Recenzja: Uncharted 2: Among Thieves (PS3)

Recenzja: Uncharted 2: Among Thieves (PS3)

Sebastian Michalski | 09.11.2009, 14:24

Gdyby nie rok 2001 i wykupienie Naughty Dog przez SCE pewno nie mieli byśmy możliwości zagrania w wiele sztandarowych tytułów ze stajni chłopaków z Los Angeles. „Niegrzeczne Psy” były jedną z głównych firm, które przymierzyły się w wielkim stopniu do sukcesu konsoli PlayStation 2. Takie hity jak Jak & Daxter i Crash Bandicoot sprzedały się w milionach egzemplarzy, zabawiając graczy na wszystkich kontynentach.

W rok po premierze PlayStation 3, Naughty Dog pokazało światu swoje najnowsze dzieło, Uncharted: Drake’s Fortune, udowadniając jak niewiele czasu zajęło im opanowanie platformy uważanej za „trudną” w programowaniu. Gra powalała wręcz na kolana i ucierała nosa fanom Xboksa 360, którzy do tej pory twierdzili, że konsola konkurencji nie jest warta swojej ceny. Po dwóch latach Nathan "Nate" Drake powraca by znów ocalić świat. I konsolę Sony.

Dalsza część tekstu pod wideo

Gra rozpoczyna się mniej więcej rok po wydarzeniach, jakimi zakończyła się pierwsza część przygód. Siedzący w barze na plaży Nate spotyka swoich starych znajomych - Harry'ego Flynna oraz Chloe Frazer. Po krótkiej rozmowy Nathan łapie haczyk zastawiony przez „przyjaciela” i postanawia pomóc mu w rozwiązaniu tajemnicy - lokalizacji floty samego Marco Polo. Tu cofnijmy się na moment do 1292 roku, do historii słynnego weneckiego żeglarza. Po spędzeniu ponad 20 lat u Mongolskiego Imperatora Kublai Khana, Marco Polo wyrusza w podróż powrotną do Włoch z 14 okrętami i ponad 600 członkami załogi. Do portu w Wenecji dociera dopiero po półtora roku posiadając tylko jeden okręt z 18 osobami na pokładzie. W jego szczegółowym dzienniku nie ma wzmianki o tym, co się stało z resztą podróżników, ani gdzie zginęło pozostałe trzynaście statków. Tyle historii, wracamy do świata Drake'a.

Już na pierwszy rzut oka można zauważyć skok, jaki wykonał Naughty Dog Engine 2.0 - czyli zoptymalizowana i podrasowana wersja silnika użytego w pierwszej części gry. Z początku Drake’s Fortune wykorzystywało 30% możliwości konsoli, Among Thieves podnosi poprzeczkę prawie trzykrotnie wyciskając ponoć 90% (w jednym z wywiadów mówili nawet, że osiągnęli prawie 100%). W pierwszej części wielki nacisk twórcy położyli na odwzorowanie efektu wody, dwójka rozgrywa się częściowo w górach, co pociągnęło za sobą najładniej wyglądający śnieg w grach wideo. Gdy pierwszy raz postawisz nogę na białym puchu i usłyszysz jego chrupot, przejdą Cię ciarki i poczujesz wszechobecny chłód. Wspaniale rozsypujące się płatki reagują na każdy ruch, wprawiając chyba każdego gracza w osłupienie. Po prostu ideał! Animacja w Uncharted 2 stoi również na bardzo wysokim poziomie, specjalnie przygotowany mechanizm pozwala grze generować splot różnych animacji skoku, wspinaczki czy przewrotu dając za każdym razem wrażenie unikalności i niepowtarzalności. Krótko mówiąc - szok w temacie wizualiów.

Gra jest klasycznym "ekszyn-edwenczerem”, w którym kierujemy sprytnym i wygadanym podróżnikiem. Trochę strzelania, trochę skakania, wspinania się i bitki wręcz. Wspaniale wykonane przejścia między scenkami prerenderowanymi (jest ich ok. 1,5h) a grą pozwalają praktycznie nieprzerwanie cieszyć się przygodą, jakby to był film. No właśnie - film. Rozgrywka nieodparcie kojarzy się z filmem (fajnie się gra, ale też ogląda jak ktoś inny dzierży pada), pewnie dlatego, że jej klimat oparty jest w dużej mierze o znane klasyki przygodowego kina akcji, takie jak „Indiana Jones” czy „Miłość, szmaragd i krokodyl”. Jeśli coś Ci mówią te tytuły, a tym bardziej, jeśli darzysz je sentymentem, to koniecznie powinieneś zobaczyć, przepraszam - zagrać - w Among Thieves. To po prostu kuzyn Indiany Jonesa. Nasza stopa postanie zarówno w dżungli tak i w górach, wielu zaginionych świątyniach i ruinach miast, zarówno starożytnych jak i tych współczesnych. Amazonia, mimo że zamknięta to tętni życiem i rozbraja urokiem, śnieżne góry zadziwiają ilością szczegółów i zróżnicowaniem terenu, natomiast starożytne sanktuaria tworzą nastrój grozy i tajemnicy. Zmienne warunki pogodowe potęgują wrażenie, aczkolwiek są z góry zaplanowane a nie losowymi zdarzeniami - szkoda. Jeśli miałbym wymieniać istotne różnice między obiema częściami przygód Drake'a, to w zasadzie musiałbym się ich doszukiwać na siłę. Złośliwi zarzucają Among Thieves zbyt małą innowacyjność, wszak już jedynka nie była na tym polu niczym nadzwyczajnym, a dwójka nic nowego nie wnosi, ale w obliczu tak wyśmienitej oprawy tej przygody, można ten „mankament” uznać za nieistotny. A malkontentów za złośliwe marudy szukające dziury w całym.

Strona dźwiękowa w Uncharted 2 to kolejny mocny punkt programu. Brzmienie przygody i nieodkrytych tajemnic chowa się w każdej z nut a groza i niepewność brzdęka każdą ze strun. Tym razem Gregowi Edmonsonowi, twórcy ścieżki dźwiękowej z pierwsze części, pomógł Carmen Rizzo, postać coraz bardziej znany w branży muzycznej. Dźwięki i melodie począwszy od menu głównego gry przypominają nam poprzednią część - raz jest spokojne i refleksyjne a zaraz potem mrocznie i niebezpiecznie. Na pewno budują klimat i pomagają nam przeżywać opowieść intensywniej.

Na dużą pochwałę zasługuje polska lokalizacja gry, która w tym przypadku wypadła na piątkę z plusem! Głosy bohaterów są dobrane bardzo starannie i jeśli nie graliśmy wcześniej w wersje anglojęzyczną naprawdę wydają się być w większości idealnymi dla wybranych bohaterów. Piętą achillesową wydają się być aktorki podkładające głosy do damskich postaci, które uznaje za najsłabszy punkt polskiej wersji językowej. Killzone 2 był OK, inFamous dobry, ale Uncharted 2 jest w tym aspekcie naprawdę bardzo udaną produkcją. Malkontenci powinni być usatysfakcjonowani. SCEP zasługuje na pochwałę.

Na koniec zostawiłem sobie Multiplayer. Rozgrywka to sztampowe "pięciu na pięciu" często spotykane w większości gier konsolowych. Gracz ma możliwość wybrania postaci spośród dobrych jak i złych charakterów ukazujących się w grze. Tryby rozgrywki jakimi dysponujemy to Starcie Drużyn, Likwidacja, Zadanie oraz WLG. Dodatkowo dostępne są dwa tryby kooperacji gdzie z dwoma dodatkowymi przyjaciółmi możemy w trójkę stawić czoło zadaniu lub falom nadchodzących przeciwników. Każdy znajdzie coś dla siebie a zrównoważona rozgrywka pozwolą cieszyć się zabawą wieloosobową. Sposób punktacji oraz nagradzania gracza za wygrane mecze przypomina rozwiązanie z Call of Duty 4 - każdy zabity przeciwnik oraz zdobyty medal daje nam określoną ilość pieniędzy, które po przekroczeniu pewnego progu podnoszą nasz poziom. Medale to z góry ustalone osiągnięcia, które możemy wykonać w trakcie rozgrywki, takie jak uśmiercenie pięciu przeciwników jedną bronią lub ściągnięcie kogoś z krawędzi klifu. Do naszej dyspozycji oddany został cały arsenał z gry jednoosobowej pistolety, karabiny, strzelby, wyrzutnie rakiet oraz granatniki. Areny na których możemy rozgrywać nasze potyczki to: Sanktuarium w górach, Jaskinia lodowa, Miasto Shambhala, Rozbity pociąg, Świątynia Shambhala, Wioska oraz Plac w ruinach miasta. Jest zróżnicowanie. Jak zapewnili sami twórcy jeszcze przed końcem roku 2009 pojawi się pierwsze DLC a w nim jak można się spodziewać znajdą się dodatkowe mapy.

Każda recenzja ma swój koniec. Czas podsumować, mimo, że o Uncharted 2 można by opowiadać długo, bowiem każdy aspekt gry zasługuje na dokładne zbadanie i poddanie analizie. Panowie z Naughty Dog przez te dwa lata odwalili kawał solidnej roboty, pokazali, że talent i upór w dążeniu do celu pomaga osiągnąć to, co dla innych jest niewyobrażalne lub niemożliwe. I żeby nie było, że grę uznaję za idealną w każdym calu. Nie. Poza odtwórczością można się przyczepić do sterowania, bowiem nie zawsze bohater reaguje tak jak byśmy sobie tego życzyli, część rzeczy jest bowiem jakby poskryptowana, co niektórym graczom może wydawać się mało „interaktywne”. Tryb dla jednej osoby daje nam sycące doświadczenie przepełnione pięknem i wartką filmową akcją, a rozgrywka wieloosobowa zapewni nam milo spędzony czas w jesienno-zimowe wieczory.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Uncharted 2: Pośród złodziei

Atuty

  • Oprawa audio-wizualna
  • Rozmach wydarzeń
  • Gra aktorska
  • Historia
  • Filmowość

Wady

  • Problemy z kamerą

Bez wahania można najmłodsze dziecko chłopaków z Los Angeles nazwać ogłosić grą roku 2009 na PlayStation 3 i najlepiej wyglądającą gra wszech czasów. Przynajmniej na dzień dzisiejszy.

Sebastian Michalski Strona autora
cropper