Recenzja: Apotheon (PS4)
Połączenie God of War i Guacamelee – tak najprościej opisać Apotheon. Atakuje tymi nazwami Waszą uwagę już na wstępie, bo jest to zdecydowanie warta uwagi produkcja, chociaż łatwo się zniechęcić ciężkim początkiem czy też możecie ją wręcz pominąć przez towarzyszkę lutowej oferty Plusa – Transistor. Nie popełnijcie tego błędu!
Dawno, dawno temu, gdy mieszkańcy starożytnej Grecji byli płaskimi czarnymi postaciami na pomarańczowych naczyniach ceramicznych, żył sobie wojownik Nikandreos. Żył w czasach okrutnych, gdyż wszechpotężny Zeus odwrócił się od zwykłych śmiertelników. Do tego niespecjalnie powodzi mu się w małżeństwie, bo to właśnie jego żona Hera wysyła nas z zadaniem obalenia króla Olimpu.
Bez osobistej zemsty jak Kratos, za to z odpowiednimi bogowi wojny przygotowaniami. Oczywiście zanim staniemy przed władającym błyskawicami Zeusem, będziemy musieli porządnie się dozbroić i zwykły rynsztunek nie wystarczy. Przez znaczną część gry buszujemy więc po ikonicznych miejscówkach greckiej mitologii – zwiedzimy między innymi lasy Artemidy, wstąpimy do komnat Afrodyty i nawet przepłyniemy Styks, by zamienić słówko z Hadesem.
Wszystko to w stylu tzw. metroidvanii, czyli otwarte dwuwymiarowe światy, gdzie nowe ścieżki odblokowujemy wraz z nabywaniem kolejnych umiejętności, w tym wypadku od samych bogów. Członkowie panteonu w taki czy inny sposób muszą nas wesprzeć, ale najpierw bohater będzie musiał sprostać ich wymaganiom – nawet jeśli oznacza zwykłe picie na umór z Dionizosem.
Z każdym artefaktem zwiększają się nasze możliwości. Wspomniany Dionizos wynagrodzi mocny łeb magicznym kielichem, który przedłuża czas trwania mikstur, a łuk Artemidy skróci czas naciągania cięciwy. Wszystko to wiąże się z niezwykle pomysłowymi zadaniami testującymi nie tylko umiejętności pojedynkowania się, a częściej pobudzi do działania szare komórki. Głównym daniem jednak wciąż jest walka.
Mechanika tejże jest dość nietypowa i przez pierwszą godzinę może Was zwyczajnie odrzucić. Otóż krzyżakiem przełączamy się w locie między broniami, różniącymi się od siebie zasięgiem, rodzajem ataku (pchnięcie, zamaszyste cięcie itp.) i ilością zadawanych obrażeń. Musimy także wychylić odpowiednio prawą gałkę, określając stronę ataku. Dostępny jest również blok tarczą (występują w różnych rozmiarach!), broń dystansowa (łuki, oszczepy, proce) i gadżety jak wybuchowa mikstura. Opanowanie przełączania się miedzy nimi nie jest łatwe, tak samo jak dobieranie odpowiednich strategii do odmiennych przeciwników. Po pewnym czasie jednak ten pozorny nieład zaczyna nabierać sensu i odkrywamy jego głębię.
Otwarte lokacje nie służą wyłącznie do przemieszczania się między punktami A i B. Znalazło się na nich wiele sekretnych przejść i ukrytych skarbów oraz cała masa czekających na zniszczenie przedmiotów, z których może wypaść coś cennego, lecz ściągnie to na nas uwagę miejscowej straży. Znalazło się również miejsce dla podwyższających nasze statystyki nauczycieli oraz sklepikarzy ze składnikami do prostego tworzenia przedmiotów, miksturkami i broniami. Te ostatnie niszczą się wraz z używaniem, więc gdy w portfelu pustki, lepiej pomęczyć się zwykłym sztyletem, a ten potężny topór zostawić na groźniejszą sytuację.
Jak widać po zrzutach, Apotheon wyróżnia się wyjątkowo oryginalnym stylem. Odważna decyzja, by ożywić malunki ze starożytnej ceramiki, okazała się strzałem w dziesiątkę. Dodatkowo na planszach napotykamy fragmenty tekstów dzieł literackich tamtego okresu, opisujące realia i przedstawiające mityczne postaci. Dzięki temu gra może stanąć w szeregu z Valiant Hearts jako grywalne źródło wiedzy historycznej, a osiągnięcie czegoś takiego to wyższa forma dewelopingu.
Wyższa, lecz nie idealna, bowiem tytuł ten crashuje się na potęgę. Co chwilę leciałem do menu, by wykonać szybki zapis stanu gry i zdążyć przed kolejnym „nieoczekiwanym zakończeniem działania aplikacji”. W przeciągu dobrych kilku godzin zabawy, gra padła aż 8 razy, na co nie pomogła dezinstalacja i ściągnięcie jej od nowa. Takie rzeczy zwyczajnie nie mają prawa występować.
Apotheon to zdecydowanie pozycja, której trzeba dać kredyt zaufania. Łatwo się zniechęcić niewygodnym nawigowaniem po ekwipunku i pozornie chaotycznym systemem walki. Wytrwałych czeka jednak wspaniała przygoda, która nie tylko bawi i zachwyca designem, ale też zachęca, by wrócić do przerabianych w szkole mitów. Nie ma tu combosów idących w setki czy brutalnych finisherów Kratosa – i dobrze. Gra świetnie broni się sama. Gdyby tylko nie te crashe…
Ocena - recenzja gry Apotheon
Atuty
- Oryginalny styl
- Mechanika walk
- Wyzwania bogów
- Walory edukacyjne
Wady
- Niewygodne przełączanie między broniami
- Często się crashuje
Apotheon nie musi być kopiować serii God of War, by pozwolić graczowi przywłaszczyć sobie moce bogów i zrobić porządek na Olimpie. Oryginalna, złożona i wciągająca gra, której trzeba dać szansę.
Przeczytaj również
Komentarze (66)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych