Recenzja: Atelier Sophie: The Alchemist of the Mysterious Book (PS4)
Ciche, religijne i odludne miasteczko, a w nim młoda alchemiczka, niezbyt skutecznie próbująca zgłębiać tajniki swojego rzemiosła. Od czego ma się jednak tajemniczą mówiącą księgę oraz dobrych przyjaciół, którzy bez wahania pomogą Sophie we wszystkich problemach.
Kolejna odsłona alchemicznego tasiemca zwanego Atelier wraca do korzeni po postapokaliptycznym epizodzie, zabierając nas do spokojnego miasteczka Kirchen Bell, którego centralne miejsce stanowi kościół z wysoką dzwonnicą. Mieścina posiada oczywiście własną alchemiczkę – młodą Sophie. Dziewczyna próbuje dorównać umiejętnościami swojej zmarłej babci, lecz średnio jej to wychodzi. Los się jednak do niej uśmiecha, bowiem wchodzi w posiadanie Plachty – mówiącej księgi, która kiedyś była człowiekiem. Nie namyślając się długo, Sophie chce pomóc nowej przyjaciółce odzyskać ludzką postać oraz wspomnienia, a przy okazji odkryć kolejne tajemnice swojej profesji.
Fabularnie, jak to często z Atelierami bywa, gra traktuje o raczej przyziemnych, lokalnych sprawach, ale każdemu przyda się odpoczynek od ponownego ratowania świata. Plusem scenariusza są przyjaciele Sophie – wprawdzie klisze jakich wiele, ale bardzo szybko się z nimi zżywamy. Trudno nie polubić, grubego Oskara, ślicznej Moniki, szarmanckiego Julio czy drobnej Cornerii. Pomagają w tym liczne dialogi i wydarzenia, na które można się natknąć niemalże każdego dnia czasu gry. To duża zmiana na lepsze, gdyż w poprzednich odsłonach zbyt wiele było momentów, kiedy wiało nudą.
Wizualnie twórcom niestety nie udało się zerwać z poprzednią generacją. Wersja na PS4 dostała tylko podniesioną rozdzielczość do standardu Full HD zamiast dawnego 720p. Oczywiście nie oznacza to, że gra wygląda źle. Wręcz przeciwnie, powrót do stylu graficznego znanego z trylogii „Arland” przysłużył się klimatowi rozgrywki, ale progres jest niewielki. Z pewnością cieszy poprawienie płynności animacji oraz miłe dla oka, szczegółowe modele postaci. Wrażenie psuje jednak wciąż ascetyczne i skąpe w detale otoczenie. Owszem, rozumiem fakt, iż produkcja w Japonii musiała działać również na PS3, więc stąd te wszystkie cięcia, ale co usprawiedliwia sytuację, gdy wydarzenia fabularne prezentowane są na filmikach z czarnymi pasami u góry i dołu ekranu? Ciekawi mnie też fakt, czy twórcy byli świadomi tego, iż w dawnej Europie żółte wdzianko Sophie było symbolem najstarszego zawodu świata i to wcale nie była alchemia.
Mimo wszystko fani wciąż winni być zadowoleni z wyglądu nowego Ateliera, aczkolwiek oprawa nowych graczy raczej do cyklu nie przyciągnie. W trakcie zabawy przygrywają nam znów zadziorne, wesołe melodie, kontrastujące z melancholijnymi i nostalgicznymi brzmieniami znanymi z poprzedniej trylogii Dusk. Przywołują przyjemnie wspomnienia sprzed wielu lat, podkreślając luźną atmosferę gry. Dubbing, zarówno angielski, jak i japoński, jest zasadniczo udany, ale mam zastrzeżenia wobec głosów kilku postaci w obu wersjach językowych, które zwyczajni nie pasują.
Po kilku latach różnych eksperymentów, alchemia wróciła do swojej prostoty. Jednych graczy to zadowoli, innych nie, ale trzeba przyznać, że frajda z tworzenia nowych przedmiotów znacznie wzrosła, bowiem nie jesteśmy już biernymi uczestnikami procesu syntezy. Pod ręką mamy kilka różnych kociołków, każdy z podzieloną na pola planszą, gdzie dopasowujemy poszczególne składniki, starając się uchwycić jak największą liczbę bonusów. Oczywiście każda ingrediencja ma swój kształt i rozmiar, a ich rozmieszczenie trzeba starannie przemyśleć, gdyż decyduje to o właściwościach finalnego produktu. Ot, prosta, ale wciągająca minigierka. Samych przepisów nie pozyskujemy już z książek, tylko szukamy inspiracji w terenie oraz poprzez codzienną aktywność. Patent pamiętający jeszcze czasy Atelier Iris 3 z PS2 doczekał się wreszcie solidnego rozwinięcia. Wszystko ładnie przedstawiono na specjalnych grafach, z podpowiedziami. Częścią alchemii jest też opcja „Doll Make”, pozwalająca zmieniać kostiumy Plachcie i decydować przez to o jej umiejętnościach.
Rytm życia alchemika reguluje zegar, pory dnia, a nawet pogoda. Z drugiej strony nie gonią nas żadne terminy, więc presja czasu odpada, co mnie osobiście ucieszyło. Trzeba jednak planować swój dzień. Przykładowo nocą zajdziemy inne składniki, lecz potwory są groźniejsze. Tak jak zwykle, by pozyskać rzeczy przydatne w alchemii, wybieramy się w teren, gdzie często przychodzi stawić czoła wrogiej florze i faunie. Szkoda tylko, że ponownie odpuszczono sobie dynamiczny system walki na rzecz standardowej turówki. Teraz potyczki, podzielone na fazy wydawania poleceń i akcji, jak żywo przypominają te z dungeon-crawlerowych produkcji.
Gdy czwórka bohaterów wchodzi do boju, nie mamy już nad nimi żadnej kontroli – ataki specjalne i łączone aktywują się same w zależności od ustalonej pozycji (ofensywnej bądź defensywnej) oraz posiadanych umiejętności. Pomimo tego kroku wstecz, nadal jest to całkiem emocjonujący, a przy tym wymagający element gry. Nawet relatywnie słabych adwersarzy nie da rady szybko pokonać, a oni sami potrafią się naprawdę poważnie odgryźć. Trening oraz dbanie o ekwipunek są konieczne, by sprawnie eksplorować świat gry. Warstwa RPG-owa wciąż tradycyjnie opiera się na punktach doświadczeniach, bez możliwości wpływania na rozwój bohaterów.
Atelier Sophie to standardowy przedstawiciel swojej sagi. Wnosi niewiele nowego, nie zmienia tradycyjnych założeń rozgrywki i klimatem wraca do przeszłości, ale to wciąż przyjemny umilacz czasu i kolejna ciekawa przygoda. Wprawdzie fabuły starcza na zaledwie dwadzieścia pięć godzin, lecz wielbiciele cyklu z pewnością będą zadowoleni, zwłaszcza z usprawnionej alchemii.
Ocena - recenzja gry Atelier Sophie: The Alchemist of the Mysterious Book
Atuty
- Klimat podgórskiego, odludnego miasteczka
- Relacje pomiędzy Sophie a Plachtą
- Alchemia jako minigra
- Turowe walki same w sobie dają sporo satysfakcji
- Cykl dnia i nocy oraz zmienna pogoda
- Mnóstwo dialogów i scenek przerywnikowych
Wady
- Oprawa graficzna rodem z poprzedniej generacji
- Stosunkowo krótka
- Mało dynamiczne walki
- Głosy niektórych postaci
Młoda alchemiczka i żywa księga imieniem Plachta. Pomóż Sophie przywrócić nowej przyjaciółce ludzką postać oraz wspomnienia przy pomocy alchemii. Kolejny ciekawy tytuł z serii Atelier, aczkolwiek w nieco przestarzałej oprawie wizualnej.
Przeczytaj również
Komentarze (10)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych