Reklama
Recenzja: Tembo The Badass Elephant (PS4)

Recenzja: Tembo The Badass Elephant (PS4)

Jaszczomb | 22.07.2015, 20:27

Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia. No, chyba że wróg zaczyna z nami wygrywać i trzeba skorzystać z niekonwencjonalnych metod – oto szybki jak Sonic i mocny jak Dokney Kong złodupny słoń-komandos Tembo!

Ciężko traktować poważnie produkcję, która w tytule ma słówko „badass”, a głównym bohaterem jest słoń z opaską na czole w stylu Rambo. Nawet jego imię przypomina postać Stallone’a. Do tego autorem gry jest studio Game Freak, które od dwóch dekad dostarcza niemal wyłącznie gry z Pokemonami. Tym razem jednak ich nowy tytuł w ogóle nie trafił na konsole Nintendo, a twórcy odeszli od szlifowanego od lat RPG-a ze stworkami, by dostarczyć zwariowaną platformówkę. Swoją drogą pasującą bardziej do maskotki swojego wydawcy – segowego Sonica - niż czegokolwiek, co zrobili wcześniej. Jakim cudem jeden z najszybszych bohaterów gier znajduje odzwierciedlenie w masywnym słoniu?

Dalsza część tekstu pod wideo

Tembo może i ma wielkie cielsko, a jego jedyną amunicją jest woda z długiej trąby, lecz w rzeczywistości to najbardziej wszechstronny żołnierz, potrafiący przechylić szybko szalę zwycięstwa na swoją stronę w walce z wrażą armią PHANTOM. „Przegrywamy wojnę, trzeba wezwać słonia” – ot, cała fabuła. Ale czy szalony platformer potrzebuje czegoś więcej w tej kwestii?

Nasz bohater może nie złapie za karabin ani nie jest w stanie miotać ognistymi kulami (w czym specjalizują się ogromni bossowie-roboty), ale potrafi staranować wszystko na swojej drodze, biorąc rozbieg i szarżując, skacząc „na bombę” lub też zwinąć się w kulkę i niszczyć całe budynki sprawniej niż doświadczona ekipa wyburzeniowa. Zakres jego ruchów obejmuje nawet podbródkowy, kiedy to trąba Tembo zamienia się w wielki młot. W innych sytuacjach trąba ta służy do gaszenia ognia i aktywowania platform.

Na pierwszym miejscu jest więc rozwałka. Ale w wyjątkowym stylu. Choć na planszach nie jesteśmy ograniczeni czasowo, większość naszych ataków wiąże się z nagłymi, błyskawicznymi ruchami. Łącząc ten chaos miażdżenia i burzenia wszystkiego w długiego combosa, jesteśmy szybcy niczym Sonic, jednak mamy do czynienia z wielkim i ciężkim słoniem. A nie jest on tak zwrotny jak inni bohaterowie platformówek o tak wysokim tempie i jego rozmiar utrudnia omijanie wszędobylskich pocisków wroga. Nie mogę tego uznać za niedopracowane sterowanie, bo taki zabieg jest logiczny i utrudnia rozgrywkę w oryginalny sposób. Stąd całkiem wymagający poziom trudności, ale po kilku poziomach można się przyzwyczaić do kontrolowania Tembo.

Każda plansza stawia przed nami dwa zadania – ratowanie zakładników (którzy mają później trudności z utrzymaniem się na naszym grzbiecie) oraz zwalczanie sił wroga. Poziom zaliczyć można zwyczajnie dochodząc do jego końca, lecz co parę misji stajemy przed bramką wymagającą odpowiednio wysokiej punktacji łącznej. Trzeba więc cofać się i żyłować swoje wyniki albo zapomnijcie o dalszej zabawie. Nie każdy lubi szukać sekretnych przejść i masterować zaliczone już plansze, stąd uważam ten zabieg za niepotrzebne utrudnienie. Lepie byłoby wrzucić jakieś wyzwania czasowe czy coś w tym rodzaju, bo absolutnie nic nas nie popędza.

Mocną stroną produkcji jest oprawa – komiksowe „odgłosy” w postaci napisów takich jak „BADA BADA” podczas biegania czy „BAM!” po czołowym zderzeniu z czołgiem wpisuje się w lekki klimat, a całości dopełniają fistaszki, będące dosłownie wszędzie – jako znajdźki, dodatkowe życia, symbol naszego wojska… nawet wyspa, na której dzieje się akcja gry, jest w kształcie łupiny orzecha ziemnego! Dodam, że nie jest to duża wyspa i mieści w sobie zaledwie 18 poziomów.

Tembo the Badass Elephant to zdecydowanie jedna z lepszych produkcji platformowych ostatnich lat, która nie boi się utrudnić życia graczowi umyślnie ciężkim sterowaniem. Daje to jednak wystarczającą świeżość i oryginalność, by nie być „kolejnym kolorowym platformerem ze zwierzakiem”. Bogatszy w zawartość sequel może uczyć z Tembo nową maskotkę Game Freaka... jeśli nie jest to jednorazowy wyskok przed powrotem do trzaskania nowych wersji starych Pokemonów.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Tembo the Badass Elephant

Atuty

  • Zbyt duży i ciężki w sterowaniu bohater (tak, to plus)
  • Świetna oprawa
  • Zabawne animacje

Wady

  • Niewiele poziomów
  • Można by dorzucić czasówki

Gdyby twórcy Metal Sluga i jeża Sonica połączyli siły, wyszłaby produkcja podobna do Tembo. Platformówka o szybkim tempie ze stanowczo zbyt masywnym bohaterem, którym ciężko manewrować – ale takie już piękno grania słoniem. Zdecydowanie warto!

Jaszczomb Strona autora
cropper