Recenzja: NBA 2K14 (PS3)
Jak wiadomo, w nadchodzącym roku będzie miała miejsce premiera konkurencji dla NBA 2K - mowa o NBA Live, serii powracającej po ponad 4 latach przerwy. Mogło by się wydawać, że deweloperzy ze studia Visual Concept wespną się na swoje wyżyny umiejętności, aby pokazać EA kto panuje na rynku gier koszykarskich. Czy tak się stało?
Cóż, niekoniecznie. NBA 2K14 nadal jest wspaniałą grą koszykarską, lecz już na początku trzeba wspomnieć, że zmiany w stosunku do części poprzedniej są bardzo niewielkie. Mało tego - będą one zauważalne dla osób, które nie grały dużo w ubiegłoroczną część. “Niedzielni gracze” raczej nie zauważą jakichkolwiek różnic. Pytanie, czy gra jest kierowana dla takich osób?
Koszykówka tworzona przez Visual Concept, a wydawana przez 2K zawsze była kierowana dla osób czynnie zainteresowanych koszykówką. Próg wejścia jest nadal bardzo wysoki, to wszystko przez spory poziom trudności. Zaczynając od sztucznej inteligencji, która w omawianej dziś grze da nam jeszcze bardziej popalić, idąc przez sterowanie, które oferuje ogromne możliwości, kończąc na szerokiej gamie zawodników, mających różnorodne umiejętności specjalnie. Nie, VC nie zmieniło zdania - to nie jest gra dla niedzielnych graczy. Główne zmiany skupiają się na sterowaniu. Tak! To już trzecia z rzędu osłona, która zmienia ten człon produkcji. Jak widać, twórcy próbują wstrzelić się w najbardziej optymalną konfigurację… i wygląda na to, że się udało! Początkowo byłem zdenerwowany, że kolejny raz muszę się uczyć gry praktycznie od nowa. Cały drybling odbywa się na prawej gałce i polega na szybkim jej wychylaniu. Jeśli chcemy rzucić - wystarczy gałkę przytrzymać. Wcześniej pomagał nam w tym przycisk L2 - teraz służy on do nowego systemu podań, który także jest ciekawym urozmaiceniem, a które jeszcze bardziej zbliża grę do widowiska telewizyjnego. No look pass prowadzący do efektownego wsadu, to jedna z rzeczy, za którą kochamy NBA. Niestety, nie wszystko w nowym systemie jest dobre - ucierpiał sam system wspomnianych wsadów. Może ucierpiał to zbyt dużo powiedziane - są one dużo trudniejsze do wykonania. Wymaga to od nas dużo większego refleksu, w trakcie rozgrywki widzimy ich zdecydowanie mniej niż jeszcze rok temu - ale z drugiej strony, wpływa to na realność całego widowiska. Szczęśliwie, można wziąć udział w obozie treningowym, który dokładnie pokazuje, jak wykonać podstawowe ruchy. Uwaga - znajomość koszykówki zalecana.
Ulepszony został również system obrony. W poprzednich odsłonach bloki były prawdziwą rzadkością. Szczęśliwie, ten element rozgrywki także został zaktualizowany i w końcu cyfrowi zawodnicy dorównają statystykom prawdziwych odpowiedników. Element ten został bardzo dobrze zaimplementowany, a soczysta “czapa” sprawia mnóstwo radości. Prawie tyle, co w rzeczywistości. Oprócz tego, o piłkę trzeba bardzo dbać - o wiele łatwiej zrobić stratę, stracić piłkę czy też zgubić równowagę zawodnika. Do tego, dodane zostały kolizje, przez co wymienione straty są bardzo powszechne - tak samo jak różnego rodzaju faule. Dając się nabrać na “pompkę” zawodnika z piłką, możemy na nim wylądować, powodując widowiskową kolizję, często zakończoną faulem lub… kontuzją. Świetnie wyglądają także animacje zawodnika wytrąconego z równowagi, za wszelką cenę próbującego się utrzymać przy piłce. Jeśli chodzi o warstwę audio-wizualną, to cóż. Jest praktycznie tak samo, jak było w NBA 2K13. Patrząc na samą rozgrywkę, nie widać różnic w grafice - jedynie wspomniany system kolizji i kilka nowych animacji rzuca się w oczy. Komentarz jest nadal tak świetny, jak był wcześniej - Steve Kerr i “reszta” odwaliła kupę świetnej roboty. Do nowej edycji nagrano ponad 50 godzin nowych linii dialogowych! Oprócz tego, jest ścieżka dźwiękowa. Wiadomo, każdy ma swoje gusta muzyczne - jednakże, coś, co (podobno) wybrał LeBron James bardzo dobrze współgra z klimatem produkcji. Usłyszymy takie formacje jak Daft Punk i Coldplay, czy też popularnego Macklemore’a i Kanye Westa.
Wspomniałem o LeBronie - 28 letni zawodnik Miami Heat jest twarzą produkcji. Dzięki temu, w produkcji znajdziemy tryb “LeBron: Path to Greatness”, w którym twórcy puścili wodze fantazji i pozwalają graczowi pokierować losem niewątpliwej, chodzącej legendy ligi. Szkoda, że całość sprowadza się do rozgrywania kolejnych spotkań i ciężko w nim znaleźć jakiekolwiek urozmaicenia rozgrywki. Pozostałe tryby w gruncie rzeczy pozostały bez większych zmian. Tryb kariery, sezonu, play-offy czy też los klubu w naszych rękach - to wszystko już znamy. Jedyną ”nowością”, prócz Path to Greatness, jest MyCrew. Możemy w nim wziąć udział w sieciowym meczu, przejmując kontrolę nad naszym zawodnikiem, stworzonym w trybie kariery. Przypomnę, że w 2K11 MyCrew także było obecne. Szczęśliwie, wygląda na to, że tryby sieciowe pozbyły się problemów. Na kilkanaście rozegranych pojedynków, nie miałem najmniejszego problemu ze stabilnością serwerów.
W ubiegłych latach gracze pecetowi mieli ogromną przewagę nad nami, biednymi konsolowcami. Mody. Gracze wzięli się do roboty, i stworzyli to, nad czym Visual Concepts nie pracowało - czy to Euroliga, czy liga akademicka. W tym roku dostajemy do dyspozycji najważniejsze kluby ligi europejskiej - w tym Real Madryt, FC Barcelona, Panathinaikos Ateny czy Maccabi Electra Tel Aviv. Niestety, drużyny nie są umieszczone w specjalnym trybie - rozgrywki możemy toczyć wyłącznie w formie spotkań towarzyskich. A szkoda. Kolejna gorzka refleksja dotyczy problemu nękającego serię od lat. Mianowicie - interfejs i menu. Jest to nieczytelne i źle zaprojektowane rozwiązanie, w które deweloperzy brną od dawna. Na każdym kroku ładowanie, wszystko trwa, do tego wygląda… trochę odpustowo (no, może w 2K14 odrobinę lepiej)i co tu dużo mówić, nie spisuje się. Do tego scenki przerywnikowe - konferencje prasowe, rozmowy kwalifikacyjne z klubami czy sam Draft - to bardzo drętwe i brzydkie, niepotrzebne zapchajdziury.
NBA 2K14 jest najmniej zmienioną częścią tej serii od lat. Wizualnie dostajemy to samo, usprawnień doczekało się jedynie całkowicie zmienione (kolejny raz) sterowanie, dodany został nowy system bloków, okrojona Euroliga i… to w sumie tyle. Nie zrozumcie mnie źle - nadal jest to bardzo solidna i świetna gra o koszykówce. Jednakże nową wersję polecam osobom, które nie posiadały wersji poprzedniej - skok z 2K11/2K12 będzie zauważalny. Ci, którzy kupują nowe odsłony co roku, zapewne są zapalonymi graczami i fanami NBA. Takie osoby czekają na nową generację konsol, na którą przecież 2K14 także się ukaże - miejmy nadzieję, że warstwa wizualna będzie równie dobra, jak pokazana jest na urywkach rozgrywki umieszczonych w reklamach. A co w wcześniej wymienionymi graczami “niedzielnymi”? Ci dalej nie mają czego szukać w tej serii. Prawdopodobnym ratunkiem będzie powrót EA Sports i NBA Live 14, które powinno być bardziej zręcznościowym i luźnym podejściem do tego sportu. Pożyjemy - zobaczymy.
Ocena - recenzja gry NBA 2K14
Atuty
- Nowy system bloków i kolizji
- Powrót MyCrew
- Mimo wszystko - kluby Euroligi
Wady
- Graficznie dostajemy to samo, co w 2K13
- Mały zastój serii
- Kulejący interfejs
- Drętwe sceny przerywnikowe
Trochę nowości i trochę powrotów. Jednak ciężko nie zauważyć, że konsole tej generacji mówią dosyć i takie tytuły jak NBA 2k14 skazane są na stagnację.
Przeczytaj również
Komentarze (17)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych