Recenzja: FIFA 14 (PS3)
Pojedynki kolejnych odsłon serii FIFA i PES od wielu lat emocjonują graczy – fanów piłki nożnej. W poprzednich latach to FIFA uchodziła za grę bardziej innowacyjną. Kolejne edycje przynosiły rewolucje w różnych aspektach rozgrywki – wprowadzono m.in. karciany tryb Ultimate Team, odmienny od znanego od lat system obrony czy będący obiektem wielu internetowych żartów nowy silnik fizyczny.
Na jesieni 2013 roku sytuacja się odwróciła i to Japończycy zdecydowali się (wreszcie) na fundamentalne zmiany, wprowadzając nowy silnik graficzny i wraz z nim szereg innowacji. Jak im poszło dowiecie się z recenzji Musiola. Ja postaram się natomiast odpowiedzieć na pytanie czy brak dużych zmian w serii EA Sports musi oznaczać zawód.
Pierwszy kontakt z grą owocuje bardzo pozytywnymi emocjami. FIFA 14 ma najładniejsze i najlepiej zaprojektowane menusy z gier piłkarskich, w które grałem w ostatnich latach (a miałem do czynienia z prawie wszystkimi odsłonami zarówno PESa, jak i „Fifki”). Zastosowany tu system kafelków jest zarówno atrakcyjny wizualnie, jak i, co najważniejsze, dobrze spełnia swoją funkcję, ułatwiając nawigowanie między ekranami. Niektórym z was może wydawać się, że rozpływanie się nad ekranem opcji nie ma sensu. Jednakże w grze, z którą spędza się w trakcie kolejnych miesięcy sezonu kilkadziesiąt, a może i kilkaset godzin, menusy absolutnie muszą być dobrze zaprojektowane. Swoją drogą nie polecam przełączania się bezpośrednio z FIFY na PESa, bo wówczas widząc ekran główny ma się wrażenie przeniesienia w czasie z powrotem do ery PS2…
Inna sprawa, że opisane powyżej śliczne kafelki mają jednocześnie za zadanie zamaskować przed nami fakt, że gra nie oferuje żadnych nowych trybów zabawy. Tych ostatnich jest wciąż multum, od pojedynczego meczu przez sezony, karierę managera lub zawodnika po FUT, ale fakt jest faktem – żadnego nowego składnika do sprawdzonego przepisu EA nie zdecydowało się dołożyć. Usprawniono natomiast niektóre elementy składowe. Największą innowację w trybie kariery stanowi dodana międzynarodowa sieć skautów. Dzięki niej możemy wysyłać swoich ludzi „w teren”, aby poszukiwali zawodników spełniających kilka wybranych przez nas parametrów, dzięki czemu może udać się nam pozyskać dobrych piłkarzy za relatywnie mniejsze kwoty. Osobom z zacięciem managerskim ta innowacja zapewne przypadnie do gustu. Pozostali będą po prostu dalej robili transfery znanych im z prawdziwych boisk zawodników w działających bardzo podobnie do „trzynastki” (choć proces negocjacji został odrobinę wydłużony) okienkach transferowych. Dla wielu graczy najważniejszym trybem zabawy będzie na pewno Ultimate Team. O popularności tej zabawy niech świadczy to, że jedna z osób odpowiedzialnych za wprowadzenie FUT do FIFY, Andrew Wilson, został we wrześniu 2013 szefem całego Electronic Arts, a główny wabik droższej od standardowej Edycji Ultimate stanowią 24 złote paczki FUT. Skoro więc kura znosi złote jaja, to nie warto tej kurze kazać się zmieniać. Mechanizmy determinujące zgranie, bazujące na umieszczaniu w zespole kart-graczy z tych samych krajów, lig i klubów, a także konsekwentnym stawianiu na te same nazwiska pozostały i działają dobrze. Wyleciały natomiast karty formacji, dzięki czemu mamy większe możliwości samodzielnego ustawiania jedenastki bez inwestowania w jednorazowe karty zmieniające zapatrywania piłkarzy na dane ustawienie. Interesującym, niemal „erpegowym” dodatkiem są klasy, które możemy przyporządkowywać poszczególnym graczom, dzięki czemu niektóre umiejętności wzrastają (przykładowo – artyści mają odrobinę lepsze podania i drybling). Powróciła ponadto, z niezrozumiałych powodów pominięty w trzynastce, możliwość rozgrywania pojedynczych towarzyskich meczów jedenastkami z FUT.
Jako weteran różnych fizycznych karcianych gier kolekcjonerskich co roku robię wszystko, aby nie wsiąknąć całkowicie w FUT, ponieważ w efekcie nie miałbym już ani czasu ani pieniędzy na inne gry, ale w pełni doceniam jakość wykonania tego trybu. Może dałbym się do Ultimate Team całkowicie przekonać, gdyby na PS3 udostępniono dodatkowe karty z legendami piłki nożnej. W końcu kto nie chciałby zobaczyć jak tańczą z piłką gracze pokroju Dennisa Bergkampa czy Gianfranco Zoli, a co dopiero sterować ich poczynaniami. Niestety tryb FUT Legends jest ekskluzywny dla platform Microsoftu – Xboxa 360 i nadchodzącego Xbox One. Obecna jest za to po kilkuletniej przerwie licencjonowana polska Ekstraklasa. Zamiast potworków w rodzaju L Warszawa możemy cieszyć oczy Legią, Wisłą czy Lechem (a właściwie wszystkimi 16 zespołami z naszej najwyższej klasy rozgrywkowej) w identycznych z realnymi trykotach, z realnymi herbami etc. Można się przyczepić do wyglądu graczy oraz do statystyk nieodpowiadających w wielu przypadkach ich boiskowym wyczynom, ale fakt, że EA udało się znowu dogadać ze spółką Ekstraklasa SA trzeba pochwalić. W ogóle licencja jak zawsze stanowi bardzo mocny punkt gry Elektroników. Lig jest całe mnóstwo, obecne są też wszystkie czołowe reprezentacje. Brakuje jedynie prawdziwej Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej (oraz słabszych drużyn krajowych), ale do wspomnianych rozgrywek UEFA wyłączne prawa ma Konami.
Z lokalnych akcentów należy wspomnieć o nieśmiertelnym duecie Szpakowski – Szaranowicz. Na wstępie zaznaczę, że mogę nie być w pełni obiektywny, bo po prostu obu panów nie lubię, uważam, że mamy w Polsce co najmniej kilkunastu bardziej kompetentnych komentatorów piłki nożnej. Co gorsza słuchając ich wypowiedzi kolejny rok z rzędu ma się wrażenie, że liczba nowo nagranych tekstów jest minimalna. Za każdym razem, gdy słucham o tym, że budowa stadionu Emirates kosztowała bardzo dużo pieniędzy albo, że Arsenal Londyn był kiedyś Woolwitch Arsenalem otwiera mi się w kieszeni nóż. Wydaje mi się, że duet anglojęzyczny ma szerszy repertuar wypowiedzi i w efekcie słuchanie go mniej drażni. Powodów do frustracji nie dostarcza natomiast kod sieciowy. Pierwsze dni, czasem nawet tygodnie, po premierze kolejnych odsłon tasiemca od EA Sports obfitowały w problemy z grą online – zerwane połączenia czy trudności ze znalezieniem innej osoby do gry były na porządku dziennym. Teraz tego nie odczułem. Osobom odpowiedzialnym za optymalizację tego aspektu należą się brawa, nawet mimo tego, że jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest po prostu mniejsza liczba graczy (bo i preorderów było mniej niż np. rok temu). Bardzo dobrze działa także aktualizowanie statystyk zawodników w zależności od ich aktualnej formy. Przykładowo – umiejętności Aarona Ramseya zostały obniżone w stosunku do trzynastki, ponieważ ostatni sezon, a szczególnie pierwsza połowa, był słaby w jego wykonaniu. Teraz natomiast walijski piłkarz ma za sobą niesamowite 1,5 miesiąca, w trakcie których kilkukrotnie był wybierany najlepszym zawodnikiem meczu/tygodnia, więc i statystyki zostały mu tymczasowo podbite. Taka dbałość o szczegóły zwiększa poczucie realizmu omawianej produkcji.
FIFA jest także tytułem przyjaznym dla nowicjuszy, a także osób, które zaliczyły kilkuletni rozbrat z grami piłkarskimi. Nie mam tutaj na myśli trybu kontroli za pomocą dwóch przycisków, choć ten jest wciąż obecny. Chodzi mi o dalsze rozbudowanie opcji treningowych. Szereg dostępnych mini gierek pełni dwojaką rolę. Po pierwsze jest w stanie krok po kroku, od najprostszych zadań, wprowadzić w tajniki sterowania każdego, nawet najbardziej opornego na sportówki, gracza. Po drugie niektóre z trudniejszych wyzwań są na tyle ciekawe, że można czerpać dużą przyjemność z powtarzania ich wielokrotnie i obserwowania jak zwiększają się powoli nasze umiejętności. Z boiska treningowego czas już najwyższy wejść na prawdziwe, pełne kibiców, stadiony. Gra wizualnie nie powoduje oczywiście opadu szczęki, jaki wywoływały w swoim czasie pierwsze prawdziwie next-genowe edycje (od 09 wzwyż), ale telewizyjna oprawa przed i po spotkaniu cieszy oko. Ewidentnie popracowano nad animacjami zawodników, sesje motion capture z czołowymi piłkarzami świata nie były jedynie chwytem marketingowym, ale przełożyły się na zakres ruchów ich wirtualnych awatarów. Ponadto przejścia między kolejnymi ruchami wydają się odrobinę płynniejsze. Skoro już mowa o indywidualnościach, to świetne jest to, że da się odczuć różne style zespołów sterowanych przez AI. Jeśli w zespole jest jeden gwiazdor i grupka rzemieślników, to będzie miał on zdecydowanie częściej piłkę przy nodze. W przypadku, gdy drużyna ma w środku pola grupkę piłkarskich magików, to oni będą wymieniali między sobą 3/4 podań itd.
Można odnieść wrażenie, że tempo boiskowych wydarzeń zostało odrobinę zwolnione, natomiast zawodnicy bez piłki biegają trochę szybciej. W efekcie trudniej jest im uciec. Defensorzy nabrali też siły fizycznej i gra ciałem sprawia dużo więcej przyjemności. Widać, że programiści nabrali większej pewności w pracy z nowym silnikiem fizycznym, skoro na to pozwolili (choć śmieszne błędy wciąż się pojawiają, Internet jak co roku zalała fala filmików i gifów z różnymi dwuznacznymi „fikołkami” uprawianymi przez zawodników po kolizjach). Dzięki powyższym zmianom, a także poprawionemu zachowaniu i ustawianiu się sterowanych przez AI defensorów, gra obronna sprawia więcej przyjemności. Dla konserwatystów pozostawiono też cały czas stary system obrony. I dobrze, bo na przykład ja wciąż nie jestem w stanie się na ten nowy, mimo jego ewidentnych zalet, w pełni przestawić. Powyższe usprawnienia nie oznaczają jednak, że mecze stały się dużo bardziej defensywne i mniej emocjonujące. Fanom efektownych dryblingów ułatwiono życie, ponieważ teraz nie trzeba trzymać żadnego triggera, aby robić tricki. Wystarczy wykonywać odpowiednie ruchy prawą gałką analogową. Poprawiono też strzały, co najmniej pod dwoma względami. Po pierwsze uderzenia sprzed pola karnego coraz bardziej przypominają soczyste bomby ze starych PESów. W odróżnieniu od japońskiego rywala tutaj jednak bramkarzom nie włącza się prawie nigdy tryb idioty, więc gdy taki strzał zatrzepocze w siatce, to satysfakcja jest ogromna. Po drugie uderzenia precyzyjne mają teraz więcej sensu, bo w sytuacjach sam na sam z bramkarzem wciśnięcie modyfikatora i dokładne wycelowanie drastycznie zwiększa nasze szanse na gola. Dodatkowo loby nie są tak nierealistycznie skuteczne, jak w niektórych wcześniejszych edycjach. Podobno poprawiono też fizykę piłki. Nie zaobserwowałem tego po trajektoriach lotu strzałów i górnych podań, ale faktycznie przy przyjmowaniu jej, szczególnie przez słabszych technicznie zawodników, widać pewne różnice.
W tej edycji, w odróżnieniu od poprzedniczki, więcej dzieje się w środku pola. Akcent został przerzucony z akcji oskrzydlających na walkę formacji pomocy. Najlepszy przepis na zwycięstwo stanowi zwykle albo zdominowanie przeciwnika fizycznie w tym fragmencie boiska albo szybkie wymiany podań na jeden kontakt, a następnie wyprowadzenie napastnika na pozycję. Samotne rajdy są trudniejsze z racji opisanego powyżej przyspieszenia ruchu bez piłki, choć oczywiście nie są niemożliwe, gdy sterujemy sprinterami pokroju Aubameyanga czy Walcotta. Tutaj też ujawnia się jedna z niewielu wad rozgrywki w FIFA 14, mianowicie podania po ziemi. W mojej opinii są one gorzej przemyślane niż te u konkurencji i „koronkowe” akcje są niezwykle trudne do wykonania, szczególnie gdy ustawimy wszystko na tryb manualny. Oczywiście hardkorowi zwolennicy symulacji mogą to uznać raczej za zaletę. Po rozegraniu pierwszych kilkunastu meczów przyszła mi do głowy myśl, że spece z EA ustawili w tej odsłonie bardzo dobre proporcje między widowiskowością, a realizmem. W efekcie nie mamy tutaj do czynienia z meczami ewidentnie nudnymi (świetnie, że pozwolono teraz piłce częściej ocierać się o słupki i poprzeczki), ale z drugiej strony nie czujemy się nigdy jak bohaterowie serialu o kapitanie Tsubasie – to, co dzieje się na ekranie mogłoby się wydarzyć w transmisji telewizyjnej. Różnica polega na tym, że równie pasjonujące starcia w rzeczywistości trafiają się raz na kilka-kilkanaście meczów, a tutaj jest to miły standard. Designerom „czternastki” zdawała się przyświecać myśl, aby nic dobrze działającego nie zepsuć, a przy okazji trochę usprawnić. Jeśli przeczytaliście całą recenzję, to wiecie już, że mimo braku rewolucji FIFA 14 stanowi bardzo sensowne ukoronowanie przeobrażeń, jakie dokonały się w serii od początku tej generacji konsol. Jeśli nie wierzycie z jak ogromnym skokiem jakościowym mamy tu do czynienia, odpalcie sobie edycję 08 (pierwszą na PS3) lub jeszcze lepiej 07 (pierwszą next-genową edycję, wydaną tylko na X360). Szok gwarantowany. Na kolejne równie przełomowe zmiany nie liczyłbym wcześniej niż w edycji 15 lub nawet 16 na PS4. Na razie cieszmy się więc tym, co dostaliśmy, bo FIFA 14 to pod każdym względem bardzo dobry produkt.
Ocena - recenzja gry FIFA 14
Atuty
- Ładny i sprawny interfejs
- Niezmiennie uzależniające Ultimate Team
- Licencja na Ekstraklasę i licencje w ogóle
- Sprawny kod sieciowy
- Porządny tryb treningowy
- Nowe animacje
- Poprawiona SI obrońców i gra ciałem
- Satysfakcjonujące strzały
Wady
- Brak nowych trybów zabawy
- Brak FUT Legends
- Duet Szpakowski – Szaranowicz nudzi na dłuższą metę
- Gorsze niż w PES-ie podania
Jeśli ktoś liczył na przełom to się zawiedzie. Lekko poprawione strzały i kolejny rozwój FUT to za mało by mając w perspektywę wersję na PS4 wybrać wydanie na tę generację.
Przeczytaj również
Komentarze (58)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych