Recenzja: Amplitude (PS4)

Recenzja: Amplitude (PS4)

Darkens | 12.01.2016, 16:30

W ostatnim czasie rynek gier muzycznych zawładnięty został przez serię Guitar Hero i Rock Band, które zdążyły umrzeć i zmartwychwstać, zmuszając nas do korzystania ze specjalnych kontrolerów. Czy kolejny powrót w postaci  udowodni, że w gry muzyczne da się grać wyłącznie na padzie?

Spod skrzydeł studia Harmonix wyszło mnóstwo produkcji rytmicznych, w tym tytuł , który miał premierę w 2003 roku. Poruszaliśmy się tam statkiem kosmicznym po kilku trasach i za pomocą wciskanych w odpowiednim momencie przycisków odgrywaliśmy brzmienie poszczególnych dźwięków. Tegoroczne to gra identyczna w założeniach, ufundowana przez fanów oryginału.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jeżeli chodzi o rdzeń rozgrywki, to niewiele się zmieniło. Nadal kierunek lotu wyznaczany jest przez kilka tras, z których każda symbolizuje jeden z elementów piosenki, na przykład gitarę, perkusję lub sam wokal. Aby dana sekwencja została zaliczona, musimy prawidłowo wcisnąć odpowiednie przyciski, a następnie szybko przemieścić się na kolejny tor i zająć się inną częścią muzyki. Do tego utrzymywanie lotu bez żadnej pomyłki przez dłuższy czas zwiększa nasz mnożnik punktów. Prosty, przyjemny i sprawiedliwy system. Podczas zabawy odblokujemy również sześć „ułatwień”, które mogą chwilowo spowolnić czas, pozwolić nam wyczyścić cały tor lub w inny sposób pomóc w zaliczeniu poziomu. Przyznam jednak, że sam nieczęsto z nich korzystałem, gdyż wybijały mnie z rytmu i ich efekt był przeciwny do zamierzonego. Należy pochwalić twórców za płynne 60 klatek na sekundę i bardzo dobrze reagujący system sterowania, co przy rozgrywce wymagającej reakcji w ułamku sekundy jest bardzo ważne. Dla osób niemających doświadczenia z grami muzycznymi twórcy przygotowali prosty samouczek, który raz dwa wprowadzi każdego w ten model zabawy.

Świetna rozgrywka nie wiąże się jednak z obszerną zawartością. Jedynie trzydzieści utworów, bardzo krótka kampania i mała liczba trybów gry to główne wady Amplitude. Do dyspozycji mamy cztery poziomy trudności, kilkugodzinną kampanię, podczas której odblokujemy nowe piosenki i „ułatwiacze”, a także lokalny multiplayer do czterech osób. Niestety, aby otrzymać dostęp do całej zawartości, trzeba powtarzać wielokrotnie te same utwory. Zabawa wieloosobowa składa się z trybu rywalizacji i możliwości dobierania się w drużyny, które dzielą mnożniki punktów i ostateczny rezultat. Tak jak w pierwowzorze, tak i tu ekran nie dzieli się, lecz każdy widzi dokładnie to samo, a kilku graczy może znajdować się na tym samym torze.

Graficznie Amplitude utrzymuje futurystyczny klimat pierwowzoru, jednak dzięki zastosowaniu nowego silnika graficznego jest na czym zawiesić oko. Największe wrażenie robią efekty cząsteczkowe i zmieniające się otoczenie, co nadaje grze dodatkowej dynamiki. Modele każdego z pięciu możliwych do wyboru statków są wykonane poprawnie i pasują do całości, niestety stworzono jedynie trzy rodzaje cyberprzestrzeni, które są do siebie bardzo podobne i szybko nudzą.

Mała liczba utworów powinna być zrównoważona ich różnorodnością, lecz Amplitude skupia się przede wszystkim na elektronicznych dźwiękach i oprócz dwóch czy trzech piosenek, wszystkie brzmią bardzo podobnie. Na obronę można dodać, że każdy z utworów został dobrze przystosowany do tego typu rozgrywki. Ostre, dynamiczne dźwięki same motywują do dalszej zabawy, a przy co trudniejszych sekwencjach serce zaczyna bić szybciej.

to świetny wybór zarówno dla weteranów, którzy zjedli zęby na różnych grach muzycznych, jak i laików zaczynających zabawę z tego typu rozrywką. Fani elektronicznych klimatów będą zachwyceni, a nawet osoby, które na co dzień nie słuchają tego typu muzyki powinny się tu dobrze bawić. Po cichu liczę na jakieś DLC, które poszerzyłoby listę utworów i w pełni wykorzystało potencjał tej produkcji.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Amplitude (2016)

Atuty

  • Płynna i dynamiczna rozgrywka
  • Poziomy trudności dla nowicjuszów i hardkorowców
  • Przyjemna dla oka grafika
  • Tryb wieloosobowy

Wady

  • Mała różnorodność utworów
  • Krótka kampania
  • Mała liczba trybów zabawy

Mamy do czynienia z solidnie wykonaną grą muzyczną, w której jednak brakuje trochę zawartości, głównie tej licencjonowanej. Nie jest źle, ale lepiej poczekać na przecenę.

Darkens Strona autora
cropper