Recenzja: NBA 2K13 (PS3)
Fani koszykówki mogą szczerze zazdrościć kibicom innych sportów, którzy co pewien czas oglądają nowe odsłony dwóch konkurujących ze sobą serii. Zwolennicy koszykówki muszą po raz kolejny postawić się w sytuacji “2K albo nic”, ponieważ EA Sports znowu nie jest w stanie dostarczyć nowej odsłony serii NBA Live. Czy to źle?
Ale od początku. EA Sports kolejny rok z rzędu nie jest w stanie pokazać swoim fanom kolejnej odsłony NBA Live, tłumacząc to tym, że wolą się przygotować na kolejny sezon, aby teraz nie pojawiać się w jego połowie i dopracować przyszłą odsłonę. Z jednej strony szkoda, bo zawsze jako konsument chce się mieć jakiś wybór, a gracze na pewno ucieszyliby się z czynnej konkurencji dla 2K Sports. Z drugiej strony, po co NBA Live, skoro mamy NBA 2K13?
Największą ciekawostką jest to, że w produkcję gry zaangażował się producent muzyczny Jay-Z, któremu możemy zawdzięczać całkiem sporo. Shawn Carter, bo tak naprawdę nazywa się raper i producent muzyczny, wykonał kilka telefonów i przekonał artystów muzycznych do umieszczenia ich kawałków w grze, a nie byli to byle jacy artyści, ponieważ mówimy tu o Coldplay, U2, Kanye West czy Santigold. Jakby kogoś to dalej nie przekonywało do Jay-Z, to pomógł też zamieścić w grze Dream Team ‘92 i przekonał opornych do tego Scottiego Pippena i Charlesa Barkleya, zatem gracze mogą rozegrać spotkanie pomiędzy wspomnianym Dream Teamem i składem z tegorocznych Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Już go lubicie?
Twórcy małemu przemodelowaniu poddali sterowanie. Od teraz prawy analog służy nie tylko do oddawania rzutów, które zostało przemianowane na na L2 + ruch gałką, ale również do wykonywaniu sztuczek i zwodów. Kombinacji jest naprawdę sporo, zwłaszcza w połączeniu np. z dwutaktem, zatem ogarnięcie wszystkiego na własną rękę nie należy do najłatwiejszych zadań. Ale od czego mamy rozbudowany samouczek? W tutorialu możemy opanować wszystkie umiejętności podzielone na kategorie (zwody/rzuty z wyskoku itp.), a na końcu każdej stajemy przed zadaniem wykorzystania zebranych umiejętności w praktyce - stajemy sam na sam z drugim zawodnikiem i koszem, żeby w piętnastu próbach zebrać co najmniej 2000 punktów za wykonywane akcje na parkiecie. Sprawę ułatwia fakt, że kiedy oglądamy, jak dany zwód czy rzut wykonuje nasz mentor (w praktyce jest to określony zawodnik z ligi NBA), to mamy do dyspozycji okienko, w którym widzimy jakie przyciski na padzie są aktualnie w użyciu.
W grze możemy stworzyć swoje alter ego, a konkretniej mam na myśli tryb MyPlayer. Opcji kustomizacji postaci jest naprawdę od groma, ponieważ możemy dobrać rzeczy tak oczywiste jak włosy, ich kolor, odcień skóry itp., a nawet zachowania i odpowiednie dla swojego zawodnika gesty i sposoby wykonywania np. rzutów. Możemy mu również dobrać ubrania wyjściowe, w których będzie udzielać wywiadów prasie, a także te, w których będzie przebywać zazwyczaj, np. podczas rozmowy z trenerem. Zmienić będziemy mogli nawet buty, ich kolorystykę i sznurówki, także sami przekonajcie się, ile różnych elementów można dopasować pod swoje upodobania. Wykreowaną już gwiazdą, musimy zagrać mecz pokazowy, który zadecyduje o tym, które drużyny się nami zainteresują podczas nadchodzącego draftu. Zostanie to też skorygowane przez wywiady, których udzielimy przedstawicielom danej drużyny. Możemy np. powiedzieć im, że nie jesteśmy zainteresowani grą w ich zespole lub wręcz przeciwnie - granie dla nich jest naszym marzeniem. Podczas rozmów rzuca się w oczy mimika, która nie jest szczytem obecnych możliwości, jednak już po chwili przestaje to przeszkadzać, bo da się do tego po prostu przyzwyczaić, w dodatku całkiem przyzwoicie nagrane są głosy wszystkich osobistości, z którymi się spotykamy na swojej drodze, zatem większych problemów to nie sprawia.
Stworzony zawodnik jest po to, żeby nim grać, a to jak sprawuje się na parkiecie, zależy od jego statystyk. Podczas tworzenia gwiazdy wybieramy odpowiadającą nam pozycję, która wiąże się z układem jego statystyk i fizjonomii (zawodnik na pozycji Center musi być odpowiednio wyższy od reszty pozycji), choć potem i tak możemy być rzucani na różne pozycje, bo wiadomo jak to bywa w praktyce. Za wszystkie podejmowane przez nas akcje jesteśmy stale oceniani przez pasek widoczny na ekranie, ukazującym ocenę naszego występu w skali amerykańskich ocen (najlepszą jest A+, a najgorszą F-). Gra bardzo gani gracza za nieprzemyślane zachowania, ponieważ bywają one brzemienne w skutkach, także informację o tym, że dopuściliśmy do podania piłki albo zdobycia punktów przez przeciwnika będziemy oglądać bardzo często. Po meczu dostajemy tak zwance VC - Virtual Currency czyli dosłownie Wirtualną Walutę, za którą możemy kupować np. punkty umiejętności ofensywnych (celność rzutów osobistych, rzutów za 3 pkt, z krótkiego dystansu, dłuższego, pod koszem itp.) oraz defensywnych (np. blok i odbiór piłki). Jeżeli nazbieramy większą ilość takich monet, to możemy ja zamienić na treningi z samymi legendami koszykówki, bo kto cię lepiej nauczy wsadów niż sam Michael Jordan?
Po meczu, udzielamy krótkiej wypowiedzi na konferencji, od której zależy to, czy zyskamy nowych fanów, przypodobamy się kolegom oraz czy mamy poparcie ze strony miejscowych fanów, którzy co mecz goszczą na trybunach. Nie jestem w stanie zrozumieć jednej rzeczy: dlaczego napisy do naszej wypowiedzi (albo jakiegoś dziennikarza czy kogokolwiek innego) pojawiają się dopiero po tym, jak skończymy mówić, zamiast równolegle z nią? Prowadzi to do tego, że osoby słabiej mówiące po angielsku będą przez kilkanaście sekund się nudziły, żeby potem przeczytać, co powiedziała dana osoba (w grze brakuje polskiej lokalizacji).
Podczas rozgrywanego spotkania trener przekazuje nam pewne informacje, np. mówi, czy jest z nas zadowolony i wrócimy za parę minut na parkiet, czy dostajemy od niego słownie po łapach (przypadł mi do gustu jego tekst: “Widzisz tamto krzesełko? Na razie tam będziesz grać”). Raz na mecz powinniśmy dostać od niego jakieś zadanie, przykładowo może to być trafienie trzech rzutów z kolejnych czterech albo utrzymanie prowadzenia. Jak ktoś nie ma ochoty grać całego sezonu, to może go przewijać do tzw. Key Games, czyli spotkań o szczególnym znaczeniu, w których Virtual Currency zarabiamy podwójnie. Sezon mija takim sposobem jakieś kilkanaście razy szybciej, bo takie spotkanie może być powiedzmy tylko jeden raz w miesiącu albo i rzadziej.
Na owacje na stojąco zasługuje cała oprawa meczowa - jak i sama rozgrywka - która jest wręcz fenomenalna. Przed spotkaniem oglądamy jego zapowiedź, zawierającą urywki z innych meczy, w tle przygrywa jakiś kawałek, który pasuje do charakteru promo. Możemy nawet rzucić okiem na panoramę miasta, a operator kamery ukazuje nam ludzi na trybunach, którzy są poubierani w klubowe stroje i przyszli dzisiaj obejrzeć zwycięstwo swojej drużyny. Widzimy też zawodników, którzy rozgrzewają się przed meczem, a nawet zabawiającą publiczność maskotkę i seksowne cheerleaderki, z krótkimi spódniczkami i odsłoniętymi pępkami, wymachujące pomponami. Klimatu wielkiej koszykówki dodaje nieodzowna para komentatorów Kevin Harlan & Clark Kellogg, których brak przy okazji polskiej wersji gry byłby dla mnie ogromną wadą, możliwe nawet, że w tegorocznej odsłonie największą.
2K Sports pokusiło się o odpowiednik Ultimate Team z FIF-y, w którym zbieraliśmy zawodników w postaci kart. W trybie MyTeam również kompletujemy zawodników za uzbieraną w sieciowych rozgrywkach walutę i prowadzimy ich do wygranej w meczach przeciwko innym graczom. Cena zawodnika na rynku zależy nie tylko od jego umiejętności, ale także od tego, w jakiej aktualnie jest formie (EA Match Day, anyone?), czego na razie nie sposób sprawdzić, ponieważ sezon w NBA jeszcze nie wystartował. Gracze dodatkowo mają w zwyczaju pobierać opłatę za swój występ w meczu, więc musimy się z tym liczyć, czy jesteśmy w stanie opłacić jego udział w kolejnych spotkaniach.
Przy pokładach miodu zawartych w NBA 2K13 nawet Kubuś Puchatek dostałby cukrzycy. Tym razem modele zawodników są bardziej dopracowane, choć twarze w dalszym ciągu nie muszą zachwycać. Rozgrywka zyskała na tempie i widowiskowości poprzez drybling schowany pod prawą gałką, pozwalając na prawdziwą, efektowną wirtuozerię pod koszem przeciwnika, a kibice na trybunach to prawdziwe zbiorowisko ludzi, reagujących na wydarzenia na parkiecie. Dodatkowo kamera wykonuje świetną robotę na powtórkach i zbliżeniach na gwiazdy NBA, które powinniśmy bezproblemowo rozpoznać, jeżeli z najlepszą ligą koszykówki na świecie jesteśmy za pan brat.
Gra niestety traktuje nowych w temacie lekkim pociągnięciem z byka w klatkę piersiową, ponieważ nie fatyguje się z wprowadzeniem gracza w jej mechanikę. Jeżeli sami sobie nie znajdziemy tutoriali, o których gra nam oczywiście nie wspomina, to nie opanujemy w zadowalającym nas stopniu dryblingu, nie mówiąc już o Signature Moves, znajdujących się w grze, które gra najwyraźniej uważa za niewarte naszej uwagi. Produkcja 2K Sports dodatkowo ma spore problemy z długimi loadingami, które stara się wypełniać przerywnikami. Mimikę w trybie MyPlayer możemy puścić płazem, ale brzydkich twarzy podczas przedstawiania składów już nie jestem w stanie pominąć, zwłaszcza, że gra stoi na bardzo wysokim poziomie nie tylko graficznym, ale w ogóle audio-wizualnym. NBA 2K13 choć straciło jedynego konkurenta, to utrzymuje bardzo wysoki poziom, zaskarbiając sobie fanów NBA Live, którzy najzwyczajniej mają już dosyć czekania na nową odsłonę koszykówki od Elektroników. NBA 2K znowu robi to w niesamowitym stylu i upewnia się, że korona zostaje dalej na tej samej głowie. Dla fanów koszykówki tegoroczna odsłona to po prostu must-have, choć i pomniejsi zwolennicy tego sportu będą się dobrze przy niej bawić, wrzucając do czytnika swojej konsoli co jakiś czas płytkę z grą, żeby zagrać z kolegą przy jakiejś okazji. NBA Live zalicza coraz dłuższy lockout, mając poprzeczkę ustawioną tak wysoko, że prawdopodobnie będzie mogło o nią zahaczyć ubierając dwudziestocentymetrowe szpilki i cylinder.
Ocena - recenzja gry NBA 2K13
Atuty
- MyPlayer
- Oprawa meczowa
- Para komentatorska
- Usprawnione sterowanie
- Oprawa audio-wizualna
- Tony miodu
Wady
- Loadingi
- Znowu brzydkie twarze
- Nie do końca przyjazna dla początkujących
2K Sports kolejny raz potwierdziło, że nie ma sobie równych jeśli chodzi o koszykówkę na konsolach. Fani NBA poczują się jak ryba w wodzie i to powinna być wystarczająca rekomendacja.
Przeczytaj również
Komentarze (17)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych