Recenzja: Super Meat Boy (PS4)

Recenzja: Super Meat Boy (PS4)

Jaszczomb | 11.10.2015, 13:00

Krew, mięso, ratowanie damy w opresji i… nikczemny płód w słoiku? Twórca The Binding of Isaac lubi niepokojące motywy. Po pięciu latach jeden z najlepszych niezależnych platformerów Super Meat Boy wylądował na konsolach Sony. Warto dać mięsnemu chłopcu szansę?

Rynek gier niezależnych istnieje właśnie po to, by każdy miał szansę spróbowania się w roli dewelopera. Na kilkaset marnych produkcji pojawiają się rzadko prawdziwe perełki i taką był flashówkowy Meat Boy z 2008 roku, który dwa lata później stał się pełnoprawną grą z przedrostkiem „Super”. Na początku ubiegłego roku zawarłem nawet ten tytuł w zestawieniu 10 indyków, które powinny pojawić się na PlayStation. I w końcu mamy go, chociaż w nieco zmienionej formie. Ale o tym za chwilę.

Dalsza część tekstu pod wideo

Super Meat Boy to platformówka dla prawdziwych hardcore’owców i robi to poprzez wymagający poziom trudności, nie musząc sygnalizować swojej oldschoolowości oprawą w stylu retro. Gramy tu kawałkiem mięsa, którego ukochana, Bandage Girl, została porwana przez Dra Fetusa. Mając płód w słoiku za głównego złego, nie dziwią wypełnione wirującymi ostrzami plansze ani bossowie pokroju kupki… kupy – dokładnie humanoidalnego kału o imieniu Brownie. Jeśli graliście w The Binding of Isaac, to wiecie, że gry McMillena są miejscami dość odrażające stylistycznie. Ale taki już ich urok.

Gra składa się z lekko ponad trzystu poziomów, z czego połowa to trudniejsze wersje podstawowych plansz i ukryte kilkuczęściowe lokacje. W teorii znakomitą większość zaliczyć można w kilkanaście-kilkadziesiąt sekund, ale do tego wymagana jest nieludzki refleks i precyzja, szczególnie na późniejszych poziomach. Sterowanie obejmuje wyłącznie strzałki/analoga, skok oraz bieg, a na planszach nie znajdziemy skomplikowanych gadżetów czy specjalnych bajerów zmieniających zasady rozgrywki. Możemy biegać, skakać i odbijać się od ścian – do bólu prosto, a jednak to ta prostota czyni grę tak trudną. Niby musimy tylko przebiec między przeszkodami do swojej ukochanej, lecz bez idealnego wyczucia ruchów Meat Boya nic nie ugramy. Każdy błąd jest wyłącznie z naszej winy.

Na planszach znajdziemy plastry w roli znajdziek i kilkupoziomowe alternatywne wyzwania Warp Zones ze stylistyką popularnych gier indie. Wszystko to odblokowuje bonusowe postaci z nieco odmiennym sterowaniem, wśród których gościnne wystąpienie zaliczyli m. in. bohaterowie Spelunky, Castle Crashers czy Machinarium. Bardzo pomysłowe i wymagające nawiązania, świetnie uzupełniające całą produkcję.

Omawiając oprawę audiowizualną, trzeba podzielić temat na dwie części. Graficznie jest ładnie – gra ma pięć lat, ale już wtedy stawiała na prostotę, która specjalnie się nie zestarzała, a przy okazji wygląda o niebo lepiej niż powtarzana na potęgę indycza pikseloza. Niezłym pomysłem jest krwawy ślad zostawiony przez za bohaterem na każdej powierzchni, po jakiej przemyka. Dzięki temu mamy jako taki wgląd na poprzednie próby wraz z powtarzaniem tej samej planszy. Warto też dodać, że kolejne podejście po śmierci zachodzi szybko - restart to kwestia mgnienia oka. Nie należy bać się zgonu, a raczej traktować ją jako naturalną kolej rzeczy czy nawet lekcję na przyszłość. A po przejściu planszy włącza się replay, na którym naraz puszczane są wszystkie nasze próby. Kilkadziesiąt Meatboyów rusza w jednym kierunku, z czego do mety dochodzi tylko jeden. Fantastyczny bajer.

Przechodząc do oprawy dźwiękowej, wchodzimy niestety na temat różnic, jakie pojawiły się w wersji na konsole PlayStation. Nie udało się zdobyć praw do oryginalnej ścieżki dźwiękowej co boli, biorąc pod uwagę, jak świetnie jego ciężkie, szybkie brzmienia pasowały do brutalnej rozgrywki. Nie ma jednak tragedii – nowe utwory mogą denerwować w pierwszym świecie (ktoś to za bardzo lubi banjo), ale w dalszych etapach jest znacznie lepiej i ostatecznie jestem ogromnie zadowolony z tej zmiany. Jeśli grę zaliczyliście już wcześniej, a teraz planujecie powrócić z racji nieodpłatnej wersji w Plusie, poznacie przynajmniej zupełnie nowe, znakomite utwory. Tylko przebrnijcie przez te leśne poziomy z banjo…

W kwestii pozostałych zmian wspomnieć trzeba o dodanym samouczku na pierwszych poziomach (nie żeby był potrzebny), a także braku sieciowych rankingów. Gra wspiera również funkcję Cross-Play, więc postęp z PS4 automatycznie przeniesie się na Vitę. I tutaj muszę zaznaczyć, że podobnie jak w przypadku Spelunky, tytuł jest dostępny na całej masie platform, ale to na PS Vicie gra się najprzyjemniej. Perfekcyjny d-pad i wyprofilowanie konsolki wydają się stworzone dla tych gier. Ciągle jestem pod wrażeniem, jak łatwo byłem w stanie wymierzyć każdy skok, z którym męczyłem się na klawiaturze czy konsoli stacjonarnej. Kolejny stały bywalec na karcie pamięci handhelda.

Super Meat Boy zdobył swego czasu wiele nagród i były to nagrody w pełni zasłużone. Gra jest wymagająca, ale uzależnia i daje mnóstwo satysfakcji. Jest zresztą częścią październikowej oferty PlayStation Plus, więc grzechem byłoby nie spróbować. I nie zniechęcajcie się sterowaniem, do którego trzeba się chwilę przyzwyczaić. Tak ma być, tu nie ma cienia fuszerki… no, może poza spolszczeniem. W trofeach znajdziecie takie rodzynki jak „Ty odblokowany komandora wideo! Podwójna tęcza wszystko da mowy” czy „Beat The Szpital światła bez umierania”. Tylko kto w platformówce z niemymi cutscenkami by się przejmował tłumaczeniem?

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Super Meat Boy

Atuty

  • Wymagająca w swojej prostocie
  • Uzależniająca rozgrywka
  • Świeża ścieżka dźwiękowa (chociaż chciałoby się oryginał)
  • Idealna na Vicie
  • Nawiązania do popularnych indyków

Wady

  • Miejscami nieco obrzydliwy design
  • Tłumaczenie z translatora

Wszystko, czego moglibyście chcieć od platformera. Wyzwanie, świetne sterowanie, niezła oprawa ze znakomitą ścieżką dźwiękową i płód w słoiku. Bo jaka platformówka obędzie się bez płodu w słoiku?

Jaszczomb Strona autora
cropper