Recenzja: Call of Duty: Black Ops III (PS4) - Descent DLC

Recenzja: Call of Duty: Black Ops III (PS4) - Descent DLC

Adam Grochocki | 17.07.2016, 14:03

Trzeci z tradycyjnych czterech pakietów map wylądował właśnie w PS Store. Nowa arena dla trybu zombie i jak zwykle cztery mapy do wieloosobowych starć. Rzućmy okiem, co tym razem przygotowała ekipa z Treyarch.

Jak wspominałem w recenzji dodatku „The Awakening”, w tym roku to posiadacze konsol PS4 otrzymują czasową wyłączność na nowe pakiety DLC. Po około miesiącu dodatki zadebiutują na pozostałych platformach i to w zasadzie jedyny bonus dla użytkowników sprzętu Sony. Czy to powód do dumy? Sami sobie odpowiedzcie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zacznijmy od trybu zombie i nowej lokacji o nazwie Gorod Krovi. Efektowne intro przedstawiające spadających z nieba bohaterów daje wgląd w nową arenę. Jest nią Stalingrad atakowany przez gigantyczne smoki, a sterujący kroczącymi mechami radzieccy żołnierze popijają gorzałę z gwinta, bo naturalnie żadna stylizacja na film klasy B nie może się obyć bez podkreślanych na każdym kroku stereotypów. Zniszczone miasto prezentuje się świetnie. Na budynkach leżą ciała zabitych smoków, bogate w szczegóły wnętrza robią wrażenie pozapadanymi sufitami, zniszczonymi schodami i masą walających się rupieci. Trzeba też zaznaczyć, że Gorod Krovi, w odróżnieniu do poprzednich dodatków, jest mapą wielopoziomową. Budynki mają po trzy-cztery piętra, a niektóre są ze sobą w różny sposób połączone. Nowi przeciwnicy to futurystycznie wyglądające roboty latające, które w połączeniu z zombie potrafią nieźle namieszać. Każda kolejna runda to przyjemność, zwieńczona zresztą przejażdżką na grzbiecie smoka.

Czas na mapy do rywalizacji. Na początek Rumble, czyli stadion, na którym miały miejsce zawody wielkich robotów. Trybuny i masa wraków robią pozytywne wrażenie, ale czar pryska podczas rozgrywki. Zdecydowana większość potyczek ma miejsce w pomieszczeniach stadionu, a tylko mały fragment umiejscowiony jest na otwartej przestrzeni. Korytarze, szatnie, hol i… kolejne korytarze – to wszystko było wielokrotnie maglowane w serii. Ogólna ciasnota nie daje pola do popisu dla graczy lubujących się w widowiskowych akcjach, ale z drugiej strony nie ma miejsca na irytujące wysokie skoki, gdy spotkamy się oko w oko z przeciwnikiem. Niestety mapa jest tak mała, że wejście gdziekolwiek kończy się strzałem w plecy od przypadkowego gracza.

Berserk to osada wikingów, która na pierwszy rzut oka przypomina nepalską wioskę z , tyle że z większą ilością śniegu. W oddali znajduje się gigantyczny posąg wikinga, a sama lokacja jest dość przyjemna. Linowy most i drewniane chałupki fajnie kontrastują z wyposażonymi w futurystyczny sprzęt żołnierzami. Konstrukcja mapy zachęca do eksplorowania, bo pomysłowo rozmieszczone ściany do biegania dają niezły punkt do wyglądania graczy korzystających z linowych mostów. W drewnianych chatkach znalazło się kilka miejsc, z których z rozkoszą korzystają kamperzy. O ile w Call of Duty nikt nie może czuć się bezpieczne, to na mapie Berserk trafiłem na zawodników wyjątkowo długo utrzymujących swoją pozycję. Mimo że design mapy nie powala, to wydaje się ona uniwersalną lokacją dla wszystkich trybów rozgrywki.

Cryogen to z kolei ufortyfikowany kompleks badawczy, który sprawia nieodparte wrażenie wariacji na temat jednej z map z 2014 roku. Na zewnątrz znajdziemy lądowisko, a w środku bardzo klimatyczne laboratoria i zamrażarki rodem z Matriksa. Przez wiele miejsc, w których można strzelić sobie przysłowiowego „samobója” (bieg po ścianie w przepaść), mapa słabo się sprawdza w trybach deathmatchowych, ale daje radę przy Dominacji czy odmianach zabawy z przedmiotami.

Zgodnie z tradycją ostatnich odsłon, w DLC umieszczane są nowe wersje map z poprzednich gier. W „Descent” taką mapą jest Empire odświeżająca arenę Raid z . Mapa usytuowana w pięknej włoskiej scenerii przedstawia posiadłość stylizowaną na rzymskie siedlisko najbogatszych obywateli. Dużo schodów, zakamarków i naturalnych osłon (rzeźby, fontanny itp.) to klasyka Call of Duty w najlepszy wydaniu. Nie ma jednak róży bez kolców, ponieważ szybkość starć sprawia, że otwarta przestrzeń lokacji jest słabo wykorzystywana. Gracze próbują zaskakiwać siebie sztuczkami z mobilnością, ale nie da się ukryć, że na mapie najlepiej sprawdzają się tryby zmuszające zawodników do spędzenia paru chwil na ziemi.

Koniec. To wszystko, co ma do zaoferowania trzeci dodatek do „The Descent”. Nowa lokacja do zmagań z nieumarłymi pokazuje, że twórcy mają masę pomysłów na sprzedanie jeszcze raz tego samego. Oferujący klasyczne sterowanie tryb wieloosobowy jest też dowodem na to, że duża mobilność postaci jest pułapką, w jaką wpędziło się Treyarch. Nowe mapy sprawdziłyby się w poprzednich odsłonach, natomiast w wydają się klaustrofobiczne i trudno się nimi cieszyć w Deathmatchu, a to przecież najpopularniejszy tryb.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Call of Duty: Black Ops III

Atuty

  • Dobrze zrobione mapy Empire i Berserk
  • Mapa Gorod Krovi do trybu Zombie

Wady

  • Mała i ciasna mapa Rumble
  • Déjà vu w Cryogen

Jak każde DLC, paczka skierowana jest dla osób, które nie wyobrażają sobie dnia bez partyjki w Call of Duty.

Adam Grochocki Strona autora
cropper