Recenzja: Persona 4 Arena Ultimax (PS3)
Z czym kojarzy się Wam Arc System Works? Z niczym? A Blazblue i Guilty Gear? Ha, teraz coś świta, co? Producent zasłynął przede wszystkim z tych dwóch serii, choć na jego koncie znajduje się także niesławne Battletoads, które znajdziemy praktycznie na każdej liście dziesięciu najtrudniejszych gier wszech czasów. Skupmy się jednak na bijatykach, bo do tego gatunku należy Persona 4 Arena Ultimax. Przynajmniej w teorii.
Systemy walki w bijatykach Arc System Works są tak rozbudowane, że Mortal Kombat, Soul Calibur czy nawet Tekken wydają się być tytułami dla każuali włączanymi co niedzielę. Setki (!) ciosów, dziesiątki trybów, w które mogą wejść postacie, potrafiące złamać palce kombosy… tak. Witamy w świecie Guilty Gear, Blazblue oraz właśnie Persona 4 Arena Ultimax. Bycie każualem kończy się właśnie w tym miejscu. Oczywiście twórcy nie są głupi i zamieszczają liczne uproszczenia, które pozwolą odnaleźć się mniej zaawansowanym graczom. Chociażby wykonywanie kombosów gałką w Blazblue czy możliwość podczepienia „makr” pod triggery w Persona 4 Arena Ultimax.
Akurat w Personie twórcy trochę nawet za bardzo ułatwili walkę, powodując, że kombosy jesteśmy w stanie wykonywać jednym przyciskiem, ale to tylko podstawy pojedynków. Bardziej skomplikowane ataki dochodzące do dziesiątek „hitów” będą wymagały od nas niesamowitej koordynacji, a dojście do mistrzostwa spowoduje, że będziemy w czymś lepsi od 99,(9)% ludzkości. Założymy wtedy ciemne okulary i przejdziemy się po ulicy w rytmach „Clubbed to death”, rozglądając się wokoło i mamrocząc pod nosem „oni nie rozumieją, co osiągnęliśmy”. Witamy w świecie bijatyk 2D.
Nim jednak do tego dojdziemy, będziemy najpierw musieli włączyć grę. Samo przejrzenie trybów spowoduje uniesienie brwi w zaskoczeniu. Każdy, kto choć raz grał w jakąś bijatykę, doskonale wie, co to jest Versus Mode, Arcade Mode czy nawet ScoreAttack. Potem zapewne zerknie na bardzo przyzwoicie wykonany, choć w stosunku do Soul Calibura trochę ubogi, tryb treningowy. Aczkolwiek nadal można spędzić w nim kilka najbliższych tygodni w drodze po nasze turniejowe mistrzostwo.
To, co przykuwa uwagę, to konkretnie dwa tryby: GoldenArena i Story. Temu pierwszemu najbliżej będzie do Tower of Lost Souls znanego z Soul Calibur IV. Wybieramy postać, a następnie wykonujemy w walce wyzwania ze stale rosnącym poziomem trudności. Z początku są proste, ale w miarę grania pojawiają się coraz to nowsze „warunki”. Z każdą walką postać robi się silniejsza, zyskując doświadczenie i rozwijając się za pośrednictwem systemu RPG, żywcem zaczerpniętego z Persony 4.
Głównym „mięsem” jest jednak Story Mode i to właśnie tu pojawia się największa różnica w porównaniu do bardziej znanych bijatyk. Po pierwsze jest to visual novel. Na ekranie pojawiają się tła, na nich postacie, a na dole ekranu przewijają się dziesiątki stron tekstu, za pośrednictwem których poznajemy fabułę. Jest jej tyle, że pierwszy pojedynek odbędziemy właściwie dopiero po dwóch godzinach od rozpoczęcia gry! Tak też zresztą będzie do samego końca. W Story Mode walka jest całkowicie drugorzędna, co twórcy nawet podkreślają poprzez zaimplementowanie opcji powodującej, że to komputer wygrywa za nas pojedynki. Zgadza się, to bijatyka, w której nie musimy nawet walczyć. Uważam to akurat za całkiem fajną funkcję, gdyż ze względu na charakter narracji historia jest rozbudowana na tyle, że ktoś może kupić ten tytuł tylko dla opowieści. W szczególności, że tym kimś będzie fan Persony. I tu pojawia się największa wada tej produkcji.
Arc System, współpracując z Atlusem (producent Persony 3 i 4) doskonale wiedział, co robi. To nie jest tak, że twórcy coś przegapili. Nie. Tu już od samego początku pojawia się założenie, że po tę grę sięgnie ogromny fan serii Persona i tylko on. Może znajdzie się jeszcze kilku zwolenników serii Guilty Gear, włączających tytuł dla samej mechaniki walki. Niezależnie od tego, produkcja jest przeznaczona tylko dla fanów i ktoś, kto nie grał w same Persony, zwyczajnie się nie odnajdzie. Nie zostaniemy w żaden sposób wciągnięci w historię. Musimy sami doskonale wiedzieć, kto jest kim i co się wokoło dzieje - inaczej gra nie ma żadnego sensu. Znajomość Persony 4 to absolutne minimum, by w ogóle myśleć o zabawie. Podkreślę to faktem, że o ile znam „czwórkę”, to nie grałem nigdy w „trójkę” i sam czułem się parokrotnie zagubiony w opowieści. Nie jesteś fanem Persony? Zapomnij, że ta gra istnieje. Ona nie jest i nigdy nie miała być dla Ciebie.
Tutaj wszystko jest związane z Personą w każdym właściwie aspekcie. Twórcy wiedzieli, że nie da się przedstawić w skróconej formie dwóch gigantycznych jRPG-ów i nawet nie próbowali. Wszystko jest powiązane - od wspaniałej ścieżki dźwiękowej żywcem wyjętej z serii, po postaci, których historie po prostu trzeba znać. Tak samo jak relacje między bohaterami. Jedyne, co może smucić, to brak japońskiego dubbingu. Nie jestem jego fanem w grach wideo, ale naprawdę uważam, że powinien się w tej grze znaleźć, bo są całe rzesze osób, które na sam dźwięk angielskich lektorów doświadczają wewnętrznego „fuj”. Angielski dubbing oczywiście w Persona 4 Arena Ultimax jest bardzo dobry, choć mnie osobiście bolało, że Atlusowi chyba nie udało się zebrać wszystkich aktorów, którzy użyczyli swe głosy postaciom w Personie 3 i 4. Niektóre z nich brzmią zupełnie inaczej i ciężko się do tego przyzwyczaić.
Nie zmienia to jednak faktu, że tytuł jest naprawdę wspaniałą bijatyką 2D. Kupując produkcję na PlayStation 3, dostaniemy do dyspozycji 24 unikalne postacie oraz ich alternatywne „cieniste” wersje, co jeszcze bardziej zwiększa możliwości i liczbę ataków. Jeśli ktoś jest fanem gier Arc System Works, to może brać właściwie w ciemno, bo mechanika walki jest dopracowana do perfekcji. W takiej sytuacji musimy jednak całkowicie pominąć Story Mode. Chyba że jesteśmy jednocześnie zagorzałymi fanami serii.
Dla kogo więc tytuł jest? Wydaję mi się, że już każdy w tym punkcie wie, czy się na niego skusi. Persona 4 Arena Ultimax jest nawet nie tyle nieprzystępna, co absolutnie niedostępna dla osób, które nie miały dotychczas do czynienia z marką. Wyjątkiem od tej reguły będą oczywiście fani bijatyk 2D, jeśli oczekują wyłącznie bliskiego perfekcji systemu walki i są w stanie poświęcić niuanse fabularne. W szczególności, że te trzymają czasami nierówny poziom. Antagonista nie zrobi na nas raczej specjalnego wrażenia, a wiele zazębiających się wątków poszczególnych postaci zwyczajnie się powtarza. Opowieść nadal jednak jest kanonem, więc można ją poznać choćby z samej ciekawości dotyczącej tego, co wydarzyło się z naszymi ulubieńcami.
Czy więc tytuł jest warty swojej ceny? Tak, jak najbardziej. Marka Persona została wykorzystana świetnie, a mechanika jest bardzo solidna i trybów gry również nam nie zabraknie. Fan bijatyk 2D poczuje się jak w domu i wielokrotnie pochyli głowę z szacunkiem, a jeśli na dodatek Persona jest jego ulubioną serią, to gra właściwie spełni jego wszystkie marzenia. Niestety jednak, jeśli nie jesteśmy żadnym z powyższych, to produkcja nie jest dla nas i nie powinniśmy jej kupować. To szalenie dobra gra, ale przeznaczona dla fanów i tylko dla fanów.
Ocena - recenzja gry Persona 4 Arena Ultimax
Atuty
- Porządny system walki
- Cała masa odniesień do marki Persona
- Świetna muzyka i charakterystyczna kreska
- Mechanika walki jest przystępna dla nowych graczy i przyjemna do nauki
Wady
- Bardzo niedostępna dla osób, które nie są fanami marki Persona
Świetna bijatyka 2D, ale absolutnie tylko dla fanatyków Persony lub osób, które poszukają jedynie dobrej mechaniki pojedynków a’la Guilty Gear. Nie należysz do którejś z tych dwóch grup? Odpuść lub nadrób zaległości.
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych