Recenzja: The Escapists (PS4)
Skazani na Shawshank, Ucieczka z Alcatraz, Prison Break - któż nie chciałby spróbować samemu opracować planu wielkiej ucieczki z zakładu karnego tuż pod nosem niczego nie podejrzewających strażników? Multum możliwości, długie przygotowania i zdarzenia losowe, potrafiące znacznie opóźnić nasz plan – oto The Escapists.
W większości gier złapanie przez policje i pójście do więzienia oznacza karę pieniężną i konfiskatę broni. Czasem dostaniemy jakiś jeden poziom ucieczki z zakładu karnego, wymuszający nieco skradania, ale to zwykle chodzenie po sznurku. Co powiecie na sandboksowy symulator ucieczki z więzienia? I tak, wiem jak to brzmi, ale każde z sześciu zawartych w The Escapists więzień to dla nas sporych rozmiarów otwarty plac zabaw.
Zabawa zaczyna się od nazwania naszego bohatera i wybrania jednej z kilku opcji wyglądu – łysy, z bródką, czarnoskóry… prócz kilku pikseli innego koloru, nie ma to absolutnie żadnego wpływu na rozgrywkę. To pierwszy z wielu elementów, które można było ciekawie urozmaicić, a zwyczajnie zmarnowano jego potencjał.
Więc wybieramy naszego nijakiego bohatera i budzimy się w celi. Krótki samouczek podpowiada, że możemy odkręcić śrubokrętem kratkę w szybkie wentylacyjnym i przekraść się nim do innej celi. I to nie jest wcale takie proste – najpierw przestawiamy biurko i wchodzimy na nie, by dostać się do szybu, wybieramy odpowiednie narzędzie i pozbywamy się śrubek przytrzymujących kratkę. Znalazłszy się w klitce innego skazanego , kupujemy od niego mydło, łączymy je ze skarpetą i mamy skarpeto-maczugę (świetne tłumaczenie, wiem). Teraz wystarczy obezwładnić strażnika, przebrać się w jego mundur, przejść spokojnie przez spacerniak i uciec przygotowaną dziurą pod płotem.
To taki przedsmak tego, co nas czeka. Tyle że zaraz po tej ucieczce-samouczku zaczynamy własną przygodę. Żadnego śrubokrętu, strażnicy są podejrzliwi i nie ma co się z nimi bić, a z dziesiątek przedmiotów walających się po szafce naszej i tych należących do innych więźniów nic nie wygląda tak, by można było to połączyć jakiś logiczny sposób. I wtedy się zakochałem.
Siła The Escapists leży w poczuciu zagubienia. Nie wiemy za bardzo, co możemy zrobić, pokazali nam jakiś krótki wycinek zabawy i wskazówki na tym się skończył. No, prawie. Obok aktualnej godziny, gra mnie informuje, że trwa właśnie „Poranny apel”, i pokazuje strzałeczkę prowadzącą do jego miejsca, a strażnik zaczyna na mnie krzyczeć, że powinienem się udać na zbiórkę. To samo ze śniadaniem, obiadem i kolacją, porą na trening i prysznic oraz czasem pracy. Oprócz krótkich okienek czasu wolnego, życie w zakładzie ma swój porządek i jeśli chcemy się wymigać od obowiązków, lepiej unikajcie patroli na korytarzach. Ale to nie jest tak, że wszystkie te zajęcia wrzucono bez sensu.
Stołówka umożliwia odzyskanie części energii, ale też stanowi źródło plastikowych sztućców – łyżki do kopania w ziemi, noże przecinające siatkę i widelce… niszczące ściany. Mało efektywne, ale da się. Porządne przecinaki do metalu czy łopaty dostępne są poprzez crafting, ale wtedy albo próbujemy coś stworzyć na chybił trafił, albo kupujemy losowe porady w budce telefonicznej. Korzystanie z Internetu w celu podejrzenia „przepisów” zabija cały sens zabawy.
A crafting jest nad wyraz bogaty. Oprócz wspomnianych narzędzi, stworzymy też formę do odcisków kluczy strażników (jeśli je ukradniemy i zapomnimy zwrócić, przeszukają wszystkich więźniów i ich szafki), manekiny ukrywające naszą nieobecność w celi nocą, plakaty do zakrywania dziur w ścianach – masa możliwości, przekładające się na dużą dowolność w planowaniu ucieczki.
Ale niebezpiecznie wszystko to chomikować. Niektóre rzeczy to kontrabanda i nie można ich posiadać przy sobie ani trzymać w celi i losowe przeszukania mogą znacznie opóźnić nasz plan. Przyda się też podwyższyć swoje statystki – siłę, kondycję i inteligencję. Działania dwóch pierwszych tłumaczyć nie trzeba, za to wysoki współczynnik tej trzeciej pozwala tworzyć lepsze przedmioty i podjąć się ciekawszej pracy. No, może nie „ciekawszej”, to w końcu praca i musi być powtarzalna, ale każda stanowi jakąś pomoc w ucieczce – pracując w pralni mamy dostęp do mundurów, a jako woźny mamy swój składzik jako niezłe miejsce na podkop. Jest to też źródło gotówki, za którą kupimy co ciekawsze przedmioty od innych.
Jest jednak sporo zgrzytów. Przede wszystkim – zmarnowana szansa na stworzenie losowo generowanego więzienia. Postacie za każdym razem są losowe i prócz średnio zabawnych one-linerów, nie mają zupełnie nic do powiedzenia, żadnej osobowości. Codziennie w szafkach reszty skazanych znajdujemy nowe przedmioty, więc każde podejście będzie wyglądało nieco inaczej – nie zawsze będziemy mieli z czego zrobić łopatę, więc zacznie się kombinowanie nad inną drogą ucieczki… chyba że poczekamy i w końcu interesujący nas przedmiot pojawi się u kogoś. Gdyby rozkład korytarzy, szybu wentylacyjnego czy spacerniaka wciąż się zmieniał, gra wiele by zyskała.
Druga sprawa – statystyki. Chcecie być silniejsi i szybsi? Przygotujcie się na mashowanie spustów na zmianę. Wielki festiwal mashowania. I nie, to nie wystarczy. Wszystko z czasem spada, a wizyty w izbie chorych czy izolatce znacznie wszystko obniżają. I znowu czas spędzony na mashowaniu, jeśli chcemy mieć jakieś szanse. To zniechęca do kolejnych prób. Denerwują też problemy z namierzeniem przedmiotu lub osoby, z którymi chcemy wejść w interakcję.
Wszystko to czyni The Escapist ciekawym pomysłem, ale wciąż wymaga rozwinięcia. Rozumiem, że grę stworzyła jedna osoba, ale był już Early Access na pecetach, była lutowa premiera na XOne i teraz PS4 dostaje dokładnie to samo? Pomijając już całkiem wysoką cenę (75 zł), nie zamieszczono nawet dodatkowego więzienia Alcatraz, które udostępniono wraz z premierą jako dodatkowo płatne DLC (10,50 zł). Nie proszę o stworzoną od nowa grafikę, bo pikseloza jakiś tam swój indyczy urok ma, czy bogatszą ścieżkę dźwiękową (utworów niewiele, ale zróżnicowane i przyjemne dla ucha) – chcę tylko jakichś bajerów z racji późniejszej premiery na platformie Sony i dopracowania błędów konsolowej wersji gry, o których deweloper słyszy od dobrych paru miesięcy od posiadaczy sprzętu Microsoftu. Ciekawy, lecz zbyt słabo rozwinięty pomysł, który niepotrzebnie odstrasza zbyt wysoką ceną.
Ocena - recenzja gry The Escapists
Atuty
- Dowolność tworzenia planu
- Bogaty crafting
- Odpowiednio budujące klimat poczucie zagubienia i bezsilności
Wady
- Niedoróbki techniczne
- Skopane skillowanie
- Więzienia mogły być generowane losowo
The Escapist robi świetne pierwsze wrażenie, jeśli tylko nie boicie się poczucia zagubienia – ale to tworzy odpowiedni klimat. Zachwyca pozorna dowolność w przygotowywaniu planu, które to wrażenie niszczy zmarnowany potencjał i niedoróbki techniczne.
Przeczytaj również
Komentarze (17)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych