Recenzja: Wonderbook: Detektyw Diggs (PS3)
Bibliotekowo, późna noc. W niejasnych okolicznościach jajko wypada z okna. Części skorupki zostają porwane i ukryte w zakątkach całego miasta. Mól książkowy zostaje wrobiony w zbrodnię, której nie popełnił - musi oczyścić swoje imię i rozwiązać zagadkową sprawę. Jednakże, sam nie da rady. Tu wkracza... dzieciak.
Tak pokrótce wygląda zarys fabularny Detektywa Diggsa. Absurdalnie? Na pierwszy rzut oka i owszem - taka konwencja. Humpty Dumpty, przełożony, a zarazem przyjaciel Diggsa zostaje zastrzelony i wypchnięty przez okno. Diggs zostaje oskarżony o dokonanie zbrodni - ewidentnie widać, że ktoś chce go wrobić. Sam nie będzie w stanie rozwikłać tajemnicy. Poprzez ciekawie poprowadzoną narrację i unikalną mechanikę gry, opartą o Wonderbook, gracz staje się bezpośrednim pomocnikiem detektywa.
Rozgrywka jest bardzo unikalnym i ciekawym doświadczeniem. Wonderbook został w tym przypadku wykorzystany świetnie i co najważniejsze - kreatywnie. Musimy manipulować światem przedstawionym w konkretnej scenie tak, aby umożliwić Diggsowi podjęcie akcji. Toteż rozplątujemy Diggsa z więzów, szukamy źródła światła czy wskazujemy drogę ucieczki - mało tego, czasem trzeba także ostrzec bohatera, zwyczajnie... krzycząc do niego. Brzmi to infantylnie i nieciekawie, jednakże w połączeniu z ciekawą historią, unikalną narracją i świetną warstwą audiowizualną całość świetnie współgra. Mówiąc już o aspektach oprawy gry, mamy do czynienia z nawiązaniem do kina noire. Mimo nieszablonowych, a wręcz baśniowych postaci, które spotkamy, klimat lat 40/50 sprawdza się wyśmienicie. Ubrania, wystrój wnętrz, muzyka jazzowa i bluesowa, przerysowana gra aktorska oraz dobra animacja - to wszystko tworzy świetny klimat i pozwala wsiąknąć w przedstawione wydarzenia. Jak można było zauważyć we wszelkich reklamach i zwiastunach, produkcja kierowana jest dla młodszych odbiorców. Nie twierdzę, że nie - ba, sam Diggs zwraca się w naszą stronę wołając “Ej, dzieciaku, pomóż mi!”. Jednakże dorosła osoba znajdzie w grze sporą liczbę nawiązań do innych dzieł kultury, które również poznał w trakcie swojego życia - w trakcie gry spotkamy trzy małe świnki, które są nieporadnymi detektywami, trzy ślepe myszy czy ziomala-rapera Robin Hooda, który okrada biednych. Sama zabawa narracją również potrafi rozbawić - wspomniane już zwracanie się do gracza to tylko część - sam Diggs wspomina o “niespodziewanym” zwrocie akcji czy mówi “o, to teraz chyba czas na epilog?”.
Jeszcze nie doczekałem się potomstwa, lecz z łatwością wyobrażam sobie omawiany tytuł jako zastępstwo, przykładowo, dobranocki. Z drugiej strony jest tu syndrom LEGO - klocków kupionych “dla dziecka”, a po cichu podkradanych przez ojca. Sama gra jest bardzo krótka. Jedno posiedzenie powinno wystarczyć na ukończenie linii fabularnej, która twa tyle co średniej długości film - Detektyw Diggs nie powinien nikomu zająć więcej niż 2 godziny. Czas ten jest optymalny dla tego typu gry - odbiorca nie zdąży się znudzić tytułem, a fabuła nie staje się przeciągana na siłę. Należy pamiętać, że produkcja na premierze kosztowała mniej niż połowę premierowej ceny nowych hitów. Oczywiście, jeśli ktoś nie posiada Wonderbooka, koszt wzrasta.
Kolejną kwestią jest lokalizacja gry. Nie od dziś wiadomo, że potrafimy robić świetne polskie wersje bajek animowanych. Diggs w żadnym wypadku nie wyłamuje się z tego trendu. Kreacja Artura Żmijewskiego (Diggs) jest jego pierwszą rolą w grach - i poradził sobie lepiej niż dobrze. Oprócz pana Żmijewskiego, usłyszymy także Andrzeja Blumenfelda. Oprócz głosów, przetłumaczone zostały również elementy świata przedstawionego, jak neony w mieście - a to się chwali. Drobny minus należy się za piosenki, które zostały przeniesione z wersji angielskiej, co wybija z klimatu. Znajdzie się również kilka zbyt często powtarzanych kwestii w trakcie minigier, w których bierzemy udział w trakcie rozgrywki. Mimo wszystko, Diggs może być stawiany jako przykład dobrze wykonanej pracy przy pełnej lokalizacji gry. Aby nie było zbyt słodko, mam także kilka zarzutów. Pierwszym i najbardziej irytującym są techniczne problemy z książką. Wonderbookiem trzeba często manewrować, gdyż tego wymaga mechanika gry - jednakże PS Eye zwyczajnie nie wyrabia z łapaniem książki i w efekcie, animacja co chwile się przerywa. Jednakże problem ten może być u niektórych mniejszy - im więcej miejsca przed telewizorem i lepiej oświetlone pomieszczenie, tym powinno to wszystko lepiej wyglądać. Ja jestem cierpliwym graczem i próg tolerancji na tego typu przypadłości mam ustawiony stosunkowo wysoko. Jednakże, osoby wyczulone na wszelkiego rodzaju niedoróbki (tutaj pozdrawiam Abdela z Input Laga) mogą się szybko zniechęcić.
Oprócz kwestii technicznej, irytują zbyt długie i bardzo proste minigry. Są to powtarzające się fragmenty, które potrafią znużyć. Idąc dalej, Move praktycznie w grze nie jest potrzebny. Przydaje się jedynie do misji fotograficznych - po każdym skończonym poziomie, dostajemy kilka przykładowych zdjęć - jeśli uda nam się zrobić podobne, znajdując potrzebne przedmioty w danym miejscu - wyzwanie zostanie zaliczone. Chyba nie muszę wspominać, że Move średnio sprawdza się w roli aparatu? Detektyw Diggs to bardzo solidna pozycja. Może być przerywnikiem między produkcjami dostępnymi w “pełnej cenie”. Kreatywne wykorzystanie Wonderbooka, innowacyjny sposób prowadzenia narracji, duża liczba nawiązań kulturowych - są to rzeczy, na które świadomy odbiorca niewątpliwie zwróci uwagę. Dla dziecka może to być swojego rodzaju zamiennik wieczornej bajki i wprowadzenie w klimaty noire. Miejmy nadzieję, że problemy techniczne związane z PS Eye i samą książką zostaną poprawione w przyszłych produkcjach - jakby nie było, Diggs jest dopiero drugim tytułem wykorzystującym tę technologię! [Jakub]
Bonusowa opinia: Prawie rok temu ukazał się na łamach PS3Site mój tekst z targów Gamescom. Dotyczył on Wonderbooka, do którego byłam nastawiona bardzo pozytywnie. Zarówno Księga Czarów jak i omawiany dziś Detektyw Diggs nie zmienił mojego zdania. Gra jest naprawdę ciekawa - innowacyjna pod względem rozgrywki, przedstawia świetny klimat i przyjemną, niezobowiązującą historię. W trakcie rozgrywki mieliśmy kilka problemów technicznych, o którym wspominał Jakub - jednakże w moim odbiorze nie rzutują one negatywnie na całość gry. Jak już mam się przyczepiać, minusem dla mnie jest fakt, że kontroler Move praktycznie nie był wykorzystywany w grze - choć wymagany do jej uruchomienia. Mimo, że produkcja ewidentnie jest kierowana do młodszych użytkowników, bawiliśmy się bardzo dobrze - dorosły gracz zdecydowanie znajdzie coś dla siebie, wyłapie smaczki i będzie dobrze wspominał przygodę z Diggsem. [Martyna] Ocena: 8+
Ocena - recenzja gry Wonderbook: Detektyw Diggs
Atuty
- Celowo przerysowany klimat lat 40/50 i filmów noire
- Polska wersja językowa
- Ciekawie poprowadzona narracja
- Czy dorosły, czy dziecko - każdy znajdzie coś dla siebie
Wady
- Problemy techniczne z Wonderbookiem i PS Eye]
- Zbyt długie i nużące minigry
Druga gra na Wonderbooka stawia na coś kompletnie innego. Podana z odpowiednią nutką kryminalistyczna historia różni się znacząco od infantylnych czarów. Warto spróbować w to zagrać, zwłaszcza, że zarówno starsi jak i młodsi znajdą coś dla siebie.
Przeczytaj również
Komentarze (13)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych