Recenzja: Castle of Illusion (PS3)
Jest piękny dzień, toteż Miki zabrał swą ukochaną Minnie na piknik. W końcu z dobrej pogody trzeba korzystać. To samo pomyślała czarownica Mizrabel i nawiedziła parę myszek porywając Minnie, by skraść jej młodość i urodę. Miki pierwszym lepszym szczurem nie jest, więc dzielna myszka wyruszyła odbić swoją kobietę. Czy zdąży nim wiedźma dokończy zaklęcie? A jeśli nie zdąży - czy nadal będzie kochał starą i brzydką Minnie, bo tak naprawdę i tak nie ma zbyt wielkiego wyboru w kwestii samic swojego gatunku?
To jest Disney, więc myślę, że odgadnięcie zakończenia nie sprawi nikomu kłopotów, a Miki nie stanie przed podobnym dylematem. Tę historię zresztą już znamy - „Castle of Illusion Starring Mickey Mouse” to odświeżona wersja gry wydanej w 1990 roku na Sega Mega Drive. Piękna, jak na tamte czasy, platformówka 2D zdobyła uznanie recenzentów, którzy szczególnie zachwycali się jakością animacji i muzycznymi motywami. Czy po ponad 20 latach udało się przywrócić dawny blask? Po udanym powrocie Ducktales szanse były spore.
Nowa wersja nie ogranicza się do dwóch wymiarów. Większość czasu spędzimy w 2,5D, a podczas niektórych poziomów zobaczymy na dalszym planie miejsca, które zwiedzimy dopiero później. Znajdą się również sekwencje w trzech wymiarach, co wytrąca z równowagi i ciężko wymierzyć wtedy skoki naszego uszatego bohatera. Sama grafika prezentuje się bardzo ładnie, łączy disnejowską stylistykę z modelami 3D, a niektóre potworki są szalenie urocze. Przykładem niech będą literki A, które skacząc, wykrzykują nieustannie swoją samogłoskę. Gra oferuje pięć różnych światów, z czego każdy cieszy oko unikalną stylistyką. Zwiedzimy m. in. zaczarowany las, wytwórnię zabawek, piekło cukrzyka, gdzie będziemy skakać po ciastkach i lizakach, a nawet kubek herbaty ze złośliwymi kostkami cukru. Zamek Iluzji pełni rolę międzypoziomowego huba. Stąd nasza dzielna myszka wchodzi do kolejnych komnat, które pełnią rolę światów, uzbrojona w zbierane pociski oraz własny ciężar. Wzorem hydraulika, Miki skacze po czerepach wrażych stworków, lecz prócz zwyczajowego zaspokajania głodu zabijania, skoki te posłużą w celu zebrania znajdziek i dostaniu się w ciężko dostępne miejsca. Trampoliny jednorazowego użytku po chwili pojawiają się na nowo, w razie gdyby gracz nie doskoczył do celu, nie ma więc potrzeby powtarzania całego poziomu w wypadku źle oddanego skoku.
Zaliczając kolejne etapy, zbierzemy diamenty, które służą do odblokowania kolejnych poziomów i obrazów w zamku, a także części statuetek, karty i papryczki chilli, które uzupełnią zamek o rzeźby bossów, a Mikiemu dadzą dostęp do nowych ubranek (całe trzy). Po ukończeniu poziomu możemy do niego wrócić i zebrać pominięte rzeczy, bądź przejść go na czas i wbić się na szczyt rankingów. Poziom trudności jest jeden i rośnie dość równomiernie. Gra wydaje się dość łatwa i przystępna dla młodszych graczy, lecz końcową walką z wiedźmą twórcy sprzedają kopa w twarz małemu fanowi Myszki Miki. Być może staroszkolne gry mogły sobie pozwolić na takie wyzwania w grach dla dzieci, ale tytuł zostanie zwyczajnie nieukończony.
Najbardziej krzywdząca jest jednak długość samej gry. Pięć światów, z których każdy składa się z dwóch aktów i walki z bossem, oraz walka końcowa to zajęcie za 3-4 godziny spokojnej gry. Za cenę prawie pięćdziesięciu złotych wymagam co najmniej dwa razy tyle. Po zakończeniu przygody ma się wrażenie ogrania obszernego dema, aniżeli pełnej gry. Szukanie brakujących diamentów i reszty znajdziek może dodać godzinkę czy dwie, ale to wciąż nędzny wynik. Gra jest urocza, fani twórczości Disneya doszukają się smaczków na zmyślnie zaprojektowanych planszach, a weteranów pierwowzoru zainteresować może ścieżka dźwiękowa wzorowana na oryginale. Boli brak lokalizacji, na szczęście wszystko jest na tyle intuicyjne, by poradził sobie nawet analfabeta. Czy jest zatem warto pomóc Mikiemu uratować Minnie? Jak najbardziej, byle nie za pełną cenę. Za pięć dyszek zdecydowanie lepiej wybrać używanego Rayman Origins, który na pewno nie pozostawi wrażenia brakującej zawartości, albo dopłacić dyszkę i wziąć Ducktales. Wspaniały, jeno krótki i drogi twór.
Ocena - recenzja gry Castle of Illusion starring Mickey Mouse
Atuty
- Urocza oprawa audiowizualna
- Ciekawie zaprojektowane poziomy
- Sprytnie poukrywane sekrety
Wady
- Krótka
- Zbytnio zawyżony poziom trudności finalnej walki
- Brak lokalizacji
Nie tak udana jak Kaczki autorstwa Capcomu, ale odświeżony "Zamek Iluzji" wypada bardzo dobrze i spodoba się każdemu, kto tęsknił za staroszkolnymi platformówkami.
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych