Recenzja: Crysis 3 (PS3)
Od wydarzeń opowiedzianych w drugiej odsłonie cyklu Crysis minęło ponad dwadzieścia lat. Przez ten czas na Ziemi zmieniło się bardzo wiele – Cepidy zdają się nie stanowić już większego zagrożenia, a ludzkość żyje w przeświadczeniu, że jej dalszy rozwój jest w stanie zapewnić gigantyczny skok technologiczny, jak dokonał się od 2020 roku.
Oczywiście najwięcej zyskała na tym korporacja C.E.L.L., która nie tylko trzyma w ryzach cały Nowy Jork (dzięki monopolowi na energetykę), lecz także prowadzi tajne badania nad Nanokombinezonami. W ich ręce dostał się zarówno znany z Crysis: Warhead Psychol, jaki i Alcatraz, który obecnie tytułuje się mianem Proroka. To właśnie w momencie, w którym ten drugi zostaje uwolniony przez mały oddział rebeliantów, rozpoczyna się właściwa akcja gry.
Jak łatwo można się domyślić, kosmici nie zostali całkowicie wyeliminowani, co zdają się potwierdzać apokaliptyczne wizje, jakie nękają Proroka. Niestety towarzysze broni nie mają zamiaru uwierzyć w jego przewidywania i skupiają się na wojnie partyzanckiej z „korporacyjnymi”. Niebezpieczeństwo jednak jest większe, niż mogłoby się wydawać, bo Cepidy wciąż gdzieś tam są, gotowe do ostatecznego ataku i zniszczeniu całego, ziemskiego życia... Fakt, wszystko to brzmi dosyć infantylnie, jednak uczciwie trzeba przyznać, że twórcy nareszcie potraktowali fabułę z należytym szacunkiem. Prorok nie jest już chłopcem na posyłki, ba, przestał nawet być niemową, a kolejne wydarzenia w jakich bierze udział trzymają się kupy i doskonale się ze sobą zazębiają. Należy również zwrócić uwagę na ludzi, z którymi przychodzi mu mieć do czynienia, na czele ze wspomnianym wcześniej Psycholem. Pozbawiony kombinezonu nie jest już takim bohaterem, jakiego pamiętamy. Zmiany, jakie dokonały się w jego życiu odbiły na jego zdrowiu psychicznym i fizycznym. Mimo to wciąż jest bardzo skutecznym żołnierzem, dzięki czemu nie raz i nie dwa uratuje skórę naszemu podopiecznemu.
Miejscem akcji po raz kolejny jest Nowy Jork, który na pierwszy rzut oka nie przypomina doskonale nam znanego miasta. Wydaje się, że naprawdę jest to istny Nowy Jork 2.0 – góruje nad nim olbrzymia kopuła, pod którą powstało kilka swego rodzaju mikrośrodowisk. Niestety metropolia wygląda niemal tak samo jak w poprzedniej części serii, nawet pomimo tego, że znalazło się tu miejsce na chlubne wyjątki. Czasami mamy bowiem okazję walczyć w gęstej i wysokiej trawie, by innym razem toczyć krwawe boje na rozległych bagnach czy opanowanych przez Cepidy jaskiniach. Lwia część gry jednak rozgrywa się w zrujnowanej (bądź nie), miejskiej zabudowie, która zdaje się być wyjęta z drugiego Crysisa. Gdzie się zatem podziały opisywane przez Cevata Yerli lasy tropikalne? Twórcy nie wykorzystali drzemiącego w tej produkcji potencjału, co ostatecznie nieco psuje ogólne wrażenie. Co by jednak nie mówić, to, co deweloperom udało się osiągnąć w zupełności wystarczyło, by poszczególne lokacje wymagały wypracowania odrębnych taktyk i wykorzystywania różnych rodzajów broni i gadżetów. Łącznie na wykonanie czeka tutaj siedem rozbudowanych misji, na których ukończenie potrzeba (w zależności od obranego przez gracza stylu i wybranego poziomu trudności) od sześciu do dziewięciu godzin.
Miejsca, w których przyjdzie nam wykonywać powierzone zadania, są rozległe nie tylko w poziomie, lecz także w pionie. Do celu zazwyczaj prowadzi kilka dróg, a niektóre z nich pozwalają nawet na uniknięcie jakiejkolwiek konfrontacji z nieprzyjacielem. Oprócz zadań głównych, które popychają do przodu fabułę, dowództwo często stawia przed nami cele poboczne - ich wykonywanie jest w pełni opcjonalne. Warto jednak poświęcić im odrobinę czasu, bo zazwyczaj jesteśmy za to sowicie nagradzani. A to ktoś podzieli się z nami amunicją, a to zaproponuje nam podwiezienie na pokładzie czołgu... Całości dopełniają efektowne, mocno oskryptowane wydarzenia, takie jak wysadzanie tamy czy lot na pokładzie pionowzlotu, których niestety jest tutaj niewiele. A szkoda, bo przez to misje nie grzeszą zróżnicowaniem i zazwyczaj opierają się na prostym schemacie „wykryj-zabij-dostań się w konkretne miejsce”.
W Crysis 3 można grać na dwa sposoby. Pierwszym i prostszym jest oczywiście korzystanie z wbudowanego w Nanokombinezon trybu pancerza i zabijanie oponentów z okrzykiem bojowym na ustach. O ile w przypadku walki z ludźmi (żołnierzami C.E.L.L.) takie rozwiązanie zdaje egzamin, o tyle tocząc krwawe boje z Cepidami szybko zdajemy sobie sprawę z tego, że raczej nie tędy droga. Budowa poszczególnych map sprzyja działaniu po cichu i eliminowaniu wrogów z zaskoczenia. Co ważne, tylko w ten sposób wykorzystamy możliwości, jakie niesie ze sobą najjaśniejszy punkt tej produkcji, którym bez wątpienia jest... łuk bloczkowy. Brzmi marnie? Jedynie w teorii. Śmiało można bowiem stwierdzić, że jest to jedna z najskuteczniejszych broni, jakie kiedykolwiek wpadły nam w ręce w strzelaninach FPP. Po pierwsze, nawet pojedyncza, dobrze wycelowana strzała, jest w stanie powalić niemal każdego przeciwnika. Po drugie, korzystając z niego nie musimy się martwić o kamuflaż, który pozostaje uruchomiony nawet po oddaniu strzału. Skradanie jest o tyle istotne, że oponenci zachowują się prawie tak samo, jak miało to miejsce poprzednio. Owszem, czasami wydają się być ślepi i nie zauważają kolegów umierających w odległości kilku metrów od nich, jednak kiedy już uda im się nas zauważyć, strzelają naprawdę celnie. Pewne ułatwienie stanowi jednak nowa opcja wbudowanego w kombinezon Nanowizjera, która pozwala na ich zaznaczanie i działa nawet... przez ściany. Dzięki temu możemy nieustannie mieć oko na oponentów i lepiej zaplanować przebieg kolejnych starć.
Na osobny akapit zasługuje możliwość hakowania urządzeń elektronicznych. Na naszą korzyść możemy obrócić zarówno obecność porozrzucanych tu i ówdzie skrzynek z amunicją, jak i ulokowanych w niektórych miejscach min, czy zabójczo skutecznych działek automatycznych. Sam proces hakowania jest wyjątkowo prosty i przyjemny – wystarczy uruchomić Nanowizjer, podejść do interesującego nas sprzętu na odpowiednią odległość i nacisnąć kwadrat. Uruchamia to prostą minigrę polegającą na dostrajaniu fal nadawanych przez urządzenie hakujące do fal urządzenia hakowanego. W wielu przypadkach należy jednak stosować się do zasady szczególnej ostrożności, ze względu na to, że kilka pomyłek z rzędu owocuje zniszczeniem hakowanego sprzętu bądź chwilowym wyczerpaniem energii Nanokombinezonu. Wśród nowości, jakie znalazły się w Crysis 3 należy także wymienić także możliwość korzystania z broni należącej do kosmitów – pozwala na to oczywiście Nanokombinezon, który czyni z użytkownika kogoś na kształt hybrydy człowieka i Obcego. Wykorzystywane przez Cepidy giwery mają przede wszystkim o wiele większą siłę rażenia od standardowych pukawek – tym bardziej szkoda, że są to niestety jednorazówki, które nie goszczą na stałe w ekwipunku bohatera.
A co z pozostałą częścią arsenału? Ten prezentuje się niemal tak samo, jak poprzednio. Oprócz łuku mamy zatem okazję pobawić się kilkoma rodzajami karabinów maszynowych, strzelb, karabinów snajperskich, a także CKM-ów, które mogą zostać zdemontowane ze swoich stanowisk zapewniając nam tym samym przewagę na polu bitwy. Znalazło się tu jednak miejsce na kilka nowych rodzajów broni, takich jak choćby strzelający laserem karabin snajperski zaopatrzony w celownik z wizjerem termicznym. Oczywiście każdą broń możemy ulepszać, dorzucając do niej rozmaite gadżety. Do naszej dyspozycji ponownie oddano kilka rodzajów celowników (koliminator, luneta taktyczna, celownik mechaniczny), luf (m.in. tłumik) oraz dodatków (takich jak podczepiany do karabinu granatnik czy dodatkowy uchwyt zapewniający większą stabilność wykorzystywanej giwery). To samo tyczy się zresztą Nanokombinezonu, choć jego upgrade'owanie zostało poddane lekkiemu liftingowi. W trakcie rozgrywki zbieramy bowiem specjalne pakiety, które potem możemy wydawać na ulepszenie konkretnych modułów. Tych jest kilkanaście, od śledzenia toru lotu pocisków czy zostawianych przez oponentów śladów, po udoskonalenia pancerza i kamuflażu. Zostały one pogrupowane w trzy kolumny, dzięki czemu możliwe jest tworzenie gotowych, przypisanych do przycisków geometrycznych zestawów, pomiędzy którymi później możemy płynnie się przełączać.
Celowo kwestię oprawy pozostawiłem na koniec, bowiem wbrew temu, że to właśnie ona stanowiła główny element przedpremierowych zapowiedzi, w trakcie rozgrywki schodzi na dalszy plan. Owszem, Crysis 3 jest naprawdę ładną produkcją, lecz o wyciskaniu soków z obecnej generacji konsol raczej nie może być mowy. Animacje pokroju wody spływającej po ekranie czy walących się na naszych oczach budynków mogą cieszyć, podobnie jak rozpościerająca się przed nami panorama futurystycznego, ale jednocześnie zrujnowanego Nowego Jorku, jednak z bliska na wierzch wychodzą proste tekstury i „tak sobie” wykonana roślinność. Należy także wspomnieć, że gra rzadko trzyma stałe trzydzieści klatek na sekundę i często balansuje na granicy płynności. Kilka razy zdarzyło mi się również doświadczyć mało efektownego „pokazu slajdów” (fakt, w trakcie ostrej zadymy, ale jednak), co w tak dynamicznej produkcji jest po prostu niedopuszczalne. Na szczęście na najwyższym poziomie stoi warstwa dźwiękowa. Pierwsze skrzypce odgrywa wspaniały soundtrack, który nadaje odpowiedniego tonu rozgrywającym się na ekranie wydarzeniom, a także rewelacyjne dźwięki broni oraz odgłosy wydawane przez Cepidy. Dobrze poradzili sobie również polscy aktorzy – nawet jeśli rodzima wersja językowa brzmi dosyć sztywno, bynajmniej nie przeszkadza w rozgrywce. Ba, słyszane na polu bitwy „k*rwy” i „ch*je” wręcz motywują do chwycenia za broń i pokazania przeciwnikom gdzie ich miejsce.
Tyle w temacie kampanii dla pojedynczego gracza – czas zająć się trybem multiplayer. W jednej rozgrywce może uczestniczyć maksymalnie dwunastu graczy, a walki odbywają się na dwunastu zróżnicowanych mapach. Walczymy zarówno na fragmencie opuszczonego lotniska, w zdemolowanym Chinatown, w porcie Williamsburg, jak i na dachach wieżowców czy opanowanej przez Cepidy „Centralnej Jaskini”. Na potrzeby wieloosobowej zabawy twórcy przygotowali sześć podstawowych trybów, a także kilka wariacji na ich temat.. Pojawił się tu zarówno Deathmatch, jak i Deathmatch Drużynowy, klasyczny Capture the Flag (który kryje się pod nazwą Ekstrakcja/Przechwycenie), a także wariant rozgrywki, w którym gracze walczą o przejęcie kontroli nad jak największą ilością spadających z nieba kapsuł, który widnieje na liście jako pozycja Miejsce katastrofy/Włócznie.
Na szczególną uwagę zasługują jednak Szturm oraz Łowca, z naciskiem na ten drugi. Polega on bowiem na tym, że przeciwko sobie stają niewyposażeni w Nanokombinezony agenci C.E.L.L. oraz tytułowi Łowcy, korzystający z kamuflażu i łuków. Choć zabawa jest przednia, bo wcielając się w uzbrojonego jedynie w broń palną agenta czujemy się niczym zapędzona w kozi róg zwierzyna, twórcy odrobinę przekombinowali. Kiedy zginiemy, automatycznie przechodzimy na drugą stronę barykady, co niestety ma negatywny wpływ na towarzyszącą rozgrywce frajdę i sprawia, że już po kilku rundach czujemy się znudzeni. Szturm natomiast oferuje taki sam zestaw zawodników, z tym, że zadaniem agentów w Nanokombinezonach jest kradzież danych, jakich bronią standardowi żołnierze. Na szczęście w tym przypadku każdy gracz ma tylko jedno życie. Zważywszy na zróżnicowanie dostępnych wariantów rozgrywki wielka szkoda, że poza Deathmatchem Drużynowym, który jest wręcz oblegany przez graczy, zazwyczaj nie ma się z kim bawić. Z drugiej strony jednak europejska premiera miała miejsce wczoraj, toteż bardzo możliwe, że w ciągu kolejnych dni sytuacja ulegnie poprawie.
Oczywiście w bardziej standardowych trybach możemy w pełni wykorzystywać możliwości Nanokombinezonu. W zamian za zabijanie przeciwników dostajemy punkty doświadczenia, a awansując na kolejne poziomy (zwane tutaj rangami), otrzymujemy dostęp do nowych rodzajów broni, dodatków oraz modułów kombinezonu. Gryzący piach oponenci zostawiają po sobie nieśmiertelniki, a zebranie odpowiedniej ich ilości na „jednym życiu” odblokowuje przydatne bonusy, takie jak ulepszenie radaru czy choćby ostrzał z orbity. Próg wejścia ustanowiono tutaj wyjątkowo nisko, co stanowi ukłon w stronę stawiających pierwsze kroki graczy. Rozpoczynając rozgrywkę możemy bawić się z innymi, początkującymi osobami (opcja ta jest obecna wyłącznie do dziesiątej rangi), a spawn pointy zostały ulokowane na tyle dobrze, że w zasadzie w każdym przypadku możemy mieć pewność, iż odrodzimy się z dala od wrogów. Tryby kombinezonu nadają rozgrywce odrobinę taktycznego wymiaru, a odpowiednie ich wykorzystywanie stanowi klucz do zwycięstwa. Niestety nawet pomimo tego, iż grafika w trybie multiplayer jest wyraźnie brzydsza, aniżeli ma to miejsce w kampanii dla pojedynczego gracza, przed rozpoczęciem meczu na naszych oczach wczytują się tekstury, a często również... całe obiekty.
Crysis 3 jest niesamowicie trudną do ocenienia grą. Kampania jest długa, fabuła interesująca, Prorok nareszcie „da się lubić”, a i z łukiem oraz bronią Cepidów można się zaprzyjaźnić. Ponadto otrzymaliśmy także dynamiczny, a przy tym naprawdę przyjemny tryb multiplayer. Z drugiej strony jednak pomimo tego, że grafika może się podobać, na wierzch wychodzą niedoróbki w postaci klatkującej animacji i doczytujących się tekstur, a misje, poza kilkoma wyjątkami, wypadają bardzo schematycznie i niestety średnio atrakcyjnie. Generalnie jednak to nie tylko doskonała kontynuacja, lecz także dobry FPS, który jest w stanie zaoferować masę zabawy zarówno samotnikom, jak i miłośnikom wieloosobowej rozgrywki.
Ocena - recenzja gry Crysis 3
Atuty
- Fabuła nareszcie ma ręce i nogi oraz potrafi zainteresować
- Wspaniała ścieżka dźwiękowa
- Ładna grafika stawiająca na realizm
- Efektowne akcje w jakich bierze udział główny bohater
- Rozległe mapy, które umożliwiają stosowanie odrębnych taktyk przeciwko wrogom
- Zróżnicowane tryby rozgrywki w multiplayerze
Wady
- Animacja rzadko trzyma stałe 30 klatek na sekundę, często zdarzają się poważniejsze chrupnięcia
- Misje są do siebie zbyt podobne
- W trybie multiplayer doczytywanie tekstur i całych obiektów zdarza się zbyt często
Crytek znany jest z tego, że potrafi zrobić ładne, ale nudne gry. O dziwo - Crysis 3 ma większe problemy z zachowaniem płynności i poprawnym wyświetlaniem grafiki niż zachwyceniem gracza. Niestety - nadal brakuje duszy w grze.
Przeczytaj również
Komentarze (43)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych