Recenzja: FIFA 11 (PS3)
Panowie z EA Sports mogli poczuć się leniwie, ponieważ seria FIFA od paru sezonów jest bezkonkurencyjna jeśli chodzi o wirtualne kopanie piłki. W takiej sytuacji można było się obawiać, że chłopaki spoczną na laurach i rozpocznie się tak nielubiane przez graczy odcinanie kuponów.
Chciałbym jednak wszystkich uspokoić. Tak źle na szczęście nie jest, bo FIFA 11 nie „jedzie” jeszcze na wstecznym. Tempo rozwoju jest jednak nieznacznie wolniejsze, niż w latach poprzednich.Twórcy kombinowali, kombinowali i wykombinowali. Nie da się jednak ukryć, że dwie szczególnie pompowane w kampanii reklamowej i podczas zapowiedzi nowości - Personality + oraz Pro Passing, tak naprawdę do rozgrywki nie wnoszą wielkiego powiewu świeżości. Zacznijmy od tej pierwszej opcji, która to miała sprawić, iż zawodnicy hulający po zielonej murawie będą się jeszcze bardziej od siebie różnicy, zarówno pod względem umiejętności jak i wyglądu. W tym roku zastosowano 9 sylwetek zawodników, zamiast jak dotychczas zaledwie 3, co miało się przełożyć na widoczne gołym okiem różnice. I przekłada się, choć najlepiej widać to na przykładzie kontrastów.
Ot, choćby gdy postawimy chudego acz wysokiego Petera Croucha obok drobniutkiego Aarona Lennona. Wówczas trudno nie dostrzec jak dzieli ich przepaść. W większości przypadków różnice nie są jednak tak rzucające się w oczy. Zgodnie z tradycją cienko też prezentują się polscy piłkarze, a poza paroma wyjątkami Ci którzy zobaczyli by się w grze, mogliby złapać się za głowę. Pierwszoplanowe gwiazdy to natomiast niezmiennie wysoki poziom, a w tegorocznej edycji zawodnicy mimiką reagują na boiskowe wydarzenia, zamykając momentami oczy czy rozdziawiając japę po tym, gdy kolega z zespołu trafi do siatki. Jeśli natomiast chodzi o umiejętności czysto piłkarskie, to dysproporcje pomiędzy słabymi kopaczami a wirtuozami są mocniej odczuwalne. Bez trudu da się wyczuć, że szybcy zawodnicy, tacy jak Cristiano Ronaldo czy Leo Messi, mają „depnięcie” i błyskawicznie przechodzą z biegu do sprintu. Analogiczna czynność za to zajmie odpowiednio więcej czasu grajkom z ligi polskiej itp. Ponadto teraz każdy z piłkarzy posiada cechy szczególne, które przyjęły postać ikonek jakie znajdziemy obok jego nazwiska w ustawieniach zespołu. Mogą to być takie umiejętności jak akrobata (zawodnik ten lepiej odnajdzie się w sytuacji, gdy np. przyjdzie mu strzelać z przewrotki), sprinter czy siłacz (cecha popularna głównie wśród obrońców) i pozwalają one jeszcze lepiej ocenić przydatność danego piłkarza. Przydatne to, zatem warto odnotować ten dodatek po stronie plusów.
Passing Pro natomiast to teoretycznie całkiem nowy system podań. Piszę teoretycznie, ponieważ w tym roku wiele niby ma zależeć od kontekstu podania, czyli tego czy np. nie naciska nas obrońca, oraz siły jaką nabierzemy przytrzymując przycisk. Ale czy podobnie nie było w poprzednich edycjach? Ci, którzy grali z wyłączonym system asyst, zapewne wiedzą o co mi chodzi. Wówczas też trzeba było się starać. Teraz niby też musimy uważać, a jako podpowiedź służą nam strzałki, które pojawiają się na pasku siły, sugerując optymalny jej dobór. Jednak nawet jeśli nie podajemy zgodnie z ich wytycznymi, jest piłka najczęściej dochodzi do adresata. W FIFA 11 co prawda może trzeba ciut bardziej przykładać się do doboru siły, znaczy podawać mocniej, ale gwarantuję, że po kilku meczach zapomnicie o tym zupełnie, a po miesiącu czynność stanie się naturalna i płynna.
W FIFA 11 nie brakuje jednak szeregu zmian i usprawnień, które mimo iż tak szeroko reklamowane nie były, mają spory wpływ na przebieg rozgrywki. Przede wszystkim znacznie poprawiono dośrodkowania. Piłka nie leci już jak balon, dlatego bramki głową, zdobywane po wrzutkach czy stałych fragmentach gry, nie są rzadkością. Również dzięki temu, że zawodnicy z większą ochotą wbiegają w pole karne i po prostu łatwiej wyłowić ich z tłumu rywali. Mi co prawda i w zeszłorocznej edycji dośrodkowania szły dobrze, ale kilka osób z którymi testowałem grę była z tej zmiany bardzo zadowolona. Trudno nie być też zadowolonym z lepszego balansu ciałem. O wiele łatwiej teraz położyć na glebie obrońcę, gdy po prostu delikatnie odsuniemy się na bok zmieniając kierunek biegu, co w poprzednich częściach nie było tak oczywiste. Ponadto walka bark w bark tym razem sprawia naprawdę mnóstwo satysfakcji i wydaje się bliższa realizmowi, a moim zdaniem na boisku rządzi nieco więcej przypadku. Częściej bowiem zdarzają się odbiory w środku pola i odskakująca gdzieś niesfornie futbolówka. Podobają mi się również strzały, które powoli, aczkolwiek z umiarem, zaczynają przypominać te ze starych dobrych odsłon PES-a. Uderzenia bywają soczyste, choć nie tak jak w bardzo podobającej mi się FIFA World Cup (w porównaniu z tą produkcją, wolniejsze jest też tempo samej akcji). Piłka zasuwa z odpowiednią szybkością i znacznie łatwiej strzelając zewnętrzną częścią stopy trafić w światło bramki i zaskoczyć golkipera. Absolutnie niepotrzebna jest za to opcja, która miała sprawić iż gra przybliży się do realnego futbolu, ale niestety ociera się o absurd. Chodzi o przypadkowe zagrania ręką, które na szczęście domyślnie są wyłączone. Pół biedy, gdy włączymy ich odgwizdywanie poza polem karnym, bo wtedy jeszcze nie niesie to za sobą lawiny bezsensownych decyzji. Gorzej jest, gdy zdecydujemy iż rękę można nabić również w „szesnastce”. Wówczas czeka nas bowiem festiwal karnych, zatem po co to komu?
David Rutter i jego ekipa wzięła też kilka elementów z wspomnianej „mundialowej” edycji FIFY. Mamy zatem wygodne do przeglądania statystyki pomeczowe, prezentujące liczbę udanych dryblingów, strzałów itp., wykonanych przez każdego z zawodników, a także identyczne rzuty karne. Również na FIFA World Cup wzorowane jest menu główne trybu kariery, jednak o nim opowiemy sobie szczerzej za chwilkę. Dobrze natomiast, że z World Cupa nie wzięto z czasem drażniących wstawek pokazujących skaczących na trybunach fanów. Tutaj oczywiście też zdarzają się podczas meczów zakamuflowane loadingi, głównie przed zmianami, ale wtedy oglądamy dotychczasowe statystyki któregoś z piłkarzy, co jest przynajmniej pożyteczne. Jeśli idzie o inne dość kosmetyczne zmiany, to zadbano oczywiście o zestaw nowych „cieszynek” po golach (które w moim mniemaniu stają się coraz bardziej udziwnione), gdy np. zawodnicy ściskają się i padają sobie w ramiona. Doszli także zróżnicowani sędziowie, bo teraz przed meczem możemy wybrać rozjemcę, a ci różnią się surowością w rozdawaniu kartek itp. Co ciekawe, znalazł się wśród panów z gwizdkiem i nasz przedstawiciel o dziwnym imieniu... Zachariusz. Czyżby EA Polska nie chciało, aby sędzia kojarzył się którym z umoczonych w aferę korupcyjną arbitrów? Koniecznie trzeba wspomnieć jeszcze o wygodnych powtórkach z kluczowych dla meczu sytuacji, które możemy obejrzeć po ostatnim gwizdku oraz obecności ligi rosyjskiej.
Głównym trybem gry w tym roku jest tryb kariery. Twórcy postawili na hybrydę Zostań Gwiazdą i trybu menedżerskiego i chwała im za to. Możemy bowiem wybrać czy chcemy być zawodnikiem, szkoleniowcem czy grającym trenerem. Pierwsza opcja to naturalnie sterowanie jednym tylko grajkiem, stworzony od postaw, czyli tak jak rok temu. Wcielenie się w rolę menedżera sprowadza się do ustawiania taktyk, pierwszej jedenastki, przeprowadzania transferów itp., oraz oczywiście graniu spotkań. Ostatnia możliwość to połączeniu obu wspomnianych, a jako grający trener możemy wybrać przed meczem czy chcemy sterować jedynie swoim piłkarzem, czy cała drużyną. Generalnie bardzo dobrze, że zdecydowano się na takie połączenie, bo teraz nie musimy ciągnąć dwóch trybów kariery i mamy wszystko pod ręką. Nowością jeśli chodzi o tworzenie własnego wirtualnego ja, jest możliwość gry na pozycji bramkarza. Sterowanie golkiperem rozwiązano bardzo dobrze, bo za poruszanie się odpowiada tu lewa gałka, a za rzucanie się - prawa. Przyciski to natomiast piąstkowanie, rzucanie się pod nogi napastników itp. Jako że bycie bramkarzem to ciężki kawałek chleba, twórcy starali się nam pomóc z trudnym fachem. Po strzałach widzimy mniej więcej tor lotu piłki, natomiast pod nogami lata nam specjalny wskaźnik pokazujący miejsce, w którym powinniśmy stać. Cóż jednak z tego, skoro tkwienie między słupkami jest po prostu nudne. Możemy co prawda ingerować w grę kolegów, podpowiadając im czy mają podać czy strzelać, ale generalnie roboty nie mamy za dużo. Zatem wcielanie się w bramkarza należy potraktować raczej jako ciekawostkę i zapewne karierę znów rozpoczniecie jako napastnik lub co najwyżej pomocnik. Wówczas czeka na Was 400 zadań podzielonych na 10 kategorii, których sukcesywne wypełnianie pozwoli uczynić z przeciętnego kopacza gwiazdę wielkiego formatu (bramkarze mają swój zestaw). Fajnie też, że zadania owe podzielono pod względem stopnia trudności na jakim gramy, zatem nie myślcie, że wszystko odkryjcie ustawiając celowo grę na „amatorze”.
Kilku przyjemnych usprawnień doczekały się również opcje menedżerskie. O wygodnym menu, w którym szybko możemy sprawdzić doniesienia z rynku transferowego, podejrzeć tabelę czy terminarz, już wspomniałem. Dodano choćby takie szczególiki jak możliwość szybkiego ustawiania sumy przy transferach, samodzielnego podziału budżetu pomiędzy pensje zawodników, a kupno nowych, a także dwustopniowe negocjacje przy owych zakupach. Tutaj najpierw dogadujemy się z klubem, a potem dopiero z zawodnikiem w sprawie kontraktu. I jeśli zaoferujemy mu niewiele większe pieniądze niż te, które zgarnia dotychczas, musimy liczyć się z fiaskiem negocjacji i faktem, że do rozmów z danym piłkarzem możemy wrócić dopiero w kolejnym sezonie. Transfery są przy tym nadal racjonalne i wielkie piłkarskie firmy nie mają raczej problemów z kupowaniem gwiazd czy solidnych zmienników, czego nie można powiedzieć o zespołach z naszego podwórka.
Na koniec zostawiłem sobie trzy kwestie - opcje kustomizacji, komentarz i rozgrywki sieciowe. Autorzy przed premierą nie omieszkali wspomnieć o nowości zwanej Creation Center, a także możliwości wrzucania do gry własnych przyśpiewek. Do edytora mamy dostęp na stronie www Elektroników i w założeniach ma on być narzędziem, które posłuży nam do otworzenia choćby takiego Kazimierza Deyny czy innego Paula Gascoigne'a. Niestety, właśnie tylko w założeniach, ponieważ jego możliwości są bardzo ubogie w porównaniu z tym wbudowanym w grę i stworzeni z jego pomocą piłkarze nie mają szans przypominać tych prawdziwych. Podobnie jest z klubami czy ich logosami, tu również panuje bieda. Drugą sprawą, osobiście bardziej mniej grzejącą, są przyśpiewki (w polskiej wersji gry mamy je określone jako... zaśpiewy). Tu sprawa jest prosta i klarowna. Możemy nagrać sami, bądź wrzucić na dysk konsoli w postaci mp3, doping dla ulubionej drużny i wybrać, by pojawiał się on w odpowiednim momencie. Już wyobrażam sobie choćby przyśpiewkę „nic się nie stało, Polacy nic się nie stało”, która uruchamia się po tym jak nasze Orły umoczą mecz. Opcją nie miałem jeszcze okazji pobawić się dostatecznie długo, jednak już widać, że to bardzo miły dodatek.
Jeśli chodzi o polski komentarz to jest on nadal na wysokim poziomie, a panów Szpakowskiego i Szaranowicza słucha się przyjemnie, choć naturalnie zdarzają się wpadki i błędy. „Szpak” nadal ma swoją manierę i skłonność do dziwnego wymawiania nazwisk, mianując takiego Rafaela Van Der Vaarta Van Der... Faartem. Dobrze, że nie ma wpadek jakie pojawiły się w TV na mundialu w RPA, gdy Mesut Ozil był Mesutem Uzilem, a Miroslav Klose, Miroslavem Klołze. Hulanie w Sieci natomiast nie zmieniło się zbytnio. Oczywiście wraz z pojawieniem się kontroli nad bramkarzami, znaną z FIFY 10 opcję meczu 10 na 10 zastąpił mecz 11 na 11. W praktyce jednak wygląda to tak samo i moim zdaniem takie spotkania, dopóki nie gramy z kumatymi kolegami, rządzą się chaosem. Ostały się wszystkie opcje znane z poprzedniej edycji jak granie meczów rankingowych czy ligi z kumplami, a serwery EA jak zawsze działają sprawnie, więc nie ma mowy o lagach.
Szczerze mówiąc nie ma co się bawić w przydługawe podsumowania, bo i nad czym się tu rozwodzić. FIFA 11 nie wprowadza tabunu zmian, ale nadal jest bezkonkurencyjna w swojej kategorii. Zatem jeśli mienisz się fanem piłki kopanej po prostu nie wyobrażam sobie, aby płytka z najnowszą produkcją EA Sports nie zakręciła się w twojej konsoli. Mogą co prawda drażnić nowinki dodane na siłę, jak bezsensowne zagrania ręką czy wiejący nudą tryb gry bramkarzem. Ja jednak nie mam wątpliwości, że przez następne 12 miechów będę katował tegoroczną „Fifkę” i nie ma bata, żeby ktoś zmusił mnie do powrotu do starej części. Zatem jeśli jeszcze się wahasz czy warto, to przyszedł czas żeby podjąć jedyną słuszną i właściwą decyzję. Leć do sklepu.
Ocena - recenzja gry FIFA 11
Atuty
- Niezmiennie wysoki poziom i grywalność
- Nowy tryb kariery
- Potężna licencja
- Lepsze strzały i sporo małych ale trafionych zmian
Wady
- Nadmuchany balon z Personality + i Passing Pro
Seria ewoluuje w dobrym kierunku, jednak zapowiedzi o rewolucji w postaci Personality i Passing Pro+ można włożyć między bajki. Marketing i to nietrafiony.
Przeczytaj również
Komentarze (29)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych