Recenzja: Flyhunter Origins (PS Vita)

Recenzja: Flyhunter Origins (PS Vita)

Jaszczomb | 16.12.2014, 17:30

Macie czasami tak, że po prostu chcecie zagrać w platformówkę? Chęć jest tak wielka, że przymyka się oko na beznadziejną oprawę, nijakie poziomy, opóźnione reakcje, spadki klatek, bugi, nudną fabułę czy skopanych przeciwników, bo przecież najważniejsze w tym gatunku jest… a nie, wróć, tu nic nie działa, jak powinno.

Zacznijmy od tego, że Flyhunter Origins to platformówka smartfonowa. Sterowanie ogranicza się do kierunku biegu, skoku i ataku – akuratna liczba akcji, by rozmieścić ją na ekranie telefonu i nie zasłaniać zbyt wiele. Na PS Vicie mamy oczywiście analogi i przyciski, więc nasze paluchy nie przeszkadzają podziwiać niskiej jakości tekstur, rozmazanego bohatera czy przerywającej animacji. Same plusy!

Dalsza część tekstu pod wideo

Wraz z wysłanym kodem do pobrania gry deweloper/wydawca prosił, by pamiętać, że gra jest kierowana do młodszego odbiorcy i by należycie ją ocenić. Uprzejmy jestem z natury, więc ocena idzie w dół - za sadyzm i próbę zabijania w dzieciakach miłości do gamingu. Biedny małolat natknie się na ten tytuł, wyprosi rodziców, żeby sypnęli gotówką, i skończy z niezrozumiałą i wybrakowaną produkcją. A mógł te prawie trzy dyszki spożytkować na coś znacznie lepszego…

Wcielamy się z jednookiego dozorcę miniaturowego statku kosmicznego, który przypadkowo pozbył się ładunku rzadkich owadów i musi je teraz odzyskać. Uzbrojony w packę ma muchy, Zak rozpoczyna wielkie poszukiwania. Później także wcielimy się w postać żeńską, ale tak naprawdę ani to ciekawe, ani żaden dzieciak się w tym nie połapie. Pomijając już brak spolszczenia, bo do tego jesteśmy przyzwyczajeni, nawet osłuchane z językiem angielskim dziecko będzie miało problem – raz jest dubbing, innym razem bliżej nieokreślone dźwięki tłumaczone w napisach, czasem dziwaczne scenki nieme. Nieprzyjemna forma przedstawiania (nijakiej) historii.

Gra składa się z pięciu rozdziałów, po kilka poziomów każdy. Przez większość czasu przeskakujemy po listkach i kwiatkach, zabijając packą po drodze mrówki, komary i inne pająki,  by ostatecznie dojść do poszukiwanego owada, rozpoczynając wielką gonitwę. Natkniemy się także na zamkniętą placówkę z robotami-strażnikami, a do rąk wpadnie rażący prądem pistolet, ale co by się na ekranie nie działo, nieustannie zmagamy się z niepłynnymi animacjami, opóźnionym reagowaniem na nasze polecenia i zawieszaniem się gry. Ciężko patrzy się też na niskiej jakości tekstury – nikt nie próbował zmieniać czegokolwiek w stosunku do smartfonowej wersji.

Co ciekawe, na telefonie jest lepiej. Gra chodzi płynniej, przez co można jej niektóre wpadki wybaczyć. W końcu fajnie sobie poskakać zabawnym stworkiem. Ciężko jednak zmusić się do tych nierównych animacji na konsoli przenośnej. Niedopracowanie widać też w ulepszeniach naszych broni – po dwa na sztukę i wszystkie możemy kupić już po kilku pierwszych poziomach. Nie, żeby specjalnie wpływały na rozgrywkę. Po prostu są.

Być może jest to poziom tabletowych produkcji, ale na Vicie zwyczajnie takiej fuszerki zaakceptować nie można. Nie czepiam się poziomu trudności, bo gdyby gra działała, wszystko byłoby do przejścia dla małego każuala. No, ale właśnie – Całkiem sympatycznie wyglądający bohater
Przysnąłem tylko trzy razy. Pozwolę sobie zacytować twórców z wpisu, który zapowiedział tytuł na oficjalnym blogu PlayStation:

Przede wszystkich chcieliśmy stworzyć grywalną produkcję i doprawić ją tym, na czym się znamy. Radocha z grania, wciągająca historia, świetna jakość animacji, bohater, na którym nam zależy, i naprawdę ładne widoczki. Nasza mantra to „Gra musi dawać frajdę”.

Także tego…

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Flyhunter Origins

Atuty

  • Całkiem sympatycznie wyglądający bohater
  • Przysnąłem tylko trzy razy

Wady

  • Opóźnione reakcje postaci
  • Zacinające się animacje
  • Wszędobylskie bugi
  • Miejscami okropne tekstury
  • Męczące pościgi
  • Źle przemyślany system ulepszeń sprzętu
  • Nijaka fabuła

Idealna gra dla rodziców, którzy chcą zabić w swoim potomku pasję do grania. Kilka godzin męki z niedopracowaniem na każdym kroku całkiem efektywnie zniechęca od naszego hobby.

Jaszczomb Strona autora
cropper