Reklama
Recenzja: Bayonetta (PS3)

Recenzja: Bayonetta (PS3)

rogerio | 06.01.2010, 18:15

Czy zastanawialiście się kiedyś, co może łączyć australijskich rzeźników z ponętną Bayonettą? Ja też nie, ale jak się okazuje łączy ich więcej niż się nam wydaje. Według badań, Ci pierwsi są bardzo zadowoleni ze swojego fachu, co z kolei wpływa pozytywnie na ich potencję. Przemoc i seks to również dwa elementy, które będą nam towarzyszyć non stop, podczas przygody z Bayonettą...

Autorzy gry nie pieszczą się specjalnie z graczem. Po dynamicznym prologu i krótkim tutorialu niemal od razu wrzuceni zostajemy na głęboką wodę. Rozbudowanie i ogrom możliwości, jakie oferuje Bayonetta może początkowo przytłoczyć nawet największych twardzieli. Podobnie jest z fabułą, która z miejsca wrzuca nas w wir wydarzeń. Akcja gry toczy się w niedalekiej przyszłości w Europejskich mieście Vigrid oraz kilku alternatywnych wymiarach. Odwieczny balans między światłem a ciemnością został zachwiany a my musimy dojść jak do tego doszło. Nie będzie to jednak łatwe, bo nasza bohaterka cierpi na amnezje a z każdą kolejną minutą dochodzą kolejne niewiadome. W końcu po obudzeniu się z pięciuset-letniego snu każdy miałby lekki mętlik w głowie. Zagubiony jest również gracz, który wie tylko tyle, że tym razem to piekło jest jego sprzymierzeńcem a anielskim istotom nie zadaje się pytań, ładując śrut między oczy. Z czasem historia nabierze trochę sensu nie liczcie jednak, na proste odpowiedzi i prawdę podaną na talerzu. To produkcja japońska, na maksa zakręcona, często wręcz absurdalna z dużą ilością przerywników filmowych i odkrywaniem niczym w brazylijskiej telenoweli zawiłych więzów łączących bohaterów.

Dalsza część tekstu pod wideo

O tym, że główna bohaterka jest wiedźmą pewnie już wiecie. O tym, że cholernie seksowną pewnie też. Pozycji, w jakich przyjdzie Wam zobaczyć Bayonettę nie powstydziłby się najlepszy poradnik Kamasutry. Gra od początku do końca przesiąknięta jest erotyzmem a nasza heroina wygina się na wszelkie możliwe strony. Nie martwcie się jednak żadnego szczegółu anatomii bohaterki nie przeoczycie, bo kamera zawsze pojawia się tam gdzie trzeba. Właścicielka najdłuższych nóg w historii gier wideo deklasuje swoim seksapilem wszystkie dziewoje, jakie do tej pory znaliście. Zresztą cała plejada postaci, jakie przewijają się podczas naszej wędrówki ma świetnie nakreślone charaktery i zagwarantuje Wam niezapomniany spektakl, o ile tylko dacie porwać się konwencji, jaką obrał Hideki Kamiya.

Jeśli uważaliście, że Devil May Cry był pokręcony, a prawa fizyki miał w głębokim poważaniu zapomnijcie o tym. Bayonetta jest w tej kategorii dwie klasy wyżej. Wiedźma masakrująca rywali akrobatyczną jazdą na motorze, skoki na 100 metrów, ciskanie we wrogów budynkami, zapalanie silnika motoru środkowym palcem czy walka na wystrzeliwanych z wyrzutni rakietach, to chleb powszedni Bayonetty. Nie doszukujcie się w nich logiki, bo jej po prostu nie ma. Cały system rozgrywki wzoruje się w dużej mierze na Devil May Cry (podział na rozdziały, oceny przyznawane za ukończenie misji, sklepik, walki z bossami itd.) z tym, że dorzuca masę nowych elementów. Jak na japoński slasher przystało Bayonetta siać będzie spustoszenie zarówno bronią palną jak i białą. Do walki w dystansie najlepiej nadają się cztery spluwy (dwie dzierżone w dłoniach i dwie przymocowane do butów) zaś przy bliższym kontakcie z naszymi „ofiarami" świetnie sprawdza się wszelakiej maści oręż (miecze, włócznie, rękawice itd.). Bardzo przydatne okazują się także elementy otoczenia. Zaparkowany samochód możesz złapać i cisnąc nim we wroga a ozdabiającą okolice latarnię wyrwać i roztrzaskać na jego czaszce. Dochodzi do tego „magiczny” łuk, trąbka spełniająca rolę bazuki a nawet piła mechaniczna. Oczywiście wiedźma może też zastosować jedną z wielu technik, układając je w efektowne kombosy (służą do tego dwa przyciski). Gdy dodamy do tego możliwość przytrzymania danego guzika, zabawę w odbieranie broni przeciwnikowi i obroty gałką, po których Bayonetta rozpoczyna istny taniec śmierci, dostaniemy obraz sytemu, który usatysfakcjonuje zarówno laików jak i bardziej wymagających graczy.

Nie mogło również zabraknąć magii, która tutaj przybrała formę wszelkiego rodzaju stworów i maszyn przynoszących piekielne cierpienia naszym przeciwnikom (tzw. Torture Attack i Climax). Raz przejedziemy się ogromnym kolczastym kołem po kręgosłupie ofiary, innym razem odetniemy jej łepetynę na szubienicy, sprzedając wcześniej kilka soczystych kopniaków w tyłek, a jeszcze innym jedno z naszych „zwierzątek” (smok, krab, kruk i inne piekielne maszkary) odgryzie im co nieco, tudzież połknie w całości. Nie dość, że ataki te ociekają tryskająca na wszystkie strony juchą, to jeszcze możemy je podpakować, mashując odpowiednie przyciski. Warto też dodać, że w sytuacjach tych Bayonetta pozbywa się z ciała swoich włosów, (które składają się na jej kostium) paradując niemal na golasa. Niektóre z wykończeń podchodzą wręcz pod sadomaso, ale radość z ich odkrywania pozostawię Wam samym. Jednak najważniejszym elementem rozgrywki, który musimy opanować do perfekcji pozostaje Witch Time, czyli mówiąc prościej spowolnienie czasu. Aktywujemy je wciskając przycisk R2, na moment przed zbliżającym się do nas atakiem przeciwnika. Wszystko poza Bayonettą na kilka sekund niemal zastyga w miejscu a my możemy zrobić użytek z nabytych umiejętności, masakrując rywali. W przypadku szybszych przeciwników i niektórych zagadek rzecz absolutnie niezbędna. Przydatne okaże się też zdobycie nowych technik jak możliwość przemiany w kruka bądź panterę (zwróćcie uwagi na efekt sprintu zwierzakiem z miejsca nasuwający na myśl Okami).

Praktycznie od samego początku możemy skorzystać ze sklepu prowadzonego przez Rodina (łysol o aparycji Morfeusza z Matrixa), w którym należy zaopatrzyć się w użyteczne „gadżety” (podobnie jak w DMC korzystamy z niego między misjami bądź po odnalezieniu specjalnych portali). Oprócz nowych technik i broni czekają na nas także przedmioty i akcesoria (w formie tak uwielbianych przez Bayonettę lizaków) zwiększające moc naszej wiedźmy. Zakupów dokonujemy za zebrane podczas gry aureole poległych aniołów, występujące w postaci złotych krążków (zwanych halos). Z czasem wspomniane lizaczki będziemy mogli tworzyć sami mieszając ze sobą odpowiednie składniki znalezione podczas rozgrywki. A trzeba przyznać, że wszelkiego rodzaju kolekcjonerów Bayonetta usatysfakcjonuje z nawiązką. Do zebrania czekają przedmiotów poprawiające statystyki postaci (cztery serca zwiększają np. pasek zdrowia), naboje do mini gierki (dostępnej między rozdziałami), kompletowanie płyt do gramofonu (wymieniane u Ronina na broń), łapanie gołębi, kolekcjonowanie tajemnych ksiąg, (które najczęściej przybliżają zakręcone meandry fabuły) czy w końcu cała masa przedmiotów spełniających różne inne funkcje (czasowa bariera, zwiększenie siły ataku itd).

Na szczęście sama rozgrywka nie sprowadza się tylko do masakrowania naszych wrogów. W niektórych misjach trzeba będzie wykazać się małpią zręcznością, omijając wysuwające się z ziemi kolce, skacząc po ruchowych platformach czy unikając spadających w szybie wind. Zresztą przyzwyczajcie się do tego, że w Bayonettcie grunt pod nogami to często zjawisko abstrakcyjne i nie raz przyjdzie Wam szukać alternatywnej drogi do celu. A co powiecie na walkę w trąbie powietrznej, w której dodatkowo trzeba uważać na nadlatujące samochody i kawałki okolicznych budynków? A to tylko szczyt góry lodowej. W jednej z misji przyjdzie nam niczym, w ICO ochraniać pewną młodą damę, w innej nasza dziewoja wskoczy na motor, by siać spustoszenie na autostradzie (nazwa Route 666 od razu nasuwa pewne skojarzenia). Pod koniec gry dosiądziemy nawet rakietę a gra zmieni się w rasowy shooter 3D, zwieńczony walką z ogromnym bossem. A to wciąż tylko część atrakcji, jakie przygotował dla nas developer.

Bayonetta graficznie z pewnością nie wykorzystuje mocy PS3 w takim stopniu jak robił to Uncharted 2, ale trzeba przyznać, że w większości lokacji jest, co podziwiać. Miasto Vigrid nasuwające z miejsca skojarzenie z Wenecją wygląda przepięknie. Skąpana słońcem metropolia, tramwaj sunący środkiem ulicy, gołębie zrywające się do lotu z okolicznych dachów, ogromna fontanna na dziedzińcu czy majacząca w tle katedra, muszą się podobać. Gdy zaś po raz pierwszy pojawisz się w Paradiso jednym z wielu wymiarów w świecie Bayonetty gwarantuje Ci, że przez dłuższą chwile nie będziesz miał ochoty się stamtąd ruszać. Krystalicznie czysta woda tryskająca ze skał, unoszące się na wietrze białe pióra i kojąca uszy muzyka wpędzają w melancholijny nastrój, Spore wrażenie robi też baza wojskowa położona nad morzem. Ogromna wichura, rzęsisty deszcz, fale uderzające o brzeg i ogromna trąba powietrzna w tle. Trzeba jednak obiektywnie przyznać, że zdarzają się i słabsze momenty jak choćby wspomniana wcześniej plansza na autostradzie czy lokacje gdzie przewidziano jakąś większą zadymę. A przy niej niestety animacja lubi trochę chrupnąć. I o ile przeciętny gracz nie zwróci specjalnie na to uwagi, tak osoby, które będą chciały wymasterować grę na najwyższych poziomach trudności, zapewne nie raz rzucą soczystą wiązankę. Obok zwolniej animacji największą rysa na szkle są długie loadingi. Najnowsze produkcje przyzwyczaiły nas do tego, że proces ten bardzo często odbywa się w tle, tymczasem w Bayonettcie ekran wgrywania będzie nam towarzyszył nader często. Frustruje to zwłaszcza wówczas, gdy po śmierci chcemy szybko powrócić do gry. Autorzy starali się to nam jakoś wynagrodzić pozwalając poćwiczyć kombosy podczas wgrywania, nie zmienia to jednak faktu, że czekać i tak musimy. Z mniejszych grzeszków wymienić trzeba słabe projekty niektórych przeciwników i wspomnianą wcześniej mini gierkę dostępną między rozdziałami, która jest po prostu nudna.

Mimo iż Bayonetta gatunkowo znalazła się w jednym worku z takimi produkcjami jak God of War czy Dante's Inferno, cechuje ją zgoła odmienny klimat. Wymienione wcześniej ataki są bez wątpienia arcybrutalne, ale bliżej im do groteskowych obrazów z komiksu niż dosadnych wykończeń w God of War. Ponadto przygrywająca podczas starć muzyka, pieszcząca uszy żeńskim wokalem jeszcze bardziej potęguje sielankowy klimat. A co powiecie na „przemianę”, po której włosy naszej wiedzmy świecą na żółto? Są momenty, w których skojarzenia z serialami pokroju Dragon Ball czy Sailor Moon są jak najbardziej na miejscu. Dodajmy do tego, że bohaterowie często wyrażają się w bardzo niecenzuralny sposób a ilość podtekstów seksualnych zawstydziłaby cały szwadron pikietujących feministek. I trzeba szczerze napisać, że taka hybryda nie każdemu przypadnie do gustu. Zgadzam się z opiniami, że gra jest czasami festyniarska, scenariusz pokręcony, postacie przerysowane a scenki przerywnikowe momentami nielogiczne, ale co z tego? Jako całość wszystkie te elementy idealnie do siebie pasują tworząc wybuchową mieszankę, którą łykam bez popitki. Jeśli tak ma wyglądać kryzys japońskich developerów to niech trwa jak najdłużej.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Bayonetta

Atuty

  • System walki
  • Zakręcony świat
  • Rozbudowanie
  • Postać Bayonetty

Wady

  • Loadingi
  • Zwolnienia animacji
  • Nudna mini gierka

Gra ma konkretne problemy z płynnością, co może przeszkadzać w grze. Ale poza tym - na wskroś japońska produkcja radzi sobie idealnie pośród innych slasherów.

rogerio Strona autora
cropper