Recenzja: Superbeat: Xonic (PS Vita)
Gry muzyczne na nowo próbują zawojować rynek. Na konsolach stacjonarnych powrót zaliczyły serie Guitar Hero oraz Rock Band, a posiadacze przenośnych konsol mogą z kolei liczyć na taneczny spin-off Persony oraz duchowego następcę zasłużonej serii DJMax. Umarł król, niech żyje król – Superbeat: Xonic zasiada właśnie na tronie.
Superbeat: Xonic to efekt pracy studia Nurijoy, które zostało założone przez byłych pracowników Pentavision. Koreańska firma zasłynęła na Zachodzie z serii rytmicznych gier spod marki DJMax, która szybko stała się ich ikoną. Czas niestety nie stoi w miejscu i wszystko, co dobre, ma swój koniec. Twórcy jednak na nowo próbują rozkochać w sobie fanów gatunku i dostarczają świeżą markę, próbując udźwignąć legendę poprzedniego dzieła.
Rozgrywka w Superbeat: Xonic jest wzorowana na automatach arcade Beatcraft Cyclon - po obu krawędziach ekranu znajdują się dwie wygięte „szyny”, a każda z nich jest podzielona na dwie lub trzy części – zależnie od poziomu trudności, na jaki się zdecydujemy. Zadaniem gracza jest rytmiczne wybijanie nut wyskakujących z głębi ekranu w momencie, gdy te znajdą się na jednej z dwóch szyn. Standardowo – nutki dzielą się na kilka kategorii, z czego jedne musimy przytrzymać, inne szybko maznąć. Brzmi prosto i takie właśnie jest. Samouczek, który włącza się automatycznie podczas pierwszego uruchomienia gry, zrozumiale objaśnia nam zasady działania całości.
Poziom trudności to jedna z najlepszych cech Superbeat: Xonic. Produkcja posiada niski próg wejścia, pozwalający dobrze się bawić nawet nowicjuszom. Jednocześnie jest diabelnie trudna na wyższych poziomach trudności i zapewni wyzwanie największym wyjadaczom. Dochodzą do tego liczne opcje personalizacji rozgrywki. Poza wybraniem poziomu trudności, możemy zdecydować się na trzy poziomy marginesu błędu. Do odblokowania czekają też ikonki dające nam więcej punktów życia lub oferujące ochronne tarcze, dzięki którym możemy popełnić kilka błędów bez przerywania paska „combo”. Masochiści włączą sobie różnego rodzaju dodatkowe utrudnienia, jak ukrycie HUD-a lub zwiększyć prędkość całej gry. Całość można obsługiwać zarówno za pomocą ekranu dotykowego, jak i fizycznych przycisków – obie formy sprawdzają się bardzo dobrze. Każdy bez większych problemów dostosuje rozgrywkę pod swoje umiejętności i preferencje.
Gra została podzielona na trzy tryby rozgrywki. Pierwszy z nich to „World Tour”, będący odpowiednikiem kampanii ze stopniowo rosnącym poziomem trudności. Wyróżnia się specjalnymi misjami, które trzeba zaliczać podczas ogrywania poszczególnych utworów, gdzie trzeba nabić odpowiednio wysokie combo lub ukończyć utwór z włączonymi przeszkodami. Drugi tryb to po prostu „Stage” - sami dobieramy sobie zestaw trzech utworów i na końcu otrzymujemy ocenę. W trzecim trybie o nazwie „Freestyle” odgrywamy pojedyncze kawałki, jakie udało nam się odblokować – w sam raz do trenowania. Trochę mało i chciałoby się więcej.
Xonic oferuje przeszło pięćdziesiąt piosenek od najróżniejszych twórców. Dobór ścieżki to kolejny mocny element tej gry. Mamy tutaj kawałki reprezentujące szeroką gamę gatunków, poczynając od indie popu, R'n'B i elektronicznych piosenek klubowych, a kończąc na rapcore, progresywnym metalu i ogólnie agresywniejszych klimatach. Jest też druga strona medalu. Gra pochodzi z Korei i siłą rzeczy przeciętny Europejczyk nie rozpozna zatrważającej większości artystów ani ich dzieł. Osobiście jednak uważam, że soundtrack jest świetny. O ile przesłodzony k-pop kompletnie do mnie nie trafił, tak reszta utworów powodowała, że palce same rwały się do wystukiwania rytmu. Czuć tutaj ducha DJMaxa i klimat poprzednich gier Pentavision. Boli mnie jednak jeden szczegół. Pod względem wizualizacji postawiono na minimalizm. Nie zobaczymy żadnych teledysków czy animacji jak w poprzednich grach twórców. Zrezygnowano z nich dla czytelności ekranu, aczkolwiek można było je dodać w formie dodatku do encyklopedii – szkoda, że się o to nie pokuszono.
Rozgrywka w Superbeat: Xonic jest na tyle uzależniająca, że waham się, czy nie uznać jej za minus. Naprawdę! Ciągle mam ochotę bić kolejne rekordy, poprawiać wyniki, nabijać poziomy i odblokowywać następne piosenki. Nie potrafię wyrzucić tej produkcji z głowy. W nocy nie śpię, mecząc namiętnie Vitę, a gdy już uda się zasnąć, to śnie o wyskakujących nutkach – sytuacja bez wyjścia. Gra pochłania i nie pozwala odłożyć konsoli. Sprawdza się świetnie zarówno w krótkich sesjach, jak i tych parogodzinnych. Jest to tytuł idealnie skrojony pod przenośną konsolkę.
Uważam, że Superbeat: Xonic jest obecnie po prostu bezkonkurencyjny. Jest to produkcja, która pozwoli zagrać każdemu, wymagając jednocześnie kilkudziesięciu godzin ciągłego treningu, aby w pełni okiełznać oferowaną głębię rozgrywki. Chciałoby się więcej trybów i utworów, ale jestem w stanie to wybaczyć z racji faktu, że jest to nowa produkcja i być może początek wspaniałej serii. Liczę też na wsparcie DLC w postaci kolejnych utworów. Twórcom udała się niezwykle trudna sztuka przystosowania systemu z myślą o nowych graczach, jak i zaoferowania wyzwania tym, którzy gry muzyczne mają w małym palcu. Istna perełka w bibliotece Vity.
Ocena - recenzja gry SUPERBEAT: XONiC
Atuty
- Uzależniająca rozgrywka
- Różnorodna ścieżka dźwiękowa
- Zbalansowany poziom trudności
Wady
- Chciałoby się więcej zawartości
- Brak teledysków i bardziej rozbudowanych wizualizacji
Rytmiczny hit, który zostanie najbardziej doceniony przez zatwardziałych fanów gatunku.
Przeczytaj również
Komentarze (8)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych