Recenzja: Arslan: The Warriors of Legend (PS4)
Omega Force nie próżnuje i systematycznie rozwija swoją nieformalną serię Warriors we współpracy z różnymi markami gier. Oprócz , należą do niej m.in. czy Hyrule Warriors z Wii U. Przyszedł jednak czas na kolejne wyzwanie – stworzyć wirtualną adaptację anime, nawiązującego do perskiego eposu z XIX w. - Amir Arsalan. Tak oto pojawiło się
Uniwersum Arslana narodziło się jako seria graficznych nowelek w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, które są zresztą wydawane do dzisiaj. Obecne przygody młodego księcia są drugą grą powstałą na kanwie cyklu, podczas gdy pierwsza pojawiła się w 1993 roku na konsolę Sega Megadrive CD i była taktycznym jRPG-em. Teraz dostaliśmy całkiem interesujące połączenie siekanki pola bitewnego z czymś, co anglojęzyczni gracze nazywają „non-stop action drama” (nieustającą akcją). Produkcja pozwoli nam wziąć udział w wydarzeniach opowiedzianych, w niedawno wyświetlanym serialu anime i jest osadzona w klimatach staroperskich/bliskowschodnich, co czyni z niej naprawdę smakowity kąsek
Fabuła wprawdzie nie jest specjalnie oryginalna ani rozbudowana, ale w tej produkcji sprawdza się znakomicie i śledzi się ją z przyjemnością. Wcielamy się w rolę młodego księcia Arslana, przyszłego władcy królestwa Pars najechanego przez Luzytanię (Portugalczycy mogą poczuć się urażeni). Decydująca bitwa zakończyła się klęską Parsów i upadkiem stolicy. Jak to bywa w takich momentach, Arslan wraz grupą wiernych towarzyszy musi najpierw uniknąć śmierci, a następnie zdobyć sojuszników, by wyrzucić wroga z kraju. Droga do tego celu będzie jednak długa i przeplatana intrygami, zdradami oraz nagłymi zwrotami akcji. Bohaterowie dramatu to wprawdzie klisze (zwłaszcza nomadka Alfarid), ale można ich polubić. Ogólnie rzecz biorąc jest dobrze, chociaż szkoda, że scenarzyści gry zrezygnowali z dorzucenia nowych wątków opowieści, więc widzów serialu niczym już ona nie zaskoczy.
Oprawę wizualną również mamy taką samą jak w telewizyjnej produkcji, co z pewnością fanów ucieszy. Trzeba przyznać, iż cel-shading jest naprawdę wysokich lotów, chociaż grafika sama w sobie nie poraża zbytnio liczbą detali. Mimo wszystko sprawia całkiem miłe wrażenie i należy zaliczyć ją do plusów gry. Bajkowa animacja działa płynnie i w 60 klatkach. Okazjonalnych szarpnięć czy dorysowywania obiektów nie dało się uniknąć przy setkach walczących żołdaków oraz bardzo rozległych polach bitew, ale w ferworze zabijania rzadko się to wszystko zauważa. Pochwały należą się zwłaszcza za modele bohaterów, które zachowując japoński klimat, są strawne również dla zachodniego odbiorcy. Zastrzeżenia mam jednak do scenek przerywnikowych, które mimo swojego uroku, są zbytnio zamglone.
Jeśli chodzi o udźwiękowienie, to i tu prawie nie ma się do czego przyczepić. Żywiołowa muzyka zgrywa się odgłosami pola walki, zaś nieco bardziej podniosłe dźwięki można usłyszeć, w trakcie przerywników fabularnych. Głosy podkładają ci sami aktorzy co w anime, więc odpada martwienie się o jakość dubbingu. Zaniechano prób stworzenia anglojęzycznego podkładu. Irytuje fakt, że dialogi podczas bitwy słychać jedynie poprzez głośniczek na padzie, co wybija z rytmu. Nie wiem, jaki był tego cel, skoro podczas wstawek filmowych wszystko jest po staremu. Niestety, nie da się też tej opcji wyłączyć.
Gra oferuje nam trzy tryby rozgrywki: story mode, free mode oraz zabawę przez Sieć, z tym że dwa ostatnie to raczej dodatki, a daniem głównym jest fabuła. Bardzo przypomina ona interaktywny film animowany, bowiem bieg fabuły i bitwy przeplatają się wzajemnie bez żadnych przerw. Podobnie jak w innych „Warriorsach”, tak i tu mamy do czynienia z niezbyt rozbudowaną, ale z efektowną i niosącą sporo frajdy młócką, przyprószoną lekko elementami zręcznościowymi i RPG. Scenariusz bardzo często zmienia nam bohatera, którego prowadzimy, więc starcia oglądamy z kilku różnych perspektyw. Wrogów sieczemy na prawo i lewo, przeważnie kombinacjami dwóch ciosów (słabego i silnego) oraz ataku specjalnego. Wisienką na tym torcie są widowiskowe natarcia całych oddziałów - Mardan Rush. Ciosy zadajemy również z konia, ale wygodniej walczyć pieszo, rumaka wykorzystując wyłącznie do przemieszczania się.
Trzeba powiedzieć, iż poziom trudności został dobrany tak, by zadowolić zarówno nowicjuszy, jak i weteranów serii. Jeśli zależy nam tylko na śledzeniu opowieści, to wystarczy, iż będziemy jedynie realizować wyznaczone cele, bez oglądana się na cokolwiek. Chcąc natomiast podnieść poziom wyzwania, dążymy do uzyskiwania wysokich not, mieszcząc się w określonym czasie. W sumie najczęściej chodzi o to, by wyżynając po drodze w pień wrogie wojska, dobrać się do kluczowych oficerów i żołnierzy a na koniec - fabularnych dowódców. Nic skomplikowanego, ani trudnego ale sprawia radość i odstresowuje.
Lekkiej głębi zabawie dodaje skromna warstwa RPG, gdzie rozwijamy trzy współczynniki bohaterów, oraz system kart pełniących rolę ekwipunku. Nimi zwiększamy skuteczność w boju, a za opłatą syntezujemy je w silniejsze wersje. Pomysł niezbyt wykorzystany, bo z czasem dorabiamy się całego stosu kart, których nie ma jak zagospodarować. Dodatkowo tryb free mode oferuje wspólną rozrywkę dwóm graczom na podzielonym ekranie, zabawa poprzez Sieć również pozwala na kooperację dwóm osobom. W drugim przypadku obowiązuje oczywiście abonament PS+.
to solidna produkcja z nielicznymi niedociągnięciami. Staroperskie klimaty, oprawa jak w anime, wciągający epos, sporo nieskomplikowanego, ale rajcującego i widowiskowego wyżynania wroga w pień - czego chcieć więcej? Warto, by każdy posiadacz PS4 miał ją w swojej kolekcji, niezależnie od preferowanego gatunku. Tytuł wprawdzie nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii gier i szybko zostanie zapomniany, ale z pewnością należy dać mu szansę.
Ocena - recenzja gry Arslan: The Warriors of Legend
Atuty
- Staroperskie klimaty
- Interesująca fabuła jak na siekankę
- Oprawa rodem z anime
- Interesujące postacie
- Przystępny nawet dla osób nieznoszących japońszczyzny
Wady
- Dialogi na polu bitwy puszczane przez głośnik na padzie
- Przerywniki filmowe czasem zbyt zamglone
- Fabuła nie wnosi nic nowego ponad to, co znamy z anime
- System kart mógł zostać lepiej przemyślany
- Elementy RPG niezbyt przekładają się na skuteczność w boju
Bardziej interaktywne anime niż gra, ale jeśli ktoś pragnie tytułu w mało znanych klimatach, to będzie dla niego jak znalazł. Perski epos, nieoparty o Baśnie tysiąca i jednej nocy, jest czymś naprawdę godnym uwagi.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych