Recenzja: Dynasty Warriors 8: Xtreme Legends Complete Edition (PS4)

Recenzja: Dynasty Warriors 8: Xtreme Legends Complete Edition (PS4)

Paweł Musiolik | 23.04.2014, 19:14

Gdyby organizowano konkurs na najbardziej odtwórcze serie gier, Dynasty Warriors byłoby faworytem bukmacherów. Gry ekipy Omega Force od kilkunastu lat opierają się na identycznym schemacie, do którego rzadko kiedy dokładane są jakieś konkretniejsze zmiany lub nowości. I nawet jeśli zmienimy tytuł, to trzon rozgrywki pozostaje ten sam. Z Dynasty Warriors 8: Xtreme Legends Complete Edition nie jest inaczej.

Bardzo luźne podejście do historii Państwa Środka, jakie reprezentuje sobą seria Dynasty Warriors, wymaga odpowiedniego nastawienia. Ciężko szukać tutaj faktów historycznych podanych w rzetelny sposób. Wszystko zostało tak poszatkowane, by w jakikolwiek sposób połączyć kolejne etapy, w których musimy wykonać stawiane przed nami zadanie. Te z reguły mają jeden sposób na ich ukończenie – pokonanie setek, jeśli nie tysięcy zwykłych przeciwników, przeplatanych co jakiś czas generałami przeciwnej armii. A tych, będących jednocześnie grywalnymi postaciami, jest kilkadziesiąt. Tak, dobrze widzisz drogi czytelniku – kilkudziesięciu zaprawionych w boju wojowników czeka na Twoją uwagę. Ale ilość w tym przypadku niekoniecznie idzie w parze z jakością.

Dalsza część tekstu pod wideo

Oczywiście każdy z nich różni się stylem walki i używanym orężem, ale nie na tyle, by móc ze szczerością przyznać, że produkcja oferuje nam kilkadziesiąt różnorakich stylów walki. Co to, to nie. Różnorodność ciosów zamyka się w dwóch przyciskach, kilku kombinacjach, możliwości wykonania ataku specjalnego oraz włączeniu „szału bojowego”, w którym, naszprycowani niewidzialną mocą, stajemy się szybsi i silniejsi. Dodatkowo, gdyby znudziły się nam piesze wędrówki po dosyć dużych, ale monotonnych polach walki, to czekają na nas zwierzęta, które możemy dosiąść. Konie, bojowe słonie, tygrysy, pandy czy nawet sokoły – tutaj Omega Force się nie pieściło i poszło w kompletne absurdy. Nasz chowaniec dysponuje dwoma statystykami, siłą i szybkością, oraz dodatkowo losowo wybraną umiejętnością z grupy im przeznaczonych.

Również nasi bohaterowie opisywani są pewną grupą statystyk oraz umiejętności. Te znowuż podzielono na kilka grup, które wymagają od nas spełnienia odpowiednich warunków, by je wpierw otrzymać, a później – ulepszyć. Wszystko dzieje się automatycznie i przyznaję – ma to faktycznie wpływ na siłę postaci. Maksymalny poziom da radę wbić bardzo szybko, ale po jednym wojowniku czeka kilkadziesiąt kolejnych i nie widzę sensu ani nie potrafię wykrzesać z siebie tyle entuzjazmu, by to zrobić. Dlaczego? Bo gra jest niesamowicie męcząca i monotonna w swojej rozgrywce. I uprzedzając komentarze – tak, wiedziałem na co się piszę, bo dobrze wiem, co to za seria. Ale chociażby takie One Piece tworzone przez Omega Force na identycznej mechanice było dla mnie ciekawsze, mimo że nie czytałem mangi i nie oglądałem anime.

W czym leży problem? Na pewno nie w ilości trybów gry. Tutaj mamy kilka kampanii historycznych z alternatywnymi drogami rozwoju wydarzeń i wyzwania, które sprawdzą naszą zręczność w walce. Pojawia się także opcja gry przez sieć, z którą są niesamowite kłopoty, o czym wie deweloper, gdyż obiecał wydanie łatki, która rozwiąże problemy z połączeniem sieciowym. Dogłębnie sprawdziłem za to tryb Ambition, który nazwą zasugerował mi, że będzie tutaj nieco więcej różnorodności. I niech przeklęta będzie moja naiwność. Naszym celem jest rozwinięcie startowej lokacji do przybycia cesarza. By to uczynić, musimy zebrać odpowiednią ilość sławy, ludzi i wybudować budynki, na których rozwój przeznaczamy zasoby. W jaki sposób to zrobić? Walką. Z tym, że oddano nam zatrważającą ilość trzech scenariuszy. Gdy zbieramy zasoby, misję można ukończyć w jakieś 30 sekund na najwyższym poziomie trudności. Szukanie sprzymierzeńców czy wykonywanie zadań, by zdobyć rozgłos, trwa trochę dłużej, ale...ile można? Po kilku godzinach ślęczenia w tym trybie i wykonywania identycznych czynności powiedziałem sobie dosyć.

W przypadku gier przenoszonych z minionej generacji nie sposób uniknąć porównań graficznych i tego, jak wykorzystano kilkukrotnie większą ilość pamięci RAM czy kilkunastokrotnie mocniejsze „bebechy” konsoli. I tutaj Omega Force się nie popisało. Gra wygląda jak produkcja na PS3 odpalona w 1080p, w której gdzieniegdzie animacja dobija do 60 klatek na sekundę. Rozumiem, że wyświetlanie kilkuset jednostek jednocześnie zjada znaczące zasoby procesora, ale nie przesadzajmy – modele przeciwników i ich animacja stoją daleko od znanych nam standardów. Na plus bez wątpienia wypada oświetlenie, które wreszcie zaliczyło progres. Z drugiej strony mamy tutaj bardzo agresywną głębię widzenia, która sprawia, że wszystko, co dalej od nas niż kilka metrów, rozmyte jest niczym obraz widziany przez osobę z poważną wadą wzroku. To kolejny błąd, który załatano w japońskiej wersji, ale w europejskim wydaniu pozostał nietknięty. Smutnym widokiem jest niestety spadająca przy niektórych momentach animacja do poziomu 20 klatek na sekundę. Gdy obraz zaczyna, potocznie mówiąc, „klatkować”, można zastanowić się nad sensem wydawania takich gier na nową generację skoro cierpią na identyczne problemy, co na PS3.

Ostatecznie z Dynasty Warriors 8 mam taki problem, że przez 2-3 godziny maksymalnie produkcja potrafi przykuć do konsoli. Jednak każda kolejna chwila powoduje znużenie i rosnącą niechęć do tej gry. Nie pomaga tutaj monotonna ścieżka dźwiękowa oparta na podobnych do siebie motywach (kilkadziesiąt utworów brzmiących podobnie? Bez jaj!) oraz prostacki system walki i fatalna praca kamery. Niestety, ale ten element gry potrafi obrzydzić w ciągu jednej sekundy walkę. Wystarczy, że zablokuje się za murem i jesteśmy w kropce. W tę grę warto zagrać jeśli jest to pierwsza przygoda z serią lub w ciągu, powiedzmy, dwóch lat nie mieliśmy do czynienia z serią wydawaną pod szyldem Tecmo Koei. W innym przypadku znajdziecie tutaj tyle nowości, co w drugim sezonie Warsaw Shore.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Dynasty Warriors 8: Xtreme Legends Complete Edition

Atuty

  • Mnóstwo postaci dostępnych od razu
  • Kilka trybów gry
  • Potrafi bawić przy krótszych posiedzeniach

Wady

  • Grafika to PS3 po lekkim liftingu
  • Chrupiąca animacja
  • Fatalnie zastosowany efekt "głębi"
  • Monotonna ścieżka dźwiękowa
  • Odtwórcza rozgrywka

Dynasty Warriors to specyficzna seria hołdująca podejściu "jeśli coś działa, to po co to zmieniać?" i to niestety widać na każdym kroku. Śmiało zaryzykuję twierdzenie, że jeśli graliście w jedną odsłonę - to zaliczyliście pozostałe.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper