World of Warcraft: Battle for Azeroth – recenzja dodatku. Powrót na stare śmieci
Walka Przymierza z Hordą nabiera rozpędu. Blizzard zaprosił graczy na siódmy dodatek do World of Warcraft, który w zapowiedziach obwieszcza wielki konflikt dwóch zwaśnionych frakcji. Czy Battle for Azeroth faktycznie wprowadza oczekiwaną wojnę? Zapraszam na wrażenia po pierwszym miesiącu na serwerach.
Przygodę z World of Warcraft rozpocząłem w 2004 roku i przez pierwsze lata nie potrafiłem oderwać się od tej produkcji. Wracałem, kupowałem dodatki, rozwijałem kolejne postacie, ale z czasem i premierą następnych przygód, wpadałem na serwery już wyłącznie z sentymentu. Za każdym razem sprawdziłem najważniejszą zawartość, pobiegałem ze znajomymi, ale ze względu na różne obowiązki nie mogłem już poświęcić grze każdej wolnej minuty. Wspominam o tym nie bez powodu, ponieważ Battle for Azeroth jest dla mnie sentymentalnym powrotem do tego świata. Po zmianie sprzętu mogę pozwolić sobie na przyjemniejszą rozgrywkę, więc chętnie wróciłem do gry i sprawdziłem zawartość przygotowaną przez Blizzard.
Fabularne zaskoczenie!
World of Warcraft: Battle for Azeroth na dobry początek wita graczy zupełnie nowymi krainami-wyspami. Chcąc podążać fabularną drogą po chwili wpadamy do Zandalar (Horda) oraz Kul Tiras (Przymierze), gdzie musimy nakłonić okoliczne społeczności do przyłączenia się do naszej frakcji. Twórcy nie zdecydowali się na stworzenie jednego, wielkiego terenu, więc na starcie nie musimy się martwić, że na naszej drodze napotkamy rywali chcących wbić w nasze cielsko przerośnięte miecze. Rozpoczynając przygodę sądziłem, że jest to w sumie dobry pomysł, jednak z perspektywy miesiąca odniosłem wrażenie pewnego zmarnowanego potencjału – gdybyśmy od początku mogli biegać po wspólnych terenach, nazwa dodatku mogłaby nabrać głębszego znaczenia. Blizzard przygotował oczywiście zadania, podczas których mamy okazję odwiedzić wrogie tereny, jednak intensywność takich schadzek powinna być znacznie większa.
Podział ma większy sens z innego powodu – Blizzard doskonale zdaję sobie sprawę, że Battle for Azeroth zachęci do powrotu na serwery graczy, którzy w ostatnich latach nie biegali po świecie World of Warcraft, więc będą mogli bez problemu odświeżyć pamięć z produkcją, rozwinąć swoją postać i przygotować się na kolejne atrakcje. Mam jednocześnie świadomość, że ten ruch pozwala zapoznać się z tytułem początkującym graczom – deweloperzy stają w tym wypadku przed niezwykle trudnym wyzwaniem, ponieważ WOW pomimo swoich lat, nadal ma być atrakcyjnym tytułem dla nowych fanów MMORPG, a stworzenie dwóch osobnych ścieżek przypomina w pewien sposób sam początek gry, gdy jeszcze lata temu stawiałem w World of Warcraft pierwsze kroki i dopiero po kilkunastu godzinach miałem okazję stanąć oko w oko z przedstawicielami drugiej frakcji.
Nie będę zdradzał za wiele, jednak World of Warcraft: Battle for Azeroth rozpoczyna się od naprawdę potężnej wojny, w której jednocześnie uczestniczy 20 graczy. Może i brakuje tutaj większej integracji pomiędzy zawodnikami, a przeciwnicy nie stanowią większego wyzwania, jednak właśnie tak powinienrozpocząć się ten wielki dodatek. Blizzard potrafi wprowadzić w swój nowy świat, a niektóre ze scenek przerywnikowych sprawiły, że chciałem od razu sięgnąć po topór i walczyć za chwałę Orków. Po efektownych wprowadzeniu jako wyznawca Hordy (jedyna słuszna opcja!) rozpocząłem przygodę na Zandalar. Lokacja zauroczyła mnie klimatem – to właśnie w tym miejscu mamy okazję poznać trolle, które żyją w dżungli przepełnionej między innymi ogromnymi dinozaurami. Pięknie wyglądają przygotowane okolice, które w moim odczuciu prezentują się znacznie lepiej od Kul Tiras – Przymierze biega po dość standardowych wyspach, kolebce żeglarzy, a jednocześnie po rodzinnych stronach Jainy Proudmore. Na plus na pewno można zaliczyć fabularne misje, ponieważ deweloperzy coraz mocniej odbiegają od standardowych questów z gatunku MMORPG, a wyjątkowo często podczas rozgrywki oglądamy efektowne przerywniki filmowe – przedstawiciele Blizzarda doskonale zdają sobie sprawę, że muszą odświeżyć ten skostniały świat i w bardzo interesujący sposób rozbudowują wątki. To oczywiście nie jest nadal poziom typowych RPG-ów dla singlistów, jednak nietrudno dostrzec inspiracje deweloperów. Bardzo często mamy okazję oglądać filmiki wyjaśniające sytuację na ekranie i szczerze mówiąc? Aż chciałoby się zagrać w takiego porządnego RPG-a w świecie Warcrafta. Fabularna historia na 25 godzin ze znanymi bohaterami? Battle for Azeroth pokazuje, że „Zamieć” ma w swoich szeregach świetnych pisarzy, którzy w tym rozszerzeniu pokazują charakter i umiejętności.
Na takie wyprawy czekałem!
Dobrym pomysłem jest również podzielenie nowych kontynentów na trzy regiony, po których możemy swobodnie podróżować wybierając jedną z trzech ścieżek rozwoju – nie pojawia się tutaj wymóg podążania utartym przez deweloperów schematem. Producentowi udało się stworzyć kolejne lokacje, które przemierza się z uśmiechem na ustach, ponieważ nie brakuje tutaj różnorodności. W trakcie zabawy wykonujemy oczywiście typowe zadania dla gatunku – idź, zabij, przynieś – ale mam wrażenie, że to właśnie świat pozwala wykonywać te misje bez wielkiego znużenia. Tutaj na każdym kroku wpadamy na piękne miejscówki, a twórcy zadbali jeszcze o sporo dodatkowych atrakcji wypełniających czas i zapewniających frajdę. Trudno mimo to aktualnie mówić o wielkiej wojnie – choć fabularnie Battle for Azeroth rozpoczyna się kapitalnie, a kolejne misje łykałem z wielką przyjemnością, to jednak liczyłem na wydarzenia, które pozwoliłyby mi znacznie częściej wbijać topór w głowy Elfów, Ludzi czy innych Krasnoludów.
Awans ze 110 do 120 poziomu zajął mi około dziesięć godzin rozgrywki, ale już przy drugim podejściu czas ten skróciłem do odrobiny ponad ośmiu. To oczywiście dopiero początek, ponieważ Blizzard zadbał o tonę dodatkowej aktywności dla osób, które dopakują swoich herosów i zdecydują się na poznanie dodatkowych atutów serwowanych przez rozszerzenie. Muszę jednocześnie zaznaczyć, że pierwszy raz od dawna nie miałem większego problemu z dobiciem do maksymalnego poziomu – deweloperzy dopracowali wypełnienie gry przyjemnymi zadaniami, które wykonujemy w wyjątkowo ciekawych miejscówkach.
Udało się najważniejsze – przygotowano nową mechanikę, która w ciekawy sposób ubarwia zabawę i zachęca do rozgrywki nowych, powracających graczy oraz starych wyjadaczy. W Battle for Azeroth możemy wziąć udział w Ekspedycjach, czyli losowo generowanych misjach, podczas których trzyosobowe zespoły trafiają na wyspy i muszą zbierać azerit – jest to nowy surowiec znaleziony w świecie World of Warcraft, o który walczą dwie frakcje. Trudno tutaj mówić o wielkiej rewolucji w rozgrywce, jednak nowy tryb mnie po prostu zauroczył. Z wielką radością brałem udział w wydarzeniach, podczas których trafiałem do kolejnych lokacji, walczyłem z następnymi przeciwnikami sterowanymi przez rozbudowaną, sztuczną inteligencję, a najchętniej testowałem swoje umiejętności w rywalizacji PVP. Pojedynki z SI są przyjemne, ale tryb nabiera dodatkowego smaczku, gdy mamy świadomość walki z żywymi istotami. Blizzard nie zapomniał oczywiście o poziomach trudności, a jednocześnie zespół odpowiedzialny za tytuł zamierza je stale rozbudowywać Ekspedycje będą zapewniać nowe atrakcje dla wszystkich fanów produkcji. Szczerze? Dziwie się, że musieliśmy tak długo czekać na tak dobrze przemyślaną zabawę.
To wszystko ma sens!
W tytule nie mogło zabraknąć kolejnych dungeonów, które oczywiście zapewniają sporo frajdy. Podczas rozgrywki odniosłem wrażenie, że deweloperzy dobrze wsłuchali się w opinie graczy – wyprawy nie są zbyt długie, a jednocześnie oferują kilka ciekawych mechanik odświeżających gameplay. Studio dobrze bawi się formą i podczas takich wypraw nie brakuje pojedynków na terenach przesiąkniętych azteckim klimatem, który szczególnie przypadł mi do gustu.
Ponarzekałem wcześniej odrobinę na brak faktycznych pojedynków Horda vs. Przymierze, ale mam świadomość, że ten element zostanie w odpowiedni sposób rozwinięty przez deweloperów. Już teraz mamy okazję wypróbować World Questy, które jak wiadomo zostały wprowadzone już wcześniej. Za pomocą tych niemal dziennych zadań możemy wybrać się na tereny wroga i napsuć krwi niektórym NPC, lecz przynajmniej aktualnie brakuje tutaj większej integracji dwóch frakcji. Twórcy nie przygotowali wydarzeń, które zachęcałyby przykładowo Przymierze do ataku na jedną z lokacji, gdy jednocześnie Horda musiałaby bronić tych ziem. To wszystko ma głębszy sens i zostały już przygotowane odpowiednie fundamenty, ale teraz potrzeba zadbać o odpowiednie atrakcje. Muszę przy tym zaznaczyć, że Blizzard w końcu przemyślał temat rywalizacji PVP. Deweloperzy zrezygnowali z podziału na serwery i teraz każdy zainteresowany może włączyć tryb, i rywalizować z innymi graczami. Decydując się na ten krok zyskujemy dodatkowe doświadczenie, a niemal cały świat World of Warcraft jest jedną, wielką areną, na której możemy miażdżyć świnki z Przymierza. To dobra okazja do wyruszenia na kilka dalekich wypraw, by polować na przeciwników w większej grupie. Już teraz wśród znajomych wywiązały się ekipy, które – jak za starych, dobrych czasów – chętnie biegają za Elfami i pokazują im swoje ostrza z każdej strony.
Wspomniany wcześniej azerite ma istotny związek ze sprzętem, ponieważ twórcy właśnie za pomocą tajemniczego surowca pozwalają rozwinąć naszych bohaterów. Na starcie każdy śmiałek otrzymuje „Hearth of Azeroth”, czyli amulet umożliwiający zbieranie mocy ze wspomnianego minerału. Świecidełko zdobywa kolejne poziomy i pozwala nabywać nowy typ ekwipunku, który charakteryzuje się specjalnymi wzmocnieniami. Im lepszy „Kamień Azeroth” posiadamy, tym możemy korzystać z potężniejszych pancerzy, mając jednocześnie okazję odblokować wpływające na rozgrywkę ulepszenia. To naprawdę spore urozmaicenie, które choć już teraz zbiera mieszane opinie wśród społeczności, to jednak ciekawie łączy wszystkie elementy rozszerzenia – fabułę, misje i oczywiście wspomniany minerał.
To dopiero początek...
Startowy miesiąc to dla mnie typowy rekonesans. W ostatnich dniach sprawdziłem podstawową zawartość, ale Blizzard już zdążył wrzucić na serwery pierwszy raid (Uldir), pierwszy dwudziestoosobowy Front Wojenny, pierwszy sezon podziemi Mythic Keystone oraz pierwszy sezon rankingowej gry PvP. Gra będzie wciąż rosła, deweloperzy przygotowują nową zawartość, więc mam szczerą nadzieję, że wielka wojna nabierze odpowiedniej skali. Już teraz bawiłem się dobrze... Choć na początek liczyłem na kilka większych armat. Mam przy tym świadomość, że Battle for Azeroth to fantastyczna okazja do powrotu na serwery World of Warcraft. Tytuł jest w ciekawy sposób rozwijany, a sympatycy tego świata na pewno nie będą zawiedzeni przygotowanymi atrakcjami.
Ocena - recenzja gry World of Warcraft: Battle for Azeroth
Atuty
- Fabularne misje z licznymi przerywnikami filmowymi,
- Piękne krainy,
- Ekspedycje zapewniają tonę frajdy,
- Zmiany w rywalizacji PVP
Wady
- Gdzie ta wielka wojna?,
- Zmarnowany potencjał World Questów
Zawsze chętnie wracam do World of Warcraft, a Battle for Azeroth to dla mnie jeden z najlepszych dodatków do tego cenionego MMORPG. Fani? Będą zachwyceni, ale nawet młode ryby mogą spróbować!
Graliśmy na:
PC
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych