Recenzja: Spelunky (PS4)
Jeśli nie wierzycie, że gra opierająca się na losowo generowanych poziomach może być dobra, to na pewno nie graliście w Spelunky. Ha, „dobra” – to produkcja niemal idealna, w której staroszkolny poziom trudności i stałe odkrywanie czegoś nowego dostarcza zabawy na miesiące. Nie wyolbrzymiam – //miesiące//!
Kuszony wizją starożytnego skarbu, trafiłem to jaskini, która stała się moim więzieniem. Nieustannie próbuję się stąd wydostać, jednak w pełnych niebezpieczeństw podziemiach znajduję jedynie śmierć, a po każdym zgonie wracam na początek labiryntu, który zawsze wydaje mi się zupełnie inny. Czyżby to była osławiona klątwa Olmeca?
Spelunky reprezentuje gatunek rogue-like, czyli gry z losowo generowanymi lokacjami i permanentną śmiercią. Umierasz – zaczynasz od początku. Checkpointy są dla casuali.
Niczym Indiana Jones przemierzamy usiane pułapkami korytarze, odpędzamy biczem wrogo nastawione stwory, torujemy sobie drogę za pomocą bomb, składamy w ofierze transwestytów i robimy masę innych rzeczy, gdyż ogrom dostępnych przedmiotów, artefaktów czy ukrytych lokacji zapewnia zabawę na dziesiątki godzin i setki „jeszcze jednych” prób. Kiedy kolejne porażki motywują do dalszej gry (patrz seria Souls), to wiadomo, że mamy do czynienia z grą co najmniej bardzo dobrą. W końcu to istota naszego hobby.
Każdorazowo zaczynamy z małym zapasem lin i bomb. Więcej ich znajdziemy w rozsianych po poziomach skrzyniach lub u sklepikarza, lecz to tylko podstawowy ekwipunek. Natknąć się można na jetpacki, shotguny, działka laserowe, buty z kolcami i na sprężynach, rytualny kielich zamieniający krew wrogów w życiodajną energię i wiele, wiele innych. Są przedmioty, na które trafiłem dopiero po kilku miesiącach gry! Ile tytułów jest w stanie wciąż zaskakiwać przez tak długi okres?
Poza tym nie myślcie, że spokojnie wyuczycie się wszystkich plansz i pułapek na pamięć – mało tego, że za każdym razem wyglądają zupełnie inaczej, to po upłynięciu dwóch i pół minuty zjawia się duch, przelatujący przez ściany i zabijający nas samym dotykiem. Może więc nie starczyć czasu, by rozejrzeć się po okolicy, uratować damę (albo psa, albo trans-piękność) w opresji lub wyprowadzić w pole sklepikarza i ukraść cały towar. Nieustanna presja czasu wymaga kompromisów i chociaż sam nigdy nie lubiłem czasówek w grach, tutaj pomysł spisuje się wyśmienicie.
Ale zaraz, wspomniałeś o miesiącach zabawy, a przecież gra dopiero wyszła na PS4! Czyżby to było dokładnie to samo, co na PS3 i Vicie, że nawiązujesz do starszych wersji?
Niestety tak. Gra na PS4 nie wnosi absolutnie niczego nowego (chyba że w Spelunky graliście dawno i nie ściągnęliście jeszcze aktualizacji z codziennymi wyzwaniami Daily Challenge oraz „profesjonalnym” HUD-em), co z jednej strony pozwoliło ją zamieścić w Cross-Buyu z pozostałymi wersjami (PS3/PS Vita), lecz z drugiej – chciałoby się czegoś więcej. Tym bardziej, że grafika reprezentuje poziom z PS3, więc nie jest zbyt ostra, jakby rozciągnięta z ekraniku PS Vity (gdzie wygląda najpiękniej na świecie, OLED ftw!).
Wieloplatformowość tytułu pozwala grać w kooperacji do czterech osób po LAN-ie. No, możemy też bawić się lokalnie, przy samym PS4 na kilku padach, lecz kamera podąża wtedy wyłącznie za jednym graczem, więc zamienia to się w festiwal głupich (choć wciąż zabawnych) wpadek, często poza ekranem. W zamian - dwie osoby na PS4, po jednej na Vicie i PS3 – kto bogatemu zabroni? Dodatkowo, oprócz trybu Przygody, mamy małe plansze PvP, chociaż to rozrywka na chwilę i sprawdza się bardziej jako przerywnik niż pełnoprawny tryb.
Pomimo braku nowości i superostrej grafiki, Spelunky wciąż broni się niemal idealnym systemem losowych poziomów i sterowaniem tak dokładnym, że nie sposób zrzucić na nie winy za kolejną śmierć. Jest też możliwość skorzystania z funkcji Share, by móc niemożliwie głupim zgonem pochwalić się całemu światu. Do tego multum sekretów do odkrycia, wciągająca muzyka i nieustająca pokusa „jeszcze jednego razu”. Na Vicie dobre pół roku odpalałem grę dzień w dzień, by zaliczyć choćby nowy Daily Challenge, a często się na nim nie kończyło. Lepszej rekomendacji dać nie mogę (chociaż jeśli macie handhelda, skorzystajcie z funkcji Cross-Buy i grajcie w przenośną wersję gry). Pamiętajcie tylko, żeby nie szukać porad w Internecie – odkrywanie samemu to część magii tej produkcji.
Ocena - recenzja gry Spelunky
Atuty
- Perfekcyjny system losowo generowanych poziomów
- Każda śmierć wynika wyłącznie z naszej winy
- Po tygodniach gry wciąż można natknąć się na coś nowego
- Ogrom przedmiotów, artefaktów i sekretów
- Międzyplatformowy co-op
- Ładne graficznie…
Wady
- …choć niedostatecznie ostre
- Brak jakichkolwiek nowości
- PvP długo nie bawi
Dwuwymiarowy Indiana Jones, który zakochał się w Dark Souls. Losowo generowane plansze najwyższej klasy i zabawa na długie miesiące.
Przeczytaj również
Komentarze (37)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych