Recenzja: Rebel Galaxy (PS4)
Co by się stało, gdyby tak wyciągnąć mechanikę walki i sterowania okrętem z , wstawić ją do statku kosmicznego i całość oblać RPG-ową otoczką? To pytanie zadali sobie twórcy ze studia Double Damage Games, a ich odpowiedzią było .
W każdej praworządnej rodzinie znajdzie się przynajmniej jedna czarna owca, posiadająca wątpliwą reputację. Idealnym tego przykładem jest Juno, ciotka głównego bohatera, która na samym początku zabawy prosi nas o odebranie jej starego statku kosmicznego i spotkanie się na stacji pośrodku niczego. Protagonista nie ma jeszcze wtedy zielonego pojęcia, że właśnie w tym miejscu rozpocznie się przygoda jego życia, pełna wybuchów, niebezpieczeństw, zdrad i skarbów.
Nazwanie symulatorem byłoby pewną przesadą, gdyż nie mamy tutaj zaawansowanych tabelek zawierających szczegóły pracy każdego elementu naszego pojazdu czy wpływu na to, jak dzielone będą zasoby energii. Gra ta łączy w sobie cechy sandboksa, RPG-a akcji i gry zręcznościowej, jednak gubi się niestety w tej mieszance. Widać, że twórcy chcieli za bardzo i nieco przekombinowali.
Zdecydowanie najlepszym elementem jest walka, która wymaga nie tylko sprawnych palców, refleksu i niezłej celności, ale także taktycznego podejścia i sprytu. Po każdej z czterech stron statku mamy osobne działa i tarcze chroniące nas przed obrażeniami, wiec po utracie jednej z nich, warto obrócić się i zaatakować z innej „burty”. Co jakiś czas możemy używać aktywnej osłony chroniącej nas przez kilka sekund przed jakimikolwiek obrażeniami, a naszą ostatnią deską ratunku jest dopalacz, pozwalający szybko uciec poza zasięg broni przeciwników. Niektóre działa mogą być sterowane automatycznie, a w każdej chwili możemy modyfikować priorytet wybierania celów.
Nasz pojazd nie może poruszać się w górę ani w dół. Pomimo faktu, że znajdujemy się w przestrzeni kosmicznej, latać będziemy zawsze w jednej płaszczyźnie. Ograniczenie to nie dotyczy niektórych z mniejszych statków, jednak ogólnie system ten sprawdza się bardzo dobrze i w żaden sposób nie przeszkadza. Powiedziałbym wręcz, że bardzo ułatwia to ogarnięcie i tak dość skomplikowaną rozgrywkę. Właśnie z tego powodu na myśl przyszło mi porównanie do bitew morskich z Black Flag, bo pojazd w zachowuje się dokładnie tak samo jak okręt Edwarda.
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie kreacja świata, jego realizm i pulsujące w nim życie. Statki handlowe poruszają się po wytyczonych trasach, piraci urządzają zasadzki, milicja poluje na bandytów i skanuje kupców w poszukiwaniu nielegalnych przedmiotów, najemnicy pomagają każdej ze stron. Nawet ekonomia działa na podstawie rozwiniętego systemu, który dostosowuje ceny poszczególnych towarów do obecnej sytuacji we wszechświecie, biorąc pod uwagę nasze działania i wydarzenia fabularne. Gracz otrzymuje cały wachlarz możliwości zarabiania pieniędzy i ulepszania swojej „łajby”, lecz po chwili okazuje się, że ani handel, ani górnictwo, ani nawet napadanie na kupców nie jest opłacalne i pozostaje wykonywanie misji pobocznych, które jako jedyne oferują godziwą zapłatę.
Niestety, nie jest tworem idealnym i chociaż początek zwiastuje świetną zabawę, to z każdą godziną robi się coraz gorzej. Historia opowiedziana w grze jest nudna, postacie płytkie i bez charakteru (no, może oprócz ciotki Juno, ta kobieta ma moc!), a poszczególne misje fabularne są od siebie sporo oddalone poprzez wygórowany poziom trudności. Jest to jedna z tych produkcji, w których przez pierwsze kilka godzin nie warto zabierać się za wątek główny i po prostu dopakowywać swój pojazd do granic możliwości. W innym przypadku spotka Was przykra niespodzianka w postaci kupy złomu pozostałej z czegoś, co jeszcze chwilę wcześniej nazywaliście własnym statkiem. Kolejną bolączką gry jest jej powtarzalność. Każda, dosłownie każda misja kończy się tym samym – walką. Na samym początku wydawało mi się to zaletą, bo jak wspominałem wcześniej, potyczki są świetne, wymagające i ciekawe, jednak wszystko, nieważne, jak byłoby dobre, może się znudzić, jeśli nie będzie odpowiednio motywowane.
Duże pochwały należą się twórcom za oprawę - zarówno dźwiękową, jak i wizualną. Wszechświat wygląda przepięknie, szczególnie podczas spokojnych podróży, kiedy możemy podziwiać inne galaktyki, układy słoneczne, pobliskie planety, pasy asteroid czy mgławice. Równie duże wrażenie robią pełne laserów, torped, wybuchów, pyłu i dymu bitwy, jednak w tym miejscu nie mogę nie wspomnieć o sporych spadkach płynności podczas większych starć. Twórcom należy się zaś głęboki ukłon za idealne dobranie ścieżki dźwiękowej, która świetnie wpasowuje się w klimat gry. W posłuchamy utworów Blue Saraceno, The Blue News i paru innych rockowych zespołów, jednak lista piosenek jest zdecydowanie zbyt mała jak na tak długą grę.
Jeżeli lubicie produkcje w kosmicznych klimatach i nie przeszkadza Wam ciągle powtarzanie tych samych czynności, to jest tytułem właśnie dla Was. Wszyscy, którzy oczekują dobrej i ciekawej historii pełnej zwrotów akcji, napięcia czy powalającego finału, niech omijają tę produkcję szerokim łukiem.
Ocena - recenzja gry Rebel Galaxy
Atuty
- Świetny model walki
- Solidna oprawa graficzna
- Żywy i realistyczny świat
- Ulepszanie statków
- Klimatyczna ścieżka dźwiękowa
- Gra na wiele godzin…
Wady
- …wypełnionych powtarzaniem tych samych czynności
- Nudna fabuła bez polotu
- Płytcy bohaterowie
- Spadki płynności podczas większych bitew
Rebel Galaxy to jedna z najlepszych gier o lataniu w przestrzeni kosmicznej, jednak każda jej zaleta jest skutecznie niwelowana przez jedną poważną wadę – wszechobecną powtarzalność.
Kto powinien być bohaterem następnej odsłony ''Polski głos w grach wideo''?
Przeczytaj również
Komentarze (8)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych