Recenzja: Ace Combat Infinity (PS3)
Nigdy nie sądziłem, że przyjdzie mi zagrać w „darmową” grę z legendarnej serii jaką jest Ace Combat. Pamiętam jak z wypiekami na twarzy przechodziłem kolejne misje w trzeciej części Electrosphere ciesząc się każdym zniszczonym celem i chłonąc kolejne pomysły twórców. Infinity zabiera nas w sentymentalną podróż przez poprzednie odsłony – szkoda tylko, że w takim wydaniu.
Dlaczego sentymentalną, pytacie? Najnowsze dzieło ludzi z Project Aces to połączenie elementów znanych z różnych odsłon serii, które pojawiły się na przestrzeni lat. Tyczy się to nie tylko cech rozgrywki, ale również muzyki czy pomysłów na niektóre misje. Mamy więc akcję gry osadzoną w rzeczywistym świecie, dynamiczny system operacji czy system ulepszania i zdobywania maszyn przedstawiony w formie drzewka. Do tego dochodzą utwory muzyczne znane z poprzedników – z jednej strony jest to fajna sprawa, bo łezka może się zakręcić w oku, ale brak nowych kompozycji trochę boli. Niemniej, ścieżka dźwiękowa stoi na wysokim poziomie: wtedy gdy trzeba jest klimatycznie i spokojnie, a gdy akcja nabiera tempa to samo dzieje się z muzyką.
Swoją osobę śmiało mógłbym określić mianem „dinozaura” - określenie gracza, który swoją przygodę z grami zaczął stosunkowo dawno temu, przez co pogląd na nowsze twory branżowe często uwarunkowany jest doświadczeniem ze starszymi grami i tym jakie one były. To dlatego każdą nabytą grę zaczynam od zapoznania się z trybem dla pojedynczego gracza – tudzież kampanią. Robię to nawet w przypadku gier nastawionych na rozgrywkę sieciową. Niestety, tutaj twórcy potraktowali mnie lekko z „góry”, bowiem za darmo udało mi się rozegrać jedynie 2 misje z 6 – z czego ostatnia dopiero powstaje. Samouczek i wspomniane dwie misje nie wymagają wielkiej ilości wirtualnej gotówki. Żeby za darmo zagrać w trzecią, trzeba naprawdę sporo się nagrać w trybie sieciowej kooperacji – w moim przypadku uzbieranie na tą misję i każdą kolejną może zająć nawet kilka miesięcy, jeśli nie dłużej. To ogromna wada, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę niezbyt wygórowaną jakość kampanii, oraz jeden z największych mankamentów gry w sieci. Otóż do wyboru jest tylko jeden tryb gry – współpracy. Wszystko działa na zasadzie zebrania dwóch drużyn, które mają wspólne zadanie: zniszczenie określonych celów. Ta drużyna, która poradzi sobie lepiej dostaje więcej punktów, ale ich ilość niestety nie jest zbyt pocieszająca. Tak naprawdę nie poczułem żebym z kimś rywalizował, bo o co? Nie czułem również żadnej współpracy, ale to już zależy od samych graczy.
Misje są dość monotonne, niewiele się w nich zmienia. Zawsze robimy to samo: latamy i niszczymy różne cele. Potem następuje nagła zmiana rozkazów, zmieniamy więc położenie i niszczymy co innego. Po wykonaniu dodatkowego zadania, wracamy do tego poprzedniego i je dokańczamy. I tak w kółko. Naprawdę przydałoby się czegoś więcej, coś co urozmaiciłoby rozgrywkę: bronienie i atakowanie bazy czy coś w rodzaju drużynowego „meczu śmierci”. Niestety, ze względu na formułę F2P mamy skrajnie okrojony produkt. Na szczęście istnieją wyzwania – od treningowych, typu: weź udział w trybie współpracy, aż do zaawansowanych z rodzaju: ustrzel określoną ilość celów w ciągu 48 godzin. Za wykonywanie ich dostajemy nowe skórki dla maszyn i inne bajery. Oprócz tego zdarzają się „misje wyjątkowe”, w których dwie drużyny łączą swoje siły w pełnym tego słowa znaczeniu i niszczą ogromną fortecę przeciwnika. Bardzo mi się to spodobało, ale jak dotąd podobna okazja nadarzyła się zaledwie dwa razy.
Każda rozpoczęta misja, czy to w pojedynkę, czy w sieci wykorzystuje jedną lub więcej jednostek paliwa. Podczas przyszykowań możemy zdecydować czy wybieramy jedną jednostkę czy więcej. Jeśli zużyjemy dwie, nasza nagroda zostanie podwojona. Niestety, maksymalnie możemy mieć jedynie trzy darmowe, z czego jedna uzupełnia się przez aż cztery godziny – to zdecydowanie zbyt długo. Bywa jednak nieraz tak, że za wyjątkowo dobrze przeprowadzoną misję dostaniemy paliwo, które można nabyć jedynie za prawdziwą gotówkę.
Może to wszystko brzmi nazbyt pesymistycznie, ale gra się naprawdę przyjemnie. Kod sieciowy stoi na wysokim poziomie – nie ma problemów z połączeniem, gra wczytuje się szybko i ani razu nie zostałem wyrzucony z gry. Bardzo dobrze prezentuje się grafika. Szczególnie gdy znajdujemy się blisko jakiegoś wybuchu, albo w samym środku powietrznej zadymy. Niektóre z lokacji są naprawdę bardzo ładnie wykonane, ale osobiście widziałem ich niewiele – często się powtarzały. Ostatecznie wad jest zdecydowanie więcej. Największym problemem jest okrojona zawartość przez co często miałem wrażenie, że mam do czynienia z wersją testową. Ta formuła „darmowego” grania po prostu do mnie nie trafia. Wolałbym zapłacić za całość i cieszyć się bez ograniczeń tym co twórcy chcieli mi podarować. W grze jest sporo do zrobienia, ale co z tego? Pewnie zmęczę się tą formułą zanim całość na dobre się rozkręci.
Ace Combat Infinity to mimo wszystko tytuł godny ściągnięcia i sprawdzenia, tym bardziej jeśli jest się fanem serii. Mimo wszystko fajnie wspólnie polatać, pooglądać z bliska wybuchy czy pograć w kampanię. Ja mimo wszystko wolę zapłacić całą kwotę i dostać pełny produkt – wszak nowego trybu sieciowej rozgrywki i tak nie mogę sobie zakupić.
Ocena - recenzja gry Ace Combat: Infinity
Atuty
- Przyjemna rozgrywka
- Grafika na wysokim poziomie
- Dobrze działający kod sieciowy
- Cena
Wady
- System F2P i co się z tym wiąże okrojona zawartość
- Tylko jeden rodzaj gry sieciowej
- Brak zróżnicowanych zadań
- Brak nowości względem poprzedników
Największą wadą Ace Combat Infity jest to, że pojawiła się w systemie F2P co wiążę się z wieloma brakami w zawartości. Mimo wszystko gra się całkiem przyjemnie i warto pobrać ten tytuł i przekonać się jak prezentuje się sieciowy tryb współpracy.
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych