Recenzja: Hatsune Miku: Project Diva F 2nd (PS3)
Zawsze ciekawił mnie fenomen Hatsune Miku. Sztucznie wykreowana przy wsparciu syntezatora śpiewu Vocaloid 2 młodziutka piosenkarka już od paru lat włada sercami Japończyków. Do tej pory z tą postacią w roli głównej wydano około sześciu gier. Ponad rok temu furorę na Zachodzie zrobiła pierwsza część „Projektu Diva F”, a przynajmniej sprzedaż musiała być wystarczająco dobra, bowiem pokuszono się o bardziej rozbudowaną kontynuację. Oto przed Wami Hatsune Miku: Project DIVA F 2nd, a chociaż wcześniej nie miałem styczności z tego typu rozrywką, zakochałem się w grze od pierwszego wejrzenia.
Skrótowo rzecz ujmując wspomniany tytuł oferuje dwa rodzaje zabawy - główne danie w postaci gry rytmicznej oraz w miarę prosty program do tworzenie wideoklipów muzycznych. Zacznę od gry rytmicznej. Opisując obrazowo wygląda to tak, iż oglądamy wideoklip z Miku i/lub jej przyjaciółmi, a na ekranie TV w takt melodii z pewną prędkością przelatują nam przed oczami różne symbole. Zależnie od tego, co się pojawia, gracz ma za zadanie tak operować przyciskami i gałkami pada, by utrzymać jak najbardziej płynny śpiew wokalistki. Wbrew pozorom szybkość nie jest tu najważniejsza, a liczy się odpowiednie wyczucie momentu, w czym pomocą służą tzw. „timery”. Szybko odkryjemy, że nasze palce muszą wystukiwać odpowiedni rytm zamiast serii jednostajnych, pojedynczych kliknięć, ponadto czasem przycisk trzeba przytrzymać nieco dłużej i puścić w odpowiednim momencie.
Im płynniejszy śpiew, tym więcej punktów dostajemy, a za spóźnione/przedwczesne reakcje nie dość, że nic nie zyskujemy, to na dodatek śpiew Miku traci energię. Z drugiej strony nawet ukończenie piosenki nie oznacza jej zaliczenia - do tego trzeba zdobyć co najmniej 70% możliwych punktów. Jak widać, zasady wydają się banalne, ale poziom trudności rozgrywki jest wprost proporcjonalny do jej prostoty. Nawet stopień „easy” jest łatwy tylko z nazwy, natomiast by osiągnąć cokolwiek na „normalu”, potrzeba wielu godzin treningu. Są jeszcze dwa wyższe poziomy, gdzie trzeba posiadać już naprawdę niesamowitą koordynację oko-ręka.
Oczywiście to, co napisałem, tyczy się osób zielonych w temacie, takich jak ja, bo ci, którzy zjedli zęby na wcześniejszych częściach raczej problemów mieć nie będą, mimo wprowadzenia kilku nowych elementów. Na szczęście możemy sobie pomóc kupując dostępne „ułatwiacze” albo wręcz przeciwnie - utrudnić sobie zabawę w zamian za dodatkowy bonus punktowy. Mogłoby się wydawać, że tak wymagająca rozgrywka winna irytować, ale tak nie jest. Porażki jeszcze bardziej motywują do osiągnięcia celu, a z trudem zaliczona piosenka wywołuje uczucie prawdziwej satysfakcji i dumy, że kolejne wyzwanie zostało właśnie pokonane.
Jeśli kogoś zaczynają już za bardzo boleć palce, może dla odmiany spróbować stworzyć własny wideoklip z dostępną obsadą, wykorzystując do tego odblokowane piosenki oraz własne pliki MP3. Niestety wykorzystując te ostatnie nie dostaniemy zgody na publikację takiego klipu w Sieci. Wprawdzie sam program nie przeraża ogromem opcji, ale to, co jest, znakomicie wystarcza, by stworzyć własne, unikatowe dzieło. Decydujemy o praktycznie każdym elemencie: od sceny i choreografii poprzez oś czasu, na słowach utworów kończąc. Gotowy materiał da radę również przekształcić w grę rytmiczną. Co ciekawe, dostępna jest sesja zdjęciowa, podczas której wykorzystujemy własne obrazki bądź zdjęcia zgromadzone w konsoli PS3.
Wizualnie mamy tutaj cud, miód i orzeszki, chciałoby się rzec. Ciężko się skupić na ogólnym opisie, właściwie każdy teledysk trzeba by recenzować osobno z uwagi na mnogość zastosowanych motywów. W każdym razie wideoklipy to uczta dla oczu: prawdziwy festiwal światła i cienia, zmieniających się ciągle scenerii, przesycony do bólu żywymi kolorami oraz licznymi detalami. Raz dajemy futurystyczny koncert pełen wodotrysków dla tysięcy widzów, innym razem kameralny występ w klimatach feudalnej Japonii. Czasem dostajemy motyw wyciągnięty z TV show czy reklam, by za chwilę podkładać muzykę pod scenkę z anime. Do wyboru, do koloru i dla każdego coś miłego. Sama animacja działa niesamowicie płynnie, a choreografia Miku (bądź innego członka obsady) działa tak hipnotycznie, że ciężko od niej oderwać wzrok, zwłaszcza że postacie na scenie wyglądają świetnie - wprawdzie bez fajerwerków, ale z dbałością o detale.
Najważniejszym jednak elementem produkcji jest oczywiście oprawa muzyczna. Do zaliczenia jest 40 piosenek, przy czym większą część stanową całkiem nowe utwory. Dodatkowo kolejnych dziesięciu posłuchamy w trybie „studio”, a jeśli komuś wciąż mało może skorzystać z oferty sklepu PS Store. Zaczynamy wprawdzie ze skromną liczbą, ale z czasem odblokowujemy następne. Nikogo chyba nie zdziwi, że tak bogaty repertuar odzwierciedla j-popowy mainstream, ale został tak dobrany by bez bólu dało się go posłuchać nawet w przypadku, gdy nie znosimy tego typu klimatów. Utwory są stosunkowo długie, łatwo wpadają w ucho i szybko zapadają w pamięć. Z drugiej strony piosenki o makijażu czy kocim jedzonku mogą wywołać zakłopotanie, jeśli towarzyszą nam osoby trzecie. Podobnie zresztą jak w przypadku vocaloidowych głosików.
Ostatnią ciekawostką jest udostępniony tzw. „Diva Room”. Na pierwszy rzut oka to takie współczesne Tamagochi, gdzie opiekujemy się naszą zielonowłosą nastolatką oraz jej przyjaciółmi (Luka, Rin, Len, Kaito, Meiko). Meblujemy ich pokoje, przebieramy w różne ubranka, dajemy prezenty zwiększające zażyłość. Dostępnych zestawów do personalizacji jest od groma. Wspólnie z nimi posłuchamy muzyki, pooglądamy TV czy pogramy na konsoli. W zamian wirtualne postacie odpłacają nam się różnorakimi eventami.
Świat zwariował na punkcie wirtualnej piosenkarki i trudno mu się dziwić, bo ja też. Przechodzenie tej gry było dla mnie całkiem nowym doznaniem i polecałbym ją każdemu graczowi, niezależnie od gatunkowych preferencji. Tytuł wyrwał mi wiele godzin z realnego życia, ale naprawdę było warto.
Ocena - recenzja gry Hatsune Miku: Project DIVA F 2nd
Atuty
- Potężna liczba ulepszeń i poprawek w stosunku do części pierwszej
- 40 piosenek do zaliczenia
- Wykonanie po względem technicznym bez zarzutu
- Możliwość publikacji własnych wideoklipów pośród sieciowej społeczności
- Opcja Cross-Save
Wady
- Gra nie wybacza błędów początkującym graczom
- Na najwyższym poziomie trudności bez specjalnego padleta ani rusz
- Parę drobnych usprawnień przydałoby się tu i ówdzie
Jeśli nie masz nic przeciwko wirtualnym, animowanym dziewczęcym postaciom, a japoński muzyczny mainstream nie wywołuje u ciebie gwałtownych torsj,i to musisz chociaż spróbować zagrać.
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych