Recenzja: NBA 2K15 (PS4)
Do rozpoczęcia prawdziwego sezonu NBA zostało dosłownie kilka dni. Jak co roku, studio Visual Concept wypuszcza na rynek kolejną odsłonę NBA 2K - bez dwóch zdań aktualnie najlepszej serii koszykarskiej na rynku. Poprzednia odsłona na PlayStation 4 była ogromnym krokiem naprzód względem poprzedniczek. Najwyższej jakości grafika, animacje i płynność - do dziś jest to jedna z najładniejszych gier w ogóle. Najnowsza część serii kontynuuje dobrą passę, ale…
...ale, żeby nie było za łatwo, do marudzenia przejdziemy później. Tak czy inaczej, już na początku należy zaznaczyć, iż to jest solidna i świetna pozycja. Dla fanów koszykówki lepszej obecnie nie ma i nie było od kilku dobrych lat. Gra zbiera to, co w poprzedniej odsłonie było dobre, i robi to lepiej. W większości przypadków. A to, co było złe, dalej jest złe. W każdym przypadku.
NBA 2K15 jest jeszcze bardziej “telewizyjna”, animacje wyglądają płynniej i mniej doświadczona osoba na pierwszy rzut oka może mieć problemy z rozróżnieniem gry od rzeczywistości. Prawdopodobnie jest to pierwsza pozycja, przy której kogoś na tym złapałem. Płynność przy tej jakości grafiki jest świetna - w końcu mamy 60 klatek w rozdzielczości 1080p. Co prawda aktualna generacja konsol tymi liczbami miała stać - ale w tej kwestii twórcy raczej nas nie rozpieszczają.
Jeśli chodzi o styl transmisji sportowych, to jest świetnie. Z paroma wyjątkami, oczywiście, ale jest świetnie. Bardzo dobry komentarz do wydarzeń na boisku, urozmaicony wstawkami dotyczącymi prawdziwych wydarzeń ze świata NBA, wywiady z graczami, a nawet przedmeczowe studio z Shaquillem O’ Nealem! Wciąż jednak wszystkie elementy “scenek przerywnikowych” wyglądają okropnie i aktorstwo jest drewniane… no ale jest to element poboczny, który tylko przyczynia się klimatu. Mógłby zostać lepiej wyreżyserowany, lecz tutaj gameplay jest motorem gry, wszystko inne to dodatek.
Jak już mówimy w mechanice rozgrywki - zmian nie ma wiele. Mimo wszystko mam jednak wrażenie, że gra jest bardziej dynamiczna niż w poprzedniej odsłonie. Wszystko wygląda trochę bardziej płynnie - dopóki nie patrzymy na powtórki, w których widać animacje włączające się w konkretnych momentach, przenikanie tekstur czy problemy z detekcją kolizji. Ale to szczegóły. Ważne, że ciągle gra się miodnie i tytuł nie zatracił swojego ducha. Jak co roku, zmieniony został HUD i delikatnie poprawiono system rzutów. Każdy zawodnik ma pod sobą znacznik, który określa, w jakiej pozycji ma największą szansę na trafienie rzutu. Jeśli ten jest zapełniony, to znaczy, że jesteśmy w miejscu optymalnym dla konkretnej osoby. Potem zostaje tylko dobrze wymierzyć - tutaj liczy się timing i intensywność obrony przeciwnika. Jeśli wykonamy do poprawnie, ale przeciwnik siedział nam z łapą na twarzy - prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Oprócz bardziej dynamicznej ofensywy, obrona stała się trochę trudniejsza. Oznacza to, że łatwiej złapać przewinienie, ciężej zablokować (a w NBA 2K14 bloki latały na prawo i lewo) i przepychać się pod koszem. Te różnice wychodzą na plus. Dobrze, że twórcy nie zdecydowali się na kolejną zmianę sterowania - tak jest dobrze i mam nadzieję, że nie będą kolejny raz ruszać tego aspektu rozgrywki.
Trybów, jak zawsze, jest wiele. Na dobrą sprawę dla każdego znajdzie się coś miłego. Dla mnie zawsze jest to MyCareer, czyli prowadzenie własnego zawodnika do szczytu kariery. Tutaj się trochę zmieniło - nie bierzemy udziału w drafcie, jak to miało miejsce w latach poprzednich, lecz dostajemy możliwość 10-dniowego kontraktu w wybranej drużynie - wybieramy ją z puli kilku teamów (jedne są nami mniej zainteresowane, drugie bardziej) i dalszy kontrakt zależy od oceny naszej postawy w kilku spotkaniach. Kolejna zmiana, a właściwie ułatwienie, dotyczy zakupu punktów umiejętności. Od teraz nie kupujemy pojedynczych statystyk, a pakiety, rozwijające nas pod konkretne cechy - ofensywne lub defensywne. Oczywiście zakupujemy je za znaną już walutę VC, którą możemy zdobyć za rozegrane spotkania, wykonanie kroków milowych… lub po prostu dokupić za prawdziwe pieniądze. Na szczęście zdobywamy wystarczająco dużo VC, że nie jest to niezbędne. Całość okraszona jest fabularną otoczką, która jest, co tu dużo mówić, bardzo kiepska. No i tych filmików (brzydkich, okropnych i drewnianych) w żaden sposób nie możemy pominąć. To źle.
W trybie MyTeam pojawiły się również wyzwania - jest to o tyle ciekawe, że mamy scenariusze obejmujące mecz z… samymi centrami. W trakcie rozgrywki zdobywamy również karty różnych poziomów, które ułatwiają późniejsze spotkania. Tutaj bezpośrednią analogią do innych gier będzie tryb FUT znany z gry piłkarskiej EA.
Jednym z głównych elementów gry sportowej powinien być tryb wieloosobowy. Przez ostatnie lata rozegranie pojedynków ze znajomymi było najważniejszym elementem NBA 2K. I jednocześnie jednym z najbardziej zepsutych. Lagi, lagi i jeszcze raz lagi. Niestety, 2K nigdy nie było w stanie zapewnić stabilnych serwerów, więc jeśli ktoś chce pograć i w DriveClub i w NBA 2K to cóż… życie. Tak czy inaczej ciekawą opcją trybu wieloosobowego jest MyPark. O ile założenie jest ciekawe - wybieramy jedną z trzech “dzielni” i rozgrywamy tam streetbalowe mecze 2v2 lub 3v3. Jednakże, żeby dostać się do takowej rozgrywki, musimy… nastać się w kolejce. Nie mówię tutaj o zwykłym kolejkowaniu, jakie znamy z innych gier. Nie, tutaj naprawdę stoimy przy boisku i czekamy na naszą kolej. Co prawda, przez ten czas kątem oka możemy zerkać, jak inni grają… ale jest to słabe.
Resztę trybów, jak zwykle, dopełnia liga, szybkie mecze czy NBA Today, czyli możliwość rozegrania spotkań, które danego dnia będą miały miejsce. W tym miejscu trzeba wspomnieć niestety o jeszcze jednej rzeczy, która nigdy nie działała w tej serii. Interfejs. Jeśli miałbym streścić, czym jest NBA 2K, to obok “symulatora koszykówki” byłoby określenie “symulator czekania”. Włączanie gry - czekamy. Przejście do trybu MyPlayer - czekamy. Załadowanie interfejsu - czekamy. Dodajemy pakiety umiejętności… czekamy. Wracamy - czekamy. Włączamy mecz. Czekamy. Mogę tak jeszcze długo. Tutaj niestety postępy są bardzo znikome, jeśli nie mówimy wręcz o regresie. Jak wiadomo, praktycznie każdy element tutaj wymaga łączenia się z serwerami 2K - a wiemy już, jak te działają. Słowem - łatwo nie ma. Wszystkiego mieć nie można. [Dlatego wyłączam dostęp do Sieci, jak chce szybko pograć ze znajomymi na jednej konsoli, polecam - JMB]
Ważnym elementem całej serii zawsze była ścieżka dźwiękowa. Do omawianej odsłony ścieżkę składał Pharell Williams. Jest bardziej neutralna niż w przypadku lat poprzednich, gdzie dominowały czarne rytmy - tutaj też je znajdziemy, ale w zdecydowanie mniejszej liczbiei. Usłyszymy za to 'popgwiazdki', jak, ekhm, One Republic czy Lorde, ale też Snoopa, Ratatat czy Depeche Mode.
Tak czy inaczej - gra się miodnie. Dla fanów kosza, nie tylko tego wirtualnego jest to pozycja obowiązkowa. Problem jest taki, że poprzedniczki też takimi były. Mówiąc szczerze, jeśli nie macie ciśnienia na najnowsze teamy czy trochę zmieniony tryb MyCareer i MyTeam… to darujcie sobie i grajcie w 2K14. Inna sprawa, jeśli ktoś sobie sprawił PS4 dopiero teraz i ma ochotę na koszykówkę - wtedy jest to tak zwany 'no brainer' [albo kupienie tańszego 2K14 - JMB]. Rozgrywka jest świetna, pojedynki z AI na wyższym poziomie są bardzo wymagające i satysfakcjonująca - klimat i duch NBA żyje i ma się dobrze.
Mimo powrotu konkurencji w postaci NBA Live, Visual Concept stoi na pewnej i niezagrożonej pozycji. Mam nadzieję, że EA coś w końcu nabroi i spłodzi chociaż średnią pozycję, a nie takie “coś”, co mogliśmy zobaczyć rok temu. Pożyjemy zobaczymy - tymczasem MVP samo się nie zrobi.
Ocena - recenzja gry NBA 2K15
Atuty
- Najlepsza koszykówka na rynku
- Świetna oprawa rozgrywki
- Poczucie prawdziwej relacji telewizyjnej
- NBA Today
Wady
- Koszmarny interfejs
- TRYB SIECIOWY!
- Niepomijalne scenki fabularne
- Znikome zmiany względem poprzedniej części
Gra idealna nie jest. Ale na szczęście, większość problemów to tylko poboczne sprawy, które nie wpływają na rozgrywkę. Ta jak co roku, jest miodna.
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych