Recenzja: nieSławny: inFamous 2 (PS3)
Kiedy byłem jeszcze małym, niesfornym chłopcem, marzyłem o tym, by w przyszłości stać się superbohaterem. Niepokonanym herosem obdarzonym nadprzyrodzonymi mocami, które mógłbym wykorzystywać do pomagania ludziom i… zdobycia popularności. Wino, kobiety, śpiew, bogactwo i umiejętności, które sprawiłyby, że absolutnie nikt nie mógłby mi podskoczyć – czego chcieć więcej?
Gry z serii inFamous jednak, to jedne z tych opowieści, które udowadniają, że życie „dziwoląga” niesie ze sobą nie tylko zalety, ale też niezliczone wady, a dodatkowo, jak mawiał wujaszek Ben – wielka siła, to także wielka odpowiedzialność. Przekonał się o tym Cole MacGrath, którego przeznaczenie wybrało do wypełnienia misji. Misji, od której powodzenia zależy los całego świata. Jak zwykle.
Zacznijmy jednak od początku. Cole’a poznaliśmy jako skromnego kuriera, zarabiającego na życie dostarczając paczki do rozmaitych osób. Pech chciał, że przyszło mu transportować przesyłkę, której zawartość stanowiła tak zwana Kula Promieni, obdarzająca niektórych ludzi niezwykłymi mocami. Warunkiem jaki musi zostać spełniony są odpowiednie geny, które czynią ich tak zwanymi „przewodnikami”. Kiedy MacGrath nauczył się kontrolować moce, okazało się, że w jego rodzinnym, odizolowanym od świata mieście – Empire City, szerzy się bezprawie, a gwałty, kradzieże, włamania i śmierć niewinnych osób, są tutaj na porządku dziennym. Młodzieniec postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, bardzo szybko trafiając na trop człowieka, który był odpowiedzialny za całą sytuację. Mężczyzna ten kazał nazywać się mianem „Kessler”. Na drodze do ostatecznego starcia, Cole napotykał różne przeciwności losu, które w myśl zasady „tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono”, pozwoliły mu poznać samego siebie (oczywiście, nie bez udziału gracza). Kiedy już udało mu się doprowadzić do ostatecznego starcia z tym zepsutym do szpiku kości przestępcą, na jaw wyszła bolesna prawda. Zadaniem Kesslera było bowiem przygotowanie Cole’a na nadejście znacznie potężniejszego przeciwnika, któremu tylko on mógł stawić czoła. Mowa o Bestii, która w przyszłości miała zacząć siać spustoszenie wszędzie tam, gdzie tylko mogłaby się pojawić.
nieSławny: inFamous 2 rozpoczyna się miesiąc po wydarzeniach opowiedzianych w pierwszej części serii. Cole, wraz z wiernym przyjacielem Zeke’em oraz agentką Kuo wciąż znajduje się w Empire City, gdzie czeka go pojedynek, na który tak długo się przygotowywał. Bestia okazała się jednak znacznie potężniejsza od niego, co sprawiło, że cudem wyszedł z tego starcia w jednym kawałku. Empire City zostało zmiecione z powierzchni ziemi, a MacGrath wraz z kompanami postanowił udać się do New Marais – fikcyjnej aglomeracji, leżącej na południowym wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Na miejscu okazało się, że i tutaj nie jest już tak jak kiedyś, a na ulicach prym wiodą oddziały milicji, na których czele stoi niejaki Bertrand. Ten więzi i torturuje każdego, na kogo padnie choćby cień podejrzenia o bycie kimś więcej, niż „tylko” człowiekiem. Jakby tego było mało, szaleją tu również spaczeni, czyli prawdziwe mutanty, którym, czy tego chcemy czy nie, będziemy musieli stawić czoła. Cóż, przynajmniej raz nie jesteśmy największym dziwolągiem w mieście, nieprawdaż? Bestia zbliża się do New Marais z każdym dniem, a Cole otrzymuje szansę znalezienia sposobu na jej pokonanie (co wiąże się również z pozyskaniem nowych umiejętności, o jakich jeszcze niedawno nawet mu się nie śniło), toteż bez wahania podejmuje po raz kolejny rzuconą mu przez los rękawicę. Całkiem sporo miejsca zajęło mi opowiedzenie wydarzeń rozgrywających się na ekranie w trakcie pierwszych kilkunastu minut(!) zabawy, a to dopiero początek. Fabuła gry jest nieustannie rozwijana i przekazywana w formie rewelacyjnie zrealizowanych, komiksowym wstawek, pojawiają się nowe wątki i postaci, a i na zwroty akcji znalazło się tutaj odrobinę miejsca. Zeke dostał od życia olbrzymią nauczkę, toteż teraz stara się zrobić wszystko, byle tylko odzyskać nadszarpnięte zaufanie kumpla. Dlatego też, między innymi konstruują wraz z nim tak zwany AMP, czyli metalową pałkę, która w połączeniu z elektrycznymi mocami Cole’a, pozwoli mu na eksterminację przeciwników na nowe sposoby. Do kompanii, w której skład wchodzi również agentka Kuo (nie zrażajcie się jej wyglądem, kilka godzin po rozpoczęciu gry ulegnie on znacznej przemianie), po jakimś czasie dołączy Nix – kobieta-dziwoląg, jak mogłoby się wydawać, idealna partnerka dla naszego bohatera. Problem w tym, że jej techniki działania nigdy nie wykluczają śmierci dziesiątek niewinnych ludzi, a powiedzenie „cel uświęca środki” pasuje do niej jak ulał.
New Marais, podobnie jak Empire City, zostało podzielone na trzy dzielnice, różniące się od siebie pod względem architektonicznym. Nie dość, że miasto jest odrobinę większe od tego, po którego dachach skakaliśmy w pierwszej części serii, to jeszcze na zwiedzenie czekają między innymi bagna, pełne niebezpiecznego (nawet dla kogoś takiego jak my) plugastwa. Zbyt długie zamoczenie stóp kończy się dla nas szybką i niezbyt efektowną śmiercią, toteż na jakąkolwiek ciecz w inFamous 2 radzę zwracać baczną uwagę. Są tutaj również obszary pozbawione zasilania, na których Cole nigdy nie czuł się zbyt dobrze. Aglomeracja, którą przed laty nawiedziła niszczycielska powódź, bardzo przypomina Nowy Orlean, a o monotonii zabudowy znanej z pierwszej odsłony cyklu nie ma tu mowy. W mieście roi się od charakterystycznych miejscówek, które nadają mu specyficznego uroku (znajdziecie tu nawet przepiękną katedrę, wyglądającą jakby ktoś wyjął ją z Assassin’s Creed i przeniósł do zupełnie innego wymiaru). Jako, że jest to całkiem obszerna miejscówka, poruszanie się po niej na piechotę mogłoby stanowić pewien problem. Na szczęście, MacGrath biega bardzo szybko (i nigdy się nie męczy), a umiejętność ślizgania się po kablach wysokiego napięcia nie tylko w pionie, ale i w poziomie, znacznie przyspiesza wędrówkę z punktu A do punktu B. Z otwartymi rękoma przywitałem również szybowanie w powietrzu, która tym razem dostępna jest od samego początku zabawy. Możliwe, że nie powinno się tak tego porównywać, jednak sama wspinaczka znacznie odstaje od tego, co widzieliśmy w kilku częściach cyklu Assassin’s Creed. Fakt, Cole i tak całkiem nieźle radzi sobie z wynajdywaniem elementów ścian, których mógłby się chwycić, jednak bardziej przypomina to „odbijanie się” od nich w górę, aniżeli wspinanie.W ogólnym rozrachunku jednak, już sama eksploracja New Marais, przy użyciu wszystkich opisanych przeze mnie możliwości, daje niesamowicie dużo frajdy, sprawiając, że banan nie znika nam z twarzy przez lwią część gry.
W inFamous 2 powracają tak zwane momenty karmy, jednak koncepcja doczekała się licznych usprawnień. W trakcie wędrówki po ulicach wielokrotnie będziemy świadkami porwań, kradzieży czy innych wykroczeń popełnianych przez milicję, a jeśli zdecydujemy się interweniować, wskaźnik tego, jak postrzegają nas mieszkańcy widoczny w lewym górnym rogu ekranu, powędruje w kierunku określenia „bohater”. Nie raz będziemy mieli również okazję do wykazania się w roli złoczyńcy, posyłając do piachu patrol policji (prawdziwych stróżów prawa) czy zabijając niewinnego, ulicznego grajka. Oprócz tego, w trakcie zadań wątku głównego także przyjdzie nam podejmować rozmaite decyzje, które znajdą odzwierciedlenie w grze. Przykładowo, w jednej z początkowych misji, naszym zadaniem będzie uwolnienie porwanej agentki Kuo. Nix doradzi nam, by wypełnić tramwaj materiałami wybuchowymi i uporać się z problemem stacjonujących tam milicjantów, co pociągnie za sobą śmierć cywili niemających o niczym pojęcia. Jeśli nie mamy ochoty na splamienie rąk krwią niewinnych, możemy jednak uwolnić policjantów, którzy pomogą nam w szturmie na zajezdnię, w której przetrzymywana jest nasza przyjaciółka. W tytule tym aż roi się od takich dylematów, a podejmowane przez nas decyzje będą miały odzwierciedlenie nie tylko na reakcje przechodniów (którzy, w zależności od tego kim jesteśmy, mogą uciekać na nasz widok lub na przykład robić nam zdjęcia) lecz także na wygląd podopiecznego (dobry Cole niebezpiecznie zbliża się do wizerunku komiksowego superbohatera, natomiast jego zła wersja autentycznie prezentuje się niczym wcielenie demona) lecz również dostępne moce.
Właśnie, moce. Te odblokowujemy wraz z postępami w fabule, jednak dostęp do większości z nich otrzymujemy dopiero w momencie, w którym spełnimy ściśle określone warunki, które zastąpiły rolę znanych z poprzedniej części serii wyczynów kaskaderskich. Mamy ochotę na posłużenie się granatami przyczepnymi? Najpierw będziemy musieli zabić przeciwnika elementem otoczenia (na przykład eksplodującym samochodem). Chcielibyśmy udoskonalić elektryczny podmuch dosłownie pozbawiający oponentów gruntu pod nogami tak, by na dłuższą chwilę utrzymał ich w powietrzu, dzięki czemu moglibyśmy dobić go standardowym piorunem? Proszę bardzo, jednak najpierw musimy zabić dziesięciu z nich strącając ich z dachu. Kiedy już uda nam się je odblokować, będziemy musieli je kupić. Rolę waluty pełnią tu punkty doświadczenia, które otrzymujemy za niemal każdą naszą aktywność (wykonywanie misji, zabijanie przeciwników, sklejenie efektownego combo).
Nowe umiejętności mają realne przełożenie miodność walk. Podstawowym narzędziem jest AMP, który pozwala na szybkie, efektowne pozbawienie oponenta życia, pozostając z nim w bliskim kontakcie. W zasadzie, walka sprowadza się do klepania kwadratu, jednak po naładowaniu znajdującego się w prawym, dolnym rogu paska, możemy wykonać cios specjalny, będący swego rodzaju finisherem. Ponadto, za każdym razem, kiedy wchłoniemy tak zwany rdzeń wybuchu, nauczymy się całkowicie nowych umiejętności, takich jak między innymi efektowne tornado, porywające w przestworza nie tylko wrogów, ale i elementy otoczenia czy samochody oraz umiejętność telekinezy (twórcy twierdzą, że to nie żadna telekineza, a efekt działania elektronów, ja jednak wiem swoje ;)), dzięki której możliwe okaże się ciskanie przed siebie pojazdami lub chociażby koszami na śmieci. W późniejszej fazie gry będziemy również mogli kontrolować lód (nie pytajcie o szczegóły, nie mam ochoty psuć Wam zabawy). Oczywiście, powraca również część starych umiejętności, takich jak chociażby granaty, które również możemy usprawnić, zwiększając tym samym naszą skuteczność w walce. Co ciekawe i warte odnotowania, tym razem nawet standardowe ataki, takie jak strzelanie piorunami, mogą wyczerpać energię Cole’a do zera, co sprawi, że stanie się on zupełnie bezbronny. Na szczęście, swe akumulatory doładujemy niemal ze wszystkiego (obojętnie czy będzie to żarówka, kabel elektryczny czy transformator), toteż takie sytuacje zdarzają się w inFamous 2 niezwykle rzadko. Przeciwnicy, jakim przyjdzie nam stawić czoła, dzielą się na kilka rodzajów. Podstawowym są uzbrojeni po zęby ludzie, którym wydaje się, iż sterowany przez nas bohater jest demonem, a bóg chce, by jak najszybciej zakończyć jego żywot. Dlatego też, rzucają w niego granatami, strzelają z karabinów maszynowych, shotgunów czy nawet wyrzutni rakiet. Staniemy tu również oko w oko z mutantami wyposażonymi w olbrzymie ostrza czy nadludzką siłę, na których nasze elektryczne ataki nie robią zbyt wielkiego wrażenia (za to AMP lub uderzenie samochodem już tak). Na naszej drodze napotkamy również półbossów (łatwych do pokonania, wystarczy chwila cierpliwości i obrzucenie ich wszystkim, czym tylko się da) i pełnoprawnych, przerośniętych bossów, których rozmiarów nie powstydziłaby się nawet Godzilla. Najlepszą i jedyną sensowną taktyką jest znalezienie ich słabych punktów, jak na przykład rozwarta paszcza. Resztę już znacie.
Oprócz rozmaitych zadań wątku głównego, popychających fabułę do przodu, na wykonanie czeka również multum misji pobocznych, które pozwalają na stopniowe przejmowanie kontroli nad poszczególnymi obszarami miasta. Te nie należą do zbyt odkrywczych, jednak różnorodności na pewno nie można im odmówić. Co powiecie na wystrzelenie piorunu kulistego i doprowadzenie go do transformatora znajdującego się na drugim końcu dzielnicy? Albo pstrykanie fotek przeciwnikom czy elementom otoczenia? Albo na możliwość puszczenia z dymem zapasów wroga zgromadzonych na przycumowanych do brzegu statkach? Form pobocznych aktywności jest tutaj od groma, toteż na nudę nie można narzekać. Jakby tego było mało, na znalezienie czeka również ponad 300 znanych z poprzedniej części serii odłamków wybuchu, a kilka tajników z przeszłości Cole’a i jego towarzyszy poznamy, bawiąc się w polowanie na gołębie pocztowe latające nad miastem. Jeśli po ukończeniu gry w 100% wciąż będziecie czuli niedosyt, na sprawdzenie czeka również edytor misji, dzięki któremu nie tylko stworzymy swoje własne zadania, ale też sprawdzimy twórczość innych fanów gry. Może i jego możliwości nie robią takiego wrażenia jak LittleBigPlanet, jednak dzięki niemu niewątpliwie przedłużymy sobie zabawę o kilka godzin. Jako, że gracze nieraz udowodnili już, że pomysłów na rozgrywkę im nie brakuje, za jakiś czas powinny pojawić się pierwsze efekty ich działalności.
W ten oto sposób doszliśmy do spraw technicznych. Na pierwszy ogień idzie oprawa graficzna, która jest… co najmniej bardzo ładna. Mówię tutaj nie tylko o niepowtarzalnym stylu architektonicznym miasta, lecz również o interesujących efektach świetlnych, ostrych jak brzytwa i kolorowych teksturach czy animacjach ruchu postaci. Świetne eksplozje robią niemałe wrażenie, drastycznych spadków ilości klatek na sekundę również nie zanotowałem, a otoczenie ulega niewielkiej destrukcji (możemy niszczyć na przykład drewniane skrzynki, niewielkie drzewka i niektóre balkony). Dlatego też, mając w pamięci fakt, że mamy do czynienia z typową „piaskownicą”, oprawie inFamous 2 z czystym sercem wystawiłbym solidną dziewiątkę. Podobnie ma się sprawa z warstwą dźwiękową, w której pierwsze skrzypce (dosłownie) grają fenomenalne, nastrojowe kawałki. Polska wersja językowa naprawdę mi się podobała (co nie zdarza się zbyt często), a aktorzy wcielający się w rolę Zeke’a, Cole’a i Nix wręcz idealnie nadają się do powierzonych im ról.
nieSławny: inFamous 2 to w moim odczuciu jedna z najlepszych gier, jakie kiedykolwiek pojawiły się na PlayStation 3. Interesująca fabuła, duży świat czekający na spenetrowanie, masa zadań głównych i pobocznych, długie godziny (na ukończenie gry w 100% potrzeba ich około 30-35, więc naprawdę jest w co pograć!) jakie można spędzić w tym zrujnowanym mieście, wspaniała oprawa graficzna i olbrzymia grywalność sprawiają, że bez żadnych wyrzutów sumienia wystawiam jej ocenę widoczną w podsumowaniu. Że mieliśmy zaostrzyć oceniaczkę? Cóż, gdybym tego nie uwzględnił, dla drugiej części przygód Cole’a prawdopodobnie zabrakłoby skali. Absolutny "musisz-mieć", którym powinni zainteresować się nie tylko miłośnicy gier z otwartym światem, lecz również gracze poszukujący doświadczenia nieco odmiennego od tych, jakie serwują nam w dzisiejszych czasach deweloperzy. nieSławny to krok ku lepszym czasom w branży!
Ocena - recenzja gry nieSławny: inFamous 2
Atuty
- Absolutnie wszystko, włącznie z fenomenalną polską wersją językową...
Wady
- …po tych 30-35h wkrada się trochę monotonii
Sucker Punch pokazało, jak zrobić idealną kontynuację, tworząc jednocześnie kolejną, mocną markę kojarzoną tylko z PS3.
Przeczytaj również
Komentarze (56)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych