Recenzja: Sherlock Holmes: The Devil's Daughter (PS4)

Recenzja: Sherlock Holmes: The Devil's Daughter (PS4)

Jaszczomb | 19.06.2016, 16:27

Sherlock Holmes powrócił i to nie tylko w towarzystwie Watsona, ale też córki – małej Kate. Co więcej, twórcy pozbyli się niektórych wad poprzedniczki i w końcu dostaliśmy polską wersję językową!

kontynuuje schemat rozgrywki z Crimes & Punishments, które dwa lata temu nazwałem najlepszą grą na rynku ze sławnym detektywem. Przeniesienie realiów prosto z książek sir Arthura Conana Doyle’a (bez żadnych udziwnień z filmów czy seriali) i możliwość skazania niewinnej osoby podbiło nie tylko moje serce, ale brak polonizacji dawał się we znaki. Na szczęście to i parę innych zgrzytów poprzedniczki naprawiono w nowej odsłonie. Nawet twarze bohaterów wypadły jakoś przyjemniej!

Dalsza część tekstu pod wideo

Nowe przygody wybitnego detektywa spod 221B Baker Street to seria kilku osobnych śledztw z rozwijającym się w tle wątkiem córeczki Holmesa. Skąd się wzięła, co nasz bohater przed nią ukrywa i dlaczego Watson jest zaniepokojony – wątek może nie stanowi wyżyn opowiadania historii w grach wideo, ale prowadzi do całkiem efektownego finału, którego tak bardzo brakowało w poprzedniej odsłonie. Z drugiej strony każde dochodzenie stanowi tu własną, przemyślaną historię, więc jeśli nie podejdzie Wam odbiegająca od całości historia małej Kate, to gra jakoś wiele w Waszych oczach nie straci.

Znany z Crimes & Punishments pomysł na śledztwa przeniesiono praktycznie niezmieniony – na miejscu zbrodni szukamy wskazówek i rozmawiamy z podejrzanymi, następnie zbieramy wszystkie poszlaki i „tworzymy” domysły na mapie dedukcji (stylizowanej na sieć neuronów). Wiele z nich ma dwa możliwe znaczenia i takim przypadkach musimy wybrać, w jaką wersję uwierzymy. Ostatecznie prowadzi to do oskarżenia jednego z podejrzanych i wyboru moralnego, co z nim zrobić.

Tak, wracają bezużyteczne wybory moralne. To, czy kogoś skażemy czy puścimy wolno, ma śladowy wpływ na rozgrywkę – co najwyżej dostaniemy list z groźbą lub czymś w rodzaju „o matko, co ty zrobiłeś, przecież on tak naprawdę był niewinny”. Po zakończeniu sprawy możemy zresztą cofnąć się do momentu wskazania winnego i zdecydować inaczej, gdyby scenka kończąca dochodzenie nam nie odpowiadała. A że po tej zwykle można ocenić, czy nasz wybór był poprawny, trochę nazbyt ułatwia to sprawę.

Tak, oczywiście, nie trzeba korzystać tego cofania się w czasie. Nie trzeba też wybierać opcji „pomiń” przy dosłownie każdej zagadce czy zręcznościowej minigierce, jaką napotkamy w trakcie zabawy. Twórcy po raz kolejny pomyśleli, że gracz może się zniechęcić, jeśli się na czymś zatnie, i nigdy nie ukończy nowego Sherlocka. W efekcie produkcję może przejść nawet średnio rozgarnięta małpa, a za rzeczywiste zaliczanie wszystkich tych wyzwań przygotowano wyłącznie trofea w formie nagrody. Platyna wpadła automatycznie, ale nie czułem tu żadnego osiągnięcia – po prostu grałem w grę. Jeśli miałbym rezygnować na pierwszej z brzegu zagadce, to po co w ogóle wkładać przygodówkę do napędu?

Wszystkich tych wyzwań logicznych i zręcznościowych jest całkiem sporo. Co chwilę robimy coś innego – a to przeszukujemy archiwa Sherlocka, a to siłujemy się na ręce, otwieramy zamki wytrychem, podsłuchujemy ludzi w pubie i tak dalej. Zagramy nawet w bule, ale fizyka pozostawia wiele do życzenia i rzucane kule nie słyszały o czymś takim jak tarcie. Tworzone portrety postaci na podstawie wychwytywania szczegółów ich wyglądu można teraz zepsuć, gdyż czasem trzeba wyciągnąć wniosek z, dajmy na to, zaczerwienionych oczu – postać jest chora, a może niedawno płakała? Jeśli się pomylimy, uzyskujemy niepełny opis takiego NPC-a, ale gra toczy się dalej. Tak naprawdę jedynie śmierć Sherlocka zmusza nas do wczytania gry i to jest dobre rozwiązanie. Pomyłka w ocenie sytuacji to po prostu jedna poszlaka mniej.

Graficznie jest lepiej niż ostatnio, ale nie idealnie. Holmes i Watson, wcześniej przypominający typowych żuli w sile wieku, zaczęli wyglądać jak John Hamm i Jude Law. Zmianom nie uległy zaś zbytnio animacji twarzy, co w niektórych przypadkach, szczególnie jeśli mówimy o ruchu ust kobiet, wyjątkowo przeszkadza. Sytuacje ratuje gra aktorów głosowych, a szczególne wrażenie zrobił na mnie sam Sherlock – gdy jedno ze śledztw stało się dla niego osobiste, jego spokój i kpina w głosie przerodziły się w prawdziwy strach o bliskiego. Sherlockowe kaszkiety z głów! Aż dziw bierze, że nie wykorzystują umiejętności tego aktora częściej. Z drugiej strony każdy z wielu policjantów, jakich napotykamy, wita nas tym samym głosem i tekstem. Średnio pasuje mi taki atak klonów.

Nie naprawiono tragicznych cieni i doczytujących się czasem zbyt długo tekstur, choć ogólnie oprawa graficzna jest bardzo dobra. W połączeniu z autentycznie ciekawymi śledztwami, sprawdzonym pomysłem łączenia faktów, analizowaniem poszlak podczas loadingów oraz masą rozmaitych zagadek i minigier, nowa produkcja z Sherlockiem to obowiązkowa pozycja dla każdego fana przygodówek. Wciąż jest miejsce na poprawki i naprawdę chciałbym zobaczyć zaawansowane animacje twarzy, by urozmaicić przesłuchania. Tak czy inaczej, to świetna pozycja i tłumaczenie kinowe pozwoli cieszyć się nią każdemu graczowi z Polski.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Sherlock Holmes: The Devil's Daughter

Atuty

  • Łączenie faktów na ekranie dedukcji
  • Grafika na wysokim poziomie
  • Świetny voice-acting
  • Różnorodne minigry i zagadki
  • Po popełnieniu błędu możemy grać dalej
  • Przystępność (aż do przesady)

Wady

  • Okropne cienie
  • Słabe animacje twarzy
  • Wybory moralne mają śladowy wpływ na rozgrywkę

Godna kontynuacja Crimes & Punishments – i to ze spolszczeniem kinowym! Nie różni się specjalnie od poprzedniczki, ale sprawdzone założenia bawią jak ostatnio i powinny wystarczyć każdemu fanowi przygodówek.

Jaszczomb Strona autora
cropper