Recenzja: Pro Evolution Soccer 2010 (PS3)
Jeszcze nie tak dawno na poletku konsolowych piłek nożnych to Pro Evolution Soccer dyktowało warunki pozostawiając konkurencyjne gry daleko za sobą. Czasy się jednak zmieniły a kryzys, jaki dotknął japońskich developerów odbił się również na produkcji Konami. Shingo „Seabass" Takatsuka, przed kilku laty uważany za guru, obecnie coraz częściej musi tłumaczyć się z niedotrzymanych obietnic i braku znaczącego postępu w serii. Czy podobnie będzie w przypadku edycji 2010?
Zacznijmy od rozgrywki, która w grach pokroju Pro Evo ma fundamentalne znaczenie. W porównaniu do poprzedniej edycji poszła ona jeszcze bardziej w kierunku arcade. Gra się szybciej, podania są dokładniejsze a strzały zyskały jeszcze więcej poweru. O dziwo taka zmiana wcale nie wyszła grze na złe, bo mecze są teraz bardzo dynamiczne i widowiskowe. Cieszą niezmiernie wszelkiego rodzaju woleje, strzały sytuacyjne czy „atomówki", które po 30 metrach lotu znajdują swoje miejsce w siatce. Sposobów na strzelanie bramek jest teraz mnóstwo i co ważne - są one na tyle urodziwe, że opcja „save replay” stanie się bardzo przydatna i nader często używana. Realizm poszedł w odstawkę, ale nie ma się co przejmować, bo radość, jaką przynosi każda kolejna akcja daje masę satysfakcji. Największe nazwiska światowego futbolu zostały odpowiednio dopieszczone, więc słowo „cyborg" ponownie zagości w słowniczku każdego fana Pro Evo. Oczywiście ofensywny sposób gry jednym przypadnie do gustu, innym nie, jednak Konami przyzwyczaiło nas już do tego, że co roku żongluje tym aspektem gry, raz kładąc większy nacisk na obronę a raz na atak. Nie wszystko jednak działa jak należy.
Sporo mówiło się o dodaniu możliwości ruchu w 360 stopniach, jednak na nic się to zdało, bo cała mechanika gry wymusza na nas 8-kierunkowy sposób prowadzenia gry. Niestety, niedociągnięć jest znacznie więcej. Bramkarze w sytuacjach, w których nie przewidzieli tego autorzy dostają małpiego rozumu, dośrodkowania na pole karne zbyt często znajdują drogę do bramki, a obrońcy nawet przy ustawieniu agresywnego krycia nie wiedzą czasem, co się wokół nich dzieje. Sporym mankamentem są także opóźnienia reakcji, tym bardziej, że zdarzają się one najczęściej w okolicach pola karnego. Nie raz puścicie wiązankę, gdy po wciśnięciu kwadratu wasz zawodnik przebiegnie jeszcze parę metrów oddając strzał w boczną siatkę bądź w ogóle zapomni o tym, że miał cokolwiek zrobić z piłką. Bierze się to z tego, że do samego końca stara się on uderzyć swoją mocniejszą nogą, co czasami w praktyce jest niewykonalne. Wprowadza to kolejną porcję przypadkowości, która może i czyni grę nieprzewidywalną, ale i strasznie frustruje, zwłaszcza w pojedynkach z żywym przeciwnikiem.
Na pierwszy rzut oka spore zmiany dotknęły elementów taktycznych gry, ale w gruncie rzeczy większość z nich to stare rozwiązania ubrane w nowe szaty. Specjalne karty (Skill Card), opisujące cechy i umiejętności zawodników zastąpiły znane w poprzednich częściach gwiazdki. Dochodzą do tego jeszcze dwa kolejne rodzaje kart (Attack Level Card i Playing Style Card) pozwalające dostosować grę swoich podopiecznych do naszych preferencji i nadać im pewne wzorce zachowań. To z kolei zastąpiło zabawę z ustawieniami strzałek, które decydowały o sposobie gry naszych zawodników. Dochodzi do tego jeszcze opcja Team Style, w której dzięki specjalnym suwakom (w skali od 0 do 100) możemy zdecydować o tym, w jakim tempie przesuwać się będzie linia ataku i obrony, jak często zawodnicy zmieniać się będą pozycjami, pressingu czy odległości miedzy poszczególnymi graczami. Co ważne, nie są to tylko kosmetyczne zmiany, bo odpowiednie ustawienie drużyny wpływa na sposób rozgrywania akcji i styl gry. Warto dobrze opanować ten aspekt, gdyż jest to jedyny sposób na toporne AI naszych podopiecznych.
Przejdźmy teraz do trybów gry, które w obecnej odsłonie zostały odpowiednio dopasione. Master League, czyli esencja każdej nowej części Pro Evo, to już niemalże menadżer. Punkty, którymi obracaliśmy w poprzednich częściach zastąpiła prawdziwa waluta, doszły zestawienia kosztów i wydatków klubu, usprawniono zabawę z transferami nie wspominając już nawet o możliwości zarządzania kadrą młodzików. Najważniejszą zmianą, której Konami nie zdążyło wprowadzić w poprzedniej edycji jest powiązanie licencjonowanej Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej z trybem kariery. Chyba nie muszę dodawać, że sam fakt udziału w tak prestiżowych rozgrywkach podczas regularnego sezonu dodaje dreszczyku emocji. Mimo to w temacie licencji Pro Evo w dalszym ciągu pozostaje sto lat za murzynami. Tym razem dostaliśmy ligi: francuską, holenderską i włoską, w których to wszystkie zespoły zostały opatrzone prawdziwymi nazwami, oraz częściowo licencjonowaną ligę hiszpańską. W angielskiej poza Liverpoolem i Manchesterem United reszta drużyn gra na żółtych papierach a brak chociażby jednej niemieckiej drużyny to już śmiech na sali. Mógłbym wspomnieć o Polskim akcencie, jakim jest Wisła Kraków, ale patrząc na konkurencję, która ma całą ekstraklasę nie będzie to żadną zachętą.
Wracając jeszcze do trybów gry, warto wymienić delikatnie przebudowany Become a Legend (zabawa w poprowadzenie kariery pojedynczego zawodnika z możliwością importu własnej facjaty), Community (pozwalający na katalogowanie statystyk z turniejów i pojedynków rozegranych między znajomymi) czy w końcu tryb Online (tym razem znacznie lepiej dopracowany i co najważniejsze bez większych lagów). Jeśli chodzi o oprawę graficzną to trzeba przyznać, że pomimo tego, iż silnik ma już swoje lata na karku, postęp, jaki nastąpił w tej kwestii jest widoczny gołym okiem już przy pierwszym kontakcie z grą. Rewelacyjnie odwzorowano twarze zawodników, którzy wyglądają teraz jakby przeniesieni zostali żywcem z transmisji telewizyjnej (nie wszyscy, ale i tak robi to ogromne wrażenie). Charakterystyczne zmarszczki Stevena Gerrarda czy dumne lico Cristiano Ronaldo nie mają sobie równych i pozostawiają daleko w tyle „manekiny" z Fify. Oczywiście grając na kamerze wide nie docenimy takich smaczków jak grymasy twarzy czy zmiany „nastroju" po strzelonej bądź straconej bramce, ale wystarczy prześledzić powtórkę by docenić ogrom pracy, jaki w ten aspekt gry włożyli graficy z Konami. Bardzo dobrze wygląda też murawa, wydaje się, że cała kolorystyka jest trochę lepiej dobrana. Framerate nie zwalnia nawet podczas największych zadym w polu karnym, zaś menu w końcu wygląda estetycznie i nie trąci myszką. Komentarz przeszedł tylko kosmetyczny lifting, dodano kilka przyśpiewek na stadionach, muzyka w menu jak i podczas ustawień na szczęście nie drażni i sprawia pozytywne wrażenie. Największym mankamentem pozostaje animacja, która nie zmieniła się od dobrych paru lat. Sprint w dalszym ciągu pozostawia wiele do życzenia a zgarbionych zawodników czekających na piłkę chciałoby się wysłać na przymusową rehabilitację. Denerwuje też przenikanie się naszych "grajków" i kwiatki pokroju strzału kolanem wynikające z niedopracowania gry, ale większość z nich zobaczyć możemy dopiero na zbliżeniach, więc można na to przymknąć oko.
Odpowiadając na pytanie postawione na wstępie sądzę, że wiele osób przedwcześnie przekreśliło serie Konami. Jako fan Pro Evo mogę z czystym sumieniem polecić edycję z numerkiem 2010 wszystkim maniakom serii, gdyż granie z przyjaciółmi, konstruowanie akcji i strzelanie bramek wciąż przynosi masę satysfakcji. Niestety, jak na dłoni widać, że seria na konsolach obecnej generacji nie rozwija się w takim tempie jak konkurencja a w niektórych aspektach wręcz się cofa. Trzeba więc szczerze napisać, że Fifa i w tym roku wyrasta na futbolowego lidera, ale jednocześnie trzeba zaznaczyć, że Pro Evo to wciąż bardzo dobra gra i jedyna alternatywa dla produkcji „elektroników”. Jeśli czujecie się przywiązani do serii i nie przeszkadzają Wam wymienione mankamenty, to możecie w nią śmiało inwestować. W innym przypadku Fifa może się okazać dla was bardziej trafnym wyborem.
Ocena - recenzja gry Pro Evolution Soccer 2010
Atuty
- Dynamiczna rozgrywka
- Nultiplayer
- Rozbudowana Master League
- Twarze zawodników
Wady
- Błędy w mechanice
- Animacja, bramkarze
- Brak wielu licencji
Konami powoli naprawia to co zepsuło poprzednimi odsłonami. Ale długa droga przed nimi.
Przeczytaj również
Komentarze (27)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych