Recenzja: Nom Nom Galaxy (PS4)
Twórcy gier z serii PixelJunk wzięli się za kolejny bardzo oryginalny projekt. Tym razem walkę ograniczono do minimum, a głównym daniem jest ekonomia. Jak to wszystko udało się pogodzić z platformówkowym stylem?
Dawno temu, przed wiekami, starożytna cywilizacja wynalazła najbardziej niesamowitą rzecz we wszechświecie – zupę. Do dziś mieszkańcy setek planet z wielu galaktyk zajadają się tym specyfikiem, a zapotrzebowanie ciągle rośnie. Rynek zup został praktycznie zmonopolizowany przez złą korporację, pozbywającą się każdego konkurenta. Wtem pojawia się nowy gracz Soup Co. z ambitnym planem: zostać największym producentem i dostawcą zupy we wszechświecie.
Z tego, co przeczytaliście wyżej, łatwo wywnioskować, że fabuła ma za zadanie wyjaśnić potrzebę tworzenia fabryk zupy na kolejnych planetach w różnych układach. Innej roli nie spełnia i nawet nie próbuje. Wcielamy się w zwykłego pracownika o zwanego Astroworker i naszym zadaniem jest eksploracja planet w poszukiwaniu składników i przepisów na zupę, a następnie budowa fabryki z działem produkcyjnym i spedycją. Ale po kolei.
Rozgrywkę prowadzimy na dużych dwuwymiarowych mapach, gdzie sterujemy pojedynczą postacią. Astroworker potrafi uderzać, skakać i używać różnego rodzaju narzędzi, z których najbardziej przydatna okazuje się obrotowa piła o bardzo dużym zasięgu. Z jej pomocą możemy pozbyć się przeszkadzającej roślinności oraz dosięgnąć trudno dostępne składniki zupy. Planety mają własną florę oraz faunę i w większości przypadków każde zabite lub wyrastające z ziemi „coś” możemy zabrać ze sobą do fabryki, by przetworzyć na towar (o czym za chwilę). Eksploracja planet przypomina SteamWorld Dig, z tym, że tunele drążymy w nierównym podłożu na powierzchni planety. Zmieniać ukształtowanie terenu musimy, ponieważ nasza przyszła fabryka potrzebuje miejsca, a po drugie w podłożu planety ukryte są surowce do budowy oraz różnego typu pojazdy czy bronie. Na szczęście nie jest to bardzo czasochłonne i po kilku rundach robimy to już odruchowo na początku rozgrywki.
Eksploracja to jedynie część roboty, jaką musimy wykonać. Wątek ekonomiczny jest najważniejszym aspektem Nom Nom Galaxy. Chodzi o wspomnianą kilkakrotnie budowę fabryki i produkcję zupy. Aby firma ruszyła z kopyta, należy zadbać o generatory mocy, odpowiednie korytarze, maszyny produkujące zupę i rakiety zajmujące się transportem, bo przecież prowadzimy międzyplanetarną dystrybucję. Początki są proste, wręcz banalne. Za zdobyty wcześniej surowiec kupujemy modułowe części fabryki, a im nasza produkcja bardziej zaawansowana, tym lepiej przemyślane muszą być nasze projekty. Dobry pogląd na rozbudowaną fabrykę dają samouczki na początku zabawy, dzięki nim dowiadujemy się, jak to wszystko powinno funkcjonować. Po montażu pierwszej maszyny do zupy trzeba załadować do niej dwa składniki - mogą to być grzyby, wodorosty, kwiatki, kosmiczne gryzonie... Słowem wszystko, co dana planeta ma do zaoferowania. Po załadowaniu składników tworzy się przepis, a następnie gotowa zupa. Ładujemy ją do rakiety, wysyłamy w przestrzeń i w ten sposób można liczyć na profity.
Jest to bardzo proste, ale jedynie na początku. Szybko odkrywamy, że konkurencja nie śpi i również działa na tej samej planecie. Celem staje się wtedy zdobycie 100% rynku danej miejscówki, więc i nasza fabryka musi się rozrosnąć. Sam Astroworker nie da rady i z pomocą przychodzą zautomatyzowane roboty od różnych zadań. Od nas zależy, jaką dostaną robotę, a potrafią robić kilka rzeczy. Mogą zbierać składniki w wyznaczonym miejscu, szybko transportować towary wewnątrz fabryki lub dbać o ciągłość wysyłki produktów. Z czasem można kupić transportery taśmowe, szybki tunele transportowe i inne optymalizacje produkcji. Opcji rozwoju i usprawnień jest bardzo dużo, co mocno zaskakuje w dwuwymiarowej grze. Na koniec każdego dnia otrzymujemy graficzny wykres zysków, kosztów i strat dzięki, któremu możemy zaplanować kolejne kroki lub zacząć szukać oszczędności. Produkcja i sprzedaż ma przynosić zyski, a my musimy tego dopilnować.
Jeśli agresywny marketing konkurencji nie zda egzaminu, to przychodzi czas przejawu bezpośredniej wrogości. Oznacza to, że cyklicznie nasza fabryka jest atakowana przez „tych złych” i trzeba odeprzeć ich atak. Jest to bardzo uproszczony system starć, który polega na rozstawieniu wieżyczek obronnych i dbaniu o to, by były naładowane. Nic szczególnego, ale to kolejny obowiązek spadający na głowę zarządzającego całą fabryką gracza. Trzeba doglądać wszystkiego i o wszystkim pamiętać. Osoby posiadające firmę lub kierujące produkcją od razu zrozumieją, o co chodzi. Gra oferuje sieciową kooperację dla 2-4 graczy, co będzie dodatkową zachętą dla osób ceniących tryby wieloosobowe, ponieważ co kilka głów to nie jedna i przy dobrze układającej się współpracy każdy z graczy może zająć się jakąś częścią produkcji. Niestety przy grze online zdarza się dość uciążliwy lag i przypadkowe rozłączenia z serwerem.
O jakości grafiki powiem tylko tyle, że nie przeszkadza w czerpaniu frajdy z kolejnych prób zachwycenia podniebień kosmicznych konsumentów. Mimo swojej pozornej prostoty, Nom Nom Galaxy okazuje się bardzo złożona grą. Ilość spraw, o które musimy zadbać, od samej eksploracji, do kierowania produkcją, może przytłoczyć i na pewno przytłoczy niejednego gracza. Warto dać tej produkcji szansę, ale miejcie na uwadze, że może być ciężko.
Ocena - recenzja gry PixelJunk: Nom Nom Galaxy
Atuty
- Rozbudowana rozgrywka
- Duże mapy
- Wiele możliwości rozbudowy fabryki
- Automatyzacja/optymalizacja produkcji
Wady
- Wygląda jak kolejny PixelJunk, a mogłoby być ładniejsze
- Piski i zgrzyty robotów zamiast dubbingu
Nowa gra z serii PixelJunk jak zawsze wnosi coś świeżego i jak zawsze niesie pokłady grywalności. Pomysł na międzyplanetarną dystrybucję zupy jest absurdalny, ale i tak motywuje do próby stania się kosmicznym Gordonem Ramseyem.
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych