Recenzja: Resistance 3 (PS3)

Recenzja: Resistance 3 (PS3)

Paweł Musiolik | 08.09.2011, 12:39

Gdy w 2006 roku na rynku pojawiła się pierwsza część Resistance, momentalnie marketingowcy okrzyknęli ją konkurentem Halo, wyrządzając późniejszej serii wielką krzywdę. Historia Nathana Hale'a, która parę lat później została rozwinięta w kolejnej części, miała solidne podparcie historyczno-fabularne. Panowie z Insomniac Games nie chcieli rzucić na rynek kolejnego oklepanego shootera i tego postanowienia się trzymają po dziś dzień, również przy trzeciej już części Resistance.

Po bardzo zróżnicowanych opiniach na temat Resistance 2, Insomniac Games wzięło sobie do serca chyba każde słowo krytyki i przemodelowano prawie cały pomysł na grę. Nie uświadczymy tutaj wszechobecnego pomarańczu, skakania po lokacjach bez większego ładu i składu, a także momentami nudnej rozgrywki. Wszystkie wydarzenia dzieją się w 5 lat po feralnej końcówce ataku na flotę Chimer, która owszem, zostaje zniszczona, jednak prowadzi to do wielu wydarzeń, które formują fabułę Resistance 3. Nie zdradzając kto komu co zrobił, wstęp gry przedstawia fakt stworzenia szczepionki przeciwko wirusowi Chimer, a także wydalenie i okrycie hańbą naszego protagonisty – Josepha Capelliego. Ten, nie przejmując się niczym, żeni się z niejaką Suzan i cztery lata później mają małego synka, z którym żyją sobie (nie)szczęśliwie w Haven, jednej enklaw ludzi w świecie opanowanym przez Chimery. Jeśli ktoś przespał całą kampanię informacyjną to przypominam, że 90% populacji zostało wybite lub przemienione w obce formy życia, a Ci, którzy pozostali przy życiu, starają się żyć jak najgodniej. Wszystko jako tako toczy się dobrze, dopóki nie zjawia się stary „znajomy” Josepha – Fyodor Malikov i prosi go o ochronę w misji zniszczenia portalu czasoprzestrzennego. Mimo początkowym oporów, pod namową żony Joe się zgadza...

Dalsza część tekstu pod wideo

Mając takie podstawy fabularne, Insomniac mogło pokusić się o stworzenie wspaniałej historii z bohaterem o rozbudowanym podłożu emocjonalnym, wyraźnym charakterem i sensownym motywem działań. Klimat survivalowy miały jeszcze bardziej nakreślić ludzkie zachowania po inwazji. Niestety, w tym aspekcie gra może zawieść niektórych graczy. Mimo ograniczenia amerykańskiego patosu, jest on i tak wyczuwalny. Główny motyw podróży do Nowego Jorku jest tak oklepany, tak głupio wytłumaczony i tak bezsensownie poprowadzony, że czasami aż zgrzytnąłem zębami. Główna wina leży w tym, że podobnie jak w poprzedniczkach, najciekawsze i najistotniejsze informacje z punktu widzenia historii poznać możemy nie z narracji czy od towarzyszących nam postaci, a porozrzucanych tu i ówdzie dziennikach lub nagraniach audio. Jeśli gra ma bronić się fabułą, to taki zabieg jest morderstwem. Mnie to osobiście dziwi, gdyż mając gotowy produkt w postaci Resistance: Fall of Man wystarczyło zapożyczyć z niego system narracji i umiejętnie go zmiksować z nowoczesnymi trendami.

I właśnie tutaj mogę napisać śmiało, że Resistance 3 to miks pomysłów z Fall of Man i Resistance 2, miks pomysłów dobrych i złych. Podobnie jak w poprzedniczce, mamy tutaj walki z bossami, które zapadną nam w pamięci na bardzo długo, jednak na szczęście są one o wiele ciekawsze i mniej nużące. Z (nie)sławnej „dwójki” zaczerpnięto także ogólny design lokacji i postaci. Pierwsza część cechowała się przesytem bliźniaczo podobnych do siebie lokacji. Pamiętacie ostatnią "planszę" w pierwszej części, tę z genialnie wyglądającym śniegiem? Zapożyczeniem są także pomysły na bronie, a dokładniej to "ratchetowy" rozwój danych spluw. Zasada jest prosta, im częściej używasz danej broni, tym wyższy ma poziom odblokowując kolejne dwa usprawnienia. Czy to dodatkowe strzały, czy silniejszy atak alternatywny, rozwijać więc warto. O ekwipunku dostępnym w trakcie przygód Joe można pisać elaboraty. Wracają znane z poprzednich części takie zabawki jak Auger, Bullseye, Marksman czy Rossmore, nowinką są następujące narzędzia zniszczenia: Mutator, Atomizer, Wildfire, Cryogun i po raz pierwszy bron biała – młot. Działanie każdej z nich jest na tyle unikatowe, że trzeba to zobaczyć na własne oczy, ale takie możliwości jak tworzenie śmiercionośnej chmury wirusa, urządzenie działające jak czarna dziura lub broń, która zamraża wrogów umożliwiając roztrzaskanie ich w przeciągu sekundy. Każda z nich ma alternatywny sposób strzału, który jest na tyle mocny, że często ratuje nam cztery litery. Minus jest jeden, bardzo mało amunicji dla drugiego trybu.

Jak widać, doświadczenie procentuje i bronie to jedna z tych rzeczy, które w Resistance 3 są po prostu genialne. Nie można zapomnieć o powrocie koła wyboru broni, którego pozbycie się w poprzedniej części spotkało się z gigantycznym, negatywnym odzewem społeczności. Nie musimy się więc ciągle martwić, że braknie nam amunicji dla jednej z dwóch broni, tylko zbieramy i hulaj dusza, totalna anihilacja. Pytanie pozostaje tylko jedno – czy to właśnie ten survivalowy typ rozgrywki, który miał tak bardzo pasować pod ogólny klimat gry? Odpowiedź jest prosta, nie. Ciągle jesteśmy „one man army”, inteligencja towarzyszy nas nie rozpieszcza, ni to pomagają, ni przeszkadzają. Najłatwiej ich zachowanie opisać jako funkcjonowanie po to, by zginąć lub wejść nam pod lufę w trakcie strzelania.

Dzięki Bogu inteligencja przeciwników jest najwyższej klasy. Chimery starają się nas ciągle zaskoczyć, otoczyć, uderzyć z flanki i wykorzystywać możliwości, jakie niosą poszczególne mapy w grze. Oprócz klasycznych Chimer dużo robią także nowe twory jak Skoczki, Snajperzy-Hybrydy czy Rozrywacz z którymi często się spotkamy i nierzadko wymuszą na nas stosowanie coraz to nowszych i wymyślnych taktyk. Już na normalnym poziomie trudności wrogowie potrafią sprawić nam gros problemów, zwłaszcza, że praktycznie non stop atakują ogromnymi grupami. Elementem podnoszącym poziom trudności jest rezygnacja z regeneracji energii (z oczywistego powodu, o którym usłyszycie na samym początku gry...), co jest raczej decyzją przeciwną trendom w branży. Dziwne. I tutaj właśnie taki malutki minusik, bo często, by pchnąć akcję do przodu, musimy po prostu wybić wszystko co się rusza i jest przeciwnikiem. Starano się to urozmaicić wrzucając momenty, w których musimy kogoś eskortować lub samemu będąc eskortowanym przez SI. Czasami miałem wrażenie, że żołnierze kierowani przez konsolę zabiją tego, kogo "kazali" zabić im projektanci gry dzięki skryptom, bo nie ukrywajmy, skrypty się pojawiają i musimy się do nich przyzwyczaić. Ale to nic czego byśmy nie widzieli w innych grach gatunku FPS...

Ktoś może pomyśleć, że tyle narzekam, że gra jest słaba. Nic bardziej mylnego, moje oczekiwania wobec gry były wręcz gigantyczne i wiedziałem, że ciężko będzie je spełnić. Nie zmienia to faktu, że gra jest bardzo dobra, ukończenie jej zajmuje około 8 godzin na normalnym poziomie trudności (licznik w grze liczy czas rozgrywki, odliczając filmiki i pauzy), co w dzisiejszych czasach jest bardzo dobrym wynikiem. Sama rozgrywka jest cholernie przyjemna i człowiek nie odczuwa znużenia, natłok akcji przemieszany jest ze spokojnymi chwilami, które zamieniają się w misje lekko skradankowe lub snajperskie. Każdy rozdział i każda scenka zostały wyreżyserowane w sposób mistrzowski i dlatego żałuję tak słabego zakończenia gry. Resistance 3 ma najgorsze zakończenie z całej serii, zostawia ono w sposób aż nadto widoczny furtkę do DLC lub kolejnej części.

Dużo gromów leci także na oprawię audio-wizualną. Niesłusznie. Może i grafika nie jest taka jak w Killzone 3, ale widać znaczący postęp w stosunku do Resistance 2 i gra trafiła na zaszczytną półkę najlepszych graficznie gier na PS3. Owszem, trafiają się słabsze tekstury lub gorzej wymodelowane elementy, ale artystyczny design lat 60' ubiegłego wieku w połączeniu z FENOMENALNYMI elementami cząstkowymi (śnieg, pył, liście) tworzą mistrzowską atmosferę. Warto także wspomnieć, że wybuchy w grze to jedne z lepszych w tej generacji. Muzyka także pomaga w budowaniu klimatu. Na ścieżce dźwiękowej znajdziemy parę oklepanych i pompatycznych utworów, jednak Boris Salchow spisał się w mistrzowski wręcz sposób komponując pozostałe utwory, które idealnie wpisują się wydarzenia dziejące się na ekranie. I to jest jeden z mocniejszych punktów gry, nastrój, klimat i cała atmosfera jaka nam towarzyszy w trakcie wędrówki.

Jednak nie samym singlem człowiek żyje. Rozgrywka wieloosobowa została totalnie przebudowana. Wyleciał (niestety) tryb kooperacji w internecie, zamiast tego otrzymaliśmy możliwość przejścia kampanii we dwóch graczy przy jednej konsoli lub przez internet, ale tylko z przyjaciółmi. Plus tego taki, że postępy zapisują się na bieżąco i unikniemy sytuacji w której przechodząc z kimś kampanię będziemy musieli zaczynać od nowa chcąc grać samemu. Jednak tak naprawdę największą zmianą jest rezygnacja z 60 graczy w rywalizacji internetowej. Zamiast tego, postanowiono powrócić do tego, co mieliśmy w Resistance: Fall of Man. Czy wyszło to grze na dobre, ocenimy po parudziesięciu godzinach online. Jednak już teraz mogę powiedzieć, że mimo tego, że nie jest to konkurencja dla Call of Duty czy Battlefielda, swoje grono wielbicieli na pewno Resistance 3 zbierze. Dlaczego? Świetne mapy, które głównie wyciągnięte są z kampanii (oprócz nich jest też Australia, Afryka i UK), jednak na tyle zmodyfikowane, że gra się świetnie i jest to znaczący postęp w stosunku do Resistance 2. Łącznie miejsc do grania jest 12 z oczywistą możliwością powiększenia tej liczby w późniejszym terminie. Jednak, by gra nie odstawała od aktualnych na rynku trendów, postanowiono wrzucić perki i dodatkowe umiejętności. Perki możemy ulepszać (jak i bronie), odblokowujemy je na danym poziomie, ich używanie pomaga nam w rozgrywce, czy to stawiając wieżyczkę strażniczą, czy to umiejętność pozwalającą nam śledzić ruchy przeciwnika. Umiejętności to coś, co odblokować możemy dopiero po odpowiednim killstreaku, odpowiednio po 3, 6 i 9 mamy dostępną niewidzialność/tarczę energetyczną, Augera i transformację w zbroję z granatnikiem. Daje to olbrzymią przewagę nad innymi, dlatego też trzeba nauczyć się grać strategicznie. A jest gdzie to próbować, oprócz zwykłego Capture the Flag, Deathmatcha i Team Deatchmatcha, oddano nam do dyspozycji Wyłom, w którym musimy zniszczyć/bronić reaktora przed wrogiem. Dodatkowo jest jeszcze Reakcja Łańcuchowa, w której trzeba zdobywać po kolei punkty wroga, a dla wielbiących klasyczny tryb gry, bez perków i wspomagaczy Insomniac przygotowało klasyczną playlistę nazwaną Hardkor w którym jesteśmy tylko my, karabin i nasze umiejętności.

Na sam koniec zostawiłem sobie polską wersję językową. To, że jest na końcu, nie znaczy, że jest zła. SCEP przyzwyczaiło nas do wysokiego poziomu polonizacji i w przypadku Resistance 3 jest podobnie. Do głosów można mieć małe zastrzeżenia, Capelli czasami brzmi jakby czytał tekst z kartki, a i u niektórych pobocznych bohaterów głosy brzmią głupio lub najzwyczajniej w świecie słabo. Gigantycznego plusa zbiera za to Andrzej Chudy za podłożenie głosu doktorowi Fyodorovi Malikovowi, mistrzowski dubbing. Samo tłumaczenie gry jest udane, błędów żadnych nie zauważyłem, nazwy własne przetłumaczono bardzo trafnie, zwłaszcza odmiany Chimer. Wielu może się zastanawiać: "bo skoro to wojna, to jak wulgarnego języka używają bohaterowie?". Zapomnijmy o niesławnym już Killzone 2, przekleństwa się sypią adekwatnie do sytuacji. Zapomnieć możemy o nadużywaniu „kurew” i innych „pojebów”, wszystko jest idealnie stonowane, dopasowane, a i przy okazji naprawdę trafnie odmienione w stosunku do sytuacji lub przeciwnika. Plus dla SCEP!

I najważniejszym pytaniem pozostaje to, czy warto poświęcić 179 PLN na przygody Josepha Capelliego, zwłaszcza, że tegoroczna jesień wręcz przesycona jest hitami. Jestem zdania, że jeśli cenisz sobie w FPS-ach dobrą fabułę, mistrzowski klimat i sensowną długość rozgrywki, to nie trzeba bardziej zachęcać, 8 godzin grania, wspaniałe uniwersum i mnóstwo rzeczy do odblokowania pochłoną nam więcej, niż możemy się spodziewać, bo Resistance 3 grą na przysłowiowy „raz” z pewnością nie jest. Do multiplayera nie trzeba przekonywać, Ci co grali w poprzednie części wiedzą, czego się mniej więcej spodziewać, a nowych mogę zapewnić, że jest na tyle przystępny, że warto dać mu szansę i odpocząć od wielkich hitów. Panie i Panowie z Insomniac Games postarali się cholernie...

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Resistance 3

Atuty

  • Dostępny arsenał broni
  • Oprawa audio-wizualna
  • Klimat
  • Ciągłość fabularna
  • Polska wersja
  • Przystępny multiplayer!

Wady

  • Zakończenie gry pozostawia niedosyt
  • Niewykorzystany potencjał uniwersum
  • Czasami (rzadko) sztuczna inteligencja wariuje...

Pożegnajmy Hale'a, przywitajmy Capelliego. Resistance 3 fabularnie stoi najwyżej z całej serii, inne elementy także nadrabiają. Jedna z najlepszych gier na PS3.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper