Recenzja: The Awakened Fate Ultimatum (PS3)
PlayStation 3, mimo ośmiu lat na karku i ponad rocznej obecności na rynku swojej następczyni, nadal nie zamierza łatwo odejść na zasłużoną emeryturę. Niestety studia deweloperskie rezygnują już ze wspierania sprzętu poprzedniej generacji, co jest naturalną koleją rzeczy. Dotyczy to również niezawodnej firmy NIS, więc prawdopodobnie mamy do czynienia z ich ostatnią grą na wspomnianą konsolę. Tym razem ponownie wplączemy się w konflikt pomiędzy aniołami i demonami.
Opisywana tutaj produkcja jest wprawdzie bezpośrednim następcą The Guided Fate Paradox wydanego rok wcześniej, aczkolwiek nie posiada żadnych powiązań fabularnych, więc można rzucić się w wir zabawy bez jej znajomości. Główny bohater opowieści to samotny nastolatek Shin Kamikaze. Pewnego dnia, wracając ze szkoły, zostaje znienacka brutalnie napadnięty przez oddział demonów. Anielska interwencja na niewiele się zdaje, chłopak ginie. Przeniesiony do Celestii, zostaje przywrócony do życia jako bóg dzięki tajemniczemu kryształowi. Okazuje się, że to całe zdarzenie nie było przypadkowe, a odratowanie Shina miało na celu zrobić z niego potężną broń ostatniej szansy dla aniołów w ich wojnie z demonami z Netherworldu.
Początkowo do scenariusza podchodziłem nieufnie, przypuszczając, że będzie on tylko dodatkiem dla dungeon-crawlerowej części zabawy. Okazało się jednak na odwrót - to fabuła jest motorem napędowym, a samo zwiedzanie lochów wydaje się być bardziej ozdobnikiem dla historii. Narrację poprowadzono podobnie jak w grach visual-novel, lecz tym razem otrzymaliśmy dramat, nie komedię. Shina w jego poczynaniach wspierają śliczna anielica Jupiel oraz ognistowłosa diablica Ariael (współpracującą z Celestią). Wbrew pozorom nie mamy tutaj typowej walki dobra ze złem, bo wprawdzie demony są sadystycznymi okrutnikami, ale anioły również chwytają się nieczystych zagrań, bez skrupułów poświęcając swoich (nawet dzieci) w imię przetrwania. Czuć powagę sytuacji nawet w trakcie nieco lżejszych chwil. Licealista w kluczowym momentach musi podejmować niełatwe decyzje - zostać szlachetnym idealistą czy zdać się na wątpliwy moralnie pragmatyzm. Niestety skrupuły na wojnie oznaczają ofiary… Wybory rzecz jasna wpływają na relacje ze wspomnianymi kobietami, więc warto przejść grę dwukrotnie, aby obejrzeć wszystkie niuanse. Ogólnie plus dla twórców za w miarę dojrzałą opowieść.
Przy jednej sprawie NIS nadal hołduje tradycji i jest nią oprawa wizualna. Przyznam, że ciężko mi było ponownie przywyknąć do statycznych obrazków i płaskich sylwetek postaci. Stara szkoła pełną gębą, co jednych ucieszy, innych zniesmaczy. Po chwili jednak grafika zaczyna cieszyć oko, zwłaszcza że zarówno na tła, jak i wizerunki bohaterów dramatu detali nie pożałowano. Przełamano się i w części eksploracyjnej zaimplementowano pełne modele 3D. Wprawdzie nie był to zły pomysł, ale jednak w moim odczuciu poprzedniczka ze starszymi rozwiązaniami (sprite’y) prezentowała się lepiej. Tutaj natomiast zwiedzane lochy są mało zróżnicowane, ascetyczne, a figurkę bohatera zaprojektowano w stylu „chibi”, co nie każdemu przypadnie do gustu. Właściwie zrezygnowano z efektów specjalnych, z wyjątkiem najbardziej potężnych ataków. Z drugiej strony, wykonanie tego elementu zabawy posiada jakiś urok, więc można powiedzieć, że ujdzie w tłoku.
Zaoszczędzone na oprawie pieniądze postanowiono przeznaczyć na udźwiękowienie i raczej wydano je mądrze. Zamiast typowych melodyjek, mamy tutaj prawdziwą symfoniczną muzykę wysokich lotów, więc warto zakupić również ścieżkę dźwiękową. Naprawdę idzie się zasłuchać, zwłaszcza podczas czytania dialogów, bo samego tekstu jest całkiem sporo. Najlepsze są te utwory, gdzie udzielają się chórki, tworząc idealny nastrój. Dubbing, zarówno angielski, jak japoński jest niczego sobie poza jednym wyjątkiem – głos Jupiel zupełnie nie pasuje do tej postaci. Brzmi zbyt wyniośle jak na tak młodą osobę.
Mechanika samej rozgrywki jest dość prosta i opierają się założeniach pochodzących jeszcze z Z.H.P Unlosing Ranger (PSP). W zarysie chodzi o to, by postacią bohatera przebić się przez wszystkie piętra losowo generowanych lokacji, walcząc przy okazji z jej rezydentami i zbierając różnorakie przedmioty. Ruchy wykonujemy na zmianę z przeciwnikami, lecz dzieje się to w locie, więc odnosimy wrażenie, jakbyśmy grali w grę akcji. Każde nasze działanie zużywa punkty wytrzymałości i gdy się wyczerpią, zaczynamy tracić życie. Ponadto tu i ówdzie rozstawione są (niewidoczne) pułapki - ich część bywa pomocna, lecz zawsze można wdepnąć w coś nieprzyjemnego.
Kluczem do sukcesu jest odpowiednie wykorzystanie jasnej i mrocznej strony mocy. Zależnie od potrzeby, Shin szybko zmienia się w odpowiednie bóstwo dzięki opcji „Deitize” z odmiennymi zestawami umiejętności, co zużywa punkty many, przy czym zdrowie i sama mana regenerują się samoczynnie kosztem wytrzymałości. Tytuł należy raczej do kategorii tych przyjemnych, ale mało wymagających. Owszem, ginie się często, ale kosztuje to tylko utratę ekwipunku i zawartości plecaka, zdobyte doświadczenie zostaje. Odpowiednio wzmocnione oręż i zbroja czynią cuda, a nieliczni bossowie nie stanowią większego wyzwania.
Produkcja lekko zahacza o gatunek RPG. Rozwijamy trzy współczynniki: HP, atak i obronę, a poza tym, z każdym poziomem doświadczenia oraz po niektórych dialogach otrzymujemy kryształy, wykorzystywane do wzmacniania anielskiej bądź diabelskiej strony bohatera. Niestety, poza głównym wątkiem brak jakichkolwiek zadań dodatkowych. W razie potrzeby korzystamy ze sklepu, magazynu lub wzmacniamy posiadany ekwipaż. Opowieść podzielono na osobne rozdziały, ale można wracać do odwiedzonych już miejsc.
Pomimo skromnego wykonania, Awakened Fate potrafi wessać na długo i w sumie nie zawiera poważniejszych błędów. Skory jestem wystawić dość wysoką notę, choć z dwoma zastrzeżeniami. Po pierwsze to gra raczej dla wąskiej grupy odbiorców, po drugie - kupować dopiero, gdy nieco stanieje.
Ocena - recenzja gry The Awakened Fate Ultimatum
Atuty
- Wciągająca, dojrzała opowieść…
- ... przy znikomej ilości fanservice'u
- Piękna, symfoniczna muzyka
- Postaci Jupiel i Ariael
- Oprawa graficzna starszym graczom może się nawet podobać…
Wady
- …ale nie da się ukryć, że trąci myszką
- Część „rogalikowa” potraktowana raczej po macoszemu
- Brak dodatkowych atrakcji poza wątkiem fabularnym (nie licząc "post-game")
Tytuł raczej dla wielbicieli gier spod szyldu NIS. Wprawdzie prezentuje się dość przestarzale, ale mimo to da radę całkiem miło spędzić z nim czas, bowiem fabularnie stoi na stosunkowo wysokim poziomie.
Przeczytaj również
Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych