Recenzja: Zen Pinball 2 - The Force Awakens Pack (PS4)

Recenzja: Zen Pinball 2 - The Force Awakens Pack (PS4)

Andrzej Ostrowski | 17.01.2016, 09:00

Pojawienie się stołu nawiązującego do ostatniej części Gwiezdnych wojen było tak pewne jak to, że będę musiał napisać jego recenzję. Nie martwiłem się specjalnie o jakość, gdyż maszyny z uniwersum GW zawsze stały na wysokim poziomie. Obawiałem się trochę tylko wtórności.

Zen wiele razy pokazało, że potrafi zrobić ciekawe flippery, które wykorzystują fakt, że ich wirtualne wersje pozwalają na więcej. Nie zdziwiłem się jednak, że firma postanowiła specjalnie nie kombinować przy tak wielkiej licencji i podjęto decyzję, aby główny z dwustołowej paczki flipper został oparty o raczej standardową mechanikę, bez nadmiernego kombinowania. W ramach rekompensaty rozbudowano sprawdzone techniki.

Dalsza część tekstu pod wideo

Przede wszystkim stół The Force Awakens jest typu półotwartego, co już na dzień dobry fanom sugeruje, że nie będzie prosto, gdyż piłeczka w takiej sytuacji ma do przebycia znacznie krótszy dystans pomiędzy krańcem stołu a paletkami. Samych paletek dostaniemy dwa pełne zestawy, co także jest nietypowe, ale powiązane ściśle z mechaniką stołu. Jeśli na tym etapie pomyśleliście o stole Venom, to jesteście na dobrym tropie, gdyż to jest ta sama klasa flippera. Z początku maszyna może wydać się diabelnie trudna, co sugerują także aż trzy tunele po bokach, ale po ograniu zauważymy, że to pozory. Choć ustawienie sprawia wrażenie wymagającego, to same zadania wykonywane w trakcie gry już takie nie są.

Dzieje się to za sprawą fabuły, a konkretnie poszczególnych scen z Przebudzenia Mocy, które odtwarzamy w ramach rozgrywki, wcielając się w Ray, Finna, a nawet BB-8 (z którym związana jest zresztą urocza minigierka). Dochodzą też wymyślone jakby na poczekaniu zadania, które wraz ze scenami aktywujemy poprzez wbicie kulki w odpowiednie miejsce. Warto tutaj wspomnieć o pewnej sympatycznej i przyjaznej nowym graczom mechanice nietracenia postępu stołu po stracie kulki. Samo uruchamianie każdej z dwunastu przygotowanych scen jest dosyć proste i niewymagające nawet obejrzenia samouczka, ale najistotniejszym jest to, że strata piłeczki nie powoduje utraty tego, co zdążyliśmy osiągnąć. Dość dobrze to współgra z połykającym kulki rozłożeniu samej maszyny, gdyż poziom trudności wydaje się naprawdę zbalansowany, nie będąc ani za trudnym, ani za łatwym.

Graficznie Zen pokazało klasę, zakopując maszynę w piasku pustynnej planety Tatoo… Jakku. Otoczenie naprawdę robi wrażenie, postacie są dość żywe, gdzieniegdzie przeleci TIE Fighter - czyli wszystko jest na swoim miejscu, jak zresztą przy takiej licencji powinno być. Podobnie od strony dźwiękowej, której zwyczajnie nie dało się zepsuć, umieszczając w grze kultowe już dla marki utwory.

Choć The Force Awakens niczego nie brakuje, to jeśli ktoś widział ostatnią część Gwiezdnych wojen, z chęcią zobaczyłby coś świeższego. Prawdopodobnie do podobnego wniosku doszli twórcy, umieszczając w paczce stół Might of the First Order, w ramach którego staniemy dla odmiany po ciemnej stronie Mocy. Technicznie tym razem sytuacja będzie odwrotna - maszyna na pierwszy rzut oka wydaje się dużo łatwiejsza niż The Force Awakens, ale to tylko pozory. Fabularnie naszym zadaniem jest poprowadzenie Nowego Porządku do zwycięstwa, obserwując, jak sukcesywne wbijanie piłeczek powoli przynosi pożądane skutki. Stół jest typu otwartego, co powoduje, że akcja na ekranie dzieje się trochę wolniej niż w wypadku The Force Awakens, ale za to zadania są trudniejsze i oparte o kilka ciekawych mechanik. Jedną z nich jest nietypowe uruchamianie dodatkowego, widocznego w centrum stołu zestawu paletek, co jest zresztą powiązane z mechaniką blokowania piłeczek umieszczonego nad aktywowanymi paletkami. W ramach minigierki pokierujemy Star Destroyerem, a także będziemy musieli znosić krzyczący na nas głos, namawiający do uderzania coraz mocniej i mocniej. Cóż, taki już los żołnierza.

Przejście stołu wymaga od gracza przede wszystkim uważnego celowania, bo choć tempo akcji jest wolniejsze, to zadania zostały urozmaicone na tyle, że będziemy musieli się trochę napracować, by wykończyć w pełni maszynę. Czuć, że Zen przy tym stole pozwoliło sobie na więcej, prawdopodobnie nie czując już takiej presji, jak przy The Force Awakens, które służy za głównego flippera.

Całej paczce ciężko coś zarzucić. Audiowizualnie stoi na naprawdę wysokim poziomie, a same maszyny oferują różne poziomy trudności i style gry. Obydwa stoły są solidne i trochę trudno się do czegokolwiek przyczepić. Osobiście czekam na bardziej autorskie flippery, w których Zen wypróbuje jakieś świeższe mechaniki, ale przy posiadaniu wszystkich poprzednich stołów z uniwersum Gwiezdnych wojen, grzechem byłoby nie dodawać maszyn nawiązujących do siódmego filmu.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Zen Pinball 2

Atuty

  • Dobrze zbalansowany poziom trudności
  • Wspaniała oprawa audiowizualna
  • Ciekawe minigierki
  • Obydwie maszyny prezentują wysoki poziom
  • Podział fabularny na jasną i ciemną stronę Mocy

Wady

  • Trochę brakuje nowych mechanik

Paczka aż się prosi, aby zostać dodana do kolekcji posiadanych już stołów z Gwiezdnych wojen. Maszynom właściwie niczego nie brakuje, aczkolwiek The Force Awakens skorzystałoby z innowacyjności, z jakiej słynie Zen.

Andrzej Ostrowski Strona autora
cropper