Recenzja: Rebel Galaxy (PS4)

Recenzja: Rebel Galaxy (PS4)

Darkens | 14.02.2016, 10:00

Co by się stało, gdyby tak wyciągnąć mechanikę walki i sterowania okrętem z , wstawić ją do statku kosmicznego i całość oblać RPG-ową otoczką? To pytanie zadali sobie twórcy ze studia Double Damage Games, a ich odpowiedzią było .

W każdej praworządnej rodzinie znajdzie się przynajmniej jedna czarna owca, posiadająca wątpliwą reputację. Idealnym tego przykładem jest Juno, ciotka głównego bohatera, która na samym początku zabawy prosi nas o odebranie jej starego statku kosmicznego i spotkanie się na stacji pośrodku niczego. Protagonista nie ma jeszcze wtedy zielonego pojęcia, że właśnie w tym miejscu rozpocznie się przygoda jego życia, pełna wybuchów, niebezpieczeństw, zdrad i skarbów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nazwanie symulatorem byłoby pewną przesadą, gdyż nie mamy tutaj zaawansowanych tabelek zawierających szczegóły pracy każdego elementu naszego pojazdu czy wpływu na to, jak dzielone będą zasoby energii. Gra ta łączy w sobie cechy sandboksa, RPG-a akcji i gry zręcznościowej, jednak gubi się niestety w tej mieszance. Widać, że twórcy chcieli za bardzo i nieco przekombinowali.

Zdecydowanie najlepszym elementem jest walka, która wymaga nie tylko sprawnych palców, refleksu i niezłej celności, ale także taktycznego podejścia i sprytu. Po każdej z czterech stron statku mamy osobne działa i tarcze chroniące nas przed obrażeniami, wiec po utracie jednej z nich, warto obrócić się i zaatakować z innej „burty”. Co jakiś czas możemy używać aktywnej osłony chroniącej nas przez kilka sekund przed jakimikolwiek obrażeniami, a naszą ostatnią deską ratunku jest dopalacz, pozwalający szybko uciec poza zasięg broni przeciwników. Niektóre działa mogą być sterowane automatycznie, a w każdej chwili możemy modyfikować priorytet wybierania celów.

Nasz pojazd nie może poruszać się w górę ani w dół. Pomimo faktu, że znajdujemy się w przestrzeni kosmicznej, latać będziemy zawsze w jednej płaszczyźnie. Ograniczenie to nie dotyczy niektórych z mniejszych statków, jednak ogólnie system ten sprawdza się bardzo dobrze i w żaden sposób nie przeszkadza. Powiedziałbym wręcz, że bardzo ułatwia to ogarnięcie i tak dość skomplikowaną rozgrywkę. Właśnie z tego powodu na myśl przyszło mi porównanie do bitew morskich z Black Flag, bo pojazd w zachowuje się dokładnie tak samo jak okręt Edwarda.

Ogromne wrażenie zrobiła na mnie kreacja świata, jego realizm i pulsujące w nim życie. Statki handlowe poruszają się po wytyczonych trasach, piraci urządzają zasadzki, milicja poluje na bandytów i skanuje kupców w poszukiwaniu nielegalnych przedmiotów, najemnicy pomagają każdej ze stron. Nawet ekonomia działa na podstawie rozwiniętego systemu, który dostosowuje ceny poszczególnych towarów do obecnej sytuacji we wszechświecie, biorąc pod uwagę nasze działania i wydarzenia fabularne. Gracz otrzymuje cały wachlarz możliwości zarabiania pieniędzy i ulepszania swojej „łajby”, lecz po chwili okazuje się, że ani handel, ani górnictwo, ani nawet napadanie na kupców nie jest opłacalne i pozostaje wykonywanie misji pobocznych, które jako jedyne oferują godziwą zapłatę.

Niestety, nie jest tworem idealnym i chociaż początek zwiastuje świetną zabawę, to z każdą godziną robi się coraz gorzej. Historia opowiedziana w grze jest nudna, postacie płytkie i bez charakteru (no, może oprócz ciotki Juno, ta kobieta ma moc!), a poszczególne misje fabularne są od siebie sporo oddalone poprzez wygórowany poziom trudności. Jest to jedna z tych produkcji, w których przez pierwsze kilka godzin nie warto zabierać się za wątek główny i po prostu dopakowywać swój pojazd do granic możliwości. W innym przypadku spotka Was przykra niespodzianka w postaci kupy złomu pozostałej z czegoś, co jeszcze chwilę wcześniej nazywaliście własnym statkiem. Kolejną bolączką gry jest jej powtarzalność. Każda, dosłownie każda misja kończy się tym samym – walką. Na samym początku wydawało mi się to zaletą, bo jak wspominałem wcześniej, potyczki są świetne, wymagające i ciekawe, jednak wszystko, nieważne, jak byłoby dobre, może się znudzić, jeśli nie będzie odpowiednio motywowane.

Duże pochwały należą się twórcom za oprawę - zarówno dźwiękową, jak i wizualną. Wszechświat wygląda przepięknie, szczególnie podczas spokojnych podróży, kiedy możemy podziwiać inne galaktyki, układy słoneczne, pobliskie planety, pasy asteroid czy mgławice. Równie duże wrażenie robią pełne laserów, torped, wybuchów, pyłu i dymu bitwy, jednak w tym miejscu nie mogę nie wspomnieć o sporych spadkach płynności podczas większych starć. Twórcom należy się zaś głęboki ukłon za idealne dobranie ścieżki dźwiękowej, która świetnie wpasowuje się w klimat gry. W posłuchamy utworów Blue Saraceno, The Blue News i paru innych rockowych zespołów, jednak lista piosenek jest zdecydowanie zbyt mała jak na tak długą grę.

Jeżeli lubicie produkcje w kosmicznych klimatach i nie przeszkadza Wam ciągle powtarzanie tych samych czynności, to jest tytułem właśnie dla Was. Wszyscy, którzy oczekują dobrej i ciekawej historii pełnej zwrotów akcji, napięcia czy powalającego finału, niech omijają tę produkcję szerokim łukiem.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Rebel Galaxy

Atuty

  • Świetny model walki
  • Solidna oprawa graficzna
  • Żywy i realistyczny świat
  • Ulepszanie statków
  • Klimatyczna ścieżka dźwiękowa
  • Gra na wiele godzin…

Wady

  • …wypełnionych powtarzaniem tych samych czynności
  • Nudna fabuła bez polotu
  • Płytcy bohaterowie
  • Spadki płynności podczas większych bitew

Rebel Galaxy to jedna z najlepszych gier o lataniu w przestrzeni kosmicznej, jednak każda jej zaleta jest skutecznie niwelowana przez jedną poważną wadę – wszechobecną powtarzalność.

Darkens Strona autora

Kto powinien być bohaterem następnej odsłony ''Polski głos w grach wideo''?

Piotr Bajtlik
28%
Janusz German
28%
Krzysztof Ibisz
28%
Pokaż wyniki Głosów: 28
cropper