Recenzja : Double Dragon Neon (PS3/PSN)
Jestem ciekaw jak wielu spośród naszych czytelników pamięta klimat salonów gier z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. W zadymionych, zatłoczonych budach stało zwykle kilka nieoryginalnych automatów z tytułami, które na zachodzie były hitami kilka lat wcześniej. Mimo to spragnieni rozrywki młodzi ludzie przybywali do tych „świątyń” codziennie w celu pozbycia się kilku złotówek* otrzymanych od rodziców.
Nie zniechęcał nas wówczas nawet fakt, iż część z tych pieniędzy trzeba było czasem oddać osiedlowym karkom w celu obejrzenia pokazu przejścia danego tytułu. W owym czasie jednym z najpopularniejszych gatunków były chodzone bijatyki. Uwielbiałem ogrywać takie tytuły jak Final Fight czy TMNT, ale akurat Double Dragon mnie ominął. Dlatego przystępuję do opisywania swoich wrażeń z tej produkcji bez bagażu sentymentu.
Gra została wydana, aby uczcić 25. rocznicę pojawienia się na rynku oryginału. W 1987 roku Double Dragon zarządził, każdy szanujący się salon arcade w USA czy w Europie chciał mieć tą grę. Z dzisiejszej perspektywy tytuł ten nie wyróżnia się niczym specjalnym, ale w owym czasie zarówno tryb kooperacji, jak i możliwość używania dziesiątek przedmiotów jako broni były wielkimi innowacjami w gatunku chodzonych bijatyk. Gra nie była długa, ale za to wyglądała świetnie. Należy także wspomnieć, że Double Dragon był na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych tak silną marką, że Amerykanie zdecydowali się nakręcić film o takim samym tytule. Niestety okazał się on klapą.
Wróćmy jednak do roku 2012 i do gry Double Dragon Neon. Tytuł ten jest klasyczną do bólu chodzoną bijatyką. Fabuły mogłoby równie dobrze nie być, bo w trakcie kampanii wcale ona nas nie obchodzi. Z kronikarskiego obowiązku powiem, że ludzie niejakiego Skullmageddona porywają Marian**, dziewczynę głównego bohatera i ten, w samotności lub razem z bratem wyrusza odzyskać kobietę swojego życia, a po drodze skopać tyłki setkom przeciwników.
Od początku czujemy, że jest to tytuł tak oldskulowy, jak tylko się da. Gra na początku jest trudna, trzeba przyzwyczaić się, że postać musi być w ciągłym ruchu (bo inaczej zostanie szybko ubita przez przeciwników), a wszystkie skoki wyliczone co do milimetra. Później, gdy już przyzwyczaimy się do reguł rządzących tym światem, DDN zaczyna naprawdę bawić, ale początek może odrzucić osoby niecierpliwe. Do tego sterowanie jest proste, ale niestety ta sama uwaga tyczy się systemu walki. Zapomnijcie o złożonych kombosach czy predefiniowanych mocniejszych ruchach aktywowanych po wklepaniu odpowiedniej kombinacji klawiszy. Tutaj mamy do czynienia jedynie z wariantami ciosów podstawowych oraz ciosem specjalnym aktywowanym po wciśnięciu R1.
Długość gry także można uznać za nawiązanie do automatowej genezy serii. Na pierwszym poziomie trudności da się ją ukończyć w 2-3 godziny. Po zaliczeniu kampanii jedyne co się odblokowuje, to kolejny poziom trudności (łącznie mamy w grze trzy, z czego ostatni jest ogromnym wyzwaniem). Trochę brakuje przechodzenia poziomów na czas czy jakichś innych zadań. Inteligencja przeciwników jest także zdecydowanie na poziomie oldskulowym i nie jest to komplement. W wielu etapach najlepszą strategią jest dać im się zauważyć, a następnie uciec za pierwszą rozpadlinę. Jeśli nie posiadają broni miotanej, to po prostu będą wskakiwać/wchodzić w tą dziurę, a droga do dalszej części poziomu stanie przed nami otworem.
Double Dragon ma jednak kilka niepodważalnych zalet. Pierwszą z nich jest przyjemność z gry. Gdy już opanujemy podstawy i skupimy się na rozgrywce, to przechodzenie kolejnych poziomów będzie nam sprawiało sporą przyjemność. Nawet powtarzanie jednej planszy kilka razy nie frustruje zbytnio, bo najczęściej wynika tylko i wyłącznie z naszych błędów. Dodatkowym czynnikiem wpływającym na jakość zabawy jest różnorodność przeciwników. Każdy etap wprowadza nowe ich rodzaje, a to wymusza stosowanie odmiennych taktyk.
Kolejnym rozwiązanym bardzo dobrze elementem jest rozwój postaci. W trakcie gry z przeciwników wypadają raz na jakiś czas kasety magnetofonowe, można je też kupować w sklepikach. Łącznie jest ich 20 rodzajów, dziesięć odpowiada za „kostiumy” dla naszej postaci zwiększające różne statystyki, a dziesięć za ciosy specjalne. Zarówno jedne, jak i drugie są dobrze zbalansowane i przydatne w innych okolicznościach. Poza tym każda ze wspomnianych umiejętności ma 10 poziomów rozwoju, więc maksymalne rozwinięcie wszystkiego zajmie nam trochę czasu. Dodatkową motywacją jest fakt, iż każda w pełni rozwinięta kaseta odblokowuje dodatkowy utwór do ścieżki dźwiękowej. Skoro już o muzyce mowa, to jest ona mocnym punktem gry. Utwory skomponowane przez Jake’a Kaufmana są ewidentnie inspirowane stylistyką lat osiemdziesiątych i ówczesnych przebojów automatowych. Są tak kiczowate, że aż fajne, a z racji znacznej ilości nie nudzą się szybko.
Grafika w grze jest niezła, animacja postaci płynna. Jest to pierwsza gra z cyklu Double Dragon z oprawą w 3D. Choć strona wizualna tego tytułu jest zrealizowana ze sporą dbałością o szczegóły, to mnie w DDN zdecydowanie bardziej pasowałby cell-shading. Największą zaletą tej produkcji jest jednak możliwość gry w kooperacji. Twórcy byli z tego trybu tak dumni, że zdecydowali się nadać mu własną nazwę „Bro-op”. Esencją Bro-opu, poza oczywiście dwoma kumplami siedzącymi na jednej kanapie, popijającymi napoje wspomagające i naśmiewającymi się z siebie nawzajem, jest system przybijania piątek. Dzięki nim da się wspomóc partnera odrobiną własnej energii albo wzmocnić siłę ataków. Ciekawą opcją jest także włączenie możliwości zranienia partnera. Zwiększa to co prawda poziom trudności, ale także satysfakcję z prowadzenia zespołowych akcji. Kooperacja sprawia ogromną przyjemność, jeśli więc macie kumpla, którego możecie zaprosić w piątkowy wieczór na partyjką przed konsolą, to do oceny końcowej dodajcie co najmniej jeden punkt (niestety kooperacja przez sieć nie jest możliwa).
* Tak, wiem, że przed denominacją oni raczej kilkaset albo nawet kilka tysięcy dostawali.
** To jest damskie imię, serio.
Ocena - recenzja gry Double Dragon Neon
Atuty
- Oldskulowa przyjemność z gry
- Bro-op
- System rozwoju postaci
Wady
- Długość kampanii
- Prostacki system walki
- Głupota przeciwników
- Brak bro-opa online
Gra jest krótka, średnio ładna, przeciwnicy głupi, a fabuła uwłaczająca inteligencji. Z drugiej strony przyjemność z oldskulowej zabawy, obowiązkowo w bro-opie, jest bardo duża.
Przeczytaj również
Komentarze (35)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych