Recenzja: Green Game: TimeSwapper (PS Vita)
Pod koniec ubiegłego roku dostaliśmy polskie Red Game Without a Great Name na Vitę, w którym na szczęście rozgrywka była trochę bardziej przemyślana niż tytuł. Jak wypadł sequel w kolorze zielonym?
„Czerwony” pierwowzór pozwalał nam pośrednio kierować mechanicznym ptakiem – przeciągając palcem, teleportowaliśmy to lecące bezwiednie stworzonko w wybrane przez nas miejsce. zrywa z tą mechaniką, chociaż po zrzutach mogłoby się wydawać, że zmienił się tylko kolor tła.
Po raz kolejny musimy pomagać ptakowi dostać się do celu, lecz tym razem zrobimy to poprzez… manipulację czasem! Podobno. Nie nastawiajcie się na nic wielkiego – jedyne, co robimy, to przesuwanie dźwigni w lewo lub w prawo, co aktywuje niektóre elementy planszy, inne wyłącza, a jeszcze inne obraca czy zmienia ich położenie. W zależności od ustawienia dźwigni, nasz ptak staje się młody lub stary, ale to tylko kosmetyczna zmiana i zobaczyłem ją dopiero przeglądając zrzuty od zamieszczenia w tej recenzji.
Problemem jest sterowanie. Grę skrojono pod urządzenia mobilne, więc możemy korzystać wyłącznie z ekranu dotykowego Vity i wygodnie nie jest. Przesuwając palcem po ekranie, zmieniały położenie naszej dźwigni, lecz trzeba wyczuć moment, w którym oderwać dłoń od ekranu. Przytrzymamy za krótko i nie wskoczy pożądana pozycja, zbyt długie trzymanie zaś sprawia, że dźwignia wariuje. Nie żeby jakieś celowe utrudnienie, po prostu nie przesuwa się zawsze w odpowiednią stronę, a to jedna z tych gier, gdzie bardzo liczy się precyzja.
By zaliczyć planszę, nasz ptak musi dolecieć do mety. Naprowadzamy go przeważnie włączając i wyłączając dmuchające rury, ale też niektórymi z nich możemy obracać, a ekran pełen jest przeszkód z ikonką odpowiedniego ułożenia dźwigni (wskazówka zegara? wahadło? dla mnie to zwykła dźwignia) do ich aktywacji. Znalazło się też m. in. chwilowe spowolnienie bohatera czy pole, po którym leci szybciej – i to jeszcze można jakoś podpiąć pod manipulację czasem. Ale całą resztę? Niespecjalnie.
Najmocniejszym elementem całej gry są jej plansze. Co prawda jest ich tylko pięćdziesiąt, co starczy na godzinę-półtorej, lecz większość oferuje kilka dróg do celu i świetnie porozmieszczane znajdźki. Chciałem zebrać komplet na każdym poziomie, lecz toporne przewalanie dźwigni i ciągłe zgony skutecznie mnie zniechęciły. Nie mogę wybaczyć twórcom, że nie pomyśleli o wykorzystaniu przycisków Vity.
Gdybyśmy dostali sensowne sterowanie do tego „podmieniania czasu”, czyli majtania drążkiem dźwigni, mógłbym produkcję polecić z czystym sercem. Nawet słuchany w kółko utwór przygrywający w tle nie zdążył mi się znudzić. Szkoda też, że loadingi trwają po kilkanaście sekund, co często jest czasem potrzebnym na przejście wczytującego się poziomu. Zawiodło sterowanie, które uniemożliwia delikatne czy jakkolwiek precyzyjne przesuwanie naszego jedynego narzędzia, czyli dźwigni. A szkoda, bo design wciąż przyciąga oko, a poziomy są świetnie zaprojektowane. Ale czy warto się dla nich męczyć?
Ocena - recenzja gry Green Game: TimeSwapper
Atuty
- Dobrze zaprojektowane poziomy
- Przyjemna oprawa
Wady
- Toporne sterowanie
- Stosunkowo długie loadingi
Ciekawe i oryginalne doświadczenie, które szybko staje się frustrujące przez nieprzemyślane sterowanie.
Przeczytaj również
Komentarze (0)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych