Recenzja: Lost Dimension (PS3)

Recenzja: Lost Dimension (PS3)

Patryk Dzięglewicz | 31.08.2015, 19:00

Szaleniec chcący zniszczyć świat i grupka młodzieży o zdolnościach paranormalnych, która próbuje mu przeszkodzić, to częsty motyw w serialach anime klasy B. W grach również od czasu do czasu się przewija, a jeśli twórcy poświęcą mu wystarczająco uwagi dostajemy całkiem interesującą fabułę. Sprawdźmy czy strategii jRPG Lost Dimension się to udało.

Księga Apokalipsy mówiła prawdę i koniec świata właśnie nadszedł. W roku 2025, w samym środku Waszyngtonu wyrosła tajemnicza konstrukcja nazwana Filarem (Pillar). Towarzysząca jej fala uderzeniowa z miejsca posłała dwa miliardy ludzi do piachu. Najgorsze ma jednak dopiero nadejść. Sprawcą całego zamieszania jest narcystyczny psychopata nazywający siebie po prostu "The End". Daje światu jedynie 13 dni, by go powstrzymano, inaczej rakiety jądrowe dokończą dzieła zniszczenia. Narody Zjednoczone przyparte do muru wysyłają w bój SEALED, czyli antyterrorystyczną jednostkę składającą się przeważnie z nastolatków obdarzonych niezwykłymi umiejętnościami. Niestety w drużynie obecni są zdrajcy. 

Dalsza część tekstu pod wideo

W grze przejmujemy kontrolę nad młodzieńcem imieniem Sho Katsuragi. Po wejściu do Filaru stracił cześć wspomnień i wie tylko, że on i dziesięciu towarzyszy musi dostać się na szczyt, by pokonać The End’a. Fabułę poznajemy przeważnie dzięki dialogom prowadzonym z poszczególnymi postaciami oraz głównym adwersarzem, gdyż scenek przerywnikowych jest mało. Szkoda tylko, że sama historia przynudza, wydarzenia są wyprane z emocji, a bohaterowie, mimo różnorodności charakterów, nie wywołują żywszych uczuć u gracza. Przy opowieści trzymała mnie jedynie ciekawość odnośnie natury szaleńca i jego związków z protagonistą oraz odnajdywane dokumenty, przedstawiające prawdziwą funkcję SEALED. Przyznam, że scenarzyści mieli dobry pomysł na wątek główny, ale jakoś nie potrafili go sensownie rozwinąć.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/15/44/73/1544733024.jpg

Po oprawie wizualnej widać, że LD było tworzone raczej z myślą o PS Vicie, lecz w ostatniej chwili postanowiono obdarzyć tym tytułem jeszcze PlayStation 3. Oczywiście gra nie miała dużego budżetu, więc poziom graficzny zbytnio nie dziwi. Trudno coś pochwalić czy ganić, może z wyjątkiem małej różnorodności pól bitewnych i przeciwników. Postacie przypominają nieco manekiny, a samo otoczenie również pozbawione jest zbędnych ozdób, ale w sumie to ujdzie jak na taktyczne jRPG. Widać, iż Atlus maczał palce przy pracach, bowiem kreska postaci widzianych podczas rozmów pachnie lekko tamtejszymi produkcjami.

Atmosfera gry należy do tych cięższych i łączy w sobie klimaty techno-punkowe, industrialne oraz współczesnego mistycyzmu. Dodatkowo podkreślają ją rytmy muzyczne w stylu techno i elektro. Brak żywych barw, wszystko tonie w jednostajnej i matowej kolorystyce. Filar mieści w sobie m.in. zniszczone miasta, fabryki i ruiny upadłych cywilizacji. Wszystko to razem tworzy całkiem ciekawą wizję artystyczną, niestety cały ten potencjał zaprzepaszczono. Mimo skromnych środków, zaimplementowano angielski dubbing, lecz aktorzy średnio przyłożyli się do pracy, a ponadto głosy podłożono tylko pod najważniejsze dialogi fabularne. Japońskie rozmowy usunięto.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/14/92/99/1492995775.jpg

Zabawa polega przeważnie na zaliczaniu poszczególnych misji bojowych. Każde piętro (jest ich pięć) oferuje trzy obowiązkowe oraz parę pobocznych zadań, aczkolwiek część z nich też trzeba wykonać. W przerwach prowadzimy konwersacje z towarzyszami broni, próbując zdobyć ich jak największe zaufanie. Przyjazne stosunki przydają się w boju, a poza tym im bardziej dana postać nas lubi, tym chętniej skłonna jest do wsparcia naszej postaci podczas głosowania. Najlepsze relacje procentują też specjalnymi zadaniami. 

Przechodząc na nowe piętro, musimy pozbyć się zdrajcy z naszych szeregów poprzez głosowanie. Po każdej bitwie Sho słyszy tajemnicze głosy, wskazujące potencjalne czarne owce. Potwierdzić podejrzenia pomaga umiejętność wnikania w ludzkie serca, lecz da radę użyć jej tylko kilka razy w danym rozdziale. Samo głosowanie odbywa się w nieco teleturniejowym stylu. Wymazanie niewinnego nie oznacza końca zabawy, ale zdrajca, który przeżył, będzie jeszcze skutecznie bruździł przeciwko nam. Dostaliśmy tylko jeden save, który po głosowaniu nadpisuje się automatycznie, więc złej decyzji już nie cofniemy. Ogólnie sam pomysł z wrogiem we własnych szeregach to interesująca sprawa, lecz trudno o to, by likwidacja kolejnych bohaterów obciążała sumienie gracza, skoro takowi są zupełnie miałcy.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/21/14/71/2114711786.jpg

Same potyczki nie są ani trudne, ani długie (poza paroma wyjątkami), ale nawet sprawiają przyjemność. Na placu boju dysponujemy szóstką walczących, których wyznaczamy przed starciem. Obowiązuje typowy system tur, a w trakcie własnej kolejki każdy wojak/przeciwnik porusza się swobodnie w obrębie wyznaczonej strefy. Gdy podejdziemy w pobliże adwersarza, wtedy go atakujemy, ale trzeba uważać, bo może odpowiedzieć kontratakiem. Wrogowie to przeważnie maszyny bojowe i jest ich ledwo trzy rodzaje na krzyż, co z czasem nuży. Członkowie drużyny zaś wspierają siebie nawzajem będąc w pobliżu, o ile darzą siebie zaufaniem

Nasi bohaterowie korzystają też z zdolności bojowych, tzw. Darów (Gift). Dzięki nim jedni posiadają umiejętności magiczne, inni parapsychiczne, jeszcze następni są bardzo silni, potrafią latać, teleportować się czy celnie strzelać. Każdy z nich posiada własne drzewko rozwoju, gdzie za specjalne punkty wykupujemy nowe skille. Trzeba dobierać mądrze, bo wszystkich nie da się odblokować. Używanie Daru obniża jednak poziom zdrowia psychicznego, co często kończy się niekontrolowanym szałem bojowym. Punkty doświadczenia i awanse przyznawane są za wygrane bitwy, a nie za pokonanych wrogów.

http://www.pssite.com/upload/images/encyklopedia/7/37/32/7373224.jpg

Lost Dimension należy do gier, które ciężko jednoznacznie ocenić, mimo iż na pierwszy rzut oka nic jej specjalnie nie dolega. Tytuł broni się wprawdzie klimatem i paroma ciekawymi pomysłami, lecz na dłuższą metę zabawa po prostu nudzi. Ponadto produkcję dobija wysoka cena, co jest kpiną, zważywszy że da radę ją ukończyć w 15 godzin. To trochę mało jak na taktyczne jRPG. Pożyczyć ostatecznie można, z kupnem lepiej zaczekać do czasu większej obniżki.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Lost Dimension

Atuty

  • Klimat gry 
  • Muzyka
  • Pomysł ze zdrajcą w szeregach 
  • Rozwój postaci w rękach gracza
  • Bitwy mogą się podobać 
  • Różnorodność bohaterów odnośnie posiadanych umiejętności

Wady

  • Mało wciągająca fabuła… (brak śpiewających i rozbierających się dziewczynek) ;)
  • …bohaterowie też nie potrafią do siebie przekonać
  • Dubbing bez emocji
  • Animacja potrafi chrupnąć
  • Znikoma różnorodność przeciwników
  • Krótka
  • Zbyt wysoka cena w stosunku do jakości (149 zł)

Dowodzimy grupą nastolatków ratujących świat ze zdrajcą w szeregach. Temat gry nawet ciekawy, ale ogólnie całokształt wykonaniem nie zachwyca. Przydałyby się dalsze szlify, bowiem produkcja ledwo wybija się ponad średni poziom.

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper