Recenzja: The Last of Us (PS3)

Recenzja: The Last of Us (PS3)

Paweł Musiolik | 19.06.2013, 13:01

Dobijający do pięćdziesiątki facet i wchodząca w okres dojrzewania nastolatka w świecie w którym cywilizacja ludzka bliska jest upadkowi. To co zostało z wojska stara tworzyć pozory normalności w zamkniętych strefach kwarantanny, walcząc każdego dnia o normalne życie, gdy poza terenami bezpiecznymi zmutowane przez kordyceps jednostki szukają pożywienia.

Z wojskiem walczą tajemnicze Świetliki, pseudo-terrorystyczna organizacja pragnąca normalności i powrotu do tego, co było dwadzieścia lat wcześniej, bo właśnie tyle czasu minęło od wybuchu tajemniczej pandemii, która pogrążyła świat w ruinie. Są jeszcze ludzie, choć bliższe prawdy określenie powie o nich bestie, ale czy faktycznie? Czy walka o przetrwanie w myśl, że cel uświęca środki może być usprawiedliwieniem? Kwestie moralności ludzkiej to codzienność w świecie w którym przyszło żyć Joelowi i naszej młodej Ellie, którzy to przez kilkanaście godzin rozgrywki będą nam towarzyszyć w tej niesamowitej wędrówce po Stanach Zjednoczonych.

Dalsza część tekstu pod wideo

Naughty Dog nie stworzyło gry w której historia kandydowałaby do miana przełomu w świecie gier, a tym bardziej film. Najlepsze studio Sony potrafiło jednak zebrać w jednym produkcie znane z kilku filmów elementy fabularne i z innych gier elementy rozgrywki, dodając od siebie swojej magii. The Last of Us jest ich najlepszą produkcją jaką udało się stworzyć w całej historii studia. Produkcją tak bardzo różniącą się od tego, co z pozoru się sprzedaje i czego pragną masy kupujące w milionach kolejne odsłony Call of Duty czy z wywieszonym jęzorem patrzące na gry w którym wystarczy wcisnąć X by być „niesamowitym”. Ciężko napisać cokolwiek o fabule nie zdradzając zbyt wiele, gdyż każdy moment w którym spędzamy czas z grą to odkrywanie zniszczonego świata na nowo, poznawanie historii naszych bohaterów i napotkanych postaci. Patrząc na to jak luzackim tytułem jest seria Uncharted, jestem kompletnie zaskoczony tak bardzo realnie oddanymi postaciami. Joel jest zmęczonym życiem facetem, którego interesuje tylko i wyłącznie przetrwanie w tym świecie. Po 20 latach stracił kompletnie nadzieję na to, że kiedyś będzie normalnie. Zresztą – od momentu wybuchu epidemii stracił co najważniejsze dla niego i to o dziwo z rąk ludzi. Dlatego jest tak bardzo zgorzkniałą personą, która przez większość czasu gry traktuje eskortę Ellie jako zło konieczne by zdobyć zasoby dzięki którym będzie mógł przetrwać choćby o dzień więcej. Z drugiej strony mamy Ellie, dojrzałą jak na swój wiek nastolatkę, która z racji młodego wieku nie pamięta świata sprzed pandemii pasożyta, który w ciągu 48 godzin jest w stanie zamienić zarażonego człowieka w Biegacza pragnącego przenieść zarodniki na zdrowe jednostki. Dziewczyna z początku kompletnie nie ufa Joelowi, ale wraz z ich wędrówką nawiązuje się między nimi specyficzna więź, która w końcu przekuwa się na relacje bardzo podobne do ojca i córki. I właśnie to jest jedna z najważniejszych rzeczy jeśli chodzi o historię w The Last of Us.

tlou5

Ale nie jedyna. Każda z napotkanych postaci ma swoją historię, motywację i powody dla których chce po prostu żyć. Inni wolą bezpiecznie wśród wojska w strefach kwarantanny, inni z dala od ludzi, uważając ich za najgorsze co pozostało przy życiu I obserwując serwowane nam sceny w trakcie gry zaczynamy rozumieć chociażby takiego Billa, który jest kawałem gnoja z krwi i kości. Mniejsze lub większe tragedie z którymi będziemy się ścierać w trakcie gry będą powodować u nas różne reakcje – od złości aż po autentyczny smutek. Niesamowite jest ile pracy włożono i jak wypadł efekt końcowy w The Last of Us. Naughty Dog od początku do końca założyło sobie, że przedstawią nam pewną kreację bohaterów, której będziemy się trzymać, bo tak będzie najlepiej. Nie ma więc tutaj fabularnej swobody i dowolności w kreowaniu wydarzeń. Jeśli ktoś tego oczekuje, to niech zacznie myśleć inaczej, w innym przypadku dołączy do grona czepialskich z plakietką „chciałem czegoś innego, gra jest słaba”. Śmiało zaryzykuję stwierdzenie, że mimowolnie otrzymaliśmy najbardziej filmową produkcję, która śmiało może stać obok filmu Droga w kategorii postapokaliptycznego wyobrażenia świata.

Fantastycznie poprowadzonej historii, która od początku do końca trzyma się kupy towarzyszy nam fenomenalny w moim odczuciu gameplay. The Last of Us to survival z krwi i kości. Jeśli gra chce nas wystraszyć, to nie robi tego trupem wypadającym z szafy, a ciągłym uczuciem niepokoju i myślą, że jedno powinięcie nogi poskutkuje śmiercią. Bieganie i strzelanie do wszystkiego co się rusza karane jest bardzo mocno. Amunicji mamy bardzo i to bardzo mało, zasoby z których możemy tworzyć przedmioty są ograniczone a przeciwnicy to cwane bestie, które nie odpuszczają nam ani na chwilę gdy nas zauważą. Ciężko zdecydować, czy gorsze jest spotkanie z bandą degeneratów, którzy mordują ludzi by zdobyć ich rzeczy, czy spotkanie z zarażonymi. Ci pierwsi są niesamowicie inteligentni. Poruszają się często w grupach, nasłuchują, rozglądają się gdy tylko coś przykuje ich uwagę. Także rozmawiają między sobą, ostrzegają się wzajemnie i pomagają gdy wymaga tego sytuacja, nierzadko próbując zaatakować nas z flanki. Z drugiej strony mamy zarażonych, których można podzielić na trzy grupy.

tlou2

Pierwsi są Biegacze, istoty szybkie, wytrzymałe i łaknące krwi. Na szczęście walka z nimi może być przeprowadzana w zwarciu nawet gdy nas zauważą. Ich atak nie oznacza automatycznej śmierci. Co innego to Klikacze. Spotkanie z nimi nigdy nie należy do przyjemnych. Jeden ich atak i jesteśmy martwi, więc jedyna zaleta z naszego punktu widzenia jest taka, że są kompletnie ślepi i orientują się dzięki echolokacji. W większości przypadków najlepiej jest ich po prostu ominąć, zwabić gdzieś rzutem butelką i odejść w spokoju. Klikacze są także najbardziej przerażającymi stworami jakie spotkamy. Nie z racji tego, że grzyb rozerwał im czaszkę od środka, a z racji przeraźliwego klikania, które w połączeniu z ciemnymi lokacjami powoduje gęsią skórkę. Nieraz miałem sytuację w której wbiegałem do lokacji, a obok mnie stał Klikacz – serce podchodziło pod gardło w dwie sekundy. Eliminować możemy ich po cichu ostrzem lub bronią palną, ale nad drugą opcją zastanowicie się trzy razy gdy w ten sposób zainteresujecie swoją osobą całą grupę zarażonych. Na sam koniec pozostawiłem Purchlaka z którym jest taka sytuacja, że nikt go nie chce spotkać. W każdej grze rzucilibyśmy się na niego z najsilniejszą bronią, tutaj poza przymusowymi sytuacjami lepiej uciekać – wierzcie na słowo.

 Walka połączona ze skradaniem to jedno, ale eksploracja to drugie – znacznie większe pole do popisu. I tutaj Naughty Dog sprawiło się perfekcyjnie. Lokacje, które zwiedzamy się bardzo i to bardzo rozległe. Mnóstwo przejść, pokojów, dróg by przemknąć się za przeciwnikami bez ich uwagi. Szperanie po kącikach nie tylko wymagane jest by zebrać jak najwięcej przedmiotów potrzebnych do tworzenia, ale także odnaleźć zapiski zwykłych ludzi, dzięki czemu poznajemy tragedie innych, co też wymownie Joel komentuje. I szkoda, że w większości są to historie smutne, czasami tragiczne. W tym aspekcie Neil Druckmann jako reżyser gry nie pieścił się z nikim. Gdy w tunelach za Pittsburgiem traficie do pewnej lokacji, zaczniecie w niej szperać i czytać notatki, poczujecie momentalnie się źle. W tej produkcji nikt nie bawi się w ukrywanie prawdy – tematy tabu są przełamywany gdzie tylko się da i to jest ogromnym plusem tej produkcji – jest niesamowicie realna. Wróćmy jednak do eksploracji i systemu tworzenia przedmiotów, który odbywa się w czasie rzeczywistym. Możemy zrobić sobie owszem apteczkę, koktajl mołotowa czy granat dymny z cukru i saletry, ale wszystko wymaga zbierania potrzebnych zasobów, które są rzadkością nawet na normalnym poziomie trudności. No i oczywiście wpierw musimy znaleźć schemat z którego Joel będzie się mógł tego nauczyć. Późniejsze pozwalają nam na rozwój danych „gadżetów”, ale schematy są skrzętnie poukrywane. Zbieramy także różnoraki złom który służy nam do ulepszania broni palnej, ale raz – że musimy znaleźć skrzynki z narzędziami, a dwa – także tego złomu jest bardzo mało. Podobnie jak suplementów służących do rozwijania naszego bohatera. Dlatego wszystkim trzeba tutaj dysponować z głową. Jak widzicie – przetrwanie jest tutaj w każdym aspekcie gry.

tlou4

Naughty Dog nie byłoby sobą gdyby nie dostarczyli produkcji, która graficznie wyciska wszystkie soki z leciwej już konsoli Sony. Początek gry nie imponuje, jest poprawnie, szaro-buro i bez wyrazu. Ale to się zmienia gdy wkroczymy na tereny zielone, których więcej jest wraz z postępem w grze. Stojąc na krawędzi, patrząc na rozpościerające się połacie zieleni w trakcie zachodu słońca nie będziecie mogli wyjść z podziwu jak ta gra jest po prostu artystycznie piękna. Nie wiem jakiej magii użyto, ale gra kompletnie się nie dławi, nie gubi klatek i nie zacina nawet gdy w lokacji jest bardzo dużo dymu i innych elementów cząsteczkowych. Gigantyczne słowa pochwały należą się także za modele postaci, które są fenomenalne i bez wątpienia biją to, co mogliśmy zobaczyć do tej pory. Ich włosy, zarost, modele twarzy i animacja to absolutny top jeśli chodzi o gry w tej generacji. Śledząc wypowiedzi innych, napotykam na narzekania odnośnie tego jak gra wygląda w ciemnych pomieszczeniach i powiem tylko tyle – gra świateł gdy odpalimy latarkę, jej zachowanie gdy się poruszamy zostało oddane fenomenalnie, zwłaszcza taki smaczek, który wymusza na nas potrząśnięcie padem gdy gaśnie. Kto w swoim życiu choć raz nie robił tego z latarką gdy przestawała świecić? Podobnie zachwyty można mieć przy udźwiękowieniu tej produkcji. Te jest fenomenalne. Odgłosy zarażonych, „klikanie” Klikaczy, rozmówki naszych bohaterów i odgłosy miażdżonej tępym narzędziem czaszki – w tym ostatnim przypadku człowiek aż się krzywi gdy słyszy i widzi co się dzieje. Niestety, w polskiej wersji jest nieznośny problem z zanikaniem głosów postaci gdy gramy z dubbingiem. Jest to już kolejna produkcja SCEP, która ma z tym faktem problemy. A szkoda, bo sama polonizacja wypada fantastycznie. Głosy aktorów zostały idealnie dobrane i jeśli mam być szczerym – nie wyobrażam sobie by jakkolwiek skrytykować odegranie Joela, Ellie, Tess, Davida czy innych, napotkanych postaci. Zgrzytem jest tłumaczenie napisów, które czasami kompletnie nie pokrywa się z tym co mówią postaci i zauważyć to można gdy włączymy polski język i napisy. Ale to jest drobnostka.

Dlatego pytanie czy The Last of Us jest grą idealną, tytułem tej generacji z pozoru wydaje się proste. Tak, jest to absolutny top z wszystkich gier, które ukazały się od momentu startu Xboksa 360 i później PS3. Kompletna historia która angażuje gracza w każdą sekundę obcowania z nią, niewiarygodnie realne wykreowani bohaterowie, nierzadko z podwójną moralnością, która powoduje u nas rozważania czy podjęte przez nich decyzje są słuszne i jak byśmy się sami zachowali. Sceny, które nami wstrząsną są nasycone ludzkimi tragediami. I jeśli kogoś najmniej interesują techniczne aspekty, to tak – mamy do czynienia z produkcją idealną w każdym calu. Jednak jeśli spojrzymy na niektóre problemy, które gnębią produkcję, ale nie wpływają na ogólny odbiór The Last of Us to trzeba je wypunktować. Irytować może problem z odpalanymi skryptami – czasami gra po prostu za późno zareaguje na to co ma się wydarzyć. Także SI zdaje się oszaleć i w moim przypadku Tess wesoło sobie biegała gdy ja starałem się po cichu zdjąć przeciwnika. Dla niektórych na szczęście – decyzją Naughty Dog było uczynienie towarzyszącej nam Ellie lekko niewidzialnej. Przeciwnicy mają większy próg tolerancji w jej przypadku. Nas potrafią zauważyć bardzo szybko i sprawnie. Z drugiej strony – Ellie jest bardzo pomocna i nieraz ocali nam tyłek rzucając cegłówką w przeciwnika lub najzwyczajniej po ludzku – krzycząc do nas i ostrzegając. Interakcja między postaciami jest na niesamowitym poziomie.

Na sam koniec pozostał tryb gry przez sieć, który początkowo wydawał mi się kompletnie zbędny. I jeśli mam być szczery – bez niego gra byłaby nadal tak świetna jak jest. Tryb dla jednego gracza ukończyć można w 13-15 godzin, a gdy to zrobimy dołączyć możemy do jednej z frakcji i grać przez sieć w jednym z dwóch trybów gry. Każdy z nich skupia się przede wszystkim na skradaniu i zbieraniu potrzebnych naszemu klanowi zasobów. Jednak jeden z nich funkcjonuje na zasadach lekko znanych z innych gier – nasza postać może się odrodzić gdy są dostępne posiłki. W drugim trybie jest już ciężej – gdy zginiemy nie odrodzimy się aż do następnej rundy (maksymalnie są 4). Dlatego naszym celem jest ukrywanie się i likwidowanie wrogów po cichu. Z klanem także zabawna i całkiem fajna sprawa. Rozpoczynając grę możemy zaimportować listę znajomych z Facebooka i ci będą stopniowo dołączać do przetrwanych pod naszym przewodnictwem. Całość wędrówki podzielona została na dni i tygodnie, gdzie jeden mecz odpowiada jednemu dniu. W trakcie tej wędrówki natrafić możemy na misje w których decydujemy czym się zajmiemy i mamy 3 dni by to wykonać. Im liczniejsza nasza grupa, tym więcej zasobów będziemy potrzebować, dlatego rozważne granie pozwoli nam przetrwać. W innym przypadku grupa zacznie chorować, głodować, a na końcu ludzie poumierają. W samej grze dostępne mamy 4 klasy postaci z różnym ekwipunkiem i zdolnościami specjalnymi. W trakcie meczy za zbierane części możemy kupić amunicję, ulepszyć broń lub wyposażyć się w kamizelkę kuloodporną. I tak samo jak w singlu – amunicji jest bardzo i to bardzo mało. I jeśli po tej recenzji nadal się zastanawiacie czy warto zagrać w The Last of Us, to ja odpowiem z pełną odpowiedzialnością za was – warto. Nawet za pełną cenę premierowego wydania.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Last of Us

Atuty

  • Niesamowicie wciągające historia
  • Fantastyczne wykreowane postaci
  • Angażująca rozgrywka
  • Fantastyczna oprawa audio-wizualna
  • Brutalna rzeczywistość bez kompromisów
  • Długi czas gry
  • Niesamowicie oddana walka wręcz i strzelanie z broni

Wady

  • Drobne problemy techniczne

Jeśli myślicie, że na PS3 widzieliście już wszystko, zagrajcie w The Last of Us. Naughty Dog stworzyło grę, która w każdy możliwy sposób łamie stereotypy o grach tej generacji. Długa, ze wspaniałą historią i postaciami. Zanim umrzesz - musisz zagrać.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper