Recenzja: Sniper: Ghost Warrior 2 (PS3)
Sniper: Ghost Warrior to ciekawy przykład produkcji, na której niezbyt przychylne recenzje nie zrobiły wrażenia. Twórcy, czyli polskie studio City Interactive, idealnie wpasowali się w powstałą na rynku niszę, dzięki czemu tytuł sprzedał się w ilości ponad trzech milionów egzemplarzy.
Deweloperzy, zaopatrzeni w większy budżet i nową technologię, ochoczo zabrali się za tworzenie kontynuacji. Po wielu perturbacjach, takowa wylądowała w końcu na sklepowych półkach. Czy tym razem otrzymaliśmy takiego snajpera, na jakiego czekaliśmy? Odpowiedź na to pytanie nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać...
Filipiny, czasy współczesne. Jako Cole Anderson pojawiamy się w tamtejszej dżungli, gdzie czeka nas standardowa robota - naszym zadaniem jest sprzątnięcie jednego z handlarzy bronią, który położył łapska na broni biologicznej. Po drodze musimy jednak przekraść się przez kilka posterunków nieprzyjaciela, a przy okazji nie tylko nauczyć się współpracy z obserwatorem, lecz także korzystać ze swoich wrodzonych umiejętności. Kiedy wydaje się, że od wykonania zadania dzieli nas zaledwie jedno naciśnięcie spustu, sytuacja zaczyna się komplikować. Nie chcąc wchodzić w szczegóły, by nie psuć Wam zabawy, zdradzę tylko, że później czeka nas przeżycie swego rodzaju retrospekcji, która rozgrywa się w ogarniętym wojną Sarajewie z 1993 roku, a na końcu tej krótkiej podróży lądujemy w Nepalu, gdzie możemy odfajkować kolejnego „wielkiego złego” (a właściwie to dwóch...) na naszej liście trupów.
Pomimo że fabuła Sniper: Ghost Warrior 2 nie jest jakoś szczególnie rozbudowana, a przy tym nie wybija się ponad kanon ustanowiony przez filmy i gry akcji, stanowi doskonały pretekst do tego, by iść przed siebie i raz po raz pociągać za spust. Ważne, że wszystkie opowiedziane w grze wydarzenia trzymają się kupy i układają się w jedną, spójną całość. Niech zatem Was nie zwiedzie całkowity brak jakiegokolwiek filmowego wprowadzenia do zabawy – gracz jest tu od razu rzucany na głęboką wodę, a intryga, stanowiąca tło dla przedstawionych w grze wydarzeń, wychodzi na jaw dopiero w praniu. Niestety już w tym momencie należy wymienić pierwszą, poważną wadę tej produkcji. Mianowicie, Ghost Warrior 2 jest grą przeraźliwie krótką. Na jej ukończenie potrzeba około pięciu godzin, co byłoby do przełknięcia, gdyby nie to, że sprawy zaczynają tu nabierać tempa dopiero w momencie, w którym gracz wsiąka w rozgrywkę i zaczyna się rozkręcać. Wielka szkoda, bo trzy, trwające kilkadziesiąt minut akty, to niestety niewiele – przydałby się co najmniej jeszcze jeden, by godnie zwieńczyć opowiedzianą w grze historię.
Tuż po uruchomieniu gry wita nas charakterystyczny ekran z logo Crytek i technologii CryEngine 3, a w uszach słychać znajome „Achieved with CryEngine 3”. Co by nie mówić, taki komunikat nastraja optymistycznie – wszak silnik opracowany przez twórców serii Crysis to jedno z najbardziej zaawansowanych narzędzi dostępnych na rynku. Pełni optymizmu uruchamiamy zatem grę i już po postawieniu kilku pierwszych kroków widzimy, że tym razem deweloperzy faktycznie się postarali. Przede wszystkim, przenikanie obiektów nie daje tak po gałach, jak miało to miejsce poprzednio, roślinność wygląda znacznie lepiej, a i woda zachowuje się całkiem realistycznie. Niestety po dłuższym posiedzeniu na wierzch wychodzą babole, na które trudno przymknąć oko. Mam tu na myśli przede wszystkim fatalne modele postaci, na czele z martwymi twarzami – pojawiający się na ekranie bohaterowie wyglądają niczym manekiny, co objawia się w wyjątkowo ubogiej mimice. Ot, po prostu otwierają usta wtedy, kiedy trzeba... i to by było na tyle. Rażą również kiepskie animacje, które sprawiają wrażenie, jakby brakowało im klatek, nawet pomimo tego, że gra przez większość zabawy działa płynnie. Niestety na tym nie koniec. Sniper: Ghost Warrior 2 ma wiele momentów, w których pozytywnie zaskakuje jakością wykonania, przez co w ogólnym rozrachunku można stwierdzić, że gra prezentuje się przyzwoicie. Nader często jednak zdarzają się tu elementy otoczenia, które straszą gigantyczną wręcz pikselozą. Wystarczy z bliska rzucić okiem na niektóre gałęzie, fragmenty zabudowań czy nawet tła(!), by przekonać się, że epoka PSOne jeszcze się nie skończyła. Serio, CI Games?
Skoro jesteśmy już w temacie oprawy, należy wspomnieć o warstwie dźwiękowej. Ta na szczęście nie zawodzi – choć bohaterowie są sztywniakami i poza kilkoma luźnymi żarcikami nieustannie zachowują pełną powagę sytuacji, cała reszta stoi na wysokim poziomie. Ponadto, muzyka doskonale dopasowuje się do tego, co w danym momencie dzieje się na ekranie, dźwięki otoczenia są wyjątkowo bogate i budują naprawdę przyjemny klimat, a i odgłosom wydawanym przez arsenał raczej niczego nie brakuje.
Podobnie jak w poprzedniej odsłonie serii, tak i tutaj otrzymujemy do wyboru trzy poziomy trudności. Twórcy nie starali się wymyślać koła na nowo, przez co łatwy można sobie odpuścić już na starcie (chyba, że czujemy się wyjątkowo słabi w te klocki). Średni natomiast to nieco inna para kaloszy. Przeciwnicy zachowują się odrobinę rozsądniej, strzelają celniej, a my dysponujemy znacznie mniejszą ilością energii życiowej (dwa strzały wystarczą, by posłać naszego podopiecznego do piachu). Jako, że często strzelamy tutaj na duże odległości (dystanse rzędu pięciuset metrów są tutaj na porządku dziennym), musimy zwracać uwagę nie tylko na to, gdzie celujemy, lecz również na nasze tętno (oddanie celnego strzału po dłuższym biegu jest praktycznie niemożliwe) oraz na odległość od ofiary, a także prędkość i kierunek wiatru (o tak oczywistych sprawach, jak wzięcie poprawki w przypadku ruchomego celu, chyba nie muszę wspominać?).
O ile na normalnym poziomie trudności otrzymujemy do dyspozycji znaną już, czerwoną kropkę, która wskazuje nam miejsce, gdzie trafi wystrzelona przez nas kula, o tyle na najwyższym możemy liczyć tylko na własny refleks i intuicję. Pod tym względem zatem nic się tu nie zmieniło - najwyraźniej twórcy doszli do wniosku, że skoro coś było dobre poprzednio, lepiej tego nie ruszać. Należy jednak odnotować, że mamy tu znacznie więcej okazji do wykonywania bardzo satysfakcjonujących, podwójnych trafień. Oprócz tego, po wyjątkowo udanym strzale pojawia się znany i lubiany Bullet Cam, który doczekał się lekkich usprawnień - ujęcia stały się bardziej dynamiczne i dają odrobinę więcej satysfakcji, bo nie zdarzają się aż tak często, jak w "jedynce". Z drugiej strony jednak wielka szkoda, że twórcy nie pokusili się o implementację prezentowanych przed premierą ujęć, w trakcie których moglibyśmy podziwiać sposób, w jaki udało nam się pozbawić przeciwnika ręki, nogi, czy nawet głowy. Przyznam szczerze, że po "fajerwerkach", jakie zafundowało nam pod tym względem Sniper Elite V2, trudno się tutaj poczuć jak w domu.
Niestety sam arsenał nie należy do obszernych. W nasze ręce wpada zaledwie kilka karabinów snajperskich, jeden(!) pistolet z tłumikiem, a także nóż, z którego możemy skorzystać przy wykonywaniu cichych, bezpośrednich zabójstw. Jakby tego było mało, nie możemy zrobić absolutnie nic z bronią pozostawioną przez przeciwników - szkoda, ale z drugiej strony w grze o takim profilu byle karabin byłby zupełnie nieprzydatny. Na szczęście znalazło się tu miejsce na przydatne zabawki pokroju lornetki (dzięki której możemy oznaczać cele) oraz noktowizora (ten z kolei okazuje się nieodzowny w trakcie nocnych misji). Standardowo, jeśli zostaniemy postrzeleni, możemy skorzystać z apteczki. Takie sytuacje zdarzają się tutaj niezmiernie rzadko, bo gra bardzo ładnie prowadzi nas za rękę, przez co ciężko tu wpaść w jakiekolwiek tarapaty... Zaraz, ale jak to? Ano właśnie...
Tutaj jest właśnie pies pogrzebany. Sniper: Ghost Warrior 2 to gra wybitnie liniowa - przez większość czasu jakiekolwiek odstępstwo od z góry zaplanowanego przebiegu misji kończy się wywołaniem alarmu i w rezultacie - niepowodzeniem. Misje, w trakcie których pracujemy z obserwatorem, należą tu niestety do zdecydowanej większości, a nam nie pozostaje nic innego, jak posłusznie wykonywać wydawane przez niego polecenia i eliminować zaznaczane przez niego cele. Co więcej, w kluczowych momentach gra odbiera nam kontrolę nad postacią - jesteśmy wtedy przyklejeni do lunety i na przykład pomagamy innemu oddziałowi w przeprowadzeniu akcji. Mimo wszystko zdarzają się tu chlubne wyjątki, w których zostajemy sami na placu boju i mamy praktycznie wolną rękę w kwestii tego, jak rozwiążemy konkretny problem. Jest ich jednak tak mało, że w zasadzie po odłożeniu pada całkowicie się o nich zapomina. Nawet jeśli pozwoliło to twórcom nadać rozgrywce odrobinę filmowego wymiaru, skrupulatne prowadzenie gracza za rękę nie jest tym, czego oczekujemy od gry o snajperach.
Uczciwie trzeba jednak przyznać, że poszczególne misje są znacznie bardziej zróżnicowane, aniżeli w pierwszej części serii. Całkowicie wyeliminowano na przykład etapy "strzelankowe" (i dobrze, bo pozostawiały naprawdę wiele do życzenia). Nie rozumiem jednak dlaczego usunięto fragmenty, w których wcielaliśmy się w obserwatora - zamiast tego jednak deweloperzy wstawili tu przyjemne, skradankowe sekwencje, w których musimy bezszelestnie przemykać za plecami przeciwników, a ewentualne zagrożenie eliminować z ukrycia. Ponadto pojawiło się tu znacznie więcej misji rozgrywających się w nocy.
Kończąc temat kampanii dla pojedynczego gracza należy wspomnieć o Sztucznej Inteligencji przeciwników. Dopóki trzymamy się zaplanowanego przez twórców przebiegu konkretnego etapu, ta działa naprawdę dobrze. Wrogowie nie dysponują sokolim wzrokiem i nie trafiają w nas z pistoletów z odległości kilkuset metrów i oddają się swoim obowiązkom. Jeśli jednak wzbudzimy alarm... cóż, najwyraźniej uruchamia im się wzrok Supermana, gdyż potrafią nas dostrzec w ciągu kilku sekund (niezależnie od tego, jaki dystans ich od nas dzieli), a wtedy w zasadzie nie pozostaje nam nic innego, jak uruchomienie misji od ostatniego punktu kontrolnego (których na szczęście jest tutaj sporo).
Na temat trybu multiplayer nie będę się zbytnio rozpisywał, bo i nie ma sensu. Niestety twórcy ostro pojechali po bandzie i niejako zakpili sobie z graczy. Dlaczego? Cóż, obecność dwóch (co prawda różniących się od siebie, ale jednak) map można by było przeboleć, gdyby nie fakt, że do naszej dyspozycji oddano tylko jeden tryb rozgrywki, jakim jest Deathmatch Drużynowy. Niezależnie od tego, czy zdecydujemy się na zabawę na Przedmieściach Sarajewa, czy też w Kurorcie, próg wejścia jest ustanowiony dosyć wysoko. Ciężko tu czerpać satysfakcję z rozgrywki przede wszystkim dlatego, że całość opiera się na długim wyczekiwaniu w jednym miejscu, aż któryś z graczy podniesie cztery litery i ujawni nam swoją pozycję – z drugiej strony nie ma się co dziwić, bo jeśli nie wtapiamy się w tło, zbyt długo tutaj nie pożyjemy. Prawdę mówiąc odniosłem wrażenie, że wieloosobowa rozgrywka została tu dorzucona na siłę – deweloperzy mogli oszczędzić sobie (i nam) nerwów i trudu i zamiast tego postarać się o wydłużenie kampanii.
Sniper: Ghost Warrior 2... Z jednej strony jesteśmy tu dosłownie bombardowani rozmaitymi skryptami, rozgrywka jest niesamowicie liniowa, oprawa graficzna nierówna, a tryb multiplayer nie ma do zaoferowania absolutnie nic. Z drugiej jednak fabuła potrafi zainteresować, zabawa zyskała nieco bardziej filmowy charakter, a i grafika potrafi czasami cieszyć oko. Stąd właśnie ocena, jaką widzicie w podsumowaniu. Oczywiście nie bez znaczenia pozostaje fakt, że gra jest sprzedawana po znacznie niższej cenie, aniżeli ma to miejsce w przypadku większości innych tytułów. Koniec końców otrzymaliśmy przyzwoitą produkcję – dzieło CI Games nie jest wybitnie dobre, ale też nie jest szczególnie złe. To po prostu przykład solidnej, rzemieślniczej roboty, ale niestety... nic poza tym.
Ocena - recenzja gry Sniper: Ghost Warrior 2
Atuty
- Fabuła potrafi zainteresować
- Filmowy charakter rozgrywki
- Warstwa dźwiękowa nie pozostawia zbyt wiele do życzenia
- Grafika może się podobać...
Wady
- ...ale niedoróbki kłują w oczy
- Kampania jest krótka i niesamowicie liniowa
- Tryb multiplayer został wrzucony na siłę
Kilkukrotne przesuwanie premiery nie pomogły Sniperowi. Miał być pokaz umiejętności polskiego dewelopera, ale coś po drodze nie zagrało i otrzymaliśmy najwyżej średniaka, którego warto nabyć, ale po pierwszej obniżce cen.
Przeczytaj również
Komentarze (86)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych