiadając do komputera i czerpiąc garściami z wyłożonej wiedzy.

Standardowo jak to w grach z gatunku survival, nie możemy powtarzać wszystkich czynności w nieskończoność, a nasza ekipa remontowa musi radzić sobie z głodem oraz zmęczeniem. Ten pierwszy problem eliminujemy oczywiście za pomocą jedzenia, a z drugim radzimy sobie wskakując do specjalnej komory regeneracyjnej.

I zaczyna się problem. Duży problem

W idealnym świecie, na idealnej planecie, w idealnych warunkach zebranie niezbędnych surowców zajęłoby 15 minut, a główny bohater mógłby w tym czasie popijać ulubione espresso, ale w Symmetry nie trafiamy do takiej oazy szczęścia. Planeta to bardzo nieprzyjazne miejsce, w którym ciągle psuje się sprzęt, nieustannie brakuje elementów do naprawy, ludzie chodzą głodni, a w dodatku systematycznie nawiedza naszą siedzibę paraliżujący chłód.

Gra jest wymagająca, bardzo szybko nie wybacza najmniejszych błędów, ale potrafi przy tym jednocześnie mocno wkurzyć oraz od czasu do czasu nudzić. Rozgrywka polega w zasadzie na powtarzaniu stale tych samych schematów – musimy dbać o życie zespołu oraz gromadzić surowce, jednak nasza baza nadaje się do kapitalnego remontu z serii „wyrzuć wszystko i kup nowe”, a oczywiście w aktualnych warunkach trudno o taki luksus, więc gdy już mamy uzbieranych trochę części, to zawsze zepsuje się zasilanie, odmówi posłuszeństwa lodówka, nawali wentylacja, małe trzęsienie ziemi zniszczy komorę odpowiedzialną za regenerację i sprawy w sekundzie mocno się skomplikują. Właśnie z tego powodu Symmetry to morderczo wymagający survival, którego trzeba się nauczyć metodą prób i błędów… Choć oczywiście każde, najmniejsze powinięcie nogi jest w tym wypadku bolesne, bo postacie giną szybko, a jeden trup ciągnie za sobą kolejne i w rezultacie ponownie rozpoczynamy walkę o przetrwanie.

Tytuł ma w sobie mimo wszystko pewną „magię”, przez którą chętnie próbowałem przeżyć kolejne dni, szukać lepszych rozwiązań i po zaledwie kilku godzinach rozwikłałem tajemnicę kryjącą się w tej planecie – nie będę w tym miejscu zdradzał za wiele, ale autorom udało się oblepić tytuł małą opowiastką, którą chętnie się poznaje, a jej kolejne fragmenty są dość intrygujące. Szkoda jedynie, że w tym wszystkim zapomnieli o głębszych relacjach między postaciami, bo podczas jednej z sesji w moim „schronie” przez kilka dni leżały dwie martwe osoby, a pozostała część ekipy nie zwróciła na nich uwagi. Od czasu do czasu bohaterowie rzucają anegdotkami, przeżywają ból istnienia, niektórzy często wspominają o „mechanicznym” wykonywaniu czynności przez resztę zespołu, pojawiają się nowi kompani, ale… Nie ma w tym jakiejkolwiek konsekwencji i relacji.

Mam przy tym również świadomość, że choć Symmetry trafiło jednocześnie na trzy platformy, to najlepiej będzie „działać” na PC. Nie ze względu na optymalizację, ale samo sterowanie, które kilkukrotnie podczas rozgrywki na PlayStation 4 sprawiało mi problem – w późniejszych etapach należy działać błyskawicznie, nie można popełnić najmniejszej gafy, a wielokrotnie miałem problem z nacelowaniem na bohatera lub ten niepotrzebnie się blokował, gdy chciałem mu wydać kolejne polecenie. Nie jestem też do końca przekonany, czy autorzy dobrze rozwiązali system informowania gracza o problemach załogi – oddalając kamerę widzimy zaledwie uśmiechnięte lub smutne buźki, a dopiero po najechaniu na postać otrzymujemy konkrety komunikat. Z jednej strony doskonale rozumiem sytuację, bo twórcy w taki sposób podnoszą poziom trudności, ale w połączeniu z kontrolowaniem ekipy za pomocą kontrolera, sytuacja często nie jest wymagająca a irytująca.

Na nieszczęście deweloperów „im dalej w las” tym bardziej miałem świadomość, że sporo tutaj zależy od szczęścia. Najlepszym przykładem bolesnej losowości jest sam początek rozgrywki – wspominałem o tym, że bohaterowie na starcie specjalizują się w dwóch z trzech zdolnościach i tutaj w zależności od przychylności „maszyny losującej” czasami układ umiejętności ułatwia rozgrywkę. Podobnie jest z pogodą, która nie zawsze bardzo męczy, więc potrzebujemy mniej drewna. Ukończenie historii zajmie wprawionemu graczowi kilka godzin, ale może nawet pięć dni – wszystko zależy od naszej determinacji z powtarzania rozgrywki i dobrego opanowania schematów… Ja szczerze mówiąc musiałem w pewnym momencie zrobić sobie kilkugodzinną przerwę, bo gameplay zamiast oferować satysfakcję, po prostu mnie nużył.

Wymagająca szkoła przetrwania oparta na prostej rozgrywce

Nie oczekiwałem po Symmetry za wiele i w sumie właśnie tyle otrzymałem. Bardzo wymagająca przeprawa, przyjemna dla oka oprawa, klimatyczna muzyka i totalnie nieskomplikowana rozgrywka, która ma w sobie ogromny potencjał. Autorzy nie do końca go wykorzystali skupiając się na pełnej losowości, jednak sympatycy gatunku spędzą na tej tajemniczej planecie kilka przyjemnych godzin.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Symmetry

Atuty

  • Wymagający poziom trudności
  • Fabularna niespodzianka
  • Na początku mocno wciąga
  • Przyjemna atmosfera

Wady

  • A później zaczyna nudzić
  • Niewykorzystany potencjał w rozgrywce
  • Nie do końca dopracowane sterowanie
  • Losowość odgrywa za dużą rolę

Ciekawostka na jeden wieczór. Za 59 zł (PSN) można spróbować, ale nie oczekujcie za wiele, bo gameplay choć na początku zachęca do gry, to jednak dość szybko pokazuje swój niewykorzystany potencjał. Czasami wkurzy, czasami oczaruje. Taka sinusoida.
Graliśmy na: PS4

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper