Recenzja: Twisted Metal (PS3)
Twisted Metal jest niezwykle oryginalną serią, która w dzisiejszych czasach jest w zasadzie bezkonkurencyjna. Deweloperzy wolą bowiem „tłuc” nieprzyzwoicie do siebie podobne strzelaniny FPP, wszelkie innowacje traktując po macoszemu, bądź spychając je na margines jako „niepotrzebne”. Dlatego też Sony postanowiło reanimować swoją „starą” markę, ku uciesze Davida Jaffe.
Po niecałych dwóch latach od pierwszej zapowiedzi Twisted Metal na PlayStation 3 dostarczył nam dokładnie taką produkcję, w jaką zagrywaliśmy się na poprzednich generacjach konsol japońskiego giganta. Fani serii powinni być wniebowzięci. A reszta?Już na wstępie muszę przyznać, że w Twisted Metal warto zapoznać się zarówno dla kampanii dla pojedynczego gracza, jak i trybu multiplayer. Zakup tej produkcji mogą rozważać nawet Ci z Was, którzy nie mają najmniejszej ochoty na zabawę w Sieci – tytuł bowiem umożliwia grę na podzielonym ekranie dla maksymalnie czterech graczy, co w dzisiejszych czasach jest już najprawdziwszym ewenementem. Ba, nie ogranicza się przy tym do rozgrywania standardowych „meczyków”, gdyż deweloperzy zdecydowali się na zaimplementowanie jakże przyjemnego trybu współpracy. A wszyscy przecież dobrze wiemy, że nie ma to jak wspólne skopanie d*pska przerośniętemu Monster Truckowi. Zaraz, że co?
Ano, mówimy przecież o jednej z najbardziej chorych (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu) cykli w historii gier wideo, prawda? Twórcy nie silili się na poważną i złożoną historię, serwując nam opowiastkę o niejakim Calypso, który spełni życzenia głównych bohaterów gry, jeśli Ci zwyciężą w pewnym turnieju... Szkoda tylko, że ograniczono się do trzech, najbardziej kojarzonych z serią postaci, pozostałych zakapiorów spychając na dalszy plan. Przyjdzie nam się więc wcielić w Dollface, Sweet Tootha oraz Mr Grimma, a każdy z nich ma do wykonania sześć zróżnicowanych zadań. Fabuła jest przekazywana poprzez ciekawie zrealizowane cut-scenki, w których grają prawdziwi aktorzy. Nie są to oczywiście żadne sławy kina, a raczej pomniejsze osobistości, które nie podchodzą zbyt poważnie do swojej fuchy. I wiecie co? Jak dla mnie jest to kolejny plus tej gry, wyróżniający ją na tle konkurencji, silącej się na zbyt duże dawki zbędnego patosu w swoich dziełach. Tryb dla samotników wystarcza więc na około dziewięć godzin całkiem niezłej zabawy, zapoznając gracza z tajnikami rozgrywki i przygotowując go na to, co czeka go po odpaleniu multiplayera. Jak zapewne dobrze wiecie (albo i nie), Twisted Metal to seria zmechanizowanych shooterów, w których boje na śmierć i życie toczą między sobą gracze siedzący za sterami różnorodnych pojazdów. Jako że według mnie to one stanowią tutaj swego rodzaju drugą kategorię bohaterów, czuję się zobligowany do skrupulatnego ich opisania. Zacznijmy od tego, co tygrysy lubią najbardziej – tak, powraca śmiercionośna „lodziara” Sweet Tootha, zmieniająca się w Sweet Bota. Transformersy w Twisted Metal? Ależ proszę bardzo! Fani z otwartymi rękoma przywitają Reapera, czyli najniebezpieczniejszy jednoślad, jakim kiedykolwiek będziecie mogli się przejechać, Na sprawdzenie czeka dziesięć pozostałych wehikułów, na czele z Talonem, czyli pierwszym w historii serii... śmigłowcem. Eat Sleep Play zadbało jednak o odpowiednie wyważenie rozgrywki, więc każdy z nich ma swoje dobre i złe strony, przez co niemożliwe jest znalezienie machiny idealnej do każdego zadania.
Każdy z pojazdów został scharakteryzowany przy użyciu parametrów, takich jak: pancerz, siła ognia oraz prędkość, a cechy te mają niebagatelny wpływ na sposób prowadzenia i skuteczność w walce. Niezależnie od tego, na który z nich się zdecydujemy, dostaniemy do dyspozycji arsenał, o jakim mógłby pomarzyć każdy początkujący psychopata. Broń podstawowa to przymocowane do samochodu karabiny, które potrafią uratować nas z opresji, kiedy zaczyna robić się gorąco, a nam skończyła się amunicja. Najbardziej warte uwagi są tutaj jednak dodatkowe narzędzia mordu, takie jak rakiety, bomby, rozmaite karabiny, samochodziki na sterowanie... Szczerze jednak przyznam, że dopiero zintegrowany z pojazdem karabin snajperski spowodował u mnie opad szczęki. Tryby gry niestety nie zaskakują niczym nowym. No, może poza wariantem rozgrywki, ochrzczonym mianem Nuke. Gracze zostają tu podzieleni na dwie drużyny, broniące rozmieszczonych w dwóch punktach mapy posągów. Wygrywa drużyna, która jako pierwsza trafi posąg przeciwnika trzy razy. Brzmi łatwo? Cóż, nie wspomniałem jeszcze o tym, że w celu zdobycia punktu, konieczne będzie złapanie członka przeciwnego teamu, zapakowanie go na rakietę i zafundowanie... powrotu do domu. Świetnie bawiłem się także przy Last Man Standing, najmniej czasu poświęcając standardowemu Deathmatchowi. Niestety, rozgrywka bardzo szybko staje się monotonna, przez co obcowanie z tym tytułem na dłuższą metę, po jakimś czasie robi się uciążliwe.
O ile warstwą muzyczną Twisted Metal jestem wprost zachwycony, o tyle oprawa graficzna nie jest niestety najwyższych lotów. Gra wygląda nieźle, jednakże w dobie pięknych, ekskluzywnych gier, taka jakość grafiki może niestety odstraszyć bardziej wrażliwych na „brzydkie tekstury” graczy. Dlatego też, wydanie jednoznacznego werdyktu omawianej produkcji nie jest zadaniem łatwym. Z jednej strony w trybie Single Player bawiłem się całkiem nieźle, z przyjemnością grałem w towarzystwie „kanapowych znajomych” w tryb kooperacji, a Multiplayer pochłonął mnie na kilkanaście godzin, jednakże prawdę mówić nie mam już ochoty wracać do tej gry. I to właśnie jest jej największą bolączką – nudzi się niezmiernie szybko, w przeciwieństwie do gier pokroju Battlefield 3, w którego miliony graczy zagrywają się po dziś dzień. Niemniej, dziełem Eat Sleep Play jak najbardziej warto się zainteresować – nawet jeśli nie lubicie mocnych, gitarowych brzmień...
Ocena - recenzja gry Twisted Metal
Atuty
- Tak chorej gry nie widzieliśmy od dawna
- Klimat
- Muzyka
- Możliwość gry na podzielonym ekranie
Wady
- Chaos w trybie multiplayer
- Oprawa graficzna
- Do zabawy szybko wkrada się monotonia
Twisted Metal powraca w swojej krwawej uczcie rozwalanych pojazdów, niszczonych postaci i w rytm ostrej muzyki. Gra w którą muszą zagrać fani klasycznej rozwałki.
Przeczytaj również
Komentarze (49)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych