Recenzja: Ratchet: Gladiator (PS3)
Ratchet: Gladiator (za wielką wodą, a także na liście trofeów, zwany Deadlocked) to jedna z tych pozycji, która długo nie mogła się pokazać na rynku. Wersję HD tego znanego z końcówki ery PS2 tytułu zapowiedziano już wiele miesięcy temu, ale premiera była wielokrotnie przesuwana.
Żeby było śmieszniej gra miała też zostać za darmo udostępniona dla wszystkich, którzy nabyli Ratchet & Clank: Załoga Q na PS3. Dlaczego? Ponieważ w przypadku tej drugiej pozycji… spóźniała się edycja na PS Vita, więc Gladiator miał być niejako przeprosinami Sony za zaistniałą sytuacją. Ostatecznie grę udostępniono na PS Store dopiero teraz, prawie rok po premierze Załogi Q.Wiemy już, że wersja HD Gladiatora rodziła się w boleściach. Co ciekawe, w przypadku wersji pierwotnej było wręcz odwrotnie. Twórcy serii, Insomniac Games, wypuścili między 2002 a 2005 aż cztery pełnoprawne odsłony Ratcheta, co daje średnio jedną grę na rok. Gladiator był ostatnią z nich i w wielu aspektach widać tu niestety zmęczenie materiału. Gra wciąż wygląda i działa pierwszoligowo jak na standardy z 2005 roku, a więc sprzed premiery Xboxa 360 i późniejszej PS3 (o tym więcej w dalszej części tekstu), ale ustępuje swoim trzem kultowym poprzedniczkom.
Zacznijmy jednak od początku, czyli od historii. Akcja gry rozpoczyna się niedługo po zakończeniu „trójki”, gdy Ratchet wraz z Clankiem relaksują się na pokładzie swojego statku kosmicznego. Sielanka nie trwa jednak długo, ponieważ na pokładzie Starship Phoenix pojawiają się sługusy złego Gleemana Voxa i porywają bohaterów do sektora cieni. Następnie Ratchet zostaje odziany w specjalną zbroję i musi wziąć udział w międzygalaktycznym turnieju gladiatorskim zwanym Dreadzone, aby ocalić życie swoje i przyjaciół. Opowiastka prosta, ale stanowiąca przyzwoite wytłumaczenie dla akcji. W tym momencie należy podkreślić jedną z największych zalet Gladiatora. Gra jest przeładowana fajnymi scenkami przerywnikowymi (szkoda tylko, że te renderowane są wyświetlane w 4:3, a te na silniku gry normalnie, w 16/9, bo wygląda to co najmniej dziwnie). Animacje twarzy bohaterów nawet dziś robią bardzo pozytywne wrażenie, można powiedzieć, że wiele pierwszoligowych tytułów z 2013 roku prezentuje się w tym aspekcie gorzej. Do tego dochodzi doskonały voice acting. Każdy z bohaterów i antybohaterów ma dobrze dobrany głos, a aktorzy wygłaszają swoje kwestie w taki sposób, że uśmiech rzadko będzie schodził Wam z twarzy. Młodszym graczom może jedynie przeszkadzać brak opcji włączenia napisów. Szkoda, że nie pokuszono się wprowadzenie tego małego usprawnienia względem oryginału.
Niestety poza animowanymi scenkami Gladiator składa się też z gry właściwej. Już tłumaczę dlaczego użyłem tego pozornie idiotycznego sformułowania. Otóż rozgrywka w tej odsłonie Ratcheta jest niesamowicie monotonna. Całkowicie wyleciały sekwencje platformowe i logiczne z Clankiem w roli głównej. Rola mądralińskiego robocika została ograniczona do udzielania nam porad przez radio. Gra stała się właściwie strzelaniną z widokiem z trzeciej osoby, do tego strzelaniną mało urozmaiconą. W trakcie kolejnych misji schemat staje się do bólu powtarzalny – lądujemy na arenie, biegamy w kółko prując do przeciwników z broni i omijając przeszkody terenowe, po wybiciu wszystkich wrogich jednostek wykonujemy kilka skoków i rozpoczyna się kolejna walka. Brakuje tutaj jakichkolwiek możliwości taktycznych, znanych ze współczesnych shooterów, o systemie osłon nie wspominając.
Jeszcze bardziej boli fakt, że wspomniane narzędzia zniszczenia nie są specjalnie interesujące. Seria słynęła w okresie pierwszej trylogii (i pełnoprawnych kontynuacji na PS3 również!) z niesamowicie kreatywnych i śmiesznych broni palnych. Tym razem mamy do czynienia z całkiem szerokim arsenałem pukawek, jednak żadna z nich nie pozostaje w pamięci na dłużej, stanowią one jedynie środek do osiągania celu. Statystyki każdej z nich można rozwijać, a także dodawać nowe „umiejętności”, jak naboje kwasowe czy zamrażające. To dodaje rozgrywki trochę głębi. W miarę interesującym dodatkiem są też dwa roboty towarzyszące Ratchetowi w trakcie starć. Zakres wydawanych im rozkazów jest bardzo wąski, ale w niektórych walkach mają do odegrania istotną rolę, ponieważ np. tylko one umieją skorzystać z impulsu elektromagnetycznego, który pozwala zadawać obrażenia niektórym wrogim maszynom. Ich zdolności też można rozwijać, służą temu wizyty u kolejnej barwnej postaci, mechanika Ala. Kampania trwa mniej więcej 7-10 godzin, można ją przechodzić wiele razy, aby odblokowywać kolejne nagrody i trofea, ale prawdę mówiąc już w połowie miałem jej dość. Ciekawą odskocznię stanowić miał tryb multiplayer, który przeniesiono wprost z oryginału. Wówczas umożliwiał on starcia nawet 10 graczom w ramach jednego z pięciu różnych trybów. Mnogość dostępnych skórek dla postaci i map jeszcze mocniej skłaniała do zabawy. Niestety w trakcie kilku dni testów nie udało mi się znaleźć wystarczającej liczby chętnych śmiałków, aby zasmakować tej zabawy. Z racji niszowości tytułu i praktycznego braku jego promocji ze strony Sony nie wróżę tłoku na serwerach także w przyszłości.
Cieszy natomiast fakt, że nie wycięto lokalnej kooperacji. Wszystkie misje z trybu kampanii można zaliczać także razem z drugim graczem. Wówczas dla zachowania balansu nie pomagają nam boty, a z ich umiejętności mogą korzystać sami bohaterowie. Arsenał jest także dzielony i ta sama broń nie może być jednocześnie wykorzystywana przez obu graczy. To dodaje zabawie odrobinę taktycznego posmaku, a jak wiadomo każda strzelanina bawi lepiej, gdy możemy ją przechodzić razem z przyjacielem. Także za to mały plusik dla twórców konwersji.
Po Ratchet: Gladiator widać, że 8 lat temu był pozycją wysokobudżetową. Poza wspomnianymi wcześniej scenkami przerywnikowymi świadczy o tym też m.in. superpłynna animacja w trakcie rozgrywki oraz mnogość różnych od siebie planet-aren, na których przyjdzie nam walczyć. Niestety, widać też jak na dłoni, że tytuł ten był efektem prac zmęczonego i poganianego przez wydawcę teamu. Zamiast innowacji względem poprzedniczek dostajemy tu w efekcie rozgrywkę zdecydowanie mniej urozmaiconą, na dłuższą metę nużącą. W efekcie zakup edycji HD mogę polecić jedynie fanom serii, którzy albo pominęli Gladiatora w czasach PS2 albo nie mają naprawdę nic lepszego do roboty w trakcie tej pełnej gorących premier jesieni. Pozostałym sugeruję – wybierzcie dla siebie jedną z dziesiątek lepszych strzelanek TPP oferujących multi i co-op. Albo po prostu poczekajcie aż GTA Online zacznie porządnie działać i zanurzcie się w tym świecie. Szczególnie, że obecnie cena jest zdecydowanie za wysoka, jak na to, co Gladiator oferuje…
Ocena - recenzja gry Ratchet: Gladiator
Atuty
- Płynna animacja
- Dobry voice acting
- Znani i lubiani bohaterowie
Wady
- Brak eksploracji
- Monotonne starcia
- Mniejsza niż w poprzedniczkach różnorodność i zabawność broni
- Brak napisów w trakcie dialogów
- Czasami obraz w formacie 4:3
Długo przyszło nam czekać na odświeżenie ostatniej części Ratcheta z PlayStation 2. Niestety, nie przyłożono się tak samo jak do innych produkcji. Można zagrać, ale trzeba przygotować dużą dawkę cierpliwości.
Przeczytaj również
Komentarze (17)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych