Recenzja: DuckTales: Remastered (PS3)
Odświeżanie starych gier, które u dzisiejszych dwudziestoparolatków zajmują specyficzne miejsce w ich wspomnieniach jest czymś cholernie ryzykownym. Gdy zmieni się zbyt mało – spada fala krytyki za pójście po linii najmniejszego oporu. Gdy zmieni się w produkcji zbyt dużo – podnoszone jest larum jakoby dokonano zamachu na coś świętego.
Na szczęście – to mogę przyznać od razu – nie było dane zagrać mi w DuckTales na NES-ie, dlatego wolny jestem od oceniania gry z perspektywy czasu i tego jaka była kiedyś, a jaka mogłaby być teraz. Dla mnie DuckTales: Remastered jest platformówką jakiej mi brakowało od dawien dawna.Warto jednak nakreślić, co kryje się pod tytułem DuckTales: Remastered, które w naszym kraju znane jest jako Kacze Opowieści. Bardzo prosta, wręcz naiwna fabuła opowiada nam o Sknerusie McKwaczu i jego wojażach po kilku kontynentach w poszukiwaniu najcenniejszych skarbów świata. Wszystko po to, by być jeszcze bogatszym, o ile można być bardziej bogatym od bycia obrzydliwie bogatym. No ale jak to jest w takich przypadkach – sprawa się potocznie mówiąc rypła, a my musimy skakać przez łącznie siedem plansz (nie licząc samouczka z początku). A samo skakanie wypada dosyć dobrze. Oczywiście nasz Sknerus nie jest najmłodszy, dlatego nie oczekujmy po nim tempa młodzieńca, ale z pomocą przychodzi nam skakanie na jego starczej lasce, nazwane tutaj pogo. I z tym jest największy problem w tej produkcji. Otóż czasami gra nie załapie tego, że wciskamy odpowiedzialny za to przycisk i spadamy na głowę przeciwnika, tracąc energię lub życie. Dodatkowo, gdy wylądujemy na krawędzi platformy, zamiast odbić się raz jeszcze – przestajemy skakać. Nie wiem dlaczego akurat tak, ale to irytuje, zwłaszcza, że nie jest to jednorazowy wybryk gry, a coś z czym musimy zmagać się non stop. Na najwyższych poziomach trudności jest to ogromnym problemem, gdyż margines naszego błędu jest ograniczony do minimum.
Oprócz tego zbieramy klejnoty, które powiększają stan naszego konta. Skarby kryją się w skrzyniach, wypadają z przeciwników i poukrywane są w różnorakich miejscach na planszy. Ich zbieractwo ma dwojaki wymiar – raz, że „robimy” jak najlepszy wynik w planszy, a dwa – zebrane kryształy wydajemy sobie na dodatkowe artworki, które przygotował Capcom w osobnej lokacji, mieszczącej się w skarbcu Sknerusa. Oczywistym jest, że za pierwszym razem nie nazbieramy wystarczającej ilości tej „waluty”, więc mamy najprostszy sposób na wydłużenie gry. Bo ta jest niezmiernie krótka. Całość zeszła mi na normalnym poziomie trudności w około trzy godziny. Poza normalnym trybem jest także najłatwiejszy, na którym gra jest trywialna, oraz trudny przy którym większość graczy przyzwyczajonych do dzisiejszego prowadzenia za rączkę – zwątpi. Jeśli jednak chodzi o samą rozgrywkę, to zachowano ducha starych platformówek 2D z ery konsol 8-bit i 16-bit. By jednak dołożyć od siebie, dodano tu i ówdzie ukryte pomieszczenia ze skarbami, a także z przedmiotami, które pchnąć mają postęp w grze. Oczywiście zaciąć się jest ciężko gdy pod ręką mamy mapę z rozrysowanymi pomieszczeniami i wskazówkami, gdzie co jest.
Jednak najbardziej przypadłą do gustu mi grafika i oprawa audio, a zwłaszcza ścieżka dźwiękowa. Wayforward, które odpowiada za deweloping postanowiło połączyć ręcznie rysowane postaci z trójwymiarowymi planszami i obiektami w grze. Nie wygląda to idealnie, ale bez wątpienia, wszystko co namalowane zostało rękoma, prezentuje się fantastycznie. Może i brakuje niektórych elementów animacji, ale jeśli mam być szczery – nie zwracamy na te braki kompletnie uwagi. Ścieżka dźwiękowa została zremiksowana, jednak zachowując oryginalne nuty w sobie. Dlatego jeśli graliście kilkanaście lat temu w DuckTales, to bez wątpienia bardzo szybko podłapiecie tutaj kolejne melodie, które włączą się w wybranych planszach, a na pewno tę, która przygrywa w głównym menu gry. Warto także zaznaczyć, że głosów postaci użyczają oryginalni aktorzy, których można było słyszeć w angielskiej wersji tej kreskówki. Dla nas to nie ma wielkiego znaczenia, bo bardzo ubolewam nad brakiem polonizacji. W tym przypadku gra byłaby kompletna.
I podejrzewam, że znaczącym problemem dla wielu będzie lekko wysoka cena tej produkcji. Mimo, że Wayforward włożyło dużo dobrego w remasterowanie DuckTales, to jednak 59 złotych za ponad 3 godziny gry jest lekko niesprawiedliwą ceną. Fani oryginału mogą się na to szarpnąć bez dwóch zdań, ale im od razu proponuję grę na najwyższym poziomie trudności. Wtedy ich wspomnienia sprzed prawie dwóch dekad pozostaną naruszone w najmniejszym aspekcie. Pozostali powinni skusić się na Kaczki w momencie gdy szukają dobrego platformera 2D, a Superfrog HD ich zawiódł.
Ocena - recenzja gry DuckTales Remastered
Atuty
- Wspaniała oprawa wizualna
- Niesamowita ścieżka dźwiękowa
- Udane odświeżenie oryginału
- Przyjemna rozgrywka
- Kaczy humor wiecznie żywy
Wady
- Złe wyważenie poziomów trudności
- Brak polonizacji
- Problemy ze sterowaniem
Jedna z najlepiej odrestaurowanych gier na konsole tej generacji. Wspaniała, ręcznie rysowana grafika i udanie zremiksowana ścieżka dźwiękowa są jak balsam na uszy i oczy. Rozgrywka także "daje radę". Grać!
Przeczytaj również
Komentarze (33)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych