Recenzja: Demon's Souls (PS3)
Przed wami gra, w której będziemy mieli okazję wziąć udział w niesamowitej przygodzie, ratując świat od inwazji galaretek i serków tofu. Nasz główny bohater, nastolatek o zielonych, bujnych włosach oraz uroczym, dziewczęcym głosie, wraz z drużyną równie uroczych towarzyszy… zaraz! Wróć!
Trochę się rozpędziłem. Przecież Demon’s Souls – RPG stworzony przez Japończyków nie ma prawie żadnych elementów typowych dla japońskich erpegów, o których mowa powyżej. Szczerze powiedziawszy, jest to jedna z najbardziej nie-japońskich gier, na jaką w ostatnim czasie pozwolili sobie skośnoocy developerzy. Demon’s Souls miało swoją premierę w Japonii już na początku tego roku, jednak moją uwagę przykuło dopiero a propos wydania gry na rynku amerykańskim w październiku. Niezwykle pochlebne opinie jankesów na temat tego dungeon crawlera zaciekawiły mnie do tego stopnia, że wygarnąłem trochę kasy ze skarbonki i zaopatrzyłem się w import.
Już pierwsze minuty obcowania z tym tytułem dały do zrozumienia, że nie będę miał do czynienia ze standardowym jRPGiem, do jakich przyzwyczaił nas Kraj Kwitnącej Wiśni. I że będzie to coś co najmniej niezwykłego…
Lekcja numer 1 - umieranie
Świat, który roztacza przed nami Demon’s Souls to nie kolorowe krainy pełne niesamowitych istot. Królestwo Boletarii lata swojej świetności dawno ma już za sobą. Jedyne co pozostało w tym spustoszonym kraju to śmierć oraz rozpacz. Wszystko zaczęło się od momentu, w którym ogarnięty megalomanią król tej krainy obudził pradawnego demona (bardzo oryginalnie zwanego The Old One). Boletarię otoczyła tajemnicza mgła, wewnątrz której najróżniejsze kreatury zaczęły szaleć i pożerać ludzkie dusze. Jak się już pewnie Graczu domyślasz, znajdziesz się w samym środku tej całej zadymy. Fabuła oryginalnością nie grzeszy i nie uświadczysz w Demon’s Souls półgodzinnych dialogów oraz cut-scenek rodem z Final Fantasy. Znajdzie się jednak w niej kilka interesujących wątków, zaś klimat świata gry, choć niezaprzeczalnie mroczny i pozornie odpychający, to ma w sobie pewien nieokreślony magnetyzm. Sama atmosfera przywodzi na myśl bardziej zachodnie RPG niż japońską popkulturową sieczkę. Gdy przejdziesz już przez świetne intro, określisz klasę i wygląd bohatera oraz zagłębisz się w ten świat, szybko zrozumiesz, że nie tylko klimat jest tu ciężki…
Demon’s Souls to gra trudna. Już na samym początku tutorial poczęstuje Cię walką z bossem, której nie wygrasz. Zostaniesz bezceremonialnie wgnieciony w glebę. Tak, śmierć to dopiero początek w Demon’s Souls. Gdy giniesz, odradza się Twoja dusza. W takiej formie możesz dalej walczyć o odzyskanie ciała (np. pokonując jakiegoś bossa), jednak wiedz, że Twoja energia życiowa zostanie zmniejszona do połowy. Tutorial pokazuje nam więc, jak się w tej grze umiera, bowiem śmierć to częsty towarzysz w Demon’s Souls. Gra jest totalnie bezkompromisowa. Zwykli przeciwnicy mogą zabić Cię w mgnieniu oka. Mają nad Tobą przewagę liczebną i siłową. Kraina naszpikowana jest pułapkami i wielkimi, przytłaczającymi bossami. To nie jest bajkowa przechadzka niczym w Eternal Sonata! Tutaj śmierć kosztuje! Gdy polegniesz, tracisz wszystkie swoje dusze (jedyna waluta w grze, za którą nie tylko kupujesz ekwipunek, ale także zwiększasz statystyki) i zostajesz przeniesiony na początek etapu… po czym musisz zaczynać wszystko od początku. Czy wspomniałem, że nie można save’ować w trakcie gry? I że w menusach nie ma pauzy? Myślisz sobie pewnie, że to już lekkie przegięcie, że to nie fair. Niekoniecznie.
Lekcja numer 2 - zabijanie
Mimo całej swojej bezkompromisowości i dosyć szorstkiego podejścia do Gracza, Demon’s Souls nie jest niesprawiedliwe. Gdy zostaniemy zaszlachtowani i stracimy wszystkie dusze, możemy spróbować wrócić na miejsce swojej śmierci i je odzyskać (jeśli zginiemy po raz drugi, tracimy je bezpowrotnie). Save’ować do woli wprawdzie nie można, ale gra nie posuwa się do absurdów. Gdy musimy przerwać rozgrywkę, to stan gry jest zapisywany automatycznie i potem można zaczynać od tego samego miejsca. Wszystkie pięć krain, po których przyjdzie nam wędrować, łączy Nexus, czyli odpowiednik miasta w którym możemy spokojnie kupić przedmioty, zwiększać statystyki i porozmawiać z NPC.
Same walki są trudne ale nie niemożliwe. Trzeba po prostu walczyć rozważnie i z odpowiednim przygotowaniem. Na uznanie zasługuje świetny system walki, tym razem bardziej czerpiący z japońskiej szkoły action adventure, niż z zachodniej tendencji do bezmyślnego klikania myszką, do której przyzwyczaiło nas np. pecetowe Diablo. Sterowanie w bardzo intuicyjny sposób przekłada się na prowadzenie walki, która odbywa się w czasie rzeczywistym. Przyciski R1 i R2 odpowiadają za używanie broni trzymanej w prawej ręce, zaś L1 i L2 to broń lub tarcza w lewej. Kwadratem używamy przedmiotów takich jak np. zioła leczące, zaś kółko odpowiada za uniki, turlanie i sprint. Te proste podstawy dają nam dostęp do szeregu akcji w trakcie walki. Możemy szarżować, blokować, parować ciosy i unikać ataków. Możemy rozbić gardę przeciwnika lub zajść go od tyłu. Żeby nie było zbyt arcade’owo, takie czynności pożerają nasz pasek staminy. Jeśli spadnie ona do zera, musimy chwilę odczekać, zanim będziemy mogli podjąć jakąś poważniejszą akcję. Do tego musimy brać pod uwagę kilka różnych czynników takich jak nasze statystyki czy dobranie odpowiedniej broni do rodzaju przeciwnika (np. kościotrup wymięknie od broni obuchowej, zaś opancerzony rycerz najbardziej narażony jest na broń kłującą). System ten jest zaskakująco głęboki i nie wybacza błędów. Nagradza natomiast rozmyślne i konsekwentne kontrolowanie potyczki, do którego musimy przywyknąć, jeśli chcemy zajść daleko w Demon’s Souls. Wielokrotnie ginąłem głupią śmiercią przekonany o tym, że bez problemu przebiję się przez grupę słabszych przeciwników, których już dawno przeskoczyłem swoim poziomem i ekwipunkiem. Jednocześnie udawało się pobić najtrudniejszych zakapiorów po dłuższych przygotowaniach i treningu. W tej grze nie można po prostu niczego i nikogo lekceważyć. Demon’s Souls jest hołdem dla graczy dojrzałych i oczekujących wymagającej rozgrywki. Casual może się szybko zrazić. Albo nauczyć kilku porządnych lekcji.
Lekcja nr 3 - współpraca
Kolejnym elementem, który pomaga nam przeżyć w tym niegościnnym świecie jest dość nietypowy i intrygujący multiplayer. Na szczęście nie jesteśmy zupełnie sami w Boletarii. Choć nie jest to towarzystwo, jakiego się zapewne spodziewasz… Na starcie logujemy się do serwera Demon’s Souls niczym w grach Massive Multiplayer RPG. Zamiast jednak wchodzić w typową interakcję z innymi graczami otrzymamy coś na wzór przenikających się wymiarów. Otóż Twój świat Boletarii nie jest jednocześnie światem innych Graczy. Ich działania będą objawiały się tu i ówdzie w formie zjaw, które robią teraz coś w tym samym miejscu i czasie. Jednak robią to w swoim świecie i nie mają wpływu na Twoją rzeczywistość. Mogą jednak wpływać w różnym stopniu na Ciebie. Początkowo będą to różnego rodzaju znaki runiczne pozostawiane przez graczy w wielu miejscach. Może to być np. ostrzeżenie przed pułapką, bądź mocnym przeciwnikiem, wskazówka nt. skarbu, bądź zwykłe pozdrowienie. Każdą wiadomość można ocenić (taka ocena regeneruje kilka punktów życia Graczowi, który ją zostawił), dzięki czemu mamy pewność, która z nich jest wiarygodna i przydatna. Do tego dochodzą plamy krwi widoczne niemal na każdym kroku. Gdy taką plamę „uaktywnimy” możemy zobaczyć scenkę, w której ginie właśnie inny gracz. To również pozwoli nam uniknąć niektórych nierozważnych kroków.
Z czasem nauczymy się odwiedzać światy innych Graczy oraz zapraszać ich do siebie. W ten sposób można stworzyć maksymalnie trzyosobową drużynę i podjąć próbę dotarcia do bossa danego etapu. Hostem jest wówczas gracz w cielesnej powłoce, zaś towarzyszami Gracze pozostający w postaci astralnej. Nagrodą dla tych ostatnich za pomoc w rozwaleniu bossa jest powrót do żywych. Jest także możliwość nawiedzania świata innych podróżników i walka Player vs Player. Nic nie podnosi jednak morale w Demon’s Souls tak, jak wspólne przebijanie się przez mroczne i odpychające lochy. Szkoda tylko że komunikacja między Graczami jest bardzo ograniczona. Sprowadza się raptem do kilku mało użytecznych gestów, dlatego możemy zapomnieć o bardziej skoordynowanych, drużynowych jatkach. Po części można to tłumaczyć samą specyfiką świata. W końcu dusze innych Graczy są tylko gośćmi w naszym świecie i mają ograniczoną możliwość kontaktu z nami. Trzeba liczyć bardziej na intuicję i wspólny cel. Pod tym względem multiplayer sprawdza się wyśmienicie.
Egzamin końcowy
Na koniec zostawiłem sobie oprawę. Wizualnie, Demon’s Souls jest piękne, choć rzadko daje to po sobie poznać. Większość czasu spędzimy w ciasnych korytarzach i lochach, jednak gdy trafi się kawałek otwartej przestrzeni, to robi niemałe wrażenie. Duża w tym zasługa atmosfery panującej w Boletarii. Czuć, że ta kraina była kiedyś piękna. Teraz pozostały jedynie monumentalne ruiny i widoki na zamglone doliny. Również design ogromnych bossów zasługuje na uznanie. Audio to przede wszystkim odgłosy walki i otoczenia, sporadycznie przeplatane pompatyczną muzyką. Minimalistycznie, ale nastrojowo.
Jedynym minusem, do którego można się przyczepić jest inteligencja niektórych większych przeciwników, często oparta na skryptach. Np. smok (rewelacyjny swoją drogą) atakujący z góry fragment obwarowania, nie podleci już do wieży obok, w której jesteś dla niego jeszcze łatwiejszym celem. Jego skrypt ataku się zapętla na tym jednym punkcie, który będzie uparcie atakował.
Podsumowując, Demon’s Souls to kawał twardego, pełnego wyzwań erpega, który nauczy Cię niejednej lekcji. Przysporzy tym samym dużo satysfakcji i przyjemności z rozgrywki. Ta gra łączy w sobie najlepsze koncepcje zachodniej szkoły RPG z talentem japońskich developerów i tworzy tym samym coś absolutnie unikalnego. Póki co nie zapowiada się aby Demon’s Souls zostało wydane w Europie. Wielka szkoda, bo to świetny szpil, godny polecenia.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Demon's Souls.
Ocena - recenzja gry Demon's Souls
Atuty
- Poziom wyzwania
- System walki
- Atmosfera
- Oprawa
Wady
- SI niektórych przeciwników
- Wysoki próg wejścia
Będziesz ginął tak często, że zaczniesz myśleć o przerzuceniu się na Simsy. Jednak jeśli wytrwasz - gra nagrodzi twoją cierpliwość dosyć sowicie.
Przeczytaj również
Komentarze (23)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych