Recenzja: Calvino Noir (PS4)
Tajemnice, knowania i zdrady. Europa okresu międzywojennego i poszukiwanie militarnej przewagi. Wszystko to przetłumaczone na skradankę 2D w klimacie noir. Jak można nie być ciekawym takiego pomysłu?
Już od pierwszych materiałów promocyjnych Calvino Noir zachwycało stylistyką nawiązującą do filmów /noir/. Paleta barw obejmująca odcienie bieli i czerni, spokojna jazzowa muzyka w tle, narracja spoza kadru i bohater w obowiązkowym kapeluszu i z powiewającym na wietrze krawatem. Dołóżcie do tego tajemnicze postaci z mroczną przeszłością i większą intrygę w tle, a dostaniecie arcyciekawe klimaty dla skradanki. No, ale pozostaje jeszcze kwestia samej rozgrywki, a z tą nie jest dobrze.
Calvino Noir trafiło do sprzedaży dwa tygodnie temu w zupełnie niegrywalnej formie. Gra niczego nie wyjaśniała, krycie się nie działało, a unieszkodliwienie przeciwników graniczyło z cudem. W jednej z pierwszych misji w pewnym momencie nie dało się przekraść, a podejście od tyłu i pozbycie się strażnika udało mi się zupełnie przypadkowo dopiero po kilkudziesięciu próbach, lecz zaraz postrzelił mnie jego kolega i zwyczajnie się poddałem. W końcu pojawiła się aktualizacja… która powodowała crashowanie się gry w menu głównym. Zrezygnowany (i żeby mieć jakiekolwiek pojęcie o dalszych etapach) ukończyłem działającą pecetową wersję, lecz przed rozpoczęciem pisania negatywnej recenzji dałem twórcom ostatnią szansę i tym razem już wszystko działało. Tyle że wciąż nie jest dobrze.
Zacznijmy jednak od otoczki fabularnej. Europa lat 30. ubiegłego wieku. Weteran wojenny Wilt otrzymuje zlecenie przejęcia ważnych dokumentów. Nie wiemy, kim jest ani co zwiera teczka papierów, lecz do Wilta dołączają inne postaci pokrzywdzone w ten czy inny sposób przez wojnę i stopniowo (oraz boleśnie) poznajemy sporych rozmiarów intrygę niczym w dobrym thrillerze. Na tym polu wiele grze zarzucić nie można. Tym bardziej, że dochodzi znakomita oprawa, pięknie się prezentując i racząc uszy niezłym voice-actingiem, włącznie z klimatycznym narratorem.
Najważniejsza jednak jest rozgrywka, a sam pomysł na skradankę w dwóch wymiarach to odważny wybór. Tutaj dostaliśmy mało wymyślne założenia – przemierzamy rozmaite budynki w poszukiwaniu punktów ruszających fabułę do przodu, ukrywając się w trakcie przed wzrokiem strażników. Każda postać ma inną umiejętność i np. młoda Siska otworzy zamknięte drzwi, a Wilt jest w stanie wyeliminować wroga od tyłu (co działa po odpowiednim update’cie). Możemy też włączyć latarkę, co ujawnia miejsca znajdziek, za które ulepszamy szybkość i ciche poruszanie się bohaterów, lecz równie dobrze można przejść grę i nie zwrócić na to uwagi (jest to ukryte w menu głównym), a same bonusy i tak nie są specjalnie odczuwalne.
Przeważnie kierujemy kilkoma postaciami naraz, przełączając się między nimi. Trzymając kółko, możemy sprawić, że za aktualnie kontrolowanym bohaterem podążać będzie reszta, ale co chwilę się na czymś zatrzymują i odechciewa im się biec dalej. Dziwaczne jest również krycie się za osłonami - postać robi krok w głąb ekranu, co trwa stanowczo zbyt długo, a często i tak przypadkowo wybierzemy inną interakcje z czymś obok, bo do wszystkiego służy jeden przycisk.
Twórcy nie zawiedli także w zniszczeniu podstawy każdej skradanki – sztucznej inteligencji przeciwników. Przed aktualizacją zawsze strzelali celnie i nie dało się do nich zakraść. Teraz można to zrobić i nawet jestem w stanie uwierzyć, że tu czy tam rzeczywiście mogli usłyszeć moje kroki, gdy nagle, niby bez powodu, zaczęli mnie szukać. Problemem jest ich niedopracowanie. Wielka ucieczka przed kilkoma strażnikami? Wejdź na drabinę - zamiast strzelać, wejdą za naszą postacią i tak będą wisieli na szczeblach, jeden na drugim. Wróg uduszony na oczach drugiego? Ucieknij na kilka metrów i świadek całego zajścia w moment o nim zapomni. Nie mówiąc już, że zaraz wróci na swoją ścieżkę patrolową i bez problemu będzie przechodził w tę i z powrotem po ciele kolegi.
Byłbym w stanie wybaczyć średnio pasujące pytania filozoficzne, którymi gra atakuje nas znienacka, czy fakt, iż mamy do czynienia z weteranem wojny, który nie może podnieść broni po którymkolwiek z zaduszonych wrogów i woli się skradać (ja rozumiem, że skradanka, ale wyją alarmy, inni strzelają, a ten próbuje przytulać od tyłu...). Zresztą, co z tego, że woli, kiedy całe to skradanie jest zrobione beznadziejnie? Audiowizualnie gra trzyma poziom, ale cóż z tego, gdy wykonanie rozgrywki (włącznie z tragicznym stanem popremierowym) zwyczajnie odrzuca.
Ocena - recenzja gry Calvino Noir
Atuty
- Stylistyka
- Historia
- Narracja
Wady
- Niedopracowane SI
- Kiepskie sterowanie
- Nijakie ulepszenia
- Ma niewiele do zaoferowania
- Tragiczny stan gry po premierze
Parę godzin w niezłym klimacie noir i z beznadziejną rozgrywką. Lepiej włączyć sobie film z tego gatunku niż męczyć się z Calvino Noir.
Przeczytaj również
Komentarze (18)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych