Recenzja: Dark Souls II (PS3) - The Lost Crowns DLC

Recenzja: Dark Souls II (PS3) - The Lost Crowns DLC

Andrzej Ostrowski | 07.10.2014, 19:30

Odbyliśmy już łącznie cztery eskapady do Drangleic. Przemierzaliśmy ponure zamczyska, ciemne lochy, a wraz z DLC – upadłe królestwa oraz utopie. Nadszedł czas na podsumowanie naszych wojaży i wyciągnięcie pewnych wniosków. Wiele osób podśmiechiwało się pod nosem, że From Software złamało swoją obietnicę, jaką było wydanie kompletnej gry. Oryginalnie Dark Souls II nigdy nie miało mieć DLC, będąc pełnym, niewymagającym dodatkowych rozszerzeń tytułem. Rzeczywistość nie sprostała temu wyzwaniu, a producent wypuścił kolejne DLC.

Nie uważam jednak, że złamał tym swoje przyrzeczenie, a Dark Souls 2 było niekompletne.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wszystkie trzy dodatki opuściły już kuźnie From Software. Dość powiedzieć, że oryginalnie rozszerzenia miały wyjaśnić pewne nieścisłości z podstawowej wersji gry. Takie zresztą było ich główne założenie. Podstawka niestety nie sprostała swojemu starszemu bratu, mając problemy z rozróżnieniem, co jest opowieścią w samej grze a co tworzy jej atmosferę oraz świat. Na pomoc miały przyjść DLC, wyjaśniające kilka aspektów historii. Zrobiły to doskonale, a nawet aż za dobrze. Drangleic nie pozostawiło po sobie tylu niedopowiedzeń, co Lordran. Nie uważam tego jednak za wadę. Hidetaka Miyazaki porzucił serię Dark Souls na rzecz Bloodborne, więc może to i lepiej, że nowi twórcy nie próbują na siłę ziścić nieswojej wizji.

Z drugiej jednak strony dodatki są „naznaczone” piętnem części drugiej. Dark Souls II był reklamowany przede wszystkim swoim poziomem trudności, co, przynajmniej moim zdaniem, było chybione. Parafrazując Miyazakiego, ta gra nigdy nie miała być trudna. Wymagająca owszem, ale nie trudna. Seria nie miała być drugim Super Meat Boyem, tylko historią zostawiającą nas z uczuciem katharsis oraz wymogiem przemyślenia tego, co doświadczyliśmy. Bardzo szkoda, że największą bolączką pierwszych dwóch DLC jest to, że autorzy wciąż podążali za hasłem reklamowym. Dopiero trzeci z płatnych dodatków wyłamuje się z tego schematu i próbuje przedstawić nam coś jeszcze.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/17/21/54/1721541402.jpg

Co to oznacza w praktyce? Aż do trzeciego DLC nie spotkamy ani jednego bohatera, z którym będziemy mogli porozmawiać. Dopiero „Crown of the Ivory King” zmienia swoje podejście. Dzieje się to jednak zbyt późno. Tu pojawia się zresztą bolączka całej trójki DLC, ale zarazem potwierdzenie, że jednak From Software nie kłamało. Dark Souls II jest naprawdę kompletną grą, a wszystkie trzy dodatki tworzą bardziej uczucie „dopowiedzenia na szybko” reszty historii. Nie ma tak dużej immersji pomiędzy nimi a grą podstawową, jak było w wypadku „Prepare to Die” w części pierwszej.

Wniosek jest jednak taki, że musimy zapomnieć o pierwszej odsłonie gry i spojrzeć na dodatki z perspektywy części drugiej. Tylko i wyłącznie. Dopiero wtedy będziemy mogli uchwycić ich zalety. Generalnie każde z DLC podążą zasadą „im trudniej, tym lepiej”. Dzieje się tak dlatego, że dodatki przypominają w dużej mierze jeszcze trudniejszą wersję lokacji Sen’s Fortress z części pierwszej. „Crown of the Sunken King” przenosi nas do podziemnej utopii, która jest jednym wielkim oraz najeżonym pułapkami labiryntem. Grzechem byłoby odmówić twórcom, że naprawdę starali się tworzyć ciekawe oraz zaskakujące wyzwania, których nigdy nie widzieliśmy. Próbujące oszukać nas otoczenie, masa zagadek oraz przeciwników, a całość zwieńczona została opcjonalną walką ze smokiem oraz nawet ciekawym wyjaśnieniem losu plądrowanego miejsca.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/16/30/5/1630058491.jpg

W drugim DLC wyruszamy w podróż po koronę Żelaznego Króla. W tym rozszerzeniu dostajemy przedsmak tego, co zobaczymy w ostatniej odsłonie „koronowej trylogii”. Zamieszczono tak naprawdę przepiękne, zapierające dech w piersiach lokacje. Potrafiłem przez kilka chwil stać na łączącym wieże łańcuchu, oglądając jedynie otoczenie. Zagadek w tym DLC jest trochę mniej i gra raczej skupia się na zarzuceniu nas przeciwnikami. Na plus jednak trzeba zaliczyć końcowego bossa. Nie był on może specjalnie spektakularny, ale przyznam szczerze – zaciąłem się na nim. Pomimo naprawdę wychuchanej postaci musiałem się na chwilę zatrzymać i nauczyć jego ruchów, aby go pokonać. „Z buta” było to dla mnie niemożliwe.

W końcu przenosimy się do mroźnej części świata, a wraz z tym do historii „Crown of the Ivory King”. Od razu już w tym miejscu mogę napisać, że to moim zdaniem najlepszy ze wszystkich DLC. Poszczególne lokacje były po prostu prześliczne. Podstawowa wersja gry wydaje się tutaj być jakimś biednym kuzynem zza morza przy tym, co widzimy w tym dodatku. Niezależnie, gdzie się udaliśmy, każdy element otoczenia robi olbrzymie wrażenie. Sam zamek zaś może budzić w nas… nostalgię. Bardzo przypomina to, co widzieliśmy w części pierwszej gry. Jeden wielki labirynt, który jednak przywoływał wspomnienia, na co nie miała szans żadna inna lokacja.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/19/95/63/1995635775.jpg

Wyzwania stały się o wiele bardziej dopracowane. Opanowanie do perfekcji metody uników oraz bloków nie dawało już pełnej kontroli nad otoczeniem. Wejściem do walki bez jakiejś strategii zazwyczaj kończyło się śmiercią.

Największą nowością jest oczywiście bohater niezależny, z którym możemy porozmawiać. Patrząc na ich dotychczasowy niedobór, byłem wniebowzięty, mogąc wreszcie pogawędzić z kimś, kto nie chce mnie zabić. Dochodzą do tego pewne zmiany w mechanice gry. From Software wyraźnie chciało nam zaprezentować, że nie boi się bardziej otwartych lokacji oraz wyzwań wykorzystujących silnik. Zamieć śnieżna, z której wychodzą w nieskończoność potwory? Zabawa otoczeniem? Bardziej otwarte lokacje? Wszystko na miejscu.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/79/74/38/797438436.jpg

Miłym aspektem było wykorzystanie poprzednich bossów jako zwykłych przeciwników. Dawało nam to poczucie pewnego progresu, który poczyniliśmy od początku całej historii. Szkoda, że kolejny raz zbyt późno oraz jednocześnie było ich zbyt mało. Całość kończy się heroiczną walką, której nie jesteśmy jednak w stanie zwyciężyć sami. Musimy przed wyruszeniem w drogę zebrać drużynę i dopiero wtedy wkroczyć do komnaty głównego bossa. Dość nietypowe dla serii.

Generalnie wszystkie dodatki są bardzo poprawną, rzemieślniczą robotą, a odwiedzane lokacje są piękne i bardzo przemyślane. Twórcy włożyli naprawdę dużo serca w czekające nas wyzwania. Czuć oczywiście pewne lenistwo, jak chociażby wykorzystywanie tych samych bossów, ale w innych barwach. Nie jestem pewien, czy to dobry trend.

Dodatkowo wszystkie trzy rozszerzenia są olbrzymim ukłonem w stronę graczy PvP. Praktycznie każdy skarb, który znajdujemy, jest w jakiś sposób wyjątkowy. Nie wszystkie zdążymy jednak wykorzystać, a „główna nagroda” jest niezbyt satysfakcjonująca.

Niemniej na początku wylałem tony żalu i nie bez powodu. Ocena tych DLC wynika przede wszystkim z tego, co oczekujemy po serii Dark Souls. Jeśli są to ciekawe oraz trudne wyzwania, przemyślane zagadki, piękne widoki i wspaniałe skarby – podnieście ocenę o 1, a nawet 2 punkty.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/14/26/17/1426172773.jpg

Jeśli jednak oczekujecie zmuszającej do przemyśleń historii, która zaangażuje Was w każdym calu, to niestety, ale DLC nie zapewnią nam tego. Snuta w nich opowieść nie jest zła, ale nie wywołuje emocji, jakie towarzyszyły nam w części pierwszej. Jest poprawna, może być nawet ciekawa, ale po jej skończeniu nie zostawia po sobie zbyt wiele. To raczej dopowiedzenie tego, co się w Drangleic wydarzyło. Bardzo rzemieślniczo poprawne dopowiedzenie. Wzięcie wszystkiego, co było w Dark Souls II, oraz wypolerowanie, odnowienie i posypanie pyłkiem nowych pomysłów. Tym są właśnie nowe DLC i jeśli Wam to nie przeszkadza – kupować śmiało. Dostaniemy dokładnie to samo, ale wszystko będzie lepsze, większe, ładniejsze oraz bardziej przemyślane.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Dark Souls II.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Dark Souls II

Atuty

  • Wszystko to, co kochaliśmy w Dark Souls 2 i jeszcze więcej
  • Przepiękne lokacje
  • Skarby warte udania się w odmęty DLC
  • Przemyślane i nienudzące wyzwania
  • Jeśli lubimy Street Fightera to spodobają nam się skarby z trzeciego DLC

Wady

  • Zbyt duże skupienie się na poziomie trudności
  • Niespecjalnie wybitna historia
  • Niektórych bossów już spotkaliśmy i mieli tylko inną barwę
  • Praktycznie brak bohaterów niezależnych
  • To wszystko już było. Tylko brzydsze i mniej dopracowane

DLC starają się przede wszystkim kierować zasadą „jeśli coś zadziałało, nie ruszać”. Dostajemy mniej więcej dokładnie to samo, co w Dark Souls II, ale wszystko jest lepsze, bardziej przemyślane i piękniejsze. Niestety, powielając błędy z podstawki.

Andrzej Ostrowski Strona autora
cropper