Recenzja: Call of Duty: Black Ops III (PS4) - The Awakening DLC
Mające premierę w listopadzie ubiegłego roku doczekało się pierwszego z tradycyjnych czterech dużych rozszerzeń. Sprawdzamy DLC o podtytule „The Awakening”.
Dla posiadaczy konsol Sony najnowsza odsłona flagowego tytułu Activision jest wyjątkowa. Po raz pierwszy bowiem DLC wychodzi z czasową wyłącznością na PlayStation 4 (wersja na PS3 w ogóle ich nie dostanie), a komputery oraz konsole konkurencji dodatek otrzymają prawdopodobnie w marcu. Z PR-owego punktu widzenia przyciągnięcie do siebie Activision to strzał w dziesiątkę, a posiadacze przepustek sezonowych również będą szczęśliwi, natomiast dla większości graczy fakt wydania 61 zł teraz czy za miesiąc nie robi dużej różnicy. Ot, warta odnotowania ciekawostka.
The Awakening dostarcza cztery nowe mapy do trybu wieloosobowego i kolejny rozdział do trybu zombie. Jeśli chodzi o umarlaków, akcja rozpoczyna się w miejscu zakończenia The Giant, więc jest to bezpośrednia kontynuacja pociętej na kawałki historyjki (kolejne rozdziały w przyszłych DLC). Bohaterowie docierają do starego austriackiego zamku Der Eisendrache (Żelazny Smok) w czasach II wojny światowej. Wielkie, zamieszkane przez zombie zamczysko to wypisz wymaluj Wolfenstein, więc zmiana klimatu względem zawiewającej Lovercraftem podstawki jest znaczna. Lokacja zaskakuje swoimi rozmiarami oraz liczbą przejść, tajemnych komnat, skrytek i sekretów, ale poza tym i paroma nowymi gumami do żucia, próżno szukać tam wielkich nowości. Dalej jest to oferująca solidne wyzwanie kooperacyjna zabawa w rozłupywania przegniłych czaszek. Ni mniej, ni więcej.
Czas na mapy do klasycznej rozgrywki multiplayerowej. Wszystkie wykonane są w duchu Call of Duty, więc mamy mnóstwo uliczek, korytarzy i kryjówek. Na mój gust lokacje są jednak ciut za małe. , oferując podwójne skoki, bieganie po ścianach i ślizgi, znacznie zmodyfikowało klasyczną rozgrywkę, co wpływa na odbiór map. Mobilność naszych postaci sprawia, że dosłownie w kilka sekund zaliczymy wszystkie ściany, a przez możliwość wysokich skoków, wielopoziomowość map przestała mieć znaczenie. W mapy były zbyt duże, zaś tutaj trudno znaleźć kąt, w którym ktoś nie będzie się czaił, a jeśli już taki znajdziemy, to ktoś za chwilę zaatakuje z góry. Plus jest taki, że żaden kamper nie może czuć się bezpiecznie, bo za chwilę i jego zajdzie ktoś od tyłu. Trzeba o tym pamiętać, szczególnie jeśli przyzwyczajeni jesteście do potyczek na wielką skalę rodem z , z poukrywanymi w najodleglejszych punktach snajperami. Przyjrzyjmy się zatem wszystkim arenom.
Rise
Najsłabszy element zestawu. Industrialna, nijaka mapa, jaką widzieliśmy niezliczoną ilość razy w wielu strzelankach oraz praktycznie każdej odsłonie Call of Duty. Jakieś hangary, laboratoria, magazyny - nuda. Nie wyróżnia się zupełnie niczym na tle podstawowego zestawu map i w żadnym wypadku nie wydaje się czymś, za co warto było zapłacić dodatkowe pieniądze.
Gauntlet
Bardzo pomysłowa lokacja, łącząca w sobie nawiązania do trzech klasycznych map autorstwa Treyarch z poprzednich odsłon. Mapa podzielona jest na trzy zupełnie różne środowiska, które nie mają prawa współistnieć w naturze. Część to wąskie uliczki z budynkami mieszkalnymi (nawiązanie do Kowloon), obok mamy fragment dżungli (Jungle), a w centrum znajduje się oblodzony i obsypany śniegiem dziedziniec (Discovery). Mieszanka niestandardowa, a przy tym bardzo intrygująca.
Skyjacket
Skyjacket to odnowiona wersja szalenie popularnej areny Hijacked z . Spędziłem tam wiele godzin, więc od razu poczułem się jak w domu, lecz jest kilka „ale”. Zamiast statku na morzu, mamy statek powietrzny zawieszony gdzieś nad Zurychem. Prezentuje się to świetnie, tym bardziej, że przez wielką dziurę w kadłubie można spojrzeć na miasto. Poza tym mapa przeniesiona została praktycznie 1:1, z uwzględnieniem nowych opcji poruszania się (dziura w miejscu kładki wymaga biegania po ścianie). To niestety za mało, ponieważ ślizgi i wysokie skoki sprawiają, że poruszanie się z jednego końca na drugi przypomina teleport. Co bardziej cwani gracze obstawiają okolice znanych im punktów odrodzenia i niemiłosiernie koszą nieświadomych graczy. Sprawia to, że jest dość ciasno i klaustrofobicznie. Gdyby statek dostał dwa dodatkowe poziomy i więcej pomieszczeń, grywalność byłaby o wiele wyższa.
Splash
Na koniec zostawiłem wisienkę na tym słodko-kwaśnym torcie. Splash to opuszczony park wodny bliżej nieokreślonego kurortu wypoczynkowego. Mamy wielki piracki statek z oplatającą go ośmiornicą, zjeżdżalnie wodne – ba, są nawet baseny, w których możemy pływać i… walczyć! Strzelanie czy nawet kampienie (w tej serii kamperów nie braknie nigdy) pod taflą wody to coś, czego trudno szukać w innych shooterach. Jest absurdalnie kolorowo i przekomicznie, biorąc po uwagę biegających po średniowiecznych kajutach statku żołnierzy przyszłości. Zdecydowanie najlepsza mapa zestawu i godny konkurent dla mapy Combine z podstawki.
To tyle. The Awakening nie dodaje nowych broni, nie dorzuca nowych specjalistów ani perków. Paczka składa się z solidnego rozszerzenia trybu zombie, genialnej mapy Splash, bardzo dobrej Gauntlet, trochę rozczarowującej Skyjacket i słabej arena o nazwie Rise. 61 zł to wysoka cena jak na dodatek, więc żebym mógł ze spokojnym sumieniem taki polecić, musi w całości trzymać bardzo wysoki poziom. Z tym jest różnie, aczkolwiek trzeba uczciwie przyznać, że jakość nowej zawartości jest na wyższym poziomie niż w latach poprzednich. Jeśli online gracie tylko w FPS-y, to będziecie zadowoleni. Jeśli natomiast to dla Was zabawa z doskoku, poczekajcie na konkretną obniżkę.
Ocena - recenzja gry Call of Duty: Black Ops III
Atuty
- Mapa Splash!!!
- Walka pod wodą
- Zamek nawiązujący do serii Wolfenstein
Wady
- Brak nowych specjalistów
- Słaba mapa Rise
- Ciasnota w Skyjacket
Solidna, aczkolwiek niepozbawiona wad i jak zwykle droga paczka map do najlepszej od lat odsłony Call of Duty.
Przeczytaj również
Komentarze (20)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych